Yaro, 14 stycznia 2022
stanąć przed Bogiem
całkiem nago w dłoni z przykazaniami
jak żyć gdy świat utonął w kosmosie
przy stole słowa w wierszu tonął
wers za wersem układa strofę
słucha Bóg poezji życia
słowa zatrzymują na chwilę
nie mam wytłumaczenia za myśli czyny
dobre uczynki pomiędzy palcami
uciekają nie mogę ich pochwycić
widzę siebie przez czas gdy byłem na Ziemi
widzę drogę którą mogłem pójść a nie szedłem
teraz tutaj stoję przed Panem Bogiem
goły bez słowa na obronę
Yaro, 14 stycznia 2022
ciągniesz jak rannego na wojnie
skostniały świat widzę z krawędzi z przedmieścia
ze wzgórza miasta opustoszałe szaro i brak świateł
zasypani wspomnieniami wybiegamy w przeszłość
było dziecinnie było dobrze każdy dzień
niósł radość młode kwiaty w dłoni
kwiaty jabłoni kłosy żyta na chleb
dzisiaj wojna w głowach z niewidzialnym wrogiem
zasłaniam twarz szalikiem made in China
duszące powietrze i słowa na grobie
żył lecz skonał umarł a tak chciał żyć
żył jak książę umarł jak biedak z Nędzników
żyjemy na cienkiej nitce żyjemy mimo że nas nie ma
Marek Gajowniczek, 14 stycznia 2022
Wyczyścił Covid z ludzi miasteczko.
Nie ma w nim żywego ducha.
Nie jest to zwykłą w niebyt ucieczką.
Ludzka odporność jest krucha.
.
Odeszło wielu - już sto tysięcy.
Nadziei ani okrucha,
Chociaż w przeciągu wielu miesięcy
Raporów każdy z nas słucha.
.
Źle niedowiarkom w złych ludzi tłumie.
Gdy płaczą - inni z nich szydzą.
Twórców tragedii nikt nie rozumie
i przyczyn oni nie widzą.
.
Źle się nauka z chorobą mierzy,
gdy statystycznie ją bada.
Próbkom losowym trudno uwierzyć.
Wątpi w nie ludzi gromada.
.
Mówcie pacierze! - krzyczą ambony -
Człowiek zarazę pokona!
Ocali życie każdy szczepiony,
kto się do szczepień przekona.
.
Wielu to słyszy i wielu wierzy,
a inni milczą wśród zgiełku.
Boją się igły, a pragną przeżyć.
Ufają oku i szkiełku.
.
Najwyższa władza także doradza.
Naciska, żąda, przymusza.
Zwykła ostrożność władzy przeszkadza.
Opór ją czasem rozjusza.
.
"Lęki są tworem głupiej gawiedzi,
a strach kurację opóźni!
Kto o następstwach szkodliwych bredzi,
wiedzy i nauce bluźni!"
.
Trzeba na problem spojrzeć przytomnie.
Co siódme fale przywloką?
Dziś serc przeczucia silniej mówią do mnie
Niż mędrców szkiełko i oko.
.
Gdy martwe prawdy głosisz dla ludu,
w rozterce i poniewierce.
Poniżasz żywych, nie ujrzysz cudu!
"Miej serce o patrzaj w serce!"
Afrodyta, 14 stycznia 2022
za oknem nieprzebłagany świt
w lśnienie zmienia noc
a gwiazdy w wypłakane łzy
twoja obecność
bezosobowe trwanie
zawieszone na księżycu
daleki i metafizyczny
nieruchomiejesz w uśpieniu
przysiadam miękko
roztopiona w świetle
porannej zorzy
już mnie nie widzisz
sam53, 14 stycznia 2022
jezioro było duże ale płytkie
w dzień się nagrzewało
w nocy oddawało ciepło
rankiem z mgieł nad szuwarami wychodziły panny wodne
czesały na brzegu swoje długie blond włosy
wtykały weń świeże barwinki i liliowce
rozsiadały się na kamieniach i zawodziły czasami na dwa głosy
dziwnym było to że pies sąsiadów nie reagował na te przedstawienia
całe lato skoro świt podziwiałem nie tylko urodę wodnych dziewcząt
rok temu pojechałem na Mazury dopiero w czerwcu
niestety nad jeziorem o świcie panowała cisza
podobno zaraz po wielkiej nocy psa przejechał samochód
a ja słyszę rżenie koni gdy tylko odwrócę się do was plecami
szkoda
nie mam nawet kogo zapytać
jak ta historia ma się do prawdy
Arsis, 14 stycznia 2022
Powiedz mi… ― nasłuchuję, lecz poza szumem nie słyszę nic…
Dzień ―
czy
― noc..
… posępny, mokry świt…
Siedzę w brudnej knajpie, gdzieś między 82 a 105 ulicą
Nowego Jorku…
… zresztą, jakie to ma znaczenie…
Wiatr wstrząsa szybami…
… pod sufitem kłębi się chmura papierosowego dymu, otulają się mrokiem niepamięci barowe ćmy…
Wszędzie jednakowe twarze z wpatrzonym przed siebie
mętnym wzrokiem…
… wszędzie wokół ―
blade widma
nieumarłych…
… snujące się duchy i cienie…
Rozkołysane sny…
Podnoszę do ust szklankę, zostawiając na drewnianym blacie wilgotny krąg alkoholu…
Która
to
kolejka?
… niestety, straciłem rachubę…
Szum przejeżdżających po mokrym asfalcie samochodów, fałszywe, drażniące dźwięki klaksonów…
Żółte taksówki,
policyjne
radiowozy,
strażackie wozy…
… znowu ktoś kogoś zabił,
zbezcześcił
zwłoki…
… zgwałcił, spalił…
Albo dokonano kolejnego napadu na bank, włamania z pobiciem…
… który to już raz?
Nie ma to ―
żadnego
― znaczenia…
… czarna nić przędzie się bezpowrotnie…
Ona przede
mną
― i wszędzie…
Napastują mnie pokłady przeszłego czasu nieustannym w uszach szumiącym gwizdem…
Lata 50., 60. XX wieku…
… stare w mrocznym kącie gazety, książki, pożółkłe stronice czasopism…
Jewgienijo…
… Jewgienijo…
Wypada mi z odrętwiałej dłoni
szklanka,
roztrzaskując się na podłodze
― z chrzęstem tłuczonego szkła...
Nikt nie zwraca uwagi na ten mini-kataklizm wszechświata…
Barman wciąż poleruje kieliszki, oglądające je pod obskurne, żółtawe światło kinkietów…
W lustrze naprzeciw
― moja zniszczona twarz…
Uwiązane do
krzeseł ―
barowe ćmy
― machają bezradnie skrzydłami…
Ktoś się wciąż z czegoś zwierza… ― roni łzy…
Wiesz…
… na wilgotnym, lepkim blacie baru piszę palcem po tysiąckroć twoje imię, jedynie twoje… ― twoje…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-01-14)
***
https://www.youtube.com/watch?v=D6FLLH8wNfo
Marek Gajowniczek, 13 stycznia 2022
Drobną mżawką siączy zima.
Snuje się mgieł przędza.
Zarazę trudno przetrzymać.
Los nas nie oszczędza.
Zgniły klimat nam falami
mutacje rozwleka.
Medyk poza szczepieniami
nie widzi człowieka.
.
Mutant tańczy na ulicach.
Kroplą w szyby dzwoni.
Nauka nas nie zachwyca.
gdy od badań stroni.
Twierdząc: winna jest natura!
Nie ludzka pokusa.
Pomura życia aura
stworzyła wirusa?
.
Korona z głowy nie spadła
na wietrze nikomu!
Polityce twarz pobladła.
Nie wychodźcie z domu!
Yaro, 13 stycznia 2022
Na wojnie serce odporne
na kolce i ciernie choć krwawi
Wypełniony magazynek pociskami
walczysz z bronią w ręku
Możesz zadać ranę i ból
Możesz zabić i amen
Czekasz na tępe rozkazy
Rząd robi z ciebie narzędzie zagłady
Słowa niezgody słowa nieprawdy
Odkryta głowa metalowym hełmem
Ciężko znaleźć pozytywną energią
Refren
na piersi z medalami
Za śmierć winnych
Za ofiarę za bohaterską postawę
Za chwałę męstwo odwagę
Wstajesz biegniesz przed siebie
Walczysz bo masz chwilę na zabijanie
Honor wojownika mordercy
Za pieniądze podatników
Niewinnych ludzi niewolników
Koledzy gdzieś z tyłu leczą rany
Napędzane noce adrenaliną
Po walce pozostajesz na pustej ulicy
Wyzbyty planów marzeń i celu
Zwierzasz się butelce pełnej alkoholu
Zniszczony wewnętrzny spokój
Mimo że głoszą ☮️ pokój
Afrodyta, 13 stycznia 2022
Wiotkie strzelające w górę mury przybliżają
pulsujące wnętrze, do którego prowadzą
ramiona przerośniętego drzewa.
Pierwsze promienie budzą wysmukłe okna,
ażurową konstrukcję, delikatny splot żeber.
Wędrowiec, ruchomy świecący punkt
pośród rozłożonych w półmroku konarów,
trzyma pochodnię. Odwzajemnia żywe spojrzenie
kamiennych oczu strzegących wielkiej bramy.
Oślepioną blaskiem twarz przykrywa siatka
zmarszczek gęstniejących w lustrzanym odbiciu
zakrzywionego sklepienia.
Gotowy do przejścia pokonuje przestrzeń,
aż jego dłoń wrasta w kostur, obficie
puszczając gałęzie. Gdy wnikną głęboko
w strukturę katedry, tracą fizyczność
i wkraczają w wyższy wymiar.
https://www.youtube.com/watch?v=VbcLWGoP1I4
link do krótkometrażowego filmu Tomasza Bagińskiego
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.