Sztelak Marcin, 9 stycznia 2023
Za kilkoma górami i jedną rzeczką
mamy świętego na każdy dzień,
z wyłączeniem siódmego – odpoczywamy
opowiadając głupie bajeczki.
Nie tylko dzieci rozdziawiają gęby,
czy co tam mają, a my pleciemy
śliną na język i koniecznie głuchymi
głosami na wiatr.
W końcu usypiają i już możemy
wznosić toasty, tańczyć do upadłego
odbiając się między ścianami.
Jak już było powiedziane – bez morału.
Ewentualnie jutro, o ile to nie będzie
przeklęty dzień pierwszy.
Senograsta, 8 stycznia 2023
Państwo
rozproszenie domu życia
rozstawienie nóg
rozpisanie
rozplątanie
księżyc chce garnituru
krawiec rozpacza
chudniesz i grubniesz na zmianę
w głąb się mierzysz
do gwiazd
harmonia i dialektyka
wstyd i samotność każe ci budować nie dla siebie
a raczej tylko dla siebie
Pustacie
leżę chwila ciszy wczucia w szósty zmysł języka
przejście w jasnowidzenie siódmego cielesno-duchowego
tam jest pustać jak u Oskara Miłosza
pustacie są wypełnione obecnością mojego mentala
sarna przechodzi, pies się sroży na psa
księżyc śle promienie w oczy w tunele w moim teraz jest ciele
i tam w polu
w pustkowiu
(gdzie były czaple białe w przelocie latem)
widzę oczami sarny
czuję jej lęk czujności
może jestem blisko piersi ukochanej
zatrzymanej na czas rozrodu
rozkoszy rozpłodu
rozrzutność komórek co zagubione
się będą zagnieżdżać
w siódmym zmyśle
Też
promień światła księżyca słońca a może
gwiazd się zmieszały i to jest noc
pełna wielu świateł
bogatsza niż dzień
bo nie tak natarczywa
w niej oczy widzą więcej
ale te fale i liście i śnieg
jogini tam przenoszą oczy i uszy wyobraźni
a ta wyobraźnia umożliwia bycie sarną i jaszczurką
histerycznie zakochanym
w wyobraźni uskutecznisz skutecznie zmysłową projekcję
z efektem stwórczym
przebijesz serce krtań szyję zwierzęcia
krwią w pustaci wypłyniesz z żył
przeżyjesz znów zespolenie z Donizosem
synu Uranosa
życie wygnanie w życie z nikąd
spotkasz Jasmin
ten jeden powtórzony do znudzenia płatek śniegi
falę nową a tą samą
Miń i to jest piękne
Wróć motywie się powtarzającej
zbrodni i miłości w ciszy
pustaci
gdzie jestem duchem mego ciała
gdzie mam ciało rozproszone
i gdzie ginąc ginę w trumnie medytacji
też
Czystość
bo zawór spuszcza krew ducha
krew wytryska przez uszy i oczy
umierasz jak zwierzę
jestem ofiarą bez ofiary bez sensu
oprócz przemieszczenia się energii
i może ducha i duszy
I bez zbawiań
moje ciało leży i wsiąka w tło
czyli gnije, czyli oddaje kształt matce
Wierzę Erichu że dwie proste
obiektywne i subiektywne spotykają się w śnie tym
gdzieś w nieskończoności
w wiedzy i sztuce jogina
Tym są moje pustacie
główką od szpilki wypełnioną przez anioły
gdzie oddech przestrzeni i gwiazd
zieloności i brązów
można poczuć
Sztelak Marcin, 8 stycznia 2023
Sandał w zupie
ze świeżo wyprawionej skóry
ptaka dodo.
Nie pływa, zapewne z powodu zbyt gęstej
materii. Jak nocą wypita szklanka
czarnej, gęstej, gorącej
grafomanii.
Do tego dochodzi malinowa herbatka,
świeżutka, prosto z chruśniaka.
Tylko te blizny
w kształcie zwiędłej róży,
mimo to pięknej.
Jak pomięte zdjęcia
w czarno-białych sekwencjach
ukazujące świat jeszcze zanim,
nie wiadomo po jaką cholerę,
zleźliśmy z drzewa.
sam53, 7 stycznia 2023
codziennie cieplej ziemia czuje wiosnę
dziś mgłą zarosły zamazane okna
po tamtej stronie wiersz do ciebie moknie
choć piękne słowa ciągle jeszcze w pąkach
w kącie pod świerkiem w chłodzie przysiadł smutek
zmarszczki w kałużach chyba z wiatrem w zmowie
dzisiaj do wiersza wpisałem twój uśmiech
ile w nim magii zresztą sama powiedz
ile radości w dwóch słowach się mieści
nawet gdy zima straszy nocnym chłodem
a mróz kałużę pewnie nie raz zeszkli
choć piszę zawsze tobie na pogodę
nic że padało i na spacer późno
bezsenne gwiazdy skryły się w obłokach
wtul się w ramiona - chcę przy tobie usnąć
w wiosennym słońcu będziemy się kochać
Sztelak Marcin, 7 stycznia 2023
Coraz rzadziej dzieją się rzeczy ulotne i dziwne.
Być może dlatego daty barłożą się w głowie,
więc wymyślam kamień, całkiem niepotrzebnie,
ale zupełnie na nowo.
Mimo to, a może właśnie dlatego, perypatetycy
z kijkami do nordic walking wypełniają nieustannym
stukotem okno, na wskroś przesiąknięte księżycem.
Ten wywołuje uciążliwe stany antydepresyjne,
ciężko ponarzekać na bezmiar wszechświata
i małość wydeptanych do krwi ulic i placów.
Na szczęście jest bezpłatny pomiar ostrości
krawędzi stołu i bezładnie rozrzuconych rachunków
za nagminne szklenie okna wychodzącego na nice.
Do tego wszystkiego cholerne przeciążenie ziemskie
oraz doskonały, nawet jeśli tylko w założeniu,
Konstrukt.
Senograsta, 7 stycznia 2023
Są na drodze do Raju Ostatecznego
Dwory Ogrody Winnice
Z nich zagubieni gdy minie okres
życia szczęśliwego
bez nudy
bez słabości
bez tchórzostwa
dalej
w nowe kart rozdanie
ale jak tam wygląda to szczęście
to błąkanie się po ogrodach, bez bitew?
dla mnie
stoliki zastawione, Wiśniowy sad
utracone już
praca na roli, słodkości księżniczki
na me skinienie
powrót do Hameryki, na bruk!
czy w dobro słońca, a potem w Słońce Dobra
- nie - to ble, ble
nowy świat i życie
jeśli nie światło światła to bezkres kresu
wejście w sad do miąższu owoców
do do bicia tętn
wiatru w sukniach przodków
i do naszego deja vu w potomkach
ale przedtem
przyrządź niebo według jadłospisu
żeby było niebo w gębie w sercu i kroczu
potrzeba wielu składników
Jezus miał chleb i ryby, tak zaczął
potrzeba gąski i galaretki, wódeczki..
i tańca i
świętego zabójstwa
- odchodzi byle kto, my zostajem -
nie, zostaje bydle kto
nie trzeba nowych światów
trzeba tylko nowego rozdania
nowego nieba
ryb i chleba
żeby było niebo w gębie w sercu i kroczu
w tunelu w tunelach
Niebo nie jest proste
Jest skomplikowaną potrawą
Tylko niewielu dla niewielu dobrze wybranych
Przyrządzić ją potrafi na Sylwestra
Pierwsze Niebo
to senne niedzielne spacery
Drugie
to senny niedzielny spacer w Raju Ostatecznym
Trzecie to słodka samotność zakochanego
Czwarte to wygrana walka na ringu
Piąte to małżeństwo
Szóste to Inanna przez sen posiądnięta
Siódme i ostateczne
mieszka w zapachu jaśminu
Ach Jasmin
Jas.. mine
żebro oddech
tetu, 6 stycznia 2023
Noc otwiera okno
przed nami
odsłania talię
jestem częścią boskiego planu
księżycowe włosy sięgają dłoni
wystarczy złapać by odróżnić wróżbę
od rzeczywistych tęsknot
wódź mnie więc na pokuszenie
zanim skorpion przebiegnie nam drogę
będę gotowa na śmierć
opowiem ci o prawdziwej bliskości
wielkich i małych arkanach —
miejscach możliwych do odkrycia
gdzie zawsze milczałam
jakby cię nigdy nie było
wódź mnie wódź
wysyp gwiazdy z rękawa
nim pustelnik każe zrobić krok w tył
wyszepczemy wszechświat
do nas należy ostatnia karta
rzucony do stóp meteoryt
sam53, 6 stycznia 2023
kiedy przychodziła
wstawiałem ją w ramki
obraz nieruchomiał komponując niezwykłą ciszę
uwięziony pod skórą głos zasypiał
choć czas mimo wszystko przewijał film po filmie
dreszcz oplatał ciało niebieskimi strużkami potu
bezsilność jak wiewiórka upominała się o niczyje orzechy
gdy odchodziła ledwie dało się dostrzec jej rudy ogon
jeszcze rano z bólem w krzyżu
uciekałem przed sobą
sam53, 6 stycznia 2023
całą noc chodziłem po lesie
powoli
ścieżką nie ścieżką
wydeptywałem na niej coraz to nowe ślady
znaczyłem
i dalej nie wiem czy prowadzi do ciebie
przy bladym świetle księżyca
mierzyłem się z pajęczyną
zaplątaną w jałowcach
z ostrymi kamieniami na wyboistej drodze
z kolczastą jeżyną która nie wiadomo skąd
zawsze wychodziła mi naprzeciw
jak jesienne podszepty lasu
które niczym ogony mchów pełzały w poszyciu
gdy w bezlistnych kikutach drzew
wiatr grał z namaszczeniem nokturny Chopina
cisza i milczenie odpowiedziały o świcie
a ty ciągle jak kotka ocierasz się
o moją dłoń na klawiaturze
AS, 6 stycznia 2023
zakochałaś się patrząc na mój portret
z rozdartą rękawicą
przedzierałem się przez lata świetlne
prowadzony blaskiem perły
bo nie sposób rozpoznać się po śladach
kiedy szliśmy nie patrząc na siebie
a nasze cienie trzymały się za ręce
.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.