sam53, 13 czerwca 2021
przychodzę porozmawiać z tobą
poprawić szal na ramionach
a może tylko odwrócić kartę w albumie
przychodzę jakbym miał więcej praw
do twoich ust piersi czy ud
niż ten czy tamten
przynoszę mnóstwo słów bardziej dostępnych lub mniej
wilgoć w pocałunku
wywracam kieszenie na drugą stronę
i czekam aż zdecydujesz się na tę cholerną pustkę
która rozpycha się
w łóżku
Arsis, 13 czerwca 2021
Gdzieś w ścianach słychać szepty, nieustanne monologi jednakowych twarzy…
Przykładam ucho do chłodnego tynku…
Wiatr za oknem
kołysze drzewami…
Widzę ciebie…
… nie chowaj się…
Umykasz mojemu zapatrzeniu…
Nasłuchuję…
Nic…
… straszliwy szum
gorączki
— miażdży obolałe skronie…
Wołam ciebie zdławionym głosem, gdyż czekanie staje się nie do zniesienia…
Kroki
pod
oknami…
… to ty?
Nie…
Przeszło…
… ucichło…
Rozsypało się w rozgwarze nocy,
w westchnieniach mroku…
Żółtawe światło wiszącej lampy — razi moje suche oczy…
Zaciskam
żarna
powiek…
… rozwieram…
Drewniana szafa ze słojami czasu,
regał z książkami,
lustro stojącego trema…
Wszystko milczy, okryte warstwami minionych epok, jakby złuszczającym się naskórkiem…
Uśmiechnięte,
znajome twarze…
… znikające widma…
Obsypana kurzem sterta archiwalnych czasopism… Zdjęcia z lat 50. XX w., w kolorze
sepii…
Uśmiechnięty Ray Charles —
obserwuje każde
moje poruszenie
— z wielkiego plakatu…
... jego czarne, jakby spawalnicze okulary, kontrastują z oślepiającą wręcz białością zębów…
Nawiązuje się
między nami
— jakiś rodzaj symbiozy…
… poprzez tajemnicze znaki, gesty i symbole,
niezauważalną mimikę twarzy…
Nachodzisz mnie wciąż, zjawo, kusisz bezsłowną konwersacją…
Jak ci
na imię…
… powiedz…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-13)
***
https://www.youtube.com/watch?v=QfFnXUbmA7U
Marek Gajowniczek, 12 czerwca 2021
Z niewiadomego powodu
silniejszy jest wiatr z Zachodu.
Mocniej kręci, łamie, gniecie
- po dziwnych zmianach na świecie.
.
Wchodni - słabszy groźnie huczy.
Często cichnie, w dali mruczy
i w szarej się skrywa chmurze.
Może zapowiadać burze.
.
Dlatego na wschodnie strony
kierujemy nasze drony -
obecnie już Bayraktary,
by śledziły złe zamiary.
.
A zachodni wiatr szaleje.
W naszą stronę silniej wieje
i nie wiedzą stare drzewa,
czego po nim się spodziewać?
.
Wciąż kolejne tworzy fale.
Może wiać nam dłużej, dalej
w niesprzyjającej pogodzie.
Wiekszą złość wzbudzać w Narodzie!
.
Naród długo czekał lata.
Ścinał drzewa. Dachy łatał.
Tygodniami siedział w domu
i ma dość już wiatrołomów!
.
Wciąż na spokój ma nadzieje.
Często nie wie, skąd wiatr wieje?
Przez prognozy ogłupiony
spogląda na obie strony.
sam53, 12 czerwca 2021
tamtego wieczoru po obejrzeniu serialu
patrzyła w lustro
przyglądała się sobie dłuższą chwilę
tak jakby po drugiej stronie zmarszczki same ginęły w przestrzeni
zmęczenie rozpływało się w świetle żarówki
a myśli wolniej wracały do rzeczywistości
wyobraźnia upominała się o szczyptę komfortu
obraz w lustrze próbował na wszelkie sposoby rozkwitnąć w uśmiechu
wykrzywiając usta oblizała się
lekko spierzchnięte wargi przypomniały jej
że jest kobietą pełną uczuć i emocji
z dojrzałością z którą szła pod rękę
do sypialni
z nadzieją której poddawała się mimowolnie
tamtej nocy nawet sen nie przyszedł
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Przyznaje się do winy
Pisałem
Czasem nawet wysyłałem
I wiedziałem co czynię
Wzburzony spokój okiem chłodnym
Odczytuje akta
Stenogramy
Czasem prastare
Liczy wbite w wieczność
Szpile
Pod wpływem każdego z listów
Świat reaguje
Zmienia się
Przybliża do wszystkich swoich granic
Zaczyn letargu opóźnia wiązanie
Wokół gardeł
Kokardek Moebiusa
Dusze niespokojne
Które podważały każde tu i teraz
Ale z tamtej strony
Zbiera się wielka fala
Odpowiedzi
Zawady urojonych
Wytrąca się cisza
Nieznanego dotąd stanu skupienia
Stałem sie współprzyczyną
Fragmentarycznych sum i wybrakowanych
Nieskończoności
Czekania rozważań i obaw
Lub po prostu czucia
Grania na nad-strunach
Werdykt jednogłośny jednomyślny
Jednorazowy w skali życia
Bezlitosny
Z braku okoliczności łagodzących
Winny
Skazany na wieczne pisanie bez powtórzeń
Skazany na wieczne pisanie bez powtórzeń
Skazany na wieczne pisanie bez powtórzeń
Skazany na wieczne pisanie bez powtórzeń
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Ta wojna okazała się
Wojną wibracji
Po prostu
Konglomerat fal stojących
Kontra stronnictwo
Przekraczania prędkości światła
Według nowych wytycznych
Ścierać się będą
Weganie
W proch
Więc mięso armatnie będzie
Nieszturchane
Zepsuje się
"i przeciwko komu wzniesiecie karabiny
Myśliwi myśli?" - pytasz
"przeciwko czemu - i czemu przeciwko?"
Huczne celebracje rytuałów
Okołopowrotów
Z salwą honorową w tle
To tylko zbiorowa halucynacja
Przekraczania bariery dźwięku
Ustawienia fabryczne
Przywróciły trafianie w próżnię
Ogłaszając mobilizację
Wszystkich
Decybeli
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Naświetlasz mnie ciszą słów
Wszystkich swoich wierszy
Z każdej strony
W którą dotąd się nie zwróciłem
Głaszczą mnie one
Czasem całymi frazami
Literami
Odciskają brak interpunkcji
Na mojej twarzy
To wszystko - w błogości
Pcha mnie ku skraju
Ku krawędzi
Świata nad-znaczeń
Napisz coś jeszcze
A spadnę
Echem
Falą
Kryształem
W najbliższe wczoraj
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Potrząsnęłaś rezonansem Schumana
I jest konsternacja
Bo nauka do dziś
Nie wie co powiedzieć
To był taki nie wprost
Dowód na to że ziemia
Jest pusta w środku
Dźwięczysz pod powiekami -
Chodź, pokażę Ci komu
Miałem sen że ten list piszę siedząc obok
Głupio nieśmiałe to uczucie
Gdy patrzyłaś jak piszę każdą literę
Potem mnie odprowadzałaś na pocztę
Nie odstąpiłaś póki list do skrzynki nie wpadł
Chodź, podejdź bliżej
Patrz mi w oczy
A ja będę liczył okna
Nawet jeśli doliczę do trzech tylko
I się pogubię
To nie będzie już czym ukryć faktu
Że nie zsynchronizowaliśmy zegarków
Tyle pięknych akcji zawiniętych w żagle
I wyniesionych w rulonie jak dywan
Teraz to Ty wichrami ostrzysz miecze
A my wciąż zamiatamy ulice
W tym nieznośnym czekaniu
Życie jak huśtawka
Patrzymy w niebo a chodzimy po ziemi
Która po części dzięki Tobie
Może nie jest aż taka pusta
Jakby się zdawać mogło
Wiem że jesteś zajęta
W dyspozytorni burz i sztormów
Ale w przerwie na epoki lodowcowe
Zajrzyj czasem do niej
I opowiedz jej o tym Schumanie
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Snuję zamglonymi oczyma
{chłopaku - ty nie wiesz co to mgła - śmieją się wikingowie}
Opowieści
O wyższych niż świat drzewach
O dłuższych niż życie drogach
Burzę na chwilę komfort tutejszych
Pornoli w przerwie na ostrzenie zmysłów
Na chwilę zastygają
Jak stop klatka
Z otwartymi ustami
Dusza bezkresnych kontynentów
Wyspy świata
Tnie na plastry
Zębami kaukaskich szczytów
Garby mchu wrzosów i paproci
-to mają być góry?! — krzyczy przez
Płytki sen
Choćbym stał się klifem
Który wściekłe sztormy przygarną
Przy każdym odpływie - ziemia wygrywa!
Wołam
Muszle z dna mi huczą
O butelkach z listami
O brązowych działach galeonów
O wiecznym czekaniu na Mesjasza
Dźwięczę niezrozumiałym przytupem
Pradawnych języków
Tonacją mordoru
Chrzęstem zrywanych korzeni
Który wiatr wyśmiewa na cztery strony
A jednak - rzucam oskarżycielsko
Na ten kawałek skały - mówicie "dom"
A jednak - odpowiada echem pieśń syren
W rytmie fal co jak serce mocne
A jednak - odpowiadają wikingowie
Ze swych długich jak ocean milczenia łodzi
A jednak - Hrungnirze kamiennogłowy
Twoje życie
W trzech czwartych
Z wody
Arsis, 11 czerwca 2021
Wciąż się przepoczwarzam…
… przekształcam…
Przemieniam
w coś
— albo nic…
Podmuchy wiatru targają nerwowo okiennymi skrzydłami… Szeleszczą liśćmi drzewa…
Zamknięty w trzęsącym się domu, będący jego częścią w każdym fragmencie,
rozdrapuję tynk do krwi…
… spod połamanych paznokci —
wypadają
— drobinki piasku…
Przykładam ucho do zimnej powierzchni… W splątanych rurach bulgoczące
jęki,
pobekiwania…
Falują zakurzone pajęczyny…
Obijam się
o ściany…
Upadam…
… podnoszę się…
Z każdym moim napięciem mięśni — nasila się łomotanie w drzwi, szarpanie za klamkę…
Ktoś, widać, próbuje przebić powłokę mojego unicestwienia…
Bez skutku…
Powiedz, jak ci na imię…
Alicja?
Jewgienija?
Nasłuchuję, lecz nic…
Rozsadza moją czaszkę piskliwy szum śmiertelnej gorączki…
Wiem, że jesteś obok… Milczysz… Wpatruję się w twoje blade usta…
Kiedy się do ciebie zbliżam,
pot spływa z moich skroni…
… kapie na twoją siną skórę…
Moje ramiona
obejmują próżnię…
Jak ci na imię, powiedz…
Kiedy padam na kolana,
kładziesz mi na ustach palec…
… kreślisz na czole — znak krzyża…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-11)
***
https://www.youtube.com/watch?v=sGaTPaVpbcA
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.