Marek Gajowniczek, 21 sierpnia 2021
Jeśli już się przepuściło,
trzeba miło lub niemiło
zachowywać przyzwoitość.
Ludzkim jest odruchem litość,
troska i wyrozumiałość.
Także godność, gdy się stało
i nie będzie dziury w niebie,
jeśli pomożesz w potrzebie,
a jeśli nie dopatrzyłeś -
nie naprawiaj nic na siłę,
choć ci nakazuje prawo.
Słabszemu okaż łaskawość!
Mada44, 21 sierpnia 2021
Tęsknota ma wielka,
Wciąż mi Cię brak,
A Ciebie nie ma
I smutno mi tak.
Ja wciąż Cię kocham,
W mych myślach trwasz.
To do nich wzdycham,
By wrócił ten czas.
Czas, w którym miłość
Czułam w spojrzeniu.
W czułym dotyku,
Radosnym uśmiechu
Wierzyłam słowom
Szeptanym namiętnie.
Ufałam Tobie,
W Twoją przysięgę.
Zniknęło to wszystko.
Miłość też zniknęła.
Zwątpiłam w szczerość.
Nieufna, nie chcę wyjść naprzeciw.
Mada44, 21 sierpnia 2021
Powiedz jakich czarów użyłeś,
Że tak poszłam za Tobą.
Zniknąłeś a ja nie wiem,
Co mam zrobić ze sobą.
Nie ma Ciebie przy mym boku,
Radzić sobie muszę sama.
Trwam w tym amoku
Bez szansy odzyskania.
Czas więc najwyższy,
Przestać się dręczyć.
Odrzucam wszystko,
Na co wpływu nie mam.
Poczekam na nowe,
Też będzie pięknie.
Marek Gajowniczek, 21 sierpnia 2021
Nad tą tamą nie płacz bobrze...
i tak źle i tak niedobrze,
skoro jednak się przelało -
nie należy iść na całość.
.
Łatwo ci się podgryzało.
Stawiać tamy to za mało.
Trzeba je uszczelniać stale,
nim przyjdą kolejne fale.
.
Nim odpływu napór minie,
brzegi zmienią się w pustynię.
Gdy ostatnia olcha padła
dobiorą ci się do sadła!
.
Na nic łzy twe krokodyle.
Na ucieczkę były chwile,
a ktoś po kolejnej fali
i twój zrąb pewnie podpali.
Towarzysz ze strefy Ciszy, 20 sierpnia 2021
Bywało że z niej się śmiano
Pochylała się nad wierszami
Pożółkłymi
Mówiła do nich
Jak do ludzi
"wy jedne mnie rozumiecie"
Dźwięki czyste jak łza
Jedyne światy które potrafiła
Znieść
Unieść
Stworzyć
Zdrapywała potem z siebie
Warstwę za warstwą
Wszystkie odcienie
Uleżałej czerni
"a was złamią nawet
Trzy dni
Ciemności"
Towarzysz ze strefy Ciszy, 20 sierpnia 2021
Machnąć ręką - tak od niechcenia
Strącona przypadkiem ze stołu
Klepsydra
Zatrzymuje czas między
Punktami A i B
Między punktami ja i ty
Z rozbitego szkła
Wachlarzem ścieli się po podłodze
Piasek liter
Nieraz całe zdania
Przestrzenie przemilczeń
Rozdziały ksiąg
Które co dzień światu
Przez palce
Pochyl się poeto
Nad tą solą w oku
To cała twoja wena
Cała nadzieja na życie
Na odpuszczenie grzechów
"nie wiedziałam że
Ilość liter jest skończona"
Przez łzy i nosem pociąganie
Łka teraz
Zbierając literkę po literce
Przełyka ciężko momenty
Tu jakby zlepek przypadkowy
A układa się w jej imię
Tam dawno opuszczony wiersz
Z wybitymi oknami
W którym już nikt nie mieszka
Tam dalej dobry tytuł na książkę
Z tego pod stołem byłby dobry komentarz
Pochyl się poeto
Pomóż jej zbierać
I nie zmarnuj juz żadnej
Wykorzystaj wszystkie
Do ostatniej
Zanim znów
Wywrócisz swiat do góry nogami
Towarzysz ze strefy Ciszy, 20 sierpnia 2021
Odklejam się od Ciebie
Jak brudna koszula
Z poszarpanymi mankietami
Być może jeszcze
Mógłbym się przydać - na szmaty
Do łatania jakichś antyków po babci
Lub wyściółka u kota
Ale czas jest obfity w dobrobyt
"po co mi Bóg - skoro mnie stać"
Trzesz po bandzie wyświechtanej retoryki
Granty przyszły na czas
- to rzadkość wśród braci piszącej
Co to za poeta - bez eksmisji
Bez cienia monitów
Bez oparów w ostrości
Krytyka była bezlitosna
Opadam bezwolnie na stos
Ciuchów jeszcze do prania
" jaka ona była dla ciebie?"
Pytają warstwy przy ziemi
Jeszcze widzę fragment Twojego uda
Szpicę kolana
I nagość
Otuloną już innymi
Towarzysz ze strefy Ciszy, 20 sierpnia 2021
Z tamtych lat
Nie dotrwała do dzisiaj
Ani chwilka
Szpetne bohomazy
Urywków i mgnień
Skrzętnie zamrożone
W pamiętnikach
Tracą powoli datę ważności
Bledną
Nauki Chrystusa
Wystawione na żar
(na żer?)
Słońca
Tak upalnego lata nie było
Chyba od czterdziestego drugiego
Chichoty upalonych
Przy stolikach z piwem
Cze gewarą upodlonych
Roztrząsają-rozszczepiają na główki
Nagłówki tygodnia
Autobus sprawiedliwości
Przejechał polską patologię -
Wpis w zbiorze szyderstw na kolanie
A mury wciąż swój
Szept cicho szumią
Nie ocalała ani chwilka
Na cymbałach płyt chodnika
Grają od spodu
Białe palce
Grają hymny - marzenia
O tych wszystkich chwilkach co ugrzęzły
Przepadły
A mogły - opóźnić autobus
A mogły - opóźnić meldunki
A mogły - obudzić
A mogły rozwiać pył
Czarny pył
Towarzysz ze strefy Ciszy, 20 sierpnia 2021
Poszliście w bój poszliście w ogień
Do dziś Warszawa duchem lśni
Zapłacić szliście ceny srogie
By bruk kolory przybrał krwi
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
A dziś hien-sępów rój
Wyrzuca w stosów gnój
Wspomnienia
Warszawskie dzieci-poszłyście w bój
Człowieku szary - stój!
Być może tu dziad Twój
Umierał
Czas wtedy życiem waszym szastał
By miernoty w orderach
Po latach w sosie kłamstwa
Mogły udawać bohatera
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
A dzisiaj partie szuj
Wasz trud i ból i znój
Sprzedadzą
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
By dzisiaj byle chuj
Przywdziewał fałszu strój
Śpiewając
Dzieci Woli w całych tysiącach
Piętrzące stosy z dnia na dzień
Głosów chórem do czasów końca
Premierom szarpcie słodki sen
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
Narracjo im się pruj
I prawdy gęsty słój
Obnażaj
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
A dzisiaj każdy tuz
Świętości sprzeda gruz
Lichwiarzom
I tylko łzy tych weteranów
Co byli z Wami w tamte dni
Moc mają by nieść pieśń ku Panu
By sen spokojny Wam się śnił
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
Kanalio ty się bój
Bo prawdy wielki zwój
Cię strawi
Warszawskie dzieci - poszłyście w bój
Leć w eter żalu mój
Na każdy cmentarz twój
Warszawo....
Mada44, 20 sierpnia 2021
Nie pytaj dlaczego,
Przychodzą te chwile,
Gdy zwątpienie ogarnia mą duszę.
Pragnę więcej,
Niż to, co daje mi los.
Przeszkód tak wiele,
Coraz więcej.
Brakuje sił na nowe wyzwania.
Życie zbyt mocno mnie hartuje,
Za długo,
Za ciężko.
Pragnę zasnąć,
Bardzo długo,
Bardzo mocno.
Obudzić się,
Wreszcie wypoczęta,
Wreszcie silna,
Przeszkody mieć za sobą,
Prosto do celu dotrzeć.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.