kb, 13 listopada 2023
samolubni bogowie mijają się
przy końcach światów
stworzonych jeden po drugim
jako odpowiedź na przeraźliwe wołanie
żeby po otwarciu świetlistych drzwi
nie zabrakło łąki
ci którzy kochają do szaleństwa
rozłożą koce dla astralnych ciał
opętanych straceńców wariatek
wspólnie poznają własne drżenia
w liczbie dni bez planu na wyjście
z tej sytuacji
nieświadomość zaciera granice
nachalnie
do jutra
zawsze
*ostatnie słowa w serialu "Co kryją jej oczy" (2021, Netflix)
Yaro, 13 listopada 2023
powstały z popiołów dziwne czasy
droga długa by zdążyć przed ciemnościami
na niebie kurtyna z ołowianych chmur
przed człowiekiem wybór skrzyżowanie
wybrać którąś z dróg nie zgubić sensu
życia bo niewiele go zostało na milimetr
wąskie są ścieżki ciasna brama zamknięta
na drodze szary bruk jak dzień na wschodzie
zamknięty rozdział nie ma świętych pism
wszystko spalone zdeptane to co święte
w duszy mam jedno ziarno w niebie pół
dusi pył nie mam sił by biec by walczyć
każdy dzień beznadziejnie ciągnie mnie
są miejsca gdzie ciężko żyć i oddychać
dookoła pył szum szarańczy innych owadów
nastaje noc ciemna jak czarny sen
zło na nowo rodzi się łączy w szeregi
ciemną moc rozproszy jedynie światło
siła w nas siła co rozproszy na pył
wszystkie ciemne zakamarki magii
sam53, 13 listopada 2023
dzisiaj w nocy liczyłem gwiazdy
te dalekie i te bliskie
niektóre pozwalały się dotknąć
większość była poza zasięgiem dłoni
uwagę zwracała błyskająca białym światłem
jest niczym latarnia morska
wydaje się niezniszczalna
nawet w pochmurną noc zaznacza swoją obecność
może dlatego podobna do ciebie
kb, 12 listopada 2023
to metoda
oszukać pięć minut ciągu
żeby wyjść z domu
sprężystym krokiem
pod kartonami z podobizną
gentlemana jasia
chuchając można wystraszyć
samego siebie
red label
sam53, 11 listopada 2023
dobry czas na wspomnienia
kiedy rysujesz palcem po stole prostokąty kwadraty trapezy
a myśl zawraca na skrzyżowaniu szukając drogowskazu
dobro jak posłuszne dziecko kurczowo chwyta się spódnicy
zabłąkana miłość szuka w tłumie znajomej twarzy
w nadziei że sen marzenie przepowiednia
umierasz aby żyć
dobrze jest zamknąć za sobą drzwi
milczenie nie znosi przeciągów
Arsis, 11 listopada 2023
Śpiewam i tańczę. Nie, nie śpiewam i nie tańczę.
Powiedz, gdzie ty jesteś?
Ja tylko tak. ja tylko tak chciałem…
Zresztą wiesz. Wiesz, prawda?
W pustym pokoju. W półmroku pokoju.
W szarej, deszczowej egzystencji.
W kroplach ściekających mi po rzęsach, twarzy…
Gdzie jesteś?
Powiedz…
Ja nie tańczę.
Nie prawda…
Nie tańczę i nie śpiewam...
Tęskno mi…
A czy tobie…
Piszę do ciebie list, pisałem.
Coś pisałem.
Co? Nie pamiętam.
Urwane w połowie zdania, jakieś gryzmoły, schizofreniczne wizje w odmętach mroku.
Strumień świadomości wylewa się ze mnie i zalewa niezapisane do końca kartki, albo
i zapisane, tylko nie wiadomo czym…
Poplamione,
podeptane,
pogniecione kartki…
Powiedz, gdzie ty jesteś? Ja jestem tutaj, o, tutaj…
Spójrz na mnie.
Jestem tutaj i nigdzie.
Jak długo?
Nie wiem.
Ale wiem, że czekałem we śnie i czekam nadal,
zaplątany jak motyl
w pajęczej sieci żeliwnych rur.
Wsłuchany
w ich jęki i bulgoty…
Plątanina starych żeliwnych rur.
Rdza pokrywająca moje dłonie…
To miał być wiersz?
Nie. Nigdy nie będzie to wierszem, bo i nigdy nie miało to był gównianym, pieprzonym
wierszem. Ugładzonym, wymuskanym, wycacanym…
Co najwyżej brudną maligną
chorego umysłu
zanurzonego w oparach rozgorączkowanego absurdu.
Gdzie ty
jesteś?
Jesteś? Gdzie?
Szukam cię
i nie widzę.
Macam wokół rozedrganą ręką jak ślepiec.
Nie widzę nic. Niczego. Nic…
Wiesz, kocham cię. Tęskniłem i tęsknię jak wtedy,
kiedy wracałem w środku lata, w pomarańczy zachodzącego słońca.
Wracałem
w pełnej
melancholii
samotnego człowieka.
Skąd? To nie ma znaczenia, skąd.
Wracałem
pustym
autobusem…
Spoglądając przez okno…
A wszędzie rozkopane doły. Jeden wielki plac budowy.
Były kładzione torowiska, rozjazdy,
betonowe płyty
nie wiadomo czego.
Betonowe tunele,
wzmocnione fundamenty.
Spawacze w czarnych maskach
przypięci do butli ze sprężonym powietrzem…
Wiszący jak
grona na krzewie.
W chmurze pyłu, w jaskrawych blaskach acetylenu
wznosiła się kratownicowa wieża do samego nieba pełnego ptaków.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-11)
***
https://www.youtube.com/watch?v=Dzf3kBdqePY
Sztelak Marcin, 11 listopada 2023
Smutne życie smutnego człowieczka,
szczególnie gdy w sklepie próżnia
i temperatura za mocno zbliżona
do absolutnego zera.
Akurat, nie wiedzieć czemu, jest niedziela,
rozbiera go na części pierwsze,
więc w płynnych ramach reedukacji
bierze kąpiel w rosole.
Z kostki.
Lub kości,
co nie ma znaczenia, w obliczu
nieubłaganych przykurczów mięśni.
Albo wszechświata,
ściśle zresztą ograniczonego do paru
kroków pomiędzy łóżkiem a drzwiami
sklepu.
Na nic kieszenie pełne po brzegi
kapsli i wydruków fiskalnych.
Pora snu nadejdzie, a butelki
nie wystarczą ani na requiem,
ani, szczególnie, na dni następne.
sam53, 10 listopada 2023
o tej porze ostatnie liście dygoczą z zimna
gałęzie oswajają się z wiatrem
przejmujący chłód faluje powietrzem
zamarzające kałuże chłoną wychudzone cienie
drzewa nachylają się ku sobie
nadchodzi czas snu i oczekiwania wiosny
poranny śnieg przykrywa ciszę w lesie
violetta, 10 listopada 2023
lubię swój przytulny dom
spędzę z tobą chwilę za rękę
przy fajnej parującej herbatce
w kroplach listkach na ustach
kb, 10 listopada 2023
ono niemal obsesyjnie fascynuje się
zabiera do szkoły pomysły by przynosić
w tych samych konturach
relacje prostolinijne
nikt nie przyłożył ręki
zgięcia papieru pochodzą tylko od niego
są absolutem dla cienia mnie matki
jako nieziemskiej figury którą na przekór sztuce
rozcina sukces jego wyciszenia
postanowiłam raz po raz gdy moje dziecko śpi
wygładzać nocą okna papierosowym
samotnictwem ukochanym
dopiero wtedy oczekuję na melancholię piersi
samoistne przytulenie
bez układania
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.