tetu, 25 kwietnia 2020
lepiej będzie zapomnieć
to zdradliwe słowo rozwarstwiło świat
na pół dzieliłam tylko sen
(dwie fazy i po krzyku)
jawnie odpowiadam za więcej
dlatego wybacz to zdradliwe słowo
o którym boję się wspomnieć
tę stoicką antylogię spiesz się powoli
więc niespiesznie idę
omijając wszystkie ozdobniki
na drodze ktoś zostawił ślad
z nadzieją że zawróci noc
i przyjdzie sen - ten sam
z podziałem na fazy
a później
wszystko jedno kto dotknie pierwszy
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 kwietnia 2020
W sumie nie wiem dlaczego
Odkrycie wody na Marsie
To większe wydarzenie...
Niz odkrycie życia w Człowieku
Nie wpuścili cię na pierwsze strony gazet
Bo wtedy był cud, rozkwit i wszechzbawienie
I ktoś tam źle karmił psy
Takie rozbicie szklanych światów
Na styku znaków zapytania
Niby łatwe, niby wszyscy wiedzą jak
I wgląd w głąb warty zachodu
I jak ci tam? On już był? Co mówił ?
U nas też czeka się na wizytę latami - wyobraź sobie
Ja przy każdej zapalonej zapałce
I przy każdej żonglerce lustrami
(tak przy okazji - słyszałem że te ci się podobały)
Widzę dwa odbicia w twoich oczach
I niby nie wiem dlaczego tu jeszcze jesteś
Gdybym mial tyle wieczności co ty
Też bym był bardziej
Mówisz - skok tu - skok tam
Z kwiatka na kwiatek
Z wymiaru na wymiar
A wieczność to ta pomiędzy
W sumie to piszę żeby wytłumaczyć ją
Nie pisze jeszcze bo życie bo natłok
Bo nowe życia nowe światy nowe natłoki
Bo katastrofy, bo zawalanie światów
Znasz ją zresztą lepiej niż ja, trochę musi
Drżenie rąk minąć, gdy tylko kurze zmiecie
Przed podaniem obiadu, nabierze pewności siebie
Tak, już wstała, tak - już świeci
Na pewno napisze
Daj jej jeszcze jedno życie , albo dekadę lub dwie
Tak naprawde to nie napisała tylko dlatego
Że jeszcze nie wie że nie wrócisz
A poza tym u nas wszystko dobrze
Załączam uściski od Mamy
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 kwietnia 2020
dobry wiersz - powiadają
powinien być jak akcja snajpera
jeden strzał - jeden zabity...
lunetą wychwycić kto
umie czytać, kto już niepotrzebny
a kto duchem tylko lewituje
Po tygodniach w bezruchu
bezdechu
moknięcia na bagnach
z palcem na piórze
wzrok wytężyć
i widziec dalej niż
najbliższe sympozjum
pogrzeb prewencyjny
z toastem
chwała tym co
piszą do lustra
Misiek, 24 kwietnia 2020
Otóż najpierw był wielki problem z kibolami
bo przed każdym meczem zawsze się maskowali
gdy przyszedł zakaz masek oraz kominiarek
na ulicach nosili głosząc kocią wiarę
Chodzili po stolicy machając maskami
nabuntowani nasi młodzi i wspaniali
a teraz wrócił temat maseczki ponownie
choć do niedawna nawet WHO twierdziła
że maski to personel medyczny i chorzy
Teraz ją nosi też moja teściowa miła
zamknęła twarz to może mi serce otworzy
bo wszyscy się dziś maskują i to dosłownie
lecz kiedyś skończą się te czasy tak niezdrowe
pójdziemy pewnie jeszcze razem na wielki bal
przebierańców bo minie smutek i wszelki żal
chociaż maseczki znów
będą…obowiązkowe
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 kwietnia 2020
spotkałem cię tam ten jeden jedyny raz pierwszy
na tej trudnej mapie świata
stałaś na tym mostu podłego miejscu najszerszym
jak ktoś kto nigdy jeszcze nie latał
skrzydła rozpostarłaś dumnie na świat cały prawie
jakby nikt ci ich jeszcze nie złamał
stóp balans na balustradzie jak to robią żurawie
ale to jeszcze nie był dramat
podszedłem do ciebie śmiało nawet można rzec blisko
jak pocisk do głowy skazańca
jakbym dla rąk Piłata bywał wody misą
jak do mordy psiej krata kagańca
była sekwencja spojrzeń w oczy milczące
i świata cięcie na plastry cieńkie
myśli tamy pękały od palenia brązem
rozumem sercem okiem i szkiełkiem
tę rozmowy dakadę na tamtej poręczy
co świat bielą kokonów utkał
której echem i drganiem głowa wciaż dźwięczy
zapamietam być może do jutra
potem skoczyłaś nagle w rozwarty odmęt
gdy dąć w żagle zaczął ci żywioł
w jednej chwili straciły kształty i formę
wszystkie myśli których przecież nie było
i teraz stoje i patrzę jak wzbijasz się wyżej
jak lecą wraz z tobą twych dzieci dwa cienie
ręce wiotko objęły świat cały krzyżem
a mi serce przebiły zdumieniem
przysięgnij że nie wybaczysz mi swoją duszą
obojętnie gdzie teraz jesteś
że proroctwa moje cię nie poruszą
chociaż już zagięły przestrzeń
i teraz z każdego piętra co w trójcy mijasz
ślesz mi jakąś kartke zbędną
w której mocno nadzwyczaj jak w pętli szyja
podkreślasz że nie wiem co to jest jedność
w snach śmiałych wyśnionych w tą czerń nocy szczerą
nie śmiałbym przypuszczać nigdy
źe w zgiełku tych żali dzielenia przez zero
zawalę się ja wraz z tym mostem z dykty
sam53, 24 kwietnia 2020
nie będę szukał ciebie w wierszach
gdy mogę znaleźć choćby w słowie
na dwóch na jednym bym poprzestał
bo żeby kochać - sama powiedz
czegóż nam trzeba prócz milczenia
ile w nim ciszy głębi treści
nadziei chcenia i niechcenia
spełnień niespełnień choćby w części
marzeń z którymi przyjdzie zasnąć
niczym ze zdjętym z warg zaklęciem
dwa piękne słowa nam aż nadto
patrz jak kochają się łabędzie
Marek Gajowniczek, 23 kwietnia 2020
Transmisja pozioma?
Transmisja pionowa?
Myśli automat
segreguje słowa
do izolatorów
przez sieć korytarzy,
aż do redaktorów
bez uczuć, bez twarzy.
.
Minimalizacja -
to nie jest cenzura?
Wolność? Demokracja?
Skryte w procedurach.
Przeciek informacji,
lub błąd w statystyce
mogą się z redakcji
przenieść na ulicę.
I publiczną misję
zamienić w transmisję
poziomą, pionową,
sinusoidalną -
zakaźną, niezdrową,
poza kwarantanną,
która jest masowym
aresztem domowym.
.
Nie wiemy, co komu
przyjść może do głowy?
Nie wychodząc z domu
zdejmują okowy
i z bezradności ryczy złość,
wszelką tracąc nadzieję.
Ktoś czuwa, żeby spać mógł ktoś.
To są zwyczajne dzieje!
Bozena Nitka, 23 kwietnia 2020
To co nieznane silnie przyciągało
jak nocne motyle jaskrawe światło
przemieniając niedotykalnie w namiętność
rozjaśniając mroki nieśmiałości w jasność
a podświadomość zadawała pytania
niewytłumaczalne jak dotąd zachowania
dlaczego – po co czy tak stać się musiało
zahamowania brakło czy czujności
codzienność chodziła w tęczowej sukience
nocnym mrokiem w księżycowej poświacie
szarość dnia zabłysła wielobarwną tęczą
demony związane nitką pajęczą
podniecenie i fascynacja wybuchała żarem
studzona to podgrzewana pod jaworowym gajem
w ramionach namiętnej rozkosznej miłości
zagubiona w jasności twoich oczu i czułości
lecz czy może to tak dalej trwać bez/miary
rzeczywistość jednak ma inne wymiary
nie można żyć ze sobą tak bez ciebie
w szarówce dniach i nocy też bez siebie
sam53, 23 kwietnia 2020
przychodziła zwykle wieczorem
jak pierwszy głęboki sen zmęczonej wyobraźni
albo chłodny powiew wiatru od strony lasu
malowałem ją wtedy w ciemności
nieprzeniknionej jak noc na końcu świata
światłem były jej oczy
zamazane pocałunkami płótno kwitło pożądaniem
zmieszane farby spływały w szczeliny podłogi
w mrocznych plamach unosiłem obraz z dna oka
a ona wychodziła powoli zostawiając za sobą
zapach Channel
nigdy nie zapytała - jaki ze mnie artysta
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.