Sztelak Marcin, 7 grudnia 2022
1.
Czas zapuścił korzenie, z tyłu głowy
golema. Glina najgorszego sortu
a ręka niesprawna i drżąca.
Nie ma miejsca na zaklęcia.
2.
Pierwsza gwiazdka rozpękła
na tysiąc jeden drobiazgów.
Chociaż pewnie to tylko bajka,
ostatniej nocy.
3.
Sztuka wklejania dopracowana
do perfekcji, więc szczęścia
i innych.
Być może nawet potrzebnych.
4.
Pod choinką zapomniane prezenty,
niewręczone z braku chętnych.
Ewentualnie papieru w odpowiednie
wzorki.
5.
Mimo wszystko miejsce wciąż czeka.
Nienapoczęte.
Arsis, 7 grudnia 2022
Ja jestem nocą, a ty dniem… Spójrz, idę w deszczu. Noc mnie okrywa otuliną snu…
Światła ulicznych latarni pustego miasta.
Lśniący asfalt opuszczonych ulic…
W przestrzeni tej, co przypomina…
W melancholii grudniowego zmierzchu
idę…
W wilgotnym powietrzu, wietrze, co porywa ku niebu, co szarpie plakatami,
które łopoczą i szeleszczą w trwodze opuszczenia.
Obserwują mnie
z bilbordów
uśmiechnięte twarze…
Odbijając w lustrach swoich oczu dalekie światła gwiazd, które przenikają nieśmiało przez szczeliny
chmur…
… które drgają miliardami kropel,
pomnażając je
w niejednoznaczności
enigmatycznych obrazów…
Gdzieś, między
istnieniem
a niebytem
wkraczam
― w niewidzialność…
Przenikam drgające cząstki
substancji czasu,
atomy, mżące piksele opuszczenia…
… wysypujące się z każdego zakamarka, każdego załomu…
Tak oto podążam do ciebie, mijając przytłumione
nikłym blaskiem witryny sklepów,
w których przeglądają się jedynie duchy,
jakieś zapomniane widma o nieustalonych rysach twarzy…
Pełno
ich,
milczących…
… snują się jak te opary,
jak te mgielne
kaskady melancholii,
poprzez mury , ściany, szyby…
Gdzie ja
jestem?
Jestem tutaj…
Wśród kałuż, w których blask,
wśród wilgotnych
gałęzi drzew,
bulgoczących rynien…
… ociekających gzymsów i ścian…
Wśród…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=NNO_oaJdKfw
Sztelak Marcin, 6 grudnia 2022
Wszelkie zagęszczenia skupiają się w punkcie
przecięcia dróg wiodących na manowce
odwróconych światów.
Tam łowię na starą wędkę przebrzmiałe słowa,
które niewiele znaczą skoro trzeba przełknąć
codzienny kęs umierania.
Do końca, póki ostateczne nie stanie w gardle.
Na sztorc. Jednak w konkluzji to nie ma znaczenia,
tak wiele znaków, a żaden nie trafia w sedno.
Ani nawet w bliskie okolice.
Wydech.
Dorn, 5 grudnia 2022
Wracam po myśl, która mi umknęła. Chciałem ją zapisać, ale nie daje się objąć z pustki nawet wyobraźnia nie zdoła wywołać przeszłości. Żeby cię usłyszeć, muszę liczyć na głos, trzysta sześćdziesiąt sześć. Schodzę, niespiesznie, trzymam się poręczy, żeby nie po dwa stopnie. Po kolei, myślę, każda chwila warta uważności. Może mnie minęłaś, ta w kwiecistej sukni, stąd był ten zapach słodki, prześwit w stęchliźnie. Czasem jestem. Ilekroć kogoś dotknę, minie.
Sztelak Marcin, 5 grudnia 2022
Półprodukt, zaczyn, od zawsze
w nietrwałej formie.
Lepszy czy gorszy – mało znaczy,
jako że słowo pada.
Niepodatne na wzrosty, a życie
nigdy nie odpuszcza.
Szczególnie w aspekcie ciągłej
zmiany.
Której podlegamy, chociaż właściwiej
– polegniemy.
Jak przystało na człowieka, zawsze
z niewypalonej gliny.
sam53, 5 grudnia 2022
nieważne siąpi czy leje
zaraz za śmietnikiem
między klonem a krzakiem bzu powstaje kałuża
latem bywała atrakcja dla dzieciaków z okolicy
jesienią obsypana buro-czerwonymi liśćmi
drwi z przejeżdżających samochodów
do twarzy jej w słońcu
jest wtedy jak lustro
gdy pochylam głowę dziwię się
że ten z kałuży ogląda niebo
tajemniczy świat natury
sam53, 4 grudnia 2022
grudzień a słońce w smętnych chmurach
i dzień zwieszony w mglistej plamie
dobrze że - kocham - masz na ustach
gorące myśli budzą pamięć
wieczornych rozmów blisko siebie
wspomnień wpisanych w twoje imię
nieważna zima czy też jesień
gdy nawet we śnie jesteś przy mnie
nieważne piątek czy sobota
gdy miłość chłoną wszystkie zmysły
i nawet we śnie mogę kochać
w wierszach z pewnością też zaiskrzy
violetta, 3 grudnia 2022
wstaję na dźwięk radośnie
ćwierkających ptaków
a to ty wtopisz się ze mną
jak lawendowe niebo w białą mgłę
bym parowała gorącym tobą
Sztelak Marcin, 3 grudnia 2022
Stylowe dowcipy, jedynie szeptem
w najgłębszym mroku.
Nieprzeniknionym dla łakomych oczu.
Zgrabny początek, ale bez dalszego ciągu
– niespełnienia wypełzają z kątów,
więc pozostają tylko skoki w bok.
Zakończone zwyczajowym upadkiem
tuż pod koślawą linie horyzontu,
ewentualnie w niedopraną pościel.
I wraz z nocą coraz większe
rosną szepty, niestety
z każdym upływem mniej śmieszne.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.