Krzysztof Bencal (Benon Punicki), 19 grudnia 2020
Bóg podjął już dwie nieudane próby
odebrania mi życia. Teraz, gdy przedziera
się przez gąszcz splątanych różańców, sam muszę
zadbać o swoją śmierć. Wbiciem ostatnich zębów
w miękką skórkę pomidora uczczę koniec
wiary w czyjąś nieśmiertelność. Znikąd
sprawiedliwości! Umajam, umajam,
umajam wnętrze widzialnego świata i swą
duszę! Ubodzy krewni nie są u mnie mile
widziani. Gdybym pojechał do bogatych
krewnych, kazaliby mi spędzić noc na blacie
stołu, albowiem nawet pranie
nie usunęłoby zapachu wiosny
z pościeli, w której choć raz bym się przespał. Twoja
twarz nie wyraża żadnych emocji. Dlaczego
jesteś taki smutny? I z czego, kurwa, ty się
cieszysz? Dawno straciłem twarz. A maski, które
dotąd nosiłem, już na mnie nie pasują.
Ale umajam, umajam, umajam i
pozdrawiam wszystkich z pewnej meliny oławskiej!
Próbując poszerzyć swój tomik wierszy
o dodatkowe rozdziały, doszedłem
do wniosku, że owa książka nie oddałaby
całokształtu mojej twórczości. Pomiędzy
ludźmi, z którymi miałem kontakt w latach
2002-2020, jest
wielki rozziew. Niespełniony, niesprawiedliwie
oceniony, rozpoczynam pracę nad
wierszami zebranymi. Najwięksi polscy
krytycy płaczą w skrytości i nie mają
odwagi potępić Krzysztofa Bencala
w czambuł. Nie ma na mnie mocnych. Gdy pogrążam się
w otchłani wspomnień o pewnej Ani, ktoś już ma
upoważnienie podpisane przez moją
matkę i jej dowód osobisty i idzie
miastem. „Przykro nam, ale nie”, usłyszy
na końcu. Zgubiwszy kolczyk, co kilka dni
wkładam bolec w dziurkę w uchu, aby
nie zarosła, zanim zakupię na Allegro
lub w rodzinnym miasteczku nowy kolczyk z krzyżem.
Rodzice robią z domu psychiatryk, detoks,
więzienie i być może coś jeszcze. Syf
w pokoju, na dysku twardym i w głowie. Chociaż
wiem, że żaden haker nie wyczyści mi konta,
podaję w internecie dane swej karty
kredytowej. Zrozumiałem wszystko
i przypominam sobie, na czym polega gra
w klasy. Jest potrzebny kamień, by zabić,
i kreda, by obrysować zewłok.
Pozdrowienia z pewnej meliny oławskiej! Jej
drzwi są wciąż zamknięte dla wszystkich,
jak książka.
sam53, 19 grudnia 2020
pochyliły się w parku latarnie
mokrym wìerzbom zwisają gałęzie
księżyc zasnął nad dębem - czy spadnie
od tygodnia spadają żołędzie
w chmurach niebo kapryśne wieczorem
w mgłę wtulone czerwienią jarzębin
przy fontannie dziś usiadł przymrozek
lwy gotowe się jeszcze przeziębić
cień na trawie rozłożył się dreszczem
chyba z mżawką bo śnię niewyraźnie
tak niedawno był sierpień i wrzesień
wtedy brałem w swój świat wyobraźnię
nad zalewem karmiłem łabędzie
był też spacer wraz z żubrem w sobotę
księżyc pełnię obiecał na szczęście
a i kot drogę przebiegł
- co z kotem
ps. kot zamieszkał na Żoliborzu
drachma, 19 grudnia 2020
"Muzyko: oddechu posągów, może:
ciszo obrazów. Mowo, gdzie mowy
kończą się. Czasie,
pionowo stojący na kierunku serc, które giną."
Rainer Maria Rilke
Stoję nad ziemskim grobem
to ja namalowałem niebo i ziemie
odzwierciedliłem Boga
o dwóch twarzach
upodobniłem się do człowieka
aby tchnąć światłość w próżnie
napełnić wszystkie naczynia
uczynić na dole to co na górze
Na górze róże na dole fiołki
my się kochamy jak dwa aniołki
wypis z pamiętniczka
Brzmi banalnie co ekskluzywnie
„niebiański człowiek”
nie ma urzędowego zaświadczenia
bo jest niebieskim ptakiem
znaczy się „pasożytem”
jak Josif Brodski podający się
za poetę Tak i ja uzurpuję sobie
prawo do bycia osobą
pomazaną farbami naznaczoną
oszustwem
Trzeba wam wiedzieć
gdy pisałem o licznych podróżach
to nic nie było prawdą
wszystkie podrożę zaczerpnąłem
od osób zadowolonych
które wysłały tu widokówki
z tych wszystkich cudownych miejsc
one zawisły na tablicy korkowej
w rejestracji przychodni
psychiatrycznej
Ten który stworzył emanację
i posłał mnie
musiał być trochę szalony
gdy kształtował moją osobę
przed pierwszym i po ostatnim
dniu stworzenia znajduję się
pomiędzy sercem a brzuchem
w każdej ożywionej istocie
Nie mogę o tym mówić
by nie wylądować
w farmakologicznym
kaftanie bezpieczeństwa
Paweł Szkołut, 18 grudnia 2020
wydmy Wielkiego Ergu
po horyzont
niczym
fale
żółtego oceanu
ziarnka piasku
mieszczące się
w liniach papilarnych dłoni
słońce i lazur nieba
– niemal doskonała cisza
smagana wiatrem
karawany wielbłądów w oddali
i monotonne odgłosy
muzyki Tuaregów
wszędzie –
poczucie samotności
wobec
tajemnicy
Wszechświata
II 1998
Krzysztof Konrad Kurc, 18 grudnia 2020
Metafraza
życie pisze niewyraźnie listy
kiedy w nawiasach bełkotliwie wypowiedziane zdania
kursywa dzisiaj zamiast snów
przyszły czwartek to za odległy termin nawet dla boga
Marek Gajowniczek, 18 grudnia 2020
Telewizyjna toksyna,
jad w sanitarnym kordonie -
mają twój sprzeciw powstrzymać.
Diabeł dzwoni na ogonie.
.
Rzesza fałszywych proroków -
noblistów, akademików
poświadcza listę wyroków.
Łańcuch nieszczęścia nas przykuł.
.
Drakońska władza pieniądza
i jej aparat nacisku
o twoim losie przesądza
z uśmiechem drwiny na pysku.
.
Od wieków są na tym świecie
rządzący oraz rządzeni.
Zawsze ktoś bat na nas plecie
i to się prędko nie zmieni.
.
Warto tu - wszystkowiedzącym
przestrogi złotą myśl wtrącić,
że znikną także rządzący,
jeśli nie będzie kim rządzić!
drachma, 18 grudnia 2020
Czy jeszcze jestem wśród żywych
a może już umarłem
jak wielu znajomych twórców
których odesłano w zaświaty
przed wyznaczonym czasem
Rośnie we mnie obcy on to
zagnieździł się w podrobach
pewnie niebawem wyciągnę kopyta
i przyklepią łopatą kopczyk
Nie ujrzę żadnej chmurki na niebie
srebrnego globu w sierpniu
ani łąki chabrów i dzikich maków
drogi przy której kminek zwyczajny
i krwawnik pospolity wyrósł
Drogi pośród wierzb i topoli
do zimnych wód Styksu przy których
przycumował przewoźnik
Jakub, 18 grudnia 2020
Słyszę dysonans
dobrze wyraźnie
w oczy patrzysz
nie uciekam nigdzie
aż czekam
na kłamstwo
zdrabnianie
kłamstewka
palce się tobą bawią
myśli manipulują zasadami
gram prawdy potrzebny
chuchnięcie nic nie waży
pełna nuta ciszy
zdrowe serce zna rytm
nie różnimy się od siebie
efemeryczna ulga
nowa pora roku
wrażenie wiary.
drachma, 18 grudnia 2020
witajcie w świecie zakupów zboczeńcy
bądźcie pochwaleni miłośnicy
noszonej bielizny waszej pani
drodzy luzerzy co zostaliście awansowani
do roli prywatnego bankomatu
w drodze do raju
tęskniący za kontrolą
którą nad wami sprawuję za zapłatę
zerżnęłam wam tyłek straponem
a wy w lateksowej różowej masce świni
doznaliście spełnienia pijąc mocz księżniczki
stając się skarbonką
urzeczywistniając w lochu swoje marzenia
pośród innych świń w chlewiku
składając hołd cotygodniową daninę
miesiąc po miesiącu dostępując
sesji całowania trzewików
bycia spluwaczką i toaletą
supełek.z.mgnień, 18 grudnia 2020
W źrenicach zwodzone tempo
szarego nieba, jak na rysunku
w szkicowniku dziecka.
Inicjał. Wokół brzegu lustra,
spieniona ziemia.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.