Yaro, 17 lutego 2020
nie tak dawno zapadła noc
cała utkana z gwiazd
na murku zimnym od lat
siedzisz przy mnie
tak wtopieni w siebie jak ptaki
całkiem niebieskie masz oczy
moje zielone koloru piwa
szczęśliwi patrzymy w górę
wyczekując ciepłego poranku
głębokie oddechy sklejamy latawce
puszczamy bańki
kaczuszki w ślepych kałużach
mały łyczek nektaru
zbliża myśli do raju
Teresa Tomys, 17 lutego 2020
to nie byłaś kochana
wszyscy o tym wiedzieli
tylko ty ufna od zawsze
wciąż widziałaś tę miłość
od przypadku były kwiaty
za pieniądze zabrane z ukrycia
słowa piękne nie jego
przytulałaś do serca i wierzyłaś
ale to
kłamstwo za kłamstwem
aż zabłysło światełko
zobaczyłaś że nic się nie zgadza
nie ma domu którego pragnęłaś
a pamiętam
zawsze miałaś nadzieję
I.202/T.Tomys
xymo, 17 lutego 2020
kotka leży zwinięta w sobie na czarnym kocu
śpi dwadzieścia godzin na dobę lecz przed
każdym ze snów wylizuje się starannie
jakby czystość była jej najważniejszą cnotą
imię ma po babce a sierść po ojcu półpersie
syn mówi że jak była mała uczył ją mówić
teraz rozmawiają ze sobą każdego wieczoru
dowiedział się że żyje w trzecim z siedmiu żyć
pamięta czasy upadku muru berlińskiego
a może nawet śmierć Stalina narodową żałobę
czasy kiedy nikt nie szanował kotów były bite
przeganiane i szczute przez socjalistyczne psy
a u mnie powtarza się w co drugim wierszu
jakby była ikoną znaną podróżniczką artystką
niezwykłym kotem który wnosi mnóstwo miłości
i spokoju mrucząc że istnieje coś po śmierci
Teresa Tomys, 16 lutego 2020
przychodzi znienacka
nagle widzisz że jesteś
nie taka jak dawniej
twoje ciało dojrzało
ale jest takie inne
piersi zmieniły kształt
oczywiście na lepszy
za to oczy
chyba gdzieś blask zgubiły
dłonie noszą ślady
zmian starczych
i stopom z haluksami po drodze
dziwnie brakuje talii
tylko włosy
te masz wciąż jednakowo piękne
I.2020/T.Tomys
drachma, 16 lutego 2020
Rzyg kolorowy jak Pałac Kultury o 4:00
Ci z najniższego szczebla drabiny
stanowiący pierwsze ogniwo łańcucha ewolucji
teorii Darwina
o sylwetce małpy człekokształtnej
z maczugą w ręku
wychodzą z kartonów tekturowych i nor
na żer wczesnym rankiem
(bo dzień nie znosi konkurencji)
w zbieraniu puszek butelek lub pieniędzy
na lekarstwo w sklepie
alkoholowym
Wszyscy ci biedacy
budzą we mnie nieukrywany wstręt
gdy patrzę o świcie z okien drapacza chmur
na te mrówki wchodzące
w mgłę okalającą Dworzec Centralny
Warszawa i deptak koło kebabu Luksor
nie mając na myśli świątyni
Hatszepsut
tylko zaropiałych i zapuszczonych
ledwo żywych co zwykli grupować się przed
i pchać rozklekotany wózek dziecięcy ze
stertą siatek -cały dobytek
sam53, 16 lutego 2020
zagrajmy siebie struna w strunę
niech mój za twoim dźwiękiem goni
przecież tak bardzo chcemy uciec
w świat tylko przez nas wymyślony
zagrajmy z werwą niech emocje
zbudzą w nas fale niedosytu
niech dźwięki brzmią o ton dwa głośniej
a całuj myli nam się z przytul
zagrajmy radość akord duszy
w dwóch nagich ciałach pośród objęć
gotowych choćby kamień skruszyć
kiedy namiętność na melodię
pieszczotą dłoni rozpisaną
w słowach dzielonych na pół w szepcie
przy których już nie idzie zasnąć
bo już w nich jesteś
bo już jesteś
blue eye, 15 lutego 2020
"Są ludzie, z którymi spędzasz znaczną część życia i nie przynoszą ci nic. Nie oświecają, nie żywią, nie dodają skrzydeł... I
Są tacy, których się mija, ledwie zna, a mówią jedno słowo, zdanie, poświęcają ci minutę, pół godziny i zmieniają bieg twojego życia (...)"
- Katherine Pancol
Proszę Pana, nie wiem jak zakończyć coś, co się jeszcze nie
wydarzyło. Jak cofnąć czas, w którym tak naprawdę nas jeszcze
nie było; bo czy można otworzyć książkę, przeczytać jedno zdanie
i wiedzieć o niej wszystko? Jak Pan sądzi, czy być kimś kim się
nie jest możliwe jest między nami? Czy pytania są za trudne,
czy ułatwić Panu mam? Gdyby było kolorowo pośród czarnych myśli nocą,
rankiem tęcza by budziła, tylko sama nie wiem po co. W nocy świat
zagląda w okna mimo zasłon na powiekach. Widzi Pan ten świat bezbarwny,
tylko proszę nie zaprzeczać. Wiem, że ciemność kradnie światło,
co się w sercu na dnie chowa ale to nie powód, żeby jednym słowem
zakończyła się rozmowa. Teraz przejdę do meritum, bo mam dosyć już
pisania, a powtarzać się nie lubię; więc niech Pan słucha proszę Pana.
Myślę, że połówki nasze zaczynają fermentację. Wino owszem, bardzo
lubię ale w formie kiedy w lampce smak poczuję na języku. Choćby teraz
piję z myślą i myślami, które plączą się bez liku. Chciałabym zakończyć
teraz ten mój akt do Pana słowem: "do poniedziałku" lecz zamiast tego, wciąż
łacina krąży mi po głowie. Obiecać nie mogę, że będę grzeczna. Matka natura
tak mnie obdarowała. Jestem okropna. Tak, wiem. Wiem, proszę Pana.
I wiem także o tym, że pewna jestem tego, czego tak naprawdę chcę.
A Pan niech porządnie zastanowi nad tym się. Już nic nie mówię. Milczę
jak grób. Choć wiem, przyjdzie czas, że przez Pana będę płakać jak bóbr.
Marcin Olszewski, 15 lutego 2020
Dopóki nie przyjdzie znikąd ból
Nie będę czuł co ty czujesz
Gdy spoza bliskich umiera ktoś
Wyrazy współczucia, lecz nie zrozumienie
Nie będąc tam, gdzie los innych zagnał
Nie mówię nic
Nie wiedząc, nie czując
Wyciągam dłoń
Wiem, co sam będę czuł
W chwili dotyku. Znikąd
yakub, 15 lutego 2020
dziś na chwilę tu powróci
pewna fraza Witoldowa
bo Bieszczady teraz musi
bergiem berga wybergować
tam widziano ladacznicę
w sukni z liści kolorowych
wszystkich w górach po Tarnicę
lalusiała lalusiowych
potem zdjęła swą ozdobę
i pod białym puszkiem znikła
z starym Zimą z długą brodą
zakicała kitkiem kitka
wczesną wiosną porzucona
jeszcze goła zzieleniała
maj pochwycił ją w ramiona
ciumką ciumcia ciumkowała
całe lato z każdym z buków
zatańczyła jak zawiało
słychać było przytup butów
glanem glany glanowano
na Haliczu na Wetlinie
może z tobą też świętować
na kamiennej połoninie
bergiem berga wybergować
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.