sam53, 8 kwietnia 2025
za oknem wieczór i wiatr milknie
światła latarni cicho gasną
gdzieś za firanką wiosna kwitnie
zielenią pachnie całe miasto
i choć po nocach bywa zimno
a łąki srebrzy siwa rosa
wiosna wydaje się być inną
tę inność chciałbym jeszcze poznać
w bieli konwalii w bzu fiolecie
a może w ślubnej sukni gruszy
ta inność gdzieś przy sercu gniecie
gotowa mi się zawieruszyć
tę inność wpiszę w twoje imię
niechaj się złączy z tą w obłokach
już północ - usiądź wreszcie przy mnie
w kolorach wiosny chcę cię kochać
Arsis, 8 kwietnia 2025
Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze.
Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków
w tę i z powrotem.
Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków.
Moich? Od kroków dawno przeszłych.
Zaprzepaszczonych
w odmętach minionych epok i lat.
Całych dekad…
To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło.
Zatrzeszczało w drewnie szafy,
stojącego trema…
To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…
Nasłuchuję. Węszę jak pies, starając się wyłuskać w płynącym powoli kurzu najmniejszą cząsteczkę twojego zapachu.
Stoisz razem ze mną. Niema.
Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.
I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach,
zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury,
co się przemieszcza zrywami po szachownicy.
I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho.
Nos...
I jesteś zimna jak posąg martwy,
jak rzeźba wykuta z marmuru.
Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem.
Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.
Takim zwykłym. Zwyczajnym.
Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę…
Jesteś wciąż obok.
Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.
Jesteś tu w ciszy. W szumie.
W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….
Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu.
W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.
W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy
jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.
Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…
Twoja nieruchomość przytłacza mnie
niczym górski, szary masyw.
Milczenie odbija się od ścian,
kiedy wpatruję się w połysk
padający od okna.
Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.
Naśladując ciebie, zapadam w letarg.
W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?
Od słońca. To idzie od słońca
w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.
Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.
To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci.
Ku lodowatej otchłani nocy.
W porywach wiatru. W zimnych porywach…
-- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.
Podążające bez celu. Bez niczego
W pokoju. W przedpokoju.
Na szafce
leżące w nieładzie stare przedmioty matki.
Jakieś korale, łańcuszki…
Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca…
Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...
Na tym drewnie
połyskuje
słoneczna plama.
Pada pod kątem.
Migocze. Przesuwa się.
Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.
(Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)
***
https://www.youtube.com/watch?v=73u4zAku6RU
Belamonte/Senograsta, 8 kwietnia 2025
Złote jajo w lunaparku
Tramwajowe wagony jedne za drugimi przepływają po torach –
przez strefy skwaru i deszczu
po zaludnionych ulicach i pustych skwerach
Ciężko dyszą konie pociągowe naszych dni
przez sfery zapomnienia, nieuwagi, przeoczenia
Samolot przechyla się i wypada z niego człowiek
Wagon za wagonem, przystanek za przystankiem –
Na wprost w ramiona przeznaczenia
które spływa z nieba, wybucha lawą spod ziemi
ruchami tysiąca bakterii popycha na tory jakieś widma
Cios mierzony kolejnymi wahnięciami zegara
zatrzymaniem wagonów, wypuszczeniem drobnicy
zamknięciem i otwarciem oczu
Wagon za wagonem, dzień za dniem –
a pomiędzy jednym przystankiem a drugim – śmierć
a pomiędzy jednym mrugnięciem a drugim – wołanie o pomoc
a pomiędzy odwróceniem twarzy od szyby, a ponownym
tam spojrzeniem –
zmartwychwstanie spod ziemi pustych trumien
a na przystankach kosa ucina głowy przechodniom
a ciała prowadzone na rzeź skomlą
a nienawiść to kara
...gdyby tak szczęście dopisało,
i pomiędzy jednym przystankiem a drugim
nic się nie stało
a pomiędzy jednym dniem a drugim człowiek
nie nadział się na pal
a dziewczyna podeszła by z pytaniem
o jakieś widma...
a ja bym nie musiał gnić, nie gniłbym jak teraz –
bo mam dwa zadania do spełnienia,
gdyby jutro nie spadł deszcz
gdyby jutro miało świecić słońce
a mnie by to było obojętne
nie musiałbym czytać gazet, pisać listów
Gdybym zdołał dowieść do stacji końcowej
siebie samego.
Kasia P., 8 kwietnia 2025
Przyszła wiosna
Wypadałoby się pozbierać
W końcu wrócić
Bo przecież jak długo można
Udawać że
Nie mam nic wspólnego
Ze swoim życiem
Że się rozpędziłam
Z powrotem
W kierunku,
Z którego całkiem niedawno przyszłam
Jakbym chciała odnaleźć coś
Co na pewno pominęłam
I z tego powodu
Stałam się taka niekompletna
Nieudana
Obca
Ale
Po co wracać teraz
W poczuciu
Że muszę
Rzeźbić na nowo
W starym gównie
Zamieszkam w Ikei
Będę przelewać herbatę
Z pustego czajnika
Do pustych filiżanek
I przeżuwać plastikowe bułki
W tym tłumie nikt
Się nie zorientuje
Że leżę bez ruchu
Na sklepowym łożku
Bo nie umiem wrócić
Do siebie
Yaro, 8 kwietnia 2025
skomlenie o każdy detal
prośby o każdy szczegół dnia
nikt nie wysłucha
nie zatrzyma myśli
teraz wiem na co stać duszę
myślę że człowiek idzie
w ślady tych przed potopem
dni policzone masa zmian
otoczony krytyczny czasem
zanurzam się w modlitwie
dziękuję Tobie za pierwszy oddech
i ostatnie pożegnanie
teraz będzie tylko lepiej
wystarczy ziarno prawdy
by nie polec we śnie
sam53, 7 kwietnia 2025
wieczorem szukam świateł
przeciągniętych przez zachodzące słońce na stronę nocy
słów pod poduszką które pachną wczorajszym szeptem
razem zdejmujemy cienie z pogniecionej pościeli
zbieramy rozsypane po podłodze marzenia
.
lubię gdy całą sobą zostajesz na ustach
nie wiem kiedy Poezja rozsuwa uda
sam53, 7 kwietnia 2025
dzisiaj niech będzie dzień dobry
a czy wczoraj było gorzej
śniłaś mi się po bożemu
i noc trwała zaledwie kilka chwil
żadne lata świetlne żadne jesienie
obudziłaś pocałunkiem jak zwykle
dzisiaj niech będzie dzień dobry
do wieczora - wieczorem nie mów dobranoc
boję się ciemności
która wypełza ze szczelin w podłodze
wiesz że nocą przychodzi śmierć
jedną rękę kładzie na ustach drugą przywołuje ciszę
przez zamknięte okna
cienie aniołów wynoszą ostatnie ślady życia
wieczorem nie mów dobranoc
może sprawdź czy pod akacją zachodzi słońce
chcę wiedzieć
skąd na wiosnę tyle pustych miejsc w ogrodzie
AS, 7 kwietnia 2025
to nie serce
to w głębi serca
to nie oczy
to w głębi oczu
mówisz
kocham
nieważne przecież
to nie słowo
to brzmienie głosu
.
sam53, 6 kwietnia 2025
zanim numer jego spiszę
niechaj wiatr go niesie w chmury
albo wyżej jeszcze wyżej
uśmiechnęłabyś się z góry
wszystkim gwiazdom gdzieś pod niebem
wierszom napisanym we śnie
mnie i sobie chociaż nie wiem
czy przypadkiem nie za wcześnie
widzę radość w twoich oczach
rozbłysk szczęścia w morzu wiosen
uśmiech który w sercu powstał
zanim usta rzekły - proszę
widzę coś czego nie było
wiatr ją w kwiatach dziś rozwiewa
kiedy oczy mówią - miłość
usta milczą - dusza śpiewa
Bernadetta, 6 kwietnia 2025
Przesuwasz swój pionek o kilka pól
Ale widzę, jak drży ci dłoń.
Teraz moja kolej, kostki rzut
Chyba jest już noc.
Wracać do domu nie warto.
Obserwując mnie zginasz się w pół.
Boli mnie brzuch i boli gardło.
Nie chcę wracać do domu nocą.
Siedzieć tu z tobą nie warto.
To gra jest o…
Jesteś tak blisko, że
nie wiem, gdzie kończy się ruch.
Wciąż mdli mnie od tego.
Zatrzymać to może tylko sam Bóg.
Czy to ci coś dało?
Patrzysz uważnie, ale nie wprost.
Jakbyś chciał coś przesunąć we mnie.
Może boisz się, że cię przejrzę.
Ale to właśnie się dzieje.
Nie patrzysz na planszę, lecz na mnie.
Ale to tyle razy się stało.
Wiem, jak to działało.
Ta gra jest o moją przegraną.
Dotykam pionka.
Przesuwam go.
Twoje oczy się rozszerzają.
Zanim zdążysz coś powiedzieć —
już jest za późno.
Ale na co?
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.