Nevly, 11 september 2012
za bramą najcichszych przedmieść
każdy kiedyś przez to przechodzi
w samo południe
światłem podtrzymuję pamięć
przez okno patrzy ktoś kto kocha żyć
w pokoju sieć
samotności
deszcz nie zmywa nawet przed snem
cichych wspomnień zapomnianych obietnic
składanych na spacerze aleją kasztanów
kusisz gwiazdy
a one jakby przygłuche
tylko migocą
Nevly, 11 september 2012
otoczona wiatrem
skubiesz drzewa z ostatnich liści
kolorowa przypadłość
za mgłą
kupiłem tabletki na listopad
zażyj
kiedy świat zupełnie zgaśnie
Nevly, 11 september 2012
to nieprosta sztuka
łatwiej w ciebie wejść niż dotrzeć
czasami jesteś tak odległa
wtedy nawet diabeł kładzie krzyżyk
zza okna krzyczysz przyjdź
w domu ulatniasz się niczym zapach poziomek
nie dam się zwariować ale można temu zaradzić
proszę
spakuj mnie do brązowej torebki
wraz z tym całym bałaganem
chcę być
twoją pomadką kredką do oczu
kanapką na pierwsze śniadanie
wrzuć mnie tam przykucnę sobie
by czuć twój zapach tuż obok
perfum blisko do twojego biodra
przytulony cichutko jak myszka
obiecuję twój będę zawsze i wszędzie
jak podręczny motyl
klucz do szczęścia
który gdy zechcesz dopasowany
najlepszym kochankiem
pocałuję delikatnie
pomadką spierzchnięte usta
najpiękniejszych oczu wyrazistość
nazwę czarną kredką
tajemnicą miłością zagadką
zawsze pod ręką
Nevly, 10 september 2012
perspektywa wytchnienia
poetom na pocieszenie nie jest pisana
rwą rzekę na strzępy nasiąkają deszczem
płaczą przez śmiech śmieją przez łzy
ocean jest głębią
oni są oceanem
dopóki diabeł w klepsydrze rozdaje karty
a dziurawe niebo chodzi po linie nad przepaścią
przez ciało i krew przebija słońce
a przedsionek snu jest otwarty
piszą
Nevly, 10 september 2012
wpół do września
wspominam urywki wiosny
za każdym razem pomijając lato
które tak uparcie spływało ścianami
o siódmej nad ranem szukałem kobiety
zaślepiony
tylko słońce
a teraz chodźmy w jesień
maluje w barwach domu nad jeziorem
gdzie konie jedzą z ręki
a lipiec lepki od kropel miodu
wita kwiaty wyrosłe pod oknem
Nevly, 10 september 2012
nie jest ważne
czy dokonamy czegoś wielkiego
zanim mnie spełnisz
poszukując straconego czasu
poukładamy gwiazdy w niebo
na pograniczu czterolistnej koniczyny
przekonam cię że nie cierpisz
zrobię to tak aby już nigdy
nie wywietrzał z pamięci koloryt sadów
abyś nawet w pochmurne noce
głaszcząc czarnego kota
udomowiła spacery do świtu
Nevly, 7 september 2012
dziś bardziej niż zwykle
układam z klocków szpary w poszyciu
przychodzi taki czas
kiedy trzeba oddać myśli do renowacji
wtedy
nawet niebo jest zdegradowane
do roli kropelki w twoich oczach
tam lub tam światłocień
tylko on przypomina
że w czerwieni było ci do twarzy
ławka pod lipą jeszcze ciepła
ale okno na północ robi wrażenie banału
kiedy wczoraj jest pojutrze
chcesz czy nie
poranna rosa zbierze się na czterolistnej
Nevly, 6 september 2012
no i
medytacje plażowe dobiegły końca
wrzesień w klasie standard dopadł dziatwę
jeszcze grała na bębnach
jeszcze tworzyła
hiperbole w kierunku czterech wymiarów nocy
a tu proszę
trzeba pożegnać praktyczne lekcje anatomii
i pocałować ciszę bo przecież zabrzmiał
ten którego tak bardzo
kochają
pierwszy lekcyjny