onomatopeja, 19 august 2017
siedzę po swojej stronie huśtawki
czekam
wiem, że nie tak łatwo mnie podnieść
lata doświadczeń ważą
nie pozwalam też siadać każdemu
czekam
w chłodne dni jest najgorzej
ręce marzną na oparciu
czasem prostuję nogi, chodzę, ale wracam
i czekam
to głupie wciąż wierzyć, że ktoś mnie zrównoważy? uniesie?
oderwie od ziemi i przytrzyma chwilę w górze?
mogłabym iść na zjeżdżalnię, do piasku, czy na karuzelę...
wolę jednak huśtawkę więc czekam
onomatopeja, 19 august 2017
pachną i robią wrażenie
uśmiecham się do nich bezwarunkowo
a w myślach wpycham Ci je do gardła
bo widzisz... ja kocham kwiaty!
na łące, w ogrodzie, nad stawem
a wiesz jak smutno wyrzuca się zwiędnięty bukiet?
nie, skąd możesz wiedzieć
wręczasz, rośniesz z dumy, czekasz na oklaski
a przekwitnięte brzydną, śmierdzą, opadają na blat
chcesz pozostawić dobre wrażenie
daj przeżyć niezapomnianą chwilę
słowem, uśmiechem, gestem, czynem
onomatopeja, 10 april 2017
Przebudziły się motyle z zimowego snu.
Powróciły z chińskich wakacji żurawie.
Do panien wolnych w okienko stuk-puk-puk-stuk
samce alfa ruszają w godowej postawie.
Puszą fryzurę obleczeni w woń piżma
rozbierającym wzrokiem zapraszają w toki.
Sikor na ręku odzwierciedla saldo konta,
ma mieć magiczną moc topienia serc niewieścich.
Z szerokim uśmiechem wiją misterne baje
o swej męskości – świętym graalu dla pięknych dam.
Niecierpliwe wargi i dłonie lepko błądzą
znacząc na malinowo rewir – tu byłem ja!
Wiosenne łąki pełne gorących uniesień
mruczą i bzyczą, jęczą i dyszą.
onomatopeja, 4 november 2016
zaciśnięta na skórzanym pasku dłoń
ukradkiem dotyka sperlonego policzka
głowa spętana kablami i szalem
nuci nostalgiczne melodie
światła latarni błyskają w oczach
mruży je na przystankach
marketingowe neony oślepiają głupotą
słusznie przymyka na nie wzrok
chłód próbuje z życia przegonić
srebrnym termosem i rękawiczkami
jednak nie to ciepło i nie tam
rozgrzeje ciało i duszę na trwałe
onomatopeja, 9 october 2016
zawilgocone dłonie wycieram w niesforne loki
bo gdy pada warto spojrzeć prosto w niebo
rozgrzeje je potem napar z bratka lub kawa z miodem
kaloryfery jeszcze chłodne
zupełnie jak jego oczy
całkiem zbędne to pamiętać
wracam wstawić wodę
onomatopeja, 3 october 2016
szczeniaku
dość już śladów zębisk na mym ciele
życie to nie tylko pieszczoty i zabawy z kijkiem
warczysz na kaganiec
a bez kłapiesz pyskiem i ślinisz się na prawo i lewo
zabieranie całej kołdry nie jest już urocze
kiedy Ty wreszcie dorośniesz
jeszcze ta ucieczka z luźnej smyczy
wiem że nie chciałeś
natura wygrała cóż
szukaj
szukaj innej suki
onomatopeja, 3 october 2016
szelest słonecznej koszulki
pękanie guzików
mdłe nie
ekscytujący chłód
włoski na baczność
może nie
rozbite miski o chodnik
szczęk ząbków zamka
nie
uściski bardzo ciepłe
na gardle i nadgarstkach
nieme nie
szarpany ból
przelatujący szaro gołąb
gwałtownie
stanął
czas też
gwałt***nie
26-12-2004
onomatopeja, 10 september 2016
odrę cię z wierzchnich warstw
zalezę boleśnie pod skórę
gorącem przyduszę i zmienię kierunek
gdy zaczniesz szamotać się prędzej zakopiesz
sparzysz usta i dłonie
śmiało polegniesz (w imię czego?)
widzisz, moje serce jest za koperkiem
głęboko mrożone w lodówce
obserwuję cię wielowymiarowo z wyłączeniem tkliwości
tak się ocenia najprościej
owijać w bawełnę można dzieciom i kłamcom
do ciebie mam szacunek
mówię szczerze nie
i dziękuję
onomatopeja, 28 august 2016
schrupie Ci kręgosłup
gdy będziesz za często się uginał
wyssie do końca jak rurkę z kremem
gdy ograniczysz palenie
nie powie kocham
gdy kochać nie będzie prawdziwie
zamrozi jednym słowem spojrzeniem
gdy przestanie chcieć
bo gdy chce
jest aniołem w zwiewnej sukience
tańczy lekko i radośnie
pachnie deszczem
a w chwili zwiątpienia się najeża
kłuje na próbę
gdy pękniesz ucieka
owocuje zaś karminowo i kwaśnie
na slodkie nuty trzeba czasu
i bukietu żółtych kwiatów
onomatopeja, 26 august 2016
rozkochując nie ostrzegłeś o bólu
z iskier tworzyłeś barwne płomienie
zamgliły mi wzrok
ufnie chwyciłam dłoń
lubiłeś prowadzić
(czemu jak skończona blondynka nie zauważyłam że stoję sama?)
karmiłam się wspomnieniami
uciszałeś nocnymi schadzkami
aż przygniotła mnie cisza
powaliła na łopatki i zabrała oddech
w kałuży łez ociekam już spokojnie
podnoszę drżącą brodę
jeszcze nauczę się chodzić samotnie
bez zachwiania równowagi
prosto i dostojnie