Marek Gajowniczek, 5 czerwca 2023
Nie dało się przebić, zagadać, zagłuszyć
i trzeba po sobie położyć uszy,
pytając rozsądnie rządzących dlaczego
ich pozorna dbałość prowadzi do złego?
.
Może Cultur Cancer czyli wykluczenie
zamiast przemilczenia rodzi oburzenie
lub nowelizacje i ciągłe ustępstwa
ośmielają sięgać do granic szaleństawa?
.
Może nie wystarczy, gdy cokolwiek da się -
wydatki i datki przesuwając w czasie,
powtarzając stale wytarte slogany,
że pewnie wygramy, bo przewagę mamy?
.
Może agitację należy uprościć,
przejrzeć wizerunek przedstawianych gości,
którzy za nas liczą i myślą i mówią
językiem jakiego wyborcy nie lubią,
.
Pokrętnym wyrazem oraz mową ciała,
jej gestem i modą jaka naleciała
z obcego kupczenia naszą tożsamością
i uliczny sprzeciw ubarwia już złością.
.
Władza obiecała wysłuchiwać ludu,
lecz trudno od partii oczekiwać cudu
w nierównych podziałach i sile pieniądza,
gdy nie Rząd nią rządzi, ale władzy Żądza!
.
Mineła Ósma i Dziewiąta -
znów postawiono nas do kąta,
bo to dla partii mniejsze zło,
a wrogom właśnie o to szło!
Arsis, 4 czerwca 2023
Długi korytarz. A w nim półmrok i cisza. Odległe echa szlochów i płaczów, dziecięcych
nawoływań z przeszłości…
Chemiczna woń szpitalnych odczynników. Nikły zapach woskowej pasty. Poruszane
niczyją ręką otwarte okna…
Pusto tu.
Zamknięte drzwi na klucz, na klamkę. Na twoje imię…
W wirującym kurzu plamy zacieków,
zarysy czyichś twarzy.
Czyich?
Niepodobne do samych siebie płynące widma. Wydaje się, że coś mówią, szepczą…
Opowiadają dzieje ze swojego zapomnianego życia…
Próbuję się wsłuchać, zrozumieć,
lecz odpowiada mi jedynie
milczenie rzeczy, piskliwy w uszach szum. …
Za oknami noc.
Rozproszone
światło gwiazd.
Dokąd my idziemy?
Nie.
To ja idę w samotności, mroku.
W nieskończoność wnikam nieznaną.
Chodź…
Weź mnie za dłoń. Uchwyć.
Kochanie,
powiedz,
że chcesz, abym…
Do kogo
ja to
mówię?
Do nikogo.
Jestem sam.
Mijam namalowane na ścianach sny, w których krajobrazy, pejzaże. Kwiaty…
W smudze światła ptaki
wznoszą się do lotu.
W jasnym snopie deszczu.
W znoju oczekiwania, w tęsknocie…
Jestem…
Z kim ja idę?
Sam ze sobą.
Zatem,
chodź,
mój cieniu.
Na trzeszczącej lekko podłodze
księżyc.
Przekrzywione
prostokąty
srebrnego blasku.
Chodź ze mną.
Pójdziemy w zmierzch.
W tym ciągłym jeszcze szeleście czasu,
co opada zewsząd łagodnym wiatrem, co łka.
Spójrz, w kołysce dłoni mych blask obłaskawia mrok.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-04)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ZFtJ3hfw5TM
Marek Gajowniczek, 4 czerwca 2023
Narodowy ślad węglowy
rozniósł się nad Wisłą,
a wulgaryzmy przemowy
szkodziły umysłom.
Mówią: "Mleko się rozlało..."
"Wolność! Niezawisłość!"
Pianą nieładnie pachniało,
po czym szybko skisło.
.
Pozostawmy przypuszczenia
wątpliwym domysłom,
czy jakkolwiek smród ten zmienia
w nas ocenę ścisłą -
komu wierzyć nie należy?
Czego się obawiać?
Jak w spokoju kryzys przeżyć
w powrocie bezprawia?
.
Mamy do obaw powody,
że bez naszej zgody
obie strony wir szalony
i stare metody
wciąż uznają za sprawdzone:
"Po nas choćby Potop!!!"
Nieistotne - Bolek? Bronek?
Będą walczyć o to!
Sztelak Marcin, 4 czerwca 2023
Zebranie pod rachityczną jabłonką
zostało przełożone na czas
nieokreślony, z braku zegara.
Z kukułką o sprecyzowanych poglądach
w temacie wiadomości dobrego i złego.
Siedzimy w piwnicy, przy zgaszonej świecy,
tradycyjnie dyskutując o zawartości
słoików. Pamiętających siarczyste
przekleństwa i śnieg po pas. Albo szelki.
Smarując twarze węglem szkicujemy
niepewne plany na następny tydzień,
mimo wszystko przyszłość.
A ziemniaki już dawno puściły pędy,
co zapewne ma znaczenie. Jakieś.
Na pocieszenie schody wiodące na górę
mają bardzo wygodne poręcze.
Marek Gajowniczek, 3 czerwca 2023
Ktoś jak ja - w krytycznym stanie
pewnie miałby inne zdanie
na to, co się w kraju dzieje
i na spokój miał nadzieję,
myśląc, że obydwie strony
ludzi w siebie zapatrzonych
potrafią na własne JA
spojrzeć skromniej, gdy się da.
.
Przygadywał garnkowi sagan.
że większy kocioł i bałagan
rusycyzmami typu ".... mać"
zrobią i winniśmy się bać
artystów sceny i ekranu.
Najbardziej tych - z pierwszego planu,
kiedy pokażą nam swą siłę
i to, co niegdyś było miłe
z czasem zmieniło się w żałosne,
jak po wichurze strach na wiosnę.
.
Jedni wciąż straszą - drudzy boją,
że zniszczą osądzą i zgnoją
resztki partyjnych wynaturzeń,
kontynuacji i powtórzeń
tego, co przeszło i nie wróci,
choćby czas stanął i wiersz ucichł.
.
Stwierdzą eksperci - nie posłowie:
Ojczyzno! Ty jesteś jak zdrowie,
na które zwykle w starczym wieku
nie ma szpitala ani leku!
Deadbat, 2 czerwca 2023
Oto jestem
Wróciłem
Biedny robaczek
Czerw drążący ziemię
Nieśmiało i z zalęknieniem spoglądam nieraz
na głęboki kosmos
na to przedszkole światów
To gniazdo gwiazd niczym szerszenie
lecących w niemym gniewie ku katastrofie
Wiem że jestem jak one
w odwiecznym kręgu nieustających narodzin
Odwiecznej zagłady
Och jakże ciasnym
z mniejszych jeszcze ułożonym kręgów
och jakże pełnych cierpień miałkich i jakże zbędnych
których sam jestem sprawcą przyczyną i skutkiem
Ukradłszy szept ze szczytu niedosiężnej góry
Rzucam wyzwanie stworzeniu
Lecz widzę jedynie uśmiech tygrysa w gęstwinie
Lecz sam niedowierzam
że mój rodzaj przetrwa
kolejne tysiąclecie
Arsis, 1 czerwca 2023
Pod twoją nieobecność, zanurzony w substancji czasu. W ekstazie oczekiwania,
w nikłym blasku odległych mgławic…
Sponiewierany wiatrem wirujących galaktyk, których ramiona,
których rozproszone światło…
Gdzie
ty
jesteś?
Powiedz…
Nie słyszę odpowiedzi.
Jedynie kosmiczny szum omiata swoim tchnieniem,
jak powiewy klarownego lata nad równiną łąk.
Po co ja to wszystko piszę, do kogo,
kiedy samotność miażdży
ogromnym kołem, rozgniata?
Opieram się rozpalonym czołem
o chłodną powierzchnię ściany.
Przywieram ściśle ustami, jak do pocałunku.
Ocieram się policzkiem o chropowaty tynk, o te pęknięcia, mikroskopijne rowki…
Powiedz, gdzie jesteś?
Nie czuję ciebie,
ani nie słyszę twojego oddechu.
Nasłuchuję…
Twoje ciało i moje, splecione,
gdzieś w jakiejś niepojętej koegzystencji.
Oto właśnie wyciągają się ze ściany czyjeś zimne ręce.
Nie.
To moje dłonie, moje palce
ściskają lodowatą próżnię,
jakby bryłę lodu.
Płonę w piekle
zaśnieżonych,
niekończących się równin.
W gorączce tęsknoty, w bólu oczekiwania…
Spójrz,
oto
moje ręce.
Chwyć mnie za nie. Pociągnij ku sobie
w otchłań o tysiąc mil od nadziei.
I od ogrodów, tych właśnie,
w których dżdżownice spulchniają ziemię.
I wychodzą na powierzchnię, stając się pokarmem dla ptaków.
Błądzimy…
Nie. To ja błądzę w potędze nicości.
Ciebie tu chyba nigdy nie było
w tej przestrzeni o przelśnionym wnętrzu.
Ale jesteś. Jesteś na zawsze,
nie będąc wcale.
Czemu milczysz?
Mówię do ciebie, piszę. Pełzam bezradnie. Wiję się w sobie.
Moje blade usta,
jak śnieg,
jak biel ściany…
I twoje usta….
Krew uciekła z nich w niepamięć.
Milczysz.
Wciąż
milczysz.
Kochanie, umierając…
Kto umarł?
Wszystko umarło.
W wielościanie powietrza, w natłoku niczyich szeptów …
Jakaś drżąca esencja światła
przenika tajemnicę,
kiedy gładzę twoją twarz
zamkniętą w strukturze kryształu.
Jesteś?
Ja jestem.
Tutaj
i nigdzie.
Spójrz na mnie.
Poprzez moje jestestwo ujrzysz głębię poznania.
Choć istnieję już tylko w strzępach krajobrazu, we fragmentach jedynie.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-01)
***
https://www.youtube.com/watch?v=TWNKQwzhu0c
Arsis, 31 maja 2023
Fale twoich włosów przenikają się z falami wzburzonego morza. Mieszają się, kotłują
w rozgorączkowanej scenerii krajobrazu. W tańcu meduzy.
Zanurzam
się
w sobie.
W poświatach błysków i mrugnięć, w refleksyjnej kaskadzie idącej prosto z głębin.
Coś tu miało być, nie będąc wcale…
Nie będzie?
Ale, czy, zatem, będzie?
Muszle, rozgwiazdy,
struktury koralowej rafy.
Nadciąga
zmierzch.
Podmorskie stworzenia spoglądają posępnie.
Nie patrzą. Udają niewidzenie.
Przepływają obok. Odpływają. Nikną we wzburzonym mule sennego kalejdoskopu..
I znowu te oczy
obserwatorów.
Jakże ich wiele!
Badają każde moje poruszenie. Czujne.
Opadają pletwą…
Jesteś?
Nie słyszę ciebie.
Zagłusza cię, bowiem oddech przypływów i odpływów…
Krople
na
twarzy.
Wiatr o zapachu soli.
Ociekam wodą fal
rozszalałych.
Zanurzony w swojej egzystencji.
Gdzieś, w oddali
spowite
pianą
ostre skały.
Przesłaniam dłonią oczy.
Między palcami,
liliowy potok światła.
Drgający obrys wieczornego blasku.
Nade mną sine obłoki, niewysłowione w tęsknocie milczące usta.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-31)
***
https://www.youtube.com/watch?v=FsPTcvgmFHk
Marek Gajowniczek, 29 maja 2023
Świat nasz bardzo się nie zmienił,
choć mędrcy w piśmie uczeni
do wczoraj przepowiadali,
że w nim wszystko się zawali.
.
Już nawet jasnowidzowie
zmienili swoją opowieść
o tym, co nas jutro czeka,
a świat zwolnił. Myśli, zwleka.
.
Pilnie uczy politykę
mądrze zarządzać ryzykiem
i przy planach ofensywy
pozostaje nierychliwy.
.
Uznał - nie ma gdzie się spieszyć.
Czym nas straszyć - czym pocieszyć?
Niepewny naszych wyborów
w atmosferze wiecznych sporów.
.
Nie wszystkich można ogłupić,
zmusić, przestraszyć lub kupić.
Obietnicami zachwycić.
Źle je widzą emeryci.
.
Nic nie cieszy - nic nie złości
na swej drodze do wieczności
widzących podobnych sobie.
.
Taki nocą wiersz wyskrobie
prowadzony palcem bożym,
zanim wreszczie sen go zmoży...
.
I umęczy lub oświeci,
że na starość nie wypada,
bywać "za, a nawet przeciw"
kiedy nie śpią u sąsiada!
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.