ApisTaur, 13 czerwca 2020
czekam po prostu tylko czekam
a wokół bezmiar nic z niczego
bo czym jest człowiek bez człowieka
pozostający z własnym ego
dość nicniedziania łatwo mówić
gdy trafiasz w próżnię bez ustanku
to czas się wlecze w tempie żółwim
deprecha wpada in flagranti
i nie zalejesz jej burbonem
czy alkoholem bliskoznacznym
bo w którą się obrócisz stronę
to zaraz pustka straszyć zacznie
ApisTaur, 13 czerwca 2020
gdy trel słowika wokół rozbrzmiewa
to by się chciało tak skrzydła mieć
i lecąc z góry zachwycać śpiewem
lecz cóż niestety to ptasia rzecz
nam pozostaje spacer alejką
dialog na dłonie smak twoich ust
wieczorne szepty w małych kafejkach
gdzie w tle przygrywa bezsenny blues
zatem niczego nie będę zmieniał
bo żywe stały się marzenia
Marek Gajowniczek, 13 czerwca 2020
Symbole establishmentu
globalnej polityki
padają pod wpływem fermentu
czołami bijąc w chodniki
przed Tomem i Kunta Kinte,
którzy czekali na lato
z nosem spuszczonym na kwintę,
żeby odpłacić nam za to.
.
A lato piękne miało być tego roku.
ze szczytów władzy i z wielu potoków,
z imigracyjnych strumieni
rwała się piana by zmienić
i zetrzeć wstyd tego świata.
Konserwatystę za kata
przedstawić z karkiem złamanym
na czarno zamalowanym.
.
Każdy toczący się kamień
jazgocze - zburz albo zamień!
I rośnie kamieni kupa
tam, gdzie porządek już upadł,
a głowę wznosi anarchia.
Dziś kasty i oligarchia
kręcą się w trudnym wyborze.
Chrońcie nas! Gorzej być może!
A w mediach słychać wołanie:
"O wojnę prosimy Panie!"???
Marek Gajowniczek, 13 czerwca 2020
Kontrrewolucja zamknięta w domu.
Na kwarantannie nie słyszy: Pomóż!
A żaden bankier jej nie wspomoże.
Zdusił ją marazm. Wie - będzie gorzej!
.
Pozytywnego nie ma przykładu.
Brzmi jeszcze w uszach: Wypieprzaj dziadu!
Niezbędna zmiana pokoleniowa!
Rząd głowę w piasek głęboko schował.
.
Plus siedemdziesiąt idzie do ziemi.
Mędrcy z pomników leżą strąceni,
a barbarzyńcy niszczą narody.
Rewolucyjne ruszą pochody.
.
Dawny obyczaj zastąpi sztampa.
Szaniec obrońców przy Forcie Trumpa
może nie wytrwać w rękach młodzieży.
Pora obudzić Śpiących Rycerzy!!
.
Nikt nie chce szukać Złotego Rogu
Przestrogi Ducha odrzuca ogół,
a rewolucja zmienia znaczenia
i ma być lepiej, gdy świat się zmienia?
.
Kiedy opadną żyzne popioły
nauki, wiary, kultury, szkoły -
z wielu składowisk globalnych śmieci
pozbiera Feliks w adopcji dzieci
i w wirusowej mutacji klonów
odlecą w kosmos znad nieboskłonu.
.
Ostatni bastion na mapie świata
doczekał chwili na stare lata,
gdy opuszczony już przed wymarciem
nie znajdzie słowa na łez otarcie.
Yaro, 12 czerwca 2020
mówią jesteś inny
podobny do nas
lecz dziwny
choroba nie wybiera
w głowie słowa
nade mną niebo pod nogami ziemia
walczę sam ze sobą
spróbuję wygrać
reguły proste wygrasz
lub nocleg pod mostem
podążam przed siebie
idę krętą drogą
idę z wesołą miną
czasy miną
dni przepadną
wyjdę na prostą z siwą skronią
Marek Gajowniczek, 12 czerwca 2020
Czas zabija głównie starych,
mimo to ktoś wciąż ma chęć
uchwalać ustaw koszmary
i "plus siedemdziesiąt pięć"
.
Ja takiemu nie dam wiary,
że zamiary dobre ma.
Hipokryzja nie ma miary,
a prześmiewczość sięga dna!
.
Selekcyjna polityka -
próg wysoko podniesiony
pałaców władz nie dotyka
akceptując wczesne zgony.
.
A co ma depopulacja
do wielkiej popularności?
Widać na manifestacjach
wzbierającej fali złości!
.
Starość także ma znaczenie!
Nieraz większe niż wybory.
"Siedemdziesiąt pięć" - pieprzenie
wzrostem ozdrowionych chorych!
.
Z taką troską o rodzinę
chcąc obnosić się po kraju
trzeba wstydu odrobinę
zakryć obietnicą raju.
.
Raju obcych obyczajów!
Dobrobytu: Kogo by tu...?
Z kolorytu ras, rodzajów...
gdy najłatwiej - emerytów!!!
Deadbat, 12 czerwca 2020
Przez kosmiczny bezkres
mkną cząstki najmniejsze
Pustka nie jest pusta i nigdy nie była
Usiłuję widzieć lecz ślepy jestem od urodzenia
Moje uszy mnie zawodzą i już nic nie słyszę
Nie usłyszę już przyjaciela który za mną woła
Chciałbym wrócić do stanu pierwotnego zwierzęcia
i bezkarnie rzucać kupą w ludzi
łamiąc każdą możliwą zasadę
w jego nieskończonej niewinności
W moim statku
Jest tyle nienawiści która mnie obrzydza
tak wiele obrzydzenia odstręcza mnie od istnienia
widzę zło a dobro wydaje się powierzchownym efektem
płynącym z nieświadomości świadomej chemiczno-używkowej
Smutny jest dla mnie błazen który wyłupił sobie oczy by już nie widzieć smutku
nie chce widzieć brzydoty i móc śmiać się pragnie
choćby obłąkańczo
w ciągłym zmaganiu o lejce szaleństwa
umysłu co poniósł i ani myśli stanąć
Tak wiem
Ktoś przecież śmiać się musi
Smutną jest czystość wyrwana z realiów, by pozostać nieskalaną
i pogodną jak bezchmurne niebo
Czy naprawdę by zostać normalnym muszę wciąż wybierać szaleństwo
jak my wszyscy?
Niebezpiecznymi szaleńcami zdają mi się najbardziej
ci co przekonują mnie dziś że świat nie jest szalony
Ile krwi jeszcze przelejemy w imię tego boga obłędu
który już dawno wyrósł poza wszelką religię
i do każdej religii rości sobie prawa tak bezwzględnie
że nauką nazwał kult własny a inne kulty ciemnotą zwie
i bałwochwalstwem
Czy naprawdę wciąż kłamać muszę by trwale stać na straży prawdy
Czy Ty złodzieju prawdy kłamco i oszuście
znasz choć jedną właściwą odpowiedź
w którą tak do końca wierzysz bez tej wiary wewnętrznego przymusu
strażnika który z toporem i szafotem czyha na twoje najmniejsze duchowe potknięcie
tylko po to aby jeszcze raz
po raz kolejny
potwierdzić że jesteś skończonym zwierzęciem
Czy boleśnie świadomy jak łatwo można by ją obalić mniejsze zło wybierać jesteś tak zwykłym i tak jest naturalnym
że sumienia w jedyny słuszny sposób nastrojona harfa
nie zadrży nawet najciszej ani jedną najlżejszą struną jako odpowiedź dysharmonią dźwięku
i czy wobec tego ma ona jeszcze wartość jakąkolwiek
czy tylko błądzimy ślepcy głuchoniemi
kurczowo swoim słabym umysłem chwyciwszy się swego
rozpaczliwie łatając swoje żagle
nienawidzimy wszystkich co czynią tak samo
świadomie ignorując tratwy przez nich uchwycone równie kurczowo jak my własnej
nadajemy im epitety po to tylko by nie nazwać ludźmi
lżymy aby dać upust falom potężnej nienawiści bezsilnej wściekłości która szuka ujścia
lecz zabić nie mogąc i to nie przynosi ulgi
Spójrzmy dziś na siebie
stanowczo twierdzimy że tą naszą tratwa to świat cały
i poza naszą prawdą nie ma już niczego
i gromadzimy współwyznawców aby krzyczeli wraz z nami
odgrywając nawzajem przed sobą że wspólnie wierzymy
w tą jedną tratwę a nie każdy we własną
zastraszając manipulując i uwodząc innych aby też wierzyli w nasze prawdy przenosząc je ponad własne
wspólnie ostrząc przeciw innym ciężkie słów topory
staramy nie widzieć
rozkoszując myślą o zbliżającym zwycięstwie
smakując krew naszych wrogów swoim podniebieniem
widząc oczami duszy ich nieuniknioną nieodległą klęskę
staramy nie słyszeć
zbliżającego się nieubłaganie wodospadu
Marek Gajowniczek, 11 czerwca 2020
To nie zlodowacenie!
To są tylko mrożonki
i szybkie podpieczenie
różnych smaków wyjątki
da ocalić, zachować
podniebieniom wrażliwym.
Trzeba tylko próbować,
gdy przepis jest prawdziwy.
.
Gdy jest stale zmieniany
i tworzony naprędce -
efekt jest nieudany.
Nie wystarczy myć ręce!
Decyduje gatunek,
a nie mówmy, że rasa,
bo zapłacisz rachunek
wysoki - w trudnych czasach!
.
W czasach, gdy się wydaje
tylko książki kucharskie,
duszenie nie ustaje
(kolanem - nie nadgarstkiem),
a zawsze pod przykryciem
służby ustaw specjalnych
z wielką troską o życie
po decyzjach fatalnych.
.
Stary przepis babuni
na nic nam się nie przyda!
Potrafi sprzeciw stłumić
wojny alternatywa.
Na wirusy i syfa
ma sposoby Antifa,
bez dyskusji o grypach
rasie, nacjach i typach!
.
Nadzwyczajnie bogate
kasty rządzą dziś światem
i każda Alma Mater
wie już, że Black Lives Matter!
Za to nie ma znaczenia,
czyja będzie Ta Ziemia,
kiedy znikną w sumieniach
ślady po odmrożeniach.
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 czerwca 2020
babcia i dziadek poszli do piekła
chcieli dobrze
wychowywać mnie na mądrą pannę
wolałam mężczyzn z tatuażami i kolczykiem w nosie
po spotkaniach podskakiwałam by wyrzucić ich z siebie
jadłam mięso palcami i kładłam się spać w makijażu
psułam cerę
mówili że już nic ze mnie nie będzie
skończyłam pod kreską
nauczyłam się że nie wylewa się szczęścia za kołnierz
Misiek, 10 czerwca 2020
Raz lew zwierzętom przestał się bardzo podobać
bo zbyt dumny obnosił się ze swoją grzywą
a że pycha jest gorsza czasem jak choroba
pora na kampanię w dżungli by jako żywo
wybrać na świata zwierząt już nowego króla
zaś lew pokazał im jeszcze ostre pazury
bo nad dymisją nie będzie się rozczulał
ryknął tylko raz że te wybory to bzdury
on bowiem królem zwierząt wszak na zawsze będzie
tak było i jest przecież i to od początku
i jego poważać każdy powinien wszędzie
i nie ma i nie będzie w tej kwestii wyjątku
wtedy kandydować już nie chciały żyrafy
pawiany wypięły się w sposób wręcz banalny
papugi strzelały głupawe straszne gafy
zaczęła się selekcja - dobór naturalny
lecz według kryteriów nie tylko z zoologii
i pamiętając też o stosownej reklamie
i by uniknąć zbędnej także demagogii
typu-hipopotam za gruby zawsze kłamie
albo antylopa może być pierwszą damą
wnet zebra odpadła bo udawała głąba
pyton tylko ciągle syczał a wciąż to samo
słoń był za ciężki w dodatku ta trąba
nosorożec nieprzystojny ze swym profilem
a żółwie zbyt powolne głosu nie oddały
kolibry zaś ganiały się z jakimś motylem
wybierano więc z tych ,,co w boju,, pozostały
aż wreszcie opadła emocji wielka fala
opustoszała szybko wyborcza arena
a na króla wybrano… starego szakala
jego pierwszą damą została …chuda hiena
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.