ApisTaur, 1 grudnia 2021
żyjemy dzisiaj na krawędzi ostro ciętej
bacząc by stopy stawiać nader adekwatnie
bo w którą zaczniesz spadać stronę obojętne
niechybnie skończysz z rozkwaszoną gębą na dnie
stąpamy zatem delikatnie na paluszkach
by nie daj boże nie nadepnąć na nikogo
na ogół ludzie to bezmózgie są wydmuszki
ty za swój rozum nie nacieszysz się nagrodą
więc lawirujesz sobie między poziomami
i nad przepaścią robisz wielki krok do przodu
spadając pomyśl żeś kondorem nad andami
a więc do zmartwień nie masz w ogóle powodów
drachma, 30 listopada 2021
Moja prababcia
mieszkała na wsi
gdy byłem dzieckiem
spałem z nią
nazywałem babcią
Pewnej nocy
ona umarła o północy
we śnie
obudziłem się
powiedziała mi
że jej czas nadszedł
i odchodzi
Przygotowała mnie
jak mogła do drogi
tak mi rzekła
nazywała wnusiem
To było ponad
czterdzieści lat temu
gdy złe warunki
mieszkaniowe
Stajenki przerobionej
na stancje
u państwa Drewniaków
skłoniły mamę
(gdy kopciuch kozy
jednofajerkowej
podtruł nas czadem
nocą)
by dziecku uczynić
warunki lepsze
niż w mieście
Wyjechałem po naukę
na wieś
sam53, 30 listopada 2021
znów nam szarość rozgościła się na dobre
rozkleiły się jesienne ciemne chmury
deszcz ze śniegiem przeszedł w burzę - dzień do wspomnień
myśli z tobą chciałem związać po raz któryś
po raz któryś to co w sercu oddać słowem
po raz któryś sprawić uśmiech twój piękniejszym
kiedy powiesz że mnie kochasz - powiedz powiedz
po raz któryś a naprawdę po raz pierwszy
nie będziemy pocałunków sobie liczyć
kiedy usta twoje słodsze konfitury
ale powiedz tylko dla mnie w tajemnicy
czy choć spałaś kiedyś jeszcze z chłopcem którymś
wiosną pachniesz i wieczorem w mokrej trawie
kiedy czerwiec cały w kwiatach jaśmin w wierszach
więc się nie dziw że się stroję w pióra pawie
cóż że jesień dla mnie zawsze będziesz pierwsza
gabriel 123, 30 listopada 2021
ciała
dotyk
ekstaza
zakochani w sobie
zawsze tak będzie
obietnica
dwa małe światy
schodzą się
by później
pogarda
dla tych którzy
nie kochają
naucz się kochać
kochanie znikąd
nie przychodzi
i nie pozwól
odejść
nie będąc zaborczy
Arsis, 29 listopada 2021
(Z cyklu: Albumy muzyczne)
***
Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.
***
Rozpryskują się na mojej twarzy ostre krople drobnego deszczu…
W chłodzie ciągnącym od wilgotnej ziemi
sine obłoki zakrywają niebo.
… wiatr rozwiewa włosy, szarpie za poły dziurawego płaszcza…
Dmą w tył i do przodu te zrywy zimnych obszarów,
jakie tylko mogą dopaść człowieka w ciszy nagle zbudzonej.
Mijam poczerniałe od niewyobrażalnego żaru nuklearnych wybuchów popękane, żelbetonowe
bunkry poligonu.
… przypominające surrealistyczne dzieło
jakiegoś szalonego artysty
wystające, zbrojeniowe pręty.
Teraz: zastygłe - na kształt pazurów prehistorycznego gada,
z resztkami morderczej radiacji.
Niegdyś: rozciągnięte i poskręcane z dziecinną łatwością,
rozgrzane uprzednio do białości, niby w hutniczym piecu…
Jestem mocno
wyczerpany,
jakbym przebiegł kilka maratonów…
A przecież
― przeszedłem
t a k
― n i e w i e l e…
Opierając się spoconym czołem
o betonową ścianę,
łykam hausty
skażonego jadem powietrza.
… wypuszczam je z astmatycznym świstem pękających płuc.
Przed oczami latają mi szare plamy,
jakieś formy mglistego niby-życia,
co przeobrażają się
w czyhających wszędzie szczegółach.
Czyżby
ktoś,
coś do mnie szeptał?
Trzymał
za
rękę?
Oglądam się za siebie, przecierając załzawione oczy
od gwałtownych
porywów
szalejącego smutku.
Krew pulsuje mi boleśnie w skroniach,
jakby zaciskała się
wokół mojej głowy
rozżarzona, stalowa obręcz.
Zagłębiam w mokry piasek bose stopy,
wyczuwając aż nadto to przegniłe próchno martwej ziemi.
… kiedy
nagle ―
rzeka
rozjarza się
― w rozbłysłym znienacka słońcu!
W głębokim
cieniu
pochylonego drzewa
― zakrywam dłońmi płonącą twarz…
*
Spójrz, jak rozchylają się moje umalowane z przesadą usta, odsłaniając wybrakowane
na przedzie zęby.
… uśmiecham się do ciebie…
Jest tak radośnie
wokół,
beztrosko i zabawnie.
Moje oczy…
Spójrz na moje
komiczne oczy!
… pod jednym z nich namalowałem czerwoną łzę.
Spływa po bladym od pudru policzku,
zostawiając po sobie rozmazany ślad.
Mam na sobie buty, które są o wiele za duże. Połatane spodnie, przyciasną marynarkę…
Czyż nie jest to zabawne?
Powiedz:
― bawi cię to?
Każde moje poruszenie wywołuje burzę oklasków,
każdy mój
udawany,
nieporadny krok.
Jest tak miło, kiedy przezabawnie
uśmiecham się do słońca,
człapiąc jak kaczka i kręcąc drewnianą laską.
„Milcz, błaźnie!” ―
karcę
siebie
samego.
― „Milcz!”
Lecz nie milczę, trwając dalej
w tym bezsensownym cyrku
i coraz ciężej dysząc…
… z rozhukanej widowni słyszę:
„Jaka wspaniała bestia”
„Brzuch ma ―
jak gruszka
― Bessemera” *,
„Nie da rady wykonać salta”…
Wywracam się…
Wstaję
i tańczę…
Potykam się w burzy
oklasków i śmiechów.
… wśród błagań o powtórzenie…
…
Na zewnątrz: udawane wniebowstąpienie i gra pozorów.
Wewnątrz: nocny taniec wariata,
który na przemian śmieje się i płacze…
Tapla się jak dziecko w kałużach ulic pustego miasta…
Nie zważa wcale na krople padającego deszczu,
co rozpryskują się coraz intensywniej
na jego wpatrzonej w skłębione niebo, rozmazanej twarzy…
Powiedz:
― bawi cię to?
(Włodzimierz Zastawniak, 2019-05-18)
***
The Visitor – jest to trzeci album muzyczny (studyjny) brytyjskiej grupy Arena. Album został wydany w 1998 roku.
* Gruszka Bessemera – jest to nazwany na cześć brytyjskiego inżyniera i wynalazcy Henry Bessemera, pierwszy przemysłowy konwertor do produkcji stali o charakterystycznym wybrzuszonym kształcie, który został uruchomiony w 1856 roku.
***
https://www.youtube.com/watch?v=EF5ANZhDE3E
https://www.youtube.com/watch?v=98u2kMlFYTs
Misiek, 29 listopada 2021
Na śmietnikach buty po bezdomnych
bez rzepów i sznurowadeł, wszystkie bez pary
jak wosk przelewa się rozpacz z goryczy czary
przez klucz do przyszłości potomnych
Kartki z nazwami mutacji wylosowane
zgubił gdzieś czas stary zegar cały zardzewiały
ukryte w piwnicach baby stawiają nowe kabały
wyświechtane brudne karty potasowane
Okruchy zbitych luster zmatowiały
pierogów nikt dziś nie ulepi, kołków w płocie
panny nie liczą bowiem dawno o swej cnocie
niewieściej figlarne pozapominały
Obierzyna zgniłego jabłka krótka
pod pękniętym talerzem nie ma już różańca
nie ma obrączki nie ma kwiatów bo do tańca
nikt nie prosi, na stole zimna wódka
Wielki bal na salonach u wodzireja
przy stoliku drzemie starszy pan zmęczony
czarny kot na dworze goni mysz jak szalony
powoli odchodziła ostatnia nadzieja
Arsis, 29 listopada 2021
Doskwiera mi chłód… Nade mną ogromny baldachim głębokiej nocy, doskonała bezgwiezdna
czerń…
Chyba sobie pójdę,
wybiorę się
w podróż
bez powrotu…
… w otchłań migających świateł przejeżdżających aut…
…
Raz już próbowałem,
lecz zawróciłem
w ostatniej chwili
z niekończącej się drogi…
Wracając,
wszedłem
do księgarni…
… spoglądały z okładek zasmucone twarze…
Znudzony kasjer utożsamiał się za ladą z niebieskawą poświatą smartfonu…
… ktoś o coś zapytał…
ktoś zaszeleścił
stronicami książki…
Ktoś przystanął
na chwilę
za oknem witryny…
W wieczornej ciszy
― tykanie ściennego zegara…
To wtedy
ta noc ―
stała się
― moją miłością
… w bezkresie
upajającej
melancholii…
Obszedłem nieśpiesznie
starą kupiecką halę,
pamiętającą jeszcze młodość
― mojej umarłej niedawno matki…
Ktoś, pijany,
śpiewał przy
ceglanym murze…
… sprzedawał z barłogu niepotrzebne nikomu resztki…
Lumpeks z natłokiem asortymentu używanych płaszczy i toreb,
chemiczna pralnia, ekskluzywny salon z ukrytą za ekranem monitora samotną ekspedientką…
…
Kołuje pod
kolumnadą
― lodowaty wiatr…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-29)
***
https://www.youtube.com/watch?v=hZvrF4yn0iY
ApisTaur, 28 listopada 2021
za oknem zmierzcha – szary wieczór
sen zaprosiłem nie przychodzi
tyle zmęczenia jest w człowieku
że chciałby do Charona łodzi
odłożyć troski serca drżenie
lub najzwyczajniej być kamieniem
za oknem psom się szczekać nie chce
spragniony menel z małpki trąbi
jak hejnalista który wieszczy:
dziś napierdolę się jak zombi
przynajmniej wie jak dojść do celu
ja błądzę niczym wrak bez steru
jutro poranek cmoknie chłodno
w kawie utopię niewyspanie
i wyjdę na tę słotę podłą
choć nie wiem czy wciąż będę w stanie
gestem pozdrowię półzombiaka
bo reszta będzie leżeć w krzakach
Yaro, 28 listopada 2021
nie jestem wolny od ciebie
skłamałbym gdym tak mocno
nie kochał cię wylewał łzy
zbyt mocno utkwiłaś we mnie
czekam wiernie jak pies
chłodno tutaj na mieście deszcz
błąkam się na skórze dreszcz
przyjeżdżasz ostatnim pociągiem
biegniemy razem w tym śnie
wiem nie spełni się
szary dzień budzi jutrzejszy dzień
mocno wierzę życzę szczęścia
ważne że taka jak ty we mnie tkwi
spotkana w podróży na jednej z dróg
nie zapomnę cię zapiszę
każde twoje słowo każdy gest
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.