Marek Gajowniczek, 6 grudnia 2018
Klub Starszych Panów i Młodszych Pań
zaakceptuje, bez zbędnych zdań,
każdą postawę antypisowską,
a stałych członków otoczy troską.
Nikt nie ukrywa wielkich ambicji
przynależnoś do koalicji,
więc w opozycji do racji stanu,
jest Klub Pań Starszych i Młodszych Panów,
prezentujących odmienne zdanie -
postawę, pogląd i przekonanie.
Mertytoryczne trwają dysputy,
jaki jest zdrowy, jaki zepsuty,
podział ról głównych na każdej scenie,
ale złośliwi zwą je pieprzeniem.
Jeśli się jednak odbywa w klubach,
gdzie poprzestają tylko na próbach
zmian, rezygnacji, przejść i roszady -
spłyną do laski i pod obrady,
skąd w tyle wizji, lub po dwudzistej
bajzel zamienią w mediów orkiestrę.
Marek Gajowniczek, 5 grudnia 2018
Mówili o nich - sekta,
potem coś o insektach,
a nawet o szarańczy.
Osąd był oszukańczy,
lecz zawsze coś przylgnęło.
Kilka latek minęło
i nagle po owocach,
pogłoska o niemocach
rozeszła się wśród ludzi.
Elektorat się łudził,
że to przejściowa słabość
i minimalne "zadość..."
uczynią popierani,
lecz chęci... ani...ani
nie było wśród wybranych.
Z historii zakazanych
i tę wspomnieć wypada
o z raju przeganianych,
gdy owoc drzewa zjadasz.
Uległość obcej sile
i zbytnia pewność siebie
odbierze ci przywilej
pobytu w siódmym niebie,
a jeśli nawet dramat
niczego nie nauczy,
myśl się nasuwa sama:
Odbierane nie tuczy!
A kiedy wolność słowa
jest tylko sztandarowa,
nie można już wykluczyć
eskalacji zachowań.
RENATA, 5 grudnia 2018
wszystkiego jesteś winna
trzęsąca się galareto
nawet nie umiesz
gotować i sprzątać
gdy tylko patrzę
chcę widzieć
twój mózg na ścianie
tylko łzy lejesz
a może by tak oczy ci wydłubać
nie wypuszczę cię z rąk
chcę przerzedzić włosów las
wrzucić coś na ząb
nad kim tu się pastwić
nie mam psa
ty nosisz obrożę
na szyi
Yaro, 5 grudnia 2018
jestem drogą po której mógłbym dalej iść
jestem wiatrem wśród traw
jestem echem pośród drzew
jestem tatuażem na twojej skórze
jestem szarym betonem na waszych głowach
bywam w mieście
jestem znikam
patrzę ci w oczy
widzę strach
patrzę na ulicę
krzyczę by wykrzyczeć
siedem życzeń
Marek Gajowniczek, 5 grudnia 2018
Nawet jeśli bardzo chce się,
już się słupek nie podniesie.
Żaden własnych członków przesiew
nie poprawi not.
Znacznie łatwiej kulą w płot
swój, lub opozycji trafić,
gdy rozsądnej propozycji
partia złożyć nie potrafi,
a oczu od nowoczesnej
propagandy nie odrywa.
Zmiany bywają bolesne,
zwłaszcza kiedy spada krzywa.
Patrzy na to wszystko człowiek.
Rozmyśla o rad sposobie,
ale żółcią na na wątrobie
wzbiera każdy spot.
Łatwiej znosić widok psot
przedmieść w żółtych kamizelkach,
kiedy przepaść dzieli wielka -
możliwości i dochodów,
sitwę władzy od narodu,
gdy prozaicznych powodów
nie dostrzega kmiot.
Może Yellow Saab Mariny
cenowe wywołał kpiny
na przydrożnej stacji paliw
i przez nią się wszystko wali,
pali, dymi i gazuje.
Kto się nadal pewnie czuje,
odwraca kota ogonem,
ale to, co poruszone,
rozlewa się - żółcią rośnie.
Nie śpiewa Ody radośnie
w Europie nikt prócz PiS-u,
przed pomnikiem kompromisu.
W mediach stale szczucie czuć:
Saab... a może żółta Łódź?
Sztelak Marcin, 5 grudnia 2018
Wybuch w piwnicy – jaki ładne pierdut,
aż stare panny wyją z zachwytu, chociaż do pełni
jeszcze kilka wybuchów. Albo coś koło tego.
Od dziś, zgodnie z wytyczną międzyplanetarnej
ligi feministycznej, silne kobiety muszą zjeść
przynajmniej jednego kotleta na rok.
Świetlny.
A prąd znowu drożeje, przechodzimy na baterie.
O minimalnym kalibrze pięciu stóp,
lewych. Na prawej dziurawy but
parcieje od big bang. Teoretycznie.
W praktyce poza ramówką okna
zimno, zmarłem,
nie tylko zmarzłem jak przysłowiowy pies
na policzalnej ogniskowej łańcucha.
Przynajmniej na palcach. Do trzech.
RENATA, 5 grudnia 2018
pełna tajemnic obojętność
matki
wyżłobiła w miękkiej gąbce
skałę
rozczarowana córka już nie
płacze
brutalność pewnych miejsc
upada na dno
już tylko liście i wiatr
reszta
nic nie znaczy
RENATA, 5 grudnia 2018
tak będzie lepiej
i dla nas i dla ciebie
gdy zostaniesz księdzem
to były czasy głupie a ludzie
pokorni wobec rodziców
syn bogobojny nie odmawia
gdy matka z ojcem uradzili
ze pojdzie w szkoły na księdza
a jakże to wybór najlepszy
nikt na ręce nie patrzy i w życiu
niczego nie brakuje świątobliwe
życie wieść codziennie z Bogiem iść
dobrobyt i zapatrzone weń oczy
uszanowanie oczywiste
i jeden warunek
w czystości wytrwać
syn nie ma chęci na takie życie ani
powołania już lepiej by mu było
gdzieś w urzędzie i za dziewczyny się brać
gdzieś bogato się wżenić mieć dzieci
ale nie żył w obłudzie udając gorliwość
latami ciągnęło go do zwykłych ludzi
do rozrywek i kobiecych buzi
więc zaczął bywać
to u burmistrza to u sołtysa
i u sklepikarza
po mszy obiady jadać
aż raz pokutę złą chłopu nadał
dziad oszalal zgłupiała baba
ksiądz zatrworzony grzechy swe liczył
za serce się złapał a śmierć za grdykę
i zanim padł i zasnął na wieki
pomyślał najlepszy zawód
to być dobrym człowiekiem
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.