Czerwony Mag, 8 stycznia 2025
W dniu dzisiejszym
zmieniły się w popiół
moje nadzieje
płonęły długo
ogniem gwałtownym oddechem piekieł twarz
owiewając
milczę
skoro słowa moje nie pozwoliły im żyć
nie mogły zmienić jego serca
Twarde jest
głuche
i zimne
ślepe na łzy
piątek
6 lipca 2018 r.
Belamonte/Senograsta, 7 stycznia 2025
Pieśń życia, przysiad u stóp lasu, nauczyciela
na łonie wszystko leży, wsiąka, dojrzewa, wyrasta
wiatr dotrzymuje towarzystwa
grawitacja przyciska do ziemi, sama z siebie gałąź nie wstanie
ani kamień, wiatr przeczesuje, one się pną do słońca
ale bezwolnie, nic na siłę
- złuda cichej słonecznej godziny popołudniowej -
mrówki wznoszą piramidy
roślinność rozmawia z wiatrem
zwierzę zabija, płodzi, rodzi, walczy - ale w granicach bezwładu
jeśli runie drzewo od wiatru lub niedźwiedzia
sturla się kamień, jeśli jeleń przegoni jelenia to tylko na chwilę
długotrwałe drzewa i kamienie
na księdze skrzypce a potem czaszka
Kontury istot i rzeczy, oddasz się pieśni życia
trwałość duszy? rozłoży się ta pieśń na osobne rzeczy i litery (atomy)
gdzie trwałość duszy? - bo to symbol, litera, liczba? - ale jest wiele
liter, atomów - pieśń cię wchłonie i powstanie nowe życie -
czy ty powstaniesz? - czy ktoś podobny? - ktoś podobny
- forma człowieka w zmianie - forma indywidualna raczej się rozpadnie
ale gatunkowa nie przepadnie - w dziecku trwa -
indywidualna też się przenosi - ale taka podróż (transmigracja)
indywidualnej formy - jeśli oparta o ciało, to a kysz!
jeśli odbita w czymś to nie a kysz, tylko, odbijaj się, szukaj
ciał, przenoś się - ale to nie jest już on sprzed lat - to już nowe ja,
wcielenie nie jest tym samym
zawsze jest czymś innym
Czy ja mogę decydować za tych z których powstałem?
Czy nie rodzą się w każdej chwili nowe istoty
Z wieczorów, wiatru, poranków, wspomnień
odbić śladów myśli liści
podróżników zagubionych
włosów
napływam i rozpływam się
napływa i rozpływa się
wola przetrwania
wola nawiązania
rozpęd upadających
sam53, 6 stycznia 2025
obudziło mnie światło zaokiennej latarni
niczym duch w środku nocy przenikający przez ażur firanki
zaplątany w falujące promienie
który zdaje się że jeszcze tańczy z wiatrem nie wiatrem
kołysząc cienie na ścianie
wędruje po podłodze do kuchni
wraca trącając wysuniętą nogę fotela
wtula się w dywan jakby usypiał by za chwilę znów
kręcić piruety na pościeli na poduszce
nie zmieniając rytmu nagle zawinął się pomiędzy paprotkami
by ślizgając się po szybie powrócić do korzeni
chwilę później jak niesłyszalne echo utonęło w sercu żarówki
zapisując się w mój sen nie sen
światło latarni
a przecież zawsze o tej porze śnię o tobie
sam53, 6 stycznia 2025
aby do wiosny gdy przed końcem świata
w miłości znajdę jeszcze więcej ciebie
wzejdą nadzieje których kwietny zapach
w nasze spotkania można będzie przenieść
w dni które przyjdą choć jeszcze nie przyszły
w noce stęsknione w które z tobą frunę
zapachem kwiatów znacząc wszystkie myśli
a warg pieczęcią każdy pocałunek
aby do wiosny gdzie ciebie najwięcej
maj ze zdziwienia aż otworzy usta
gdy nienazwana między nami przestrzeń
dotąd niczyja już nie będzie pusta
spełnieniem marzeń dogonimy siebie
gdy pierwsza zieleń rzuci cienie w miasto
aby do wiosny później będzie jesień
nie pozwól tylko ze zmęczenia zasnąć
sam53, 6 stycznia 2025
boję się wyjść na ulicę
od rana pod oknami rozkrzyczane towarzystwo
- precz z komuną!
- nie chcemy Ukraińców w naszym kraju!
- Tusk won do Brukseli!
młodzi w kominiarkach z flagami z racami
dym wdziera się do mieszkania
zamykam okno
słychać śpiewy jak na jakimś meczu
dziwne to nasze święto Niepodległości
południe a tych ubranych na czarno jakby więcej
boję się wyjść na ulicę
pod blokiem zamęt
Hymn miesza się z Rotą
policyjne syreny zagłuszają poznane wcześniej okrzyki
boję się podejść do okna
czy naprawdę chciałem takiej Polski
ciągle wydaje mi się że to co dziś to żart
w życiu zawsze szedłem własną drogą
chcę iść dalej
a boję się wyjść na ulicę
listopad-2023
sam53, 6 stycznia 2025
obiecałaś się wierszem wiatrowi
deszcz miał zabrać cię w chmury nieskromnie
mokrą wiosnę wywróżyć do wspomnień
by jesienią i tak wrócić do mnie
pogapimy się w malwy przy płocie
jakiś film obejrzymy już razem
a wieczorem wbrew wszelkiej ochocie
dasz całusa pod świętym obrazem
później do snu zagrają nam świerszcze
one ciągle rzępolą to samo
a ja wpiszę się tobie nie wierszem
lubię twoje cichutkie - dobranoc
oczy jak pustynia, 6 stycznia 2025
wieczór woda z podtopionego peronu
wlewa się do tunelu.
wzdłuż skąpanej deszczem ulicy
jak żołnierze w szeregu
latarnie zmoczone wyglądają
jakby czuły się gorzej
niż zwykle
pociąg osobowy wjechał na tor drugi
przy peronie trzecim widzę
jak wysiadasz i wchodzisz w ścianę
deszczu udaje ci się zapalić papierosa
i chociaż to powietrze
jest niezbędne
do życia
wciągasz głęboko dym
żeby poczuć to lekkie oderwanie
od rzeczywistości
myśli przeciągasz przez filtr
obaw przybierają na mocy
rozgrzewając ciało
kurtyna deszczu opada
przydeptując peta coś do siebie
gadasz
a potem w milczeniu
tasujesz rozbiegane myśli
dobre układasz w całość i odwracasz
uwagę od złych
wsiadasz do passata
cieszy cię już sama droga
do miejsca z którym wiążą cię twoje
wspomnienia
i do którego możesz zawsze wracać
inspirowane tekstem Sylwestra D.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.