Ananke, 20 listopada 2018
W ucieczce przed nieodwracalnym,
w ciemnym zaułku dopadł ją lęk.
Śliskimi mackami oplótł nogi
by na dobre zagnieździć się w trzewiach.
Rozplenił się jak kłącza perzu,
biorąc w posiadanie każdy ruch.
Nie mieszcząc się w ciasnym pancerzu,
przebił się przez bladą skórę
obmacując jej oczy, usta i krtań.
Była jak dziecięcy balonik unoszący się w powietrzu,
uległa i bezbronna, szła tam, gdzie pchnął ją tłum.
I tylko czasem, nocą,
ni to na jawie ni to we śnie,
miała siłę wdeptać demony w szpary podłogi
i śnić o pięknym jutrze.
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 20 listopada 2018
jakżebym chciała wejść w czasy minione
gdzie kolorowym był świat czarno-biały
niczym mdły pierrot w kołnierzu czerwonym
próbuję tamte barwy w snach dogonić
łapię w dwa ognie później gramy w gałę
nogi mi chyba wpadły w czas miniony
skręcam w zakątki kiedyś ulubione
po drodze biały miś wskakuje w karmel
na małpę Fredry spadł kołnierz czerwony
z rozkoszą wciągam wielobarwne wonie
cukrowej waty i lodowych gałek
znów powiew przeniósł mnie w czasy minione
przed domem biały trawnik w blaskach tonie
grudzień wśród bliskich jest zielonym rajem
w bramie lśni pierrot w kołnierzu czerwonym
gdzieś w sennych oknach tkwią twarze znajome
co barwny patchwork tkały z cząstek małych
choć przeniosły się z teraz w czas miniony
to pierrot nadal ma kołnierz czerwony
Marek Gajowniczek, 20 listopada 2018
Wczorajsze słowa tryumfalne
fatum zmieniło na FATALNE!
Podobnie jak "Nic się nie stało!"
Słowo się rzekło... poleciało!
Padało już wcześniej - nie w porę,
bo bezpośrednio przed wyborem,
gdy składano nam obietnice
wielkich pieniędzy w polityce.
Wówczas to było tajemnicą,
która wstrząsnąć mogła ulicą.
Stanowiło zakrytą kartę.
Co obietnice te są warte?
Chroni nas system gwarancyjny
przed oszustwami grup mafijnych,
przed sektą, kliką, zmową, kastą.
Przed pychą, gdy "Nasze jest miasto".
Czasem w pogoni za sensacją
fantastyka bywa atrakcją
otwierajacą innym usta,
że kasa banku jest już pusta.
Co wiecej... dawno pustą była,
a kampania ze wszystkich kpiła
i ktoś za to może posiedzieć,
bo skąd mógł o tym wszystkim wiedzieć?
To jakaś intryga przebrzydła
i nie sprawdziły się szumidła,
a były aż trzy dyktafony.
Przeciwnik musiał być szkolony!
Nie miała baba dylematu...
zdecydowało dziwne fatum,
a być może - jasnowidzenie
i pewne niedookreślenie.
Formułowane dziś: FATALNE!
Przypadkowe, błache, bezkarne.
Niezawinione przez nikogo!
Przez siły, które nic nie mogą...
Każdy dziennikarz się odważy,
(bo takich mamy dziennikarzy),
prostaczkom wytłumaczyć śmiało:
Na wróbla wytoczono działo!
A władza działa. Władza czuwa!
To była nieszkodliwa próba,
na której chyba nikt nie stracił...
a jeśli już... wstrętnie bogaci!
Naiwni, chytrzy, łatwowierni!
A co ma do wiatraka piernik?
Albo ustawa do bankiera?
Tu władzę sam Naród wybierał!
I po to jest Zbiór Zastrzeżony,
dla różnych spraw niewyjaśnionych.
Na fatum, przypadki i licho.
Czuwa kontrwywiad. Ma być cicho!
Marek Gajowniczek, 20 listopada 2018
Sus pod śledcze dywaniki,
żeby uniknąć paniki.
Metody starej praktyki
dają najlepsze wyniki.
Zła ucichnie polemika.
Spod śledczego dywanika
mogą wyjść tylko domysły.
Nie zawrócą kijem Wisły.
Nagrania oceni biegły,
doświadczony i podległy.
Opinię można podważyć,
ale kto by się odważył?
Mają sądy telefony.
Mają sposób uzgodniony,
dozwolonej w demokracji -
prawniczej komunikacji.
W rękach sędziego nie spotkasz
ani dzwonka, ani młotka.
Nie ma wpływu polityków
i partyjnych dywaników.
Sprawiedliwy czas nam nastał.
Już nie nadzwyczajna kasta
broni bankierskich pieniędzy
za marne dziesięć tysięcy.
Tylko wielcy adwokaci,
wiedzą, ile trzeba płacić
w kancelarii za łatanie
śladów zębów na dywanie.
RENATA, 20 listopada 2018
chcieli sobie dopiec
jak najmocniej
jak najgłośniej
od słów do słów
wybuch
i do tańca na zabawę
on zaprosił ona poszła
taka harda i wyniosła
dzikość ciał i dzikie ziele
tak się w tańcu rozhulali
serce grzało uścisk palił
mało pieca nie rozwalił
i już z ciepła rąk nie wypuszczali
rośli w siłę choć byli biedni i mali
nie pomogły krzyki matki młodego
że mają inną z majątkiem dla niego
wywalczył u Boga chyba w kościele
choć biedny to szczęśliwy przy ukochanej kobiecie
Natali, 20 listopada 2018
po nagich granicach dnia
stąpają
ranne myśli
zeskakują nagle
z fali dźwięku
od naświetlnej
prześwitem
między palcami
wycieka toksyczny czas
zatruta przyszłość
chce zmartwychwstać
byle w granicach normy
Misiek, 20 listopada 2018
Taka niewdzięczna dziś jakby odwetu
płoche serce szukało bardzo zranione
nie pożyczyła mi klucza do życia sekretu
powiędły już w wazonie róże czerwone
drewno w kominku pięknie się dopala
czuję miłe ciepło ale nie pachnącego ciała
zmęczony umysł zalewa znów myśli fala
sam jak liść na łące gdzie dzięcielina pała
oglądam w snach film ze wspomnieniem
tamtych chwil delikatnych w każdym dotyku
czas pokrywa twoje słowa szarym cieniem
już jej niczego nie ułożę choć jednego liryku
kiedyś była moją na co dzień pierwszą muzą
samotny idę na przeznaczenia krętej drodze
jeszcze piórem oddam cześć miłości gruzom
odeszła na zawsze i …dlatego ja odchodzę
Marek Gajowniczek, 20 listopada 2018
Pod okupacją prawa w Uniłowskiej Guberni
Pojęciem "mowa-trawa" żywili się wciąż wierni.
Wszyscy starozakonni oraz starocerkiewni.
Ogłupieni i zdolni, ale niesamodzielni,
Bo chociaż "mowa-trawa" rosła wszędzie dokoła,
To nawet łatwowierny, przetrawić jej nie zdołał.
Jedynie telewizjom rosły opasłe brzuchy,
Rozdęte hipokryzją. Lud pozostawał głuchy.
Niestrawność "mowy-trawy" dawała się we znaki,
Lecz cały plon uprawy zawłaszczali tępaki.
Każdy się władzą sycił - za krasomówcę miał.
Za miejsce przy korycie, żywą gotówkę brał.
Inni na obietnicach resztką nadziei żyli
I chociaż z "mowy-trawy" ni źdźbła nie uchwycili,
Wciąż zieleń dookoła zdawała się urocza,
Lud wciąż o prawdę wołał, ale mizerniał w oczach.
Zdarzają się przedziwne importowane france.
Żyją ludy naiwne, zwłaszcza na wschodniej flance.
Ciężko się wówczas żyje pod okupacją prawa.
Nie słyszało Mazowsze, nie poznała Warszawa
Historii Uniłowskiej - greengrassowej Guberni,
A już nad Unii wnioskiem rajcują wszystkożerni
I nieuzasadniona nie jest, rosnąca wciąż obawa,
Że wielkich zmian dokona, wszechwładna "mowa- trawa"!
smokjerzy, 20 listopada 2018
tego dnia
żaden chłopiec nie bawił się w wojnę
ku zgrozie ciężarnych chmur deszcz padał pod górę
a wiatr wiał z roztargnieniem jakby na przekór sobie
stary listonosz dokładnie przeszukał zniszczoną torbę
lecz nie odnalazł śladu człowieka
gałąź przydrożnej jabłoni musiała sprostać ciężarowi
nie swojej rozpaczy
na mgnienie z błota wyskoczyło słońce
opluwając wszystko kłamstwem i obojętnością
z koron drzew opadła rdza
wprost na wiecznie głodne złomowiska i cmentarze
kwiaty pochowały głowy w piasku
"a pani cóż nie chce tych róż"
jak zbyt często używana szmata
nadzieja poszarzała
łatwa poezja rozkraczyła się na kolorowych okładkach burdelu
rozkrakały się słowiki niezaspokojonych świątyń
"sprzedaj mnie wiatrowi
chcę z wiatrem lecieć w świat"
bezlitosna brzytwa ucięła palce
nieodwołalnie tonącemu
czołg wjechał do sklepu z porcelaną strzelając
martwymi słoniami
czas rozpadł się na tysiąc witraży
aż w końcu utkwił w bezsenności gwiazd
"pani mi mówi niemożliwe pani mi mówi że to żart"
jasność rzygała treścią nocy
gubiły się motyle w samobójczym pędzie do wariackich przeczuć
tego dnia żaden chłopiec nie bawił się w wojnę
ponieważ deszcz padał pod górę
"gdzieś w nas błyszczą gwiazdy poezji
gdzieś w nas idą ludzie niezłomni"
po drugiej stronie zatrzaśniętych powiek
głupia mucha
zaznacza rzeczywistość nosa
tłukąc łbem o nierzeczywistość drzwi
oczy ogrodnika zaczynają widzieć
listonosz bez trudu odnajduje list
i wyrusza w dobrze sobie znaną drogę
jabłonie z miłością znoszą ciężar jabłek
nic nie wiedząc o rozpaczy
słonie przynoszą szczęście a czołgi
to skutek uboczny nie istniejących wojen
w które bawią się chłopcy
kwiaty z dumą noszą głowy
drzewa
to tylko zwykłe drzewa
i już
a słowiki uzdrawiają nawet głuchych
boże dobry boże jaki piękny ich śpiew
jaki piękny
uporządkowany świat
tylko skąd wciąż niepokój
w obciętych uszach rudych słoneczników
Michał Heluszka, 19 listopada 2018
rano pękł mi wyspiański
raną wylatuje wrzątek
przelewam wnętrzności do szklanki
myślę cienki byłeś ok
za kupy płacę pieniędzmi
wabią mnie musze syreny
głośne kolory tęczy
poczuj prawdę po upływie terminu ważności
i uważaj na zielone wody
bo ta bajka ma urwany kadr
zrobi ci okrojony na jakości smutek
każe płacić byś mogła go pobrać
nie ródź jeszcze
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.