Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 4 listopada 2018

Warszawa Singiela

Ja się nie złoszczę.
Ja się nie troszczę,
Kto będzie władał,
Już od jutra 
Małogoszczem?
Bo w mej stolicy
Od dwóch tygodni
Rządzą prawnicy
Dla prawicy niewygodni.


Ja się nie dwoję.
Ja się nie troję,
Gdy ktoś ma urząd
I mówi: Miasto jest moje!
A wcześniej mnie ostrzegał: Oj!
Bo wygrać może jakiś goj!
A grosz dostaniesz, 
Gdy zostaniesz
Już przy swojem!


Ja się nie wtrącam.
Ja nie przesądzam.
Ja instrumentów
Incydentów nie urządzam.
Niech sobie sfera
Goja wybiera.
To jest ich sprawa,
A Warszawa
Jest Singiela!
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 listopada 2018

Zapiski na skórze

Kilka znaków nieuchronnie nadciągającej
apokalipsy wypełnia policzki wstydem.
Nie golę zarostu, niech nie widzą
słów nieznanego alfabetu.
 
Tylko w lustrze staje się swojski,
najprostszy jak gaworzenie.
I imię wymawiane po trzykroć
przed każdym przebudzeniem.
 
W naiwnej nadziei – nie obudzę demona,
będzie spał ukołysany spełnieniem
świtu. Zawsze wyczuwalnego za oknem.
 
Cóż z tego, że spazmatyczne drżenie
powietrza każe wciąż na nowo
wypełniać palimpsest.
 
Powtórzeniem, aż wszystko zleje się w bełkot
i świt nie nadejdzie.
Choćby nawet przez ułamek sekundy.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

Bozena Nitka

Bozena Nitka, 4 listopada 2018

Deszczowo

Jesienny poranek mży deszczem
z dachu spływającym jak  struga
powiedz mi czy mnie kochasz jeszcze
samotność tkwi przy mnie dość długo


nikłą nitką słowa się plączą
jak po łąkach srebrne strumienie
ale one kiedyś się łączą
ja wciąż czekam tęsknie codziennie

może zapach traw ciebie skrywa

lub złoty talerz słonecznika
albo oglądasz wszystko siedząc
nocą na skrawku rogalika

czy widzisz jak tańczą na wietrze

białych brzóz bezwstydne ramiona
proszę – pocałuj mnie raz jeszcze
nim kropla deszczu tęczą skona


jesień już ptaki odleciały

owoc zerwany sady puste
szeleszczą liście pod drzewami
pachną maliną moje usta





liczba komentarzy: 9 | punkty: 1 | szczegóły

Yaro

Yaro, 4 listopada 2018

Niczyja

byłaś inną odległą nie do zdobycia
piękną i czystą byłaś ziemią niczyją 
pachniałaś zeszłym latem 
chciałem się zapoznać lecz odwaga uleciała
 
dla nas czas się zatrzymał
księżyc i słońce
na niebie chmury 
my pośród nich we dwójkę 
kontur twój na wieki pod powiekami 
 
bezradnie pisałem listy 
obgryzione paznokcie 
nie umiałem pokonać nieśmiałości 
wiedziałem że to ty jesteś tą
o której się marzy
spotkały się nasze wspomnienia 
powiedziała że myślała o mnie 
nieśmiało upływał czas 
we dwoje można wszystko naprawić
 
dla nas czas się zatrzymał
księżyc i słońce
na niebie chmury 
my pośród nich we dwójkę 
kontur twój na wieki pod powiekami


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

smokjerzy

smokjerzy, 4 listopada 2018

sztuczka

z prawą skarpetą 
wciśniętą na lewą dłoń
przechodzonym butem w zębach 
poza tym 
nagi
aleksander
od nowa 
nawija siebie na kręgosłup
wciąż ten sam
niestety


liczba komentarzy: 7 | punkty: 5 | szczegóły

Marcin Olszewski

Marcin Olszewski, 3 listopada 2018

Listy

Kilka słów. Kilka ważnych słów dla duszy
W nocy, w dzień. O wszystkim i o niczym
Pisz siostro, pisz. Jak tylko możesz, proszę
Oddaję Ci każde słowo, literę. W tęsknocie
 
Czekanie na list. Podarunek od serca
Odkrywanie obrazów. Chwil naszego życia
Ciepło rąk we wzruszeniu świata. Dotyk
Papier, rzeczy będące skrawkiem duszy
 
W każdym słowie, podarunku pamięć pozostaje
Przypomina nam o sobie, miłości rodzinnej
Piszmy jeszcze więcej, dajmy z siebie słowa
Listy naszymi skrzydłami nad ziemią


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 3 listopada 2018

Idziemy

Mijają zaszczyty i władza i sława
I spory i zgrzyty: Czyja jest Warszawa?
Cytować nam będzie papieskie orędzie
Kościół na kazaniu - nie król na urzędzie.


Stuletnia rocznica nie wszystkich zachwyca
I nie wszystkich cieszą tłumy na ulicach
I marsze, nie starsze, ale te - jutrzejsze.
Nie każda odezwa od razu jest wierszem. 


A pamięć zatarta, albo zakazana,
I władza niechciana - na przekór wybrana,
Nie mogą trwać trwać zgodnie ani jednocześnie,
Gdy tron jest przechodni, a pamięć trwa wiecznie.


A Wieczność - dziś... sprzeczność -
Nie jest Długim Marszem.
Wzywają nas młode, a odchodzą starsze -
Nie zawsze spokojnie... nie zawsze w zaszczycie.
Iść trzeba, gdzie trzeba, bo wieczność to życie!


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 3 listopada 2018

Jesienna chandra

Czas namysłu. Pojąć trudno.
Trochę głupio. trochę nudno...
Nikt rozsądnie nie zagada.
Zapał zwątpił. Siąpi. Pada.


Nic mądrego nie przeczytasz,
a wizjonerska elita
po wyborach pewna nie jest,
czy źle, czy dobrze się dzieje?


Anomalia pogodowe
niepewnością weszły w głowę,
resetując wielkie plany.
Zmiany korygują zmiany.


Kraj opanowała chandra.
Na świecie półksiężyc Czandra
do protestów podniósł tłumy
i gdzieś przeszły trzy tajfuny.


A u nas cisza - przed deszczem.
Wiele niepewności jeszcze
snuje się po ludzkich głowach -
Jak należy się zachować?


Rozmnożyły się wirusy
rezygnacji i pokusy.
Znaczny wzrost i krótka kołdra.
Siąpi. Pada. Wzbiera Odra.


Czas namysłu. Pojąć trudno.
Trochę głupio. trochę nudno...
Nikt rozsądnie nie zagada
o naradach u sąsiada.
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Yaro

Yaro, 2 listopada 2018

słowa

w głowie zatrzymują się słowa 
otacza je chaos Sepultury
dookoła echo kosmosu 
w wyobraźni zespalam zdania


spadam wzlatuję upadam wstaję 
wysyłam przez usta na wydechu 
 
połykam czasem ślinę
gryzę się w wargi by
nie urażać nikogo prócz autorskiego ego
 
 głucho cicho gdy nie mówię
czasem krzyczę lub ryczę 
hamuję się od przekleństw 
by języka nie okaleczyć 
 
 zamknięty w sobie na chwilę znikam 
utykam podparty laską umykam w cień 
ważne że kiedyś nie będę pisał 
 
 będę opowiadał jak 
 
chciałem być kimś kim nie byłem
słowa są orężem nie nadążam
pełno mnie wszędzie pełne brzegi 
wylewam na papier to co we mnie najlepsze 


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 2 listopada 2018

Ucho van Gogha

 
Wyśrubowany do poziomu żalu
za grzech pierwszy – poezje
– urywam się w pół słowa.
 
Czekając na smak słońca
w ciągu ośmiu minut
zrzucam skórę.
 
Niepotrzebną w świetle
wschodu nad pustynią.
Tylko jałowe wiatry miasta
wypełniają drżeniem nagość.
 
Coraz cieplejsza strużka spływa
przez przeźroczyste ręce,
by ostatecznie wypełnić ziemię.
 
Błogosławieństwem narodzin
i nieodzownej śmierci.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 2 | szczegóły


  10 - 30 - 100  





Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1