Czarek Stawecki, 21 grudnia 2011
Zakochałem się szybko,
kiedy rozstaliśmy się pierwszy raz - kochałem Cię,
moje serce pękało codziennie bo - kochałem Cię,
kiedy wróciliśmy do siebie - kochałem Cię,
moje serce pęczniało codziennie bo - kochałem Cię,
kiedy Cię zostawiałem - kochałem Cię,
i mimo, że nam nie wychodziło - kochałem Cię,
i mimo, że kocham Cię nadal
nie rozumiem dlaczego nie umiemy być razem.
Czarek Stawecki, 21 listopada 2011
z kolejną Jutrzenką
przyklejam nową zmarszczkę
maluję nowy włos na siwo
gdy kolejny promień słońca
wpada przez me okno
i zapisuję
wspomnienie nowego dnia
łza na pogrzebie
po jednej dla każdego
by wystarczyło mi łez dla wszystkich zmarłych
przyjaciół, bliskich i dalekich
uśmiech w radości
i pół tańca weselnego,
żeby podzielić się tańcem
z dziećmi, wnukami i przyjaciółmi
Jak cyrkiel składam swe ciało
Z kolejnym Bożym narodzeniem
I wierzę w Wielkanoc,
Że też Zmartwychwstanę
Wyprostowany
Maluje zdjęcia
Na pożółkły kolor
I naftalinę wcieram uparcie
W ubrania i mole
Na świadectwo mojej bytności
Nie pędzę
Nie mówię
Nie wyglądam
Jeszcze kawałek kocham
I czekam.
Czarek Stawecki, 21 listopada 2011
Jestem twardy…
Powiedział kamień, rosnącej wokół trawie.
Jestem gorąca…
Powiedziała do mnie tarcza słońca.
W moim domu jest zimno…
Powiedział Eskimos siedzący w igloo.
Spadło ciśnienie…
Powiedziała mama, gdy w kuchni spadł barometr.
W moim domu jest strasznie gorąco…
Powiedziało ciasto w piekarniku.
Jest mi tak zimno, że zamarzły mi palce…
Powiedział kurczak w zamrażarce.
Jestem silny i bystry…
Powiedział górski potok.
Jestem ze światem na bieżąco…
Powiedziała woda w kranie.
Lubię czuć się świeżo…
Powiedziała informacja prasowa.
Lubię ostre słowa…
Powiedział cięty język.
Lubię czadową atmosferę…
Powiedział tlenek węgla unoszący się w dyskotece.
Lubię pływać i mówię prawdę…
Powiedziała oliwa sprawiedliwa.
Często wspinam się na wyżyny…
Powiedziała cena na sklepowej metce.
Świecę ludziom przykładem…
Powiedziała żarówka w kinkiecie na ścianie.
W ruchu człowiek się poci…
Powiedziała kioskarka sprzedająca gazety.
Ubóstwiam małe przestrzenie…
Powiedziała klaustrofobia lekarzowi.
Mam skomplikowany charakter…
Powiedziała kostka Rubika.
Zmieniam się bardzo często…
Powiedziała data do kalendarza.
Nie mogę się zdecydować…
Powiedziało wahadło w zegarze ściennym.
Mam władzę nad wszystkimi ludźmi…
Powiedziało Życie…
Czarek Stawecki, 16 listopada 2011
Gdysłońca już nie ma i gwiazdy święcą,
Niechcicho do Ciebie anioły przylecą,
Niech w noc Cię ułożą złotymi skrzydłami
Miedzy chmurami a poranną zorzą,
Niech Cię zamroczą złotymi snami…
Czarek Stawecki, 10 listopada 2011
O sztucznym poranku
Sztucznie zabijam
Sztucznym młotkiem dłoni
Sztucznego koguta
Jak lalka otwieram oczy
Ubieram papierowe ubranie
W plastikowe buty wkładam stopy
I zjadam drewniane śniadanie
Na niby rozmawiam z ludźmi
Sztucznie patrzę przed siebie
Sztuczne kwiaty kupuję w kwiaciarni
I foliową drogą sztucznie idę
Gumowy pocałunek wymieniam z dziewczyną
Za szklane dłonie łapiemy się sztucznie
Papierowych słów używamy w rozmowie
I spacerujemy po wstędze Möbiusa
Czarek Stawecki, 29 października 2011
Na czerwonej łące pasły się kobiety
W krynolinach liści siedziały w uniesieniu,
Powbijawszy w niemowlęta tępe sztylety,
Oddały się z ulgą własnemu podnieceniu.
Wyrwawszy swe żyły piach gryzły zębami
Z uśmiechem na pysku śliniły się stale,
Sprawdzały drzew konary stukając palcami,
Wirując nad ziemią jak ćmy w karnawale.
Splecione włosami kiwały głowami
To w prawo, to w lewo, co trzecia do tyłu,
Pląsały jak dzikie między kamieniami
Wzbudzając w swym gronie tumany pyłu.
I pal stał na środku, a na nim męska głowa
I ogień i wiatr smagały im skronie
I dzieci tam były, kogut, martwa głowa
I sine jak niebo obcięte dłonie.
Tańce i śpiewy słyszeć się dało
Orgia krwi drażniła zmysły,
Nagie boginki odsłoniły ciało
I same po chwili na sznurze zawisły...
Czarek Stawecki, 28 października 2011
Stałem się kometą
Gdy oddałem serce Tobie
Trzymasz je w swych gwiazdach
Gdy ja krążę sobie
Raz na tysiąc wieków
Patrzę w Twoje gwiazdozbiory
Muskam swym ogonem niebo
Zmieniam swe kolory
Wyrwać się nie mogę
Z przyciągania oczu twoich
Wciąż przemierzam jedną drogę
Spalam się wbrew własnej woli
Czarek Stawecki, 20 października 2011
W złamany lesie
Nabrzmiałe drzewa
Pod pękniętymi chmurami są
Wiatr plastikowy
Chłód w nim rozlewa
Szklane zwierzęta po runie mkną
Obwisłe liście
Chcą złapać słońce
Muchy się drą jak prześcieradła
Wyssane z życia
Stoją na łące
Potężne umysłu kowadła
Świadek starości
Ciszy skrzypienie
Zabiło wszelakie zmartwienia
I stoi w pudle
Cud podniecenie
Którego czas nawet nie zmienia
Czarek Stawecki, 15 października 2011
kiedyś powiem Ci
dowidzenia
uścisnę Twą dłoń
na pożegnanie
popatrzę na Ciebie
ostatni raz
na pięcie odwrócę się
i pójdę
serce rozpadnie mi się
na milion kawałków
w oku zabłyśnie
tylko jedna łza
i duszno mi będzie
z żalu i tęsknoty
i runie nasz świat
popatrzę na słońce
i przypomnę sobie
wszystko jakby to było
wczoraj
zacisnę pięść i zęby
na znak protestu
Czarek Stawecki, 14 października 2011
Zabrzmiały kuranty
Na znak pokoju i szczęścia które niesie się w eter
I wiosna nastała
Gdzie kwiaty dywanem wylały się wielkim jak morze
I ptaki rozbłysły
Na niebie jak gwiazdy poranne wrzucone w błękit
A słońce tak wielkie
Wskoczyło nad głowy i królowało zupełnie bezwiednie
Uśmiech na jego twarzy
Był tak wyraźny, nie sposób było nie zauważyć
I oczy błyszczały
Zupełnie inaczej niż kiedyś, gdy był nawet szczęśliwy
Choć kilka siwych włosów
Już dawno na skroniach rośnie beztrosko
To młodość
We wnętrzu panuje choć tak dojrzała jak owoc
Nosić na rękach
Już tylko świat pozostało
A altruizmu oduczyć się na wieki
Zapomnieć o życiu
I troskach codziennych
I chłonąć jak gąbka uniesienia
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.