Marek Gajowniczek, 18 grudnia 2019
Na kraj spadły Unii docinki:
Z zielonej urwał się choinki
i w oczach świata - nisko spadł,
ośmieszając Zielony Ład.
.
A w jaką by nie spojrzeć stronę,
znikało wszystko, co zielone.
Ogołocone wiało chłodem,
gdy sąd się odbył nad Narodem.
.
Ukarać chciano dla przykładu
tych, którzy Zielonego Ładu
nie chcą i nie zaakceptują,
a czarnym złotem innych trują.
.
Dotacje trzeba im odebrać,
bo może to jest żółta febra
i ludzie na zieleń brukselki
wkładają żółte kamizelki.
Policje żółć sprzeciwu zgniotą,
bo żółte to jeszcze nie złoto,
a raczej stos gnijących liści
w śmietnisku strat oraz korzyści.
.
Nie braknie jesienią powodów
do pożegnań oraz rozwodów.
Zzieleniał strachem ziemski padół
od czarnowidztwa tego ładu.
.
Unter den Linden dzieli mur
tworzony przez tęczowy chór,
a nam dziś obowiązek przypadł,
ogłosić: "Wiemy, że to lipa!"
doremi, 18 grudnia 2019
Smyku, zobacz jak barwna, piękna jesień,
tyle kolorów w niej : brązu i złota,
kępy mchu kryją wiele tajemnic,
drzewa zaś tworzą bramy lub wrota.
Posłuchaj, jesień ma różne nastroje,
i bardzo często przemoczone kapcie,
lecz rzuca leśne runo pod nogi,
dlatego pokochaj ją jak babcię.
doremi, 18 grudnia 2019
Lubimy wspominać naszą młodość,
beztroskę, radość, nadzieję,
gdy patrzyliśmy na wszystko z dystansem,
wierząc że co złe - wiatr rozwieje.
Lubimy wspominać nasze zabawy,
w berka lub lustra kanciaste,
śmiechom zabawom nie było końca,
bo wszystko było proste i jasne.
Lubimy wspominać małe uliczki
pełne fantazji i marzeń,
tych przesiąkniętych starodawnością,
świadków niewinnych, bezgrzesznych zdarzeń.
Dziękujmy za młodość i wiarę w dobro,
że nie przeżyliśmy wojny,
bo przecież - nasz świat, nie wolny od łkania,
mimo niepokojów - był spokojny.
doremi, 18 grudnia 2019
Nie potrzeba wód wielkich,
szczególnie zaś - tych wątpliwych...,
Wystarczy dotyk dzieciństwa,
i trochę wzruszeń - tych żywych.
Wystarczy wiosenna świeżość,
tańczące na wietrze drzewa,
gdy dźwięcznie jak w filharmonii
ptasia muzyka rozbrzmiewa.
Wystarczy noc rozgwieżdżona
lub taniec pod gołym niebem,
gdy serce masz jak na dłoni,
a ludzie dzielą się chlebem.
Wystarczą łąki, pagórki
i drogi - czasami kręte.
Przed nimi schylajmy głowę,
bo to jest nasze, święte.
Nie potrzeba wód wielkich,
szczególnie zaś - tych wątpliwych...
Wystarczy dotyk dzieciństwa
i trochę wzruszeń - tych żywych.
doremi, 18 grudnia 2019
Kobieta ubrana we wrzesień
jak w obraz wpatrzona w jesień
nostalgiczna i staroświecka
sorry lecz ma też coś z dziecka
lubi jak ktoś ją na ręach nosi
o uśmiech beztroski prosi
lub kiedy mawia maleńka kicia
choć słowa są bez pokrycia
albo gdy zmierzcha się i zciemnia
esy floresy na niebie
odzywa się w niej filuterność
gdy w chumurach znajduje siebie
Kobieta ubrana we wrzesień
choć czasem jest staroświecka
potrafi ciszyć się życiem
wiadomo - ma też coś z dziecka
Deadbat, 18 grudnia 2019
Wrzaskiem milczę do ciebie
Błagam ciebie bezgłośnie
proszę
nieprzerwanie krzyczę wgłąb siebie
Oto ja ja jestem
odrażający jestem sam dla siebie
Zmiażdżone skruszone są moje oczy usta wnętrzności i serce
Unikam twego wzroku
Unikam myślenia o tobie
uciekam przed tobą kryję w mroku
bez żadnej nadziei na schronienie
bez szansy nawet najmniejszej
płynie ciche skomlenie
płynie nieśmiała skarga
Nie rozmawiamy ze sobą
Nigdy nie rozmawiamy
Ty tylko patrzysz srogo
Ty tylko oceniasz z tą swoją
racjonalną chłodną wrogością
i wiem
Nie dość dobry
Takie mi imie nadałeś dawno temu
Krwawy aniele
Ty którego nazwać nigdy się nie ośmielę
Nienawidzę cię kochać
I nie mam wyboru
jesteś przecież mną
a ja jestem tobą
w jednym jesteśmy uwiezieni ciele
Gniew mój przy twoim jest niczym
płatek śniegu w środku lata naprzeciw lodowej zamieci
Twoja wrogość przerywa mój sen
Twoja nienawiść poucza o śmierci
Dzień po dniu i chwila po chwili
Boję się ciebie
podziwiając szczerze bezmiar twej potęgi
Twoje nienazwane słowo zapiera mi dech
zabiera moc nogom nie otworzę swych ust nie uniosę ręki
Przecież wiem nie ucieknę
nie jestem w stanie na dłuzej
Nie mogę porzucić cię w lesie tysiąca idoli
ani przybić do krzyża na rozstajach dróg
ani rozstrzelać na czerwonym murze
nawet nienawidzieć siebie nie mogę
nienawiść mimo twoich nieustannych jej lekcji
obca jest mojej naturze
Czemu zabijasz natychmiast wszystko w co uwierzę
każdą przelotną radość i każdą nadzieję
uśmiercasz pustym spojrzeniem
zimnym bez radości wszelkiej
czarnym jak noc ostatecznej śmierci
antyśmiechem
Bestio w gęstwinie
Ostateczny wrogu ukryty najlepiej
Znów spotkałem ciebie
Tak wiem że by istnieć chcesz mojej rozpaczy
I dlatego ze współczuciem odmówić pragnę ci tej karmy
Dziś znowu u stóp twych
muszę się na ziemi wić
pełen nienawiści frustracji i gniewu
w najwyższym możliwym poniżeniu
Jak długo jeszcze
pytając sam siebie
sam w sobie ja najgorszy niewolnik schorowany i słaby
sam sobie najwymyślniejszym katem
najskuteczniejszym bewzględnym oprawcą
ostatecznym kaleką
(i jedynym zbawcą)
Cóż jeszcze możesz zrobić mi ty
obcy
dlatego idąc na nasze spotkanie
jestem od lęku wolny
Paweł Szkołut, 17 grudnia 2019
Cisza
jak biały nieskończony ocean
od pierwszej chwili stworzenia
z pierwotnego chaosu.
Pierwsza nuta istnienia
i jedyna melodia milczenia
przenikająca wszystkie atomy,
głębia najgłębsza wciśnięta w pąki kwiatów.
Cisza
nieskończone tło dla muzyki
i wymawianych słów,
pramatka dla wszystkich dźwięków,
brzmień i odgłosów tego świata,
– dla szumu fal rozkołysanych mórz,
dla kocich medytacji i pomruków.
Wszechobecna jak pozagalaktyczne
promieniowanie kosmicznego tła.
Cisza
siostra wieczności,
zasada dla harmonii Wszechświata.
Bezgłos śmierci,
milczenie Nieba,
pierwsza i ostatnia.
Czysta forma.
Pełnia Słowa,
w której mieszka Bóg.
Cisza
– miej ją w sobie
1983/2018
Marek Gajowniczek, 17 grudnia 2019
Zawsze na końcu łańcucha,
gdzie nic się już nie zawiesi,
na szarym końcu przesłuchań,
są starzy na pasach - piesi.
.
Dla nich jest korytarz życia
i suwak worka na zwłoki,
a ktoś dokonał odkrycia:
Zjeżdżać musimy na boki!
.
Zwycięzców niosą na tarczy
sukcesu wielkich wyborów!
Dla wszystkich plusów nie starczy!
Jest za to nadmiar horroru.
.
Kryzys statystyk zdrowotnych
i braki kapitałowe,
a chów komórek pierwotnych
przestrzenie odkrywa nowe.
.
Dla elit najwyższej półki
po prawie i medycynie -
tych, co władają do spółki
i wyrokują o winie.
Zawsze na końcu łańcucha,
gdzie nic się już nie zawiesi,
na szarym końcu przesłuchań,
są starzy na pasach - piesi.
Nad nimi immunitety,
media, eksperci i biegli
i Mędrcy, których... niestety,
z Ziem Obiecanych przywiedli.
Yaro, 17 grudnia 2019
niedomkniętymi drzwiami
zakołysał wiatr
w drzwiach nieprzekręcony klucz
kto prześladuje mnie
za raniuteńko jak dla mnie
wyobraziłem sobie że to duch
zjawiłaś się półnaga
w koszuli białej za długa zdaje się
rozpięta do połowy wylewała się pierś
śliczna
oniemiałem z chęcią by ją zjeść
wiatr porwał twoje loki przez otwarte okiennice
zgadłem że mną odpędzisz dzień
pękło szkło
na stół posypały się płatki zasuszonej róży
to był znak to jest ten dzień
powoli odbijałem od brzegu
mocno chwycone wiosło
maszt sztywny napięty żagiel
twoja łódź na dwoje wygodna
wilgoć słonej wody uspokajała mnie
zerwał się sztorm
mokry nie widziałem latarni
oddychałem mocno
zdyszani bez wytchnienia
walczyliśmy o suchy ląd
zachodziło słońce
zachodziłem w głowę
myśli urojone omamy skołatany
kochałem się to nie wspomnienia
te więzi trwają do dzisiaj
przyszła jesień sucha jakże ciepła
oby nas nie rozdzieliła
pomyślałem
ścisnąłem twoją dłoń
pora roku ni żadna plotka ludzi zawistnych
nasze dłonie
nasze myśli
nasze słowa
mają znaczenie sens w nich tkwi
kocham ciebie o każdej porze roku
przed początkiem dnia i końcem też
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.