Marek Gajowniczek, 5 grudnia 2020
KOMU WIERZYĆ,
ŻEBY PRZEŻYĆ???
Gdy uwierzył Starszy Brat
temu, kto umiał uderzyć...
I OSZUKAĆ CAŁY ŚWIAT!!?
.
W piękne słowa
umie zmowa
ubrać swoje zapewnienia
i na wszystko jest gotowa,
by SKRÓCIĆ WASZ BÓL ISTNIENIA.
.
Dla Was RESET i KOREKTA!
Spowolnienie. Odwrócenie.
Myśl Wielkiego Architekta
oczekuje na WSZCZEPIENIE!
.
KOMU WIERZYĆ,
ŻEBY PRZEŻYĆ???
Gdy uwierzył Starszy Brat
temu, kto umiał uderzyć...
I OSZUKAĆ CAŁY ŚWIAT!!?
gabriel 123, 5 grudnia 2020
zagoniła do pieca zatem palaczem
limit cztery wiadra dziennie
bo skąd grosza kopalni nie mam
a Holembe niedługo zamkną
ekologia
liberum veto kopciuchom
liberum
grzać ale czym
pójdziesz z siekierą pogonią
i ukarzą tak że aż nie pozbierasz się
nie to co kiedyś wozem do lasu
i masz
natura dwa tysiące
dla ptaków i dla zwierząt
trele morele
a sami kradną i zabiją
nawet pchają się autobusami
sam widziałem
chociaż lasu nie sprywatyzowano
po prostu dziki zachód
bo jakże inaczej pieniądze wszystko mogą
Yaro, 5 grudnia 2020
jestem miłym człowiekiem
kocham życie
ono nic nie zmienia
stworzony by kochać cię
odpływam dotykam nieba
zakochany wieczorem
umieram
rodzi się wiersz
rodzi nadzieja
całujesz usta
dotykam mokrych włosów
dobrze czas upływa
głodny wrażeń
znikam na jakiś czas
w przestrzeni wolny
ślady zacieram
mówisz że musisz już iść
idę za tobą uśmiechnięty
do piekła
do nieba
w okno spoglądam
widzę gwiazdy widzę ludzi
smutek na ich twarzach
martwi mnie się zastanawiam
dlaczego człowiek
ucieka przed człowiekiem
odnaleźć siebie wewnątrz niepoznanego
odkrywam na nowo moja królowo
rozpuszczam włosy na wietrze
odbiegam od sztywnych reguł
przez serce widzę świat
odbicie lustrzane nie starszy mnie
poznaję siebie po zdjęciach
nie przeklinam dnia
w którym się urodziłem
to była niedziela
a ja tak kocham sobotę
lubię się bawić jak dziecko
cieszy wszystko co piękne
wszystko co dręczy ucieka
przeganiam szare kolory
niepodobne do szczęścia
umieram z radości
rodzę się w innym świecie
goły i wesoły jednak wyzwolony
powstaję z kolan przed tobą
dla ciebie wszystko
w domu w kwiatach z piwonii
w rogu pająk na szczęście
(piosenka)
Istar, 4 grudnia 2020
Przeminęły żałoby,
można się uśmiechać.
Przysiąść obok czerwonej sukienki, która tam,
na brzegu łóżka rzucona niedbale czeka.
Ćma jest tylką ćmą. Do światła
przyciąga ją ta sama historia.
Zostań ze mną. Kiedy jesteś
łatwiej mi kochać.
violetta, 4 grudnia 2020
Oddaję oczy,
A ty całujesz.
Ręką pokazujesz porę roku,
wnętrze dłoni niczym stała gwiazda.
Wsłuchani nawzajem chodzimy delikatnie
na czubkach palców,
z roześmianym spojrzeniem,
niby przypadkowe dotknięcie.
Zmysłowym tańcem stopniowo pokazuję się
jak striptizerka,
oczekując rozpięcia haftek stanika.
Wystawiam twarz na anemiczne słońce.
Misiek, 4 grudnia 2020
To było niedawno ledwie w listopadzie
gdy słońce do snu wcześnie się kładzie
to jedno zdanie wracało niczym fala
przez telefon powiedziane ze szpitala
ale ja czuję że jesteś z nami
choć ciebie nie widzę oczami
tylko sercem zbolałym i duszą
czarne myśli w głowie się kruszą
do modlitwy składają się dłonie
bo tam wysoko na nieboskłonie
tańczysz teraz razem z aniołami
patrząc na świat między chmurami
poczekaj na ten czas kiedy z palemką
w ręce staniemy przed Pana obliczem
na razie zapłoną nasze świece i znicze
zaś Kloto uprzędzie kolejną nić cienką
bo przecież jesteś Mamo z nami
tylko my tutaj
już nie tacy sami
gabriel 123, 4 grudnia 2020
W polu ryjesz sam zostałeś ptaszki wyfrunęły
żona na raka zmarła może anioły wzięły
gospodarka chociaż nie duża jakoś dzieci ustawiła
szkoły córki pokończyły jedna magistra skończyła
mają gdzieś swoje światy a ty sam samiutki
rozrusznik w twoim piersi takie są tego skutki
czasem zajrzą ale czasem przecież swoje życie mają
co u ojca jak ze zdrowiem niekiedy spytają
wyfrunęły wyfrunęły żadna nie została
chociaż chata niczego sobie na wsi nie będzie mieszkała
jak i jedna tak i druga w mieście zamieszkały
oj przydałby się syn żeby pola niezmarniały
oczy zamkniesz do podziału bo rozrusznik nie wtrzyma
raczej zięć nie zastąpi zatem legniesz jak Boryna
supełek.z.mgnień, 4 grudnia 2020
Na widok pokruszonych szkieł kałuż popadamy
w niepamięć, jak deszcz z koryta wyschniętych
łąk. Nieskończone szaleństwo cieni i jakiś obraz lata,
z którego da się zrozumieć jedynie bezkształtność
traw, migot ptaków nad rżyskiem. Dzieci
uwięzione w słowach, niby samoprzylepne instalacje
z porannych gazet, wiodą w pełni bolesne życia. Po
naszej stronie ratujemy się modlitwą, przyzwyczajając
do ziemi, zakłamujemy rzeczywistość tworząc kolejną,
i nawet echa nie ma.
Gdy pytam Boga, czy czasami stoi zapity w bramie,
ulica pustoszeje, jak gdyby pozorował wysiłek
interpretacyjny. Nie wykluczam więc, że nas wymyślił,
niczym celofanowe opakowania, albo gnijącego kota
pod filharmonią liści. Z nieodwracalnej izolacji
wyrywają mnie obrządki trzyletniej córki, ciągnącej
na ręczniku włosy wszystkich lalek, i póki idzie jest
szczęśliwa. Rozbita na sylaby, jak w teatrze
niewywołanych zdjęć, brzmię nieczysto. Przeczuwam.
z cyklu: świat się ugina
violetta, 4 grudnia 2020
Kocham cię boże w niebie, bo inni chcieliby zostawić na tym drzewie.
A ty dajesz nierozerwalną miłość i bliskość z którą tak ciężko rozstać się.
Na przekór wyjadę nad ciepłe morze i ochrzczę się sama, świat może być piękny.
Chodź za mną.
Istar, 3 grudnia 2020
Ciągle Gabrysiu nie napisałam tego wiersza.
A może tak, tylko Ciebie nie ma żeby mi powiedzieć.
To on.
Pierwszy z miłości i ostatni przez nią.
Można czasem nie kochać, nie wiedzieć, że jest się.
Ale na koniec końców, dobrze jest umrzeć z czułością.
A w kieszeniach jeszcze garść rodzynek.
Tyle do czasu, kiedy się czeka na śmierć.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.