Yaro, 20 maja 2022
nie narzucam się nie wilkiem ja
sprawy załatwiam szybko
do rzeczy przechodzę perfekcyjnie
jeśli nie udaje się odpuszczam
biegnę wtedy podobnym wilkom
poszczę dążąc do celu
wypatruję kolejnych zdobyczy
kilka uwiecznionych na zdjęciach
z kobietami bywa różnie
ciągną na dno wyobraźni
na walkę z myślami
przestaję czuć zapach natury
zadłużony po same brzegi
biegnę pod wiatr wieczorami
cóż byłbym wart
bez drugiej połowy
bez focha bez makijażu
bez filozofii kobiecej urody
Misiek, 20 maja 2022
Długie życie zgasło i zatoczyło spiralę
ponuro szumią teraz oceanu fale
pozostały maski Aleksandra i El Greco
już nigdy nie powiesz see you later
Ukochana Rosetta ma serce złamane
niebo i piekło to nie wyspy nieznane
posłucham jeszcze nie jeden raz głosu
z przepowiedzianej apokalipsy
zwierząt lecz zaklętego w syntezatorach
zapach miasta czuję wraz z nim smak losu
taki jest bezlitosny i zimny jak Antarktyda
jak smok co pożarł ostatnią nadzieję
Nawet wielkie Chiny dzisiaj także płaczą
a przyjaciele pana Kairo już cię nie zobaczą
tylko my sieroty po tobie tu na ziemi
będziemy podziwiać raz jeszcze na nowo
Cudowny będzie znów podbój raju
bo na niego przyszła już pora
mistrzu wielka misja jest zakończona
odwrócona strona życia
Twoja muzyka na moment to teraz cisza
niewidoczne połączenie wiary i miłości
zapisane zostanie w kronice wieczności
rydwany ognia prosto do nieba
odleciały wyżej niż z Juno na Jowisza
tam gdzie mieszka przemienione Słowo
tam anioły zagrają piękne melodie
chóry zaśpiewają ody i rapsodie
sam53, 20 maja 2022
kochałbym ciebie moim sercem kruchym
o świcie i o zmierzchu
na jawie i we śnie
moim sercem złotym
pachnącym jaśminem
wieczorem i rano gdy usta wilgotne
myśli w pół szalone
kiedy jesz czereśnie
i spoglądasz czule
kochałbym ciebie zwyczajnie
bez reszty jak umiem
w słońcu na błękicie
póki serce żwawe
póki cieszy życie
Póki maj w kasztanach
20-05-2022
Yaro, 19 maja 2022
umarł świat otarłem łzę z policzka spieczonego słońcem
za dużo nieszczęść dostałem od ludzi
pogardą się podcierałem stałaś obok spoglądałaś czesałaś włosy palcami
dotykałem twych ust ustami spieczonymi jak świeża skórka chleba
rozsypany dzień brukowana droga szara jak niespokojny sen
jak most przez który nie można przejść bo po drugiej stronie nie ma brzegu
zostań ze mną na chwilę nie śpiesz się dokąd uciekasz z naszych miejsc
dotykałaś ślubnych myśli gdy śniliśmy razem
pierwszy pocałunek w białych prześcieradłach
ulepieni z gliny Bóg stworzył nas oddech w nozdrza bym czuł byś żyła
oddychać chcę pełnią płuc brakiem powietrza duszę się
zaciskam palce pięści bezsilny lecz waleczny
gruz i smród rozdziera duszę mą nie wiem czy jest we mnie
beton szary czuć zapach pyłu i smród grzybów stęchlizna boli
rozdziera bloki pracę ludzkich chciwych rąk odchodzisz
kawałek po kawałku dzieci nasze umarły gdzieś na wojennym folwarku
zasypiam umarły sam ze sobą Bóg nade mną się nie pochyli
odszedł stąd zostałem pół kroku z tyłu nie dla mnie chwila spokoju
upadam wilgotny bruk śliski od wysuszonych łez i plam po krwi
w powietrzu zapach ludzkiego mięsa dogasa smutek na padole naszych snów
jeszcze ciebie mam na ułamek sekundy odchodzisz stąd rozpadasz się
kruszy się lud skruszona jak spękana ziemia gliniasta część naczynia
byłaś dla mnie naczyniem na rozczyn chlebowy by wypiekł bochen
odchodzisz jak Lilith od Adama
pod drzewem sam prosił Boga o towarzystwo
nie bądź na mnie zła kochałem cię teraz nie ma nocy nie ma dnia
zostaję znowu sam by pozamykać wszystkie drzwi świat umarł
i nie żyje w nas nadzieja na lepszy czas konam
śmierci nie ma nikt nie woła
cisza nigdy tak nie bolał jak boli teraz w tym smrodzie upale
szary dzień co nie budzi już nas odchodzi czas konam razem z tobą
dotykasz moich słów a obraz nas zamazany przez krew i łzy
rozsypany blok betonowy słup powalony jak pnie drzew
uciekam myślami w przeszłość gdzie sens miał sens
wiatr wiał i głaskał po głowie jak ojciec głaska za dobre uczynki
zapadam się w przepaści zapadam się w zdarzeniach
historii karty nie mają znaczenia
na antypodach niżej nawet piekła nie ma raj upragniony
był złudzeniem i kłamstwem dla ludzi by ich ugłaskać
prowadzić na rzeź jak cielęta nie zgrabne bydło wyszło z nas
kto za tym stoi sam na świecie zostaje ty mówisz że odchodzisz
moja Ewa umarła we mnie zasypiam ale zasnąć nie potrafię
zasypany popiołem poranek swąd siarki nie wiem co dziś zjem zapewne nic
nakarmię się snami i zapachem twoich włosów których już nie masz
uciekasz pomiędzy palcami jak woda nieuchwytna znikasz
rozsypana jak dzban pusty na wodę wodę życia w błękicie
beton brudnoszary rzuca zimny cień który utula beznadziejny sens istnienia
mimo ciepłego poranka jasność jest bardziej ciemna niż plamy na sercu
Ewa odchodzi kończy się świat umiera życie umieram
zabawa. Życie to jednak teatr w którym pokonany schodzę ze sceny
Deadbat, 19 maja 2022
W nieczuły bat pragnień
który tnie skórę mojego bębna
wlewam kolejne pragnienia
oczekując spełnienia
w pustkę rozległych krain
wdmuchuje swoje natchnienia
zdziwiony że nic to nie zmienia
i tylko ja sam więcej krwawię
Niech mojej podróży towarzyszy światło
inne niż to co sam posklejałem
Niech mojej drodze towarzyszą znaki
inne niż te które sam ostrym narzędziem wyciąłem
Oto największe pragnienie
pragnienie przetrwania
oto jego pień korzenie gałęzie i liście
wiem że pragnienie to jest nie do spełnienia
lecz że będę zabijał i rabował aby je spełnić
wiem już także
że
wojna jest drogą świata
i świat rządzi się wojną
złudzenia dobrej woli są niezwykle kruche
nietrwałe i ulotne pragnienie nieranień
Sun Tzu naszym bogiem choć nikt go nie nazwie
i silniejsza armia naszym największym marzeniem
(nieudolnie czasami skrywanym)
I kiedy to nasz porządek zapanuje nad światem
przecież żadna wojna więcej nie powstanie
prawda?
Yaro, 18 maja 2022
przyjacielu czuję się obok ciebie obco
w twoim towarzystwie czuję się źle
nieprzewidywalny jak naładowana broń
widzą lecz ty nie widzisz pewnych spraw
od zawsze tak naprawdę jestem sam
oddalmy się na ocenie
dwie pęknięte na pół bryły lodu
płyniemy statkiem który tonie
mam jedną kamizelkę pożyczam ją tobie
mam dość utonę żyj przyjacielu
powiedz innym prawdę o mnie
ujrzysz ląd twardy mój fundament
uczucia dużo więcej warte od przyjaźni
to nic nie znaczy może to błąd
odnajdź dom powiedz ojcu, że nie wrócę
od zawsze tak naprawdę jestem sam
oddalmy się na ocenie
dwie pęknięte na pół bryły lodu
płyniemy statkiem który tonie
mam jedną kamizelkę pożyczam ją tobie
mam dość utonę żyj przyjacielu
powiedz innym prawdę o starych drzewach
Yaro, 17 maja 2022
mostem cudów na wodzie łodzie
spacerują ludzie w objęciach w zmyśleniach
nad brzegiem na ławce hebanowej
palą papierosy młodzi ktoś czyta gazetę
wyciągam bagietkę z torebki papierowej
jem łakomie z głodem wspomnień
kaczki i dzikie gęsi łabędzie zjadają okruszki
rzucane przez małe dłonie mamy są uważne
słońce chyli się za panoramą miasta
spędza sen powiek obraz pełen kolorów
palety sztalugi pejzaż pędzlem gotowy
most snem spod powiek zamykam obie
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.