Marek Gajowniczek, 16 października 2020
W STANIE WYŻSZEJ KONIECZNOŚCI
nie ma "Przebacz!" i litości,
a kołderka prawa - kusa
wyciągana jest z lamusa.
Stare musi zakryć nowe,
kiedy straty milionowe
nie unikną bezkarności,
a pytanie: Z czym do gości?
Nie ma żadnego znaczenia,
gdy są nowe zaostrzenia.
Największe w strefach czerwonych,
gdzie o porankach zamglonych
bardzo liczne są omdlenia.
Skutki nie do przewidzenia
Covidowa niesie grypa.
"Tata mówił, że to lipa!!!"
Wiadomsky, 15 października 2020
przećpam to
prześpię
przeboleję
cześć, kochanie!
jak ci minął dzień?
pójdziemy gdzieś?
co miało być
a nie jest
nie liczy się
dobrze spałaś?
masz ochotę na kawę?
uśmiechnij się
bez ciebie jakoś
nic nie wiem nawet
jak dokończyć ten
wiersz
dzień
rok
sen
Towarzysz ze strefy Ciszy, 15 października 2020
Zauważam od jakiegoś czasu
Że spełniają mi się
Twoje marzenia
Sprzed nastu lat
Chodzę z kieszeniami pełnymi świata
I w dowolnej chwili
Na dowolnej mapie
Mówię niepytany
Że jestem przygotowany
Na każde z żyć
Skaczę z księżyca na księżyc
I widzę z wysoka
Rozwarstwione jaźnie
Przeniosę cię przez tęczę
Przez garnki złota
Po grzbietach latających ryb
Do naszego raju
Raju samograju
Raju graju grajdole
Tam w dole
Raju rad
I tylko w kącie
Pod ścianą cytadel stoi
Ten zegar skurwiały
Z kukułką pod prądem
Co wybija
Wszystkie nasze rocznice
Do nogi
Anna Maria Magdalena, 14 października 2020
Cały mój świat
kręci się wokół zepsutego zegara
tyka bez opamiętania
tik tak na wspak kat kit
coś rwie za serce aż brak tchu
do góry i na dół trzęsie głową
i kiedy już zenitu dotknąć mam
stop!
zatrzymał się czas i opadam na dno diurawej rzeczywistości.
Yaro, 14 października 2020
czerwieni się mieni w żółte liście
deszcz kropi babie lato srebrzyście
oplata krzaczki małe pajączki tkacze
na stawach odgłosy kolorowe kacze
zapadam w sen melodii pejzażu w parku
siedzą ptaki na parapetach na skwarku
zajęci pracą ludzie pędzą niczym lokomotywy
każdy narzeka każdy spragniony odnowy
na lepsze złote czasy kalosze płaszcze
parasole z szafy szumi las w dłonie klaszcze
zapadam się w w myślach zagadkowych
na gałęziach czarno białych brzozowych
nie patrzy na mnie podejrzanie sroka
nie mam nic co mogłaby ukraść czarnooka
zamykam drzwi i okna zimno w okiennicach
wiatr szaleje piach unosi jak w baletnicach
po lecie zostały w wspomnieniach
w dal odeszło ciepło głębia w westchnieniach
żółte czerwone jabłka zapach siana
zielone łąki ptaki podróż podniebna bociana
Wiadomsky, 14 października 2020
twoja nieobecność
pachnie marzeniem
i plącze się pod nogami
jak niesforne kocię
pnie się po ubraniu
wczepiając boleśnie pazury
i przeczesuje wspomnienia
szorstkim językiem
takie urocze, namolne
nie daje chwili wytchnienia
a nocą się wciska pod serce
ciepłą tęsknotą
to dziwne jak bardzo
może przeszkadzać to
czego nie ma
Marek Gajowniczek, 13 października 2020
Projekt wolno szedł na dno.
Yes! Yes! Yes... a potem No!!!
Gdy demonstracyjne Veto!
pada PO... i to już nie to!
Na nic No! u Spin Doktora.
Seria poronionych porad,
w jakie w kraju nikt nie wierzył,
kończy się, a wszystko leży.
Znieruchomiało i pada.
Nie odwrócisz. Nie zagadasz.
Niczego nie zamaskujesz.
Chorujesz? Czy nie chorujesz?
Test wykaże covidowy
oraz wielomilionowy
przekręt respiratorowy.
melkart, 13 października 2020
Wiruję na niewidocznej osi waszych słów;
żyję życiem robota, losem spuszczonych głów;
tylko czasem delikatnie migotam.
Nienawidzę złota świętych krów!
Egzystuję na fali naszych lęków,
zrywając cudze wieńce. Zbrukałem ręce
krwią przyzwyczajeń. Urojenia przekuwam wieczorami,
aby jako pozory rzeczywistości, dumnie
łopotały na sztandarach.
Tylko nie wiem po co.
Jak Biblia czytelny, żyję nieśmiertelnie.
Tworzę bezrozumnie, by móc w trumnie zamknąć sprzeczności,
których nie można pogodzić – człowiek stworzony z niebytu.
melkart, 13 października 2020
Gdzie ci sławni prorocy i śpiewy anielskich zastępów?
Bóg zstąpił ze swych niebiańskich ostępów
W trudną toń ludzkiej chwały,
Tylko po to, by uwypuklić jaki człowiek mały!
Cóżeś nam dał, poza krzyżem wbijanym w ziemię?
Ileż cierpień, klęsk... Na co to brzemię?
Nam rozkosz – tu i teraz – bogactwa i luksusy,
Róg obfitości, wszelakie pokusy,
A nie wstrzemięźliwość, skromność czy szacunek!
Boże Miłosierny, weź z powrotem podarunek,
Nim sponiewierany, ponownie wkroczysz w ziemskiego burdelu bramy.
Precz! Żegnaj! Bądź dalej u siebie,
A my skąpiemy się we własnym niebie!
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.