Bozena Nitka, 31 października 2018
wśród alei drzew
ostatnie echo dzwonów
drogą w nieznane
*
jesienne kwiaty
złociste chryzantemy
w jasnej poświacie
*
plastikowy kwiat
nikły płomień zniczy
bezimienny grób
Marek Gajowniczek, 31 października 2018
Za wielu z nas wędruje
i jest wciąż koniunktura.
Rekordy zapisuje -
dokładnie liczy góra:
Która to nasza jesień
i jak każdy wygląda?
Czy ulgę nam przyniesie
siedemdziesiąta piąta?
Pomarzyć każdy może,
a władza się pochwali.
Raz lepiej jest, raz gorzej...
Nie wszyscy doczekali,
a jednak są sposoby,
by zliczyć, jeśli trzeba:
Ilu pójdzie na groby?
Ilu poszło do nieba?
Marek Gajowniczek, 30 października 2018
Dobra władza jednym dogadza,
a inni mają nie przeszkadzać
i powinni raczej podziwiać,
że dostęp im się umożliwia,
by wiedli kiedyś żywot lekki,
gdy im trzy czwarte minie z setki.
Powinni stawić się w komplecie
i z władzą świętować Stulecie
Odzyskania Niepodległości,
a zborców dawnych nie złościć
hasłami o narodzie w tłumie,
bo Niemiec tego nie zrozumie
i niepodległych znów ukarze,
więc władza dobrym gospodarzem,
przed plebiscytem, zostać musi.
Sprzeciwy trzeba w sobie zdusić
na temat jakiejś zależności.
Partia buduje na ufności
i gdy dotrzyma - cofnąć może,
że będzie lepiej - było gorzej,
bo czy mogłaby władza... dobra,
niedobrym - do skóry się dobrać?
Slawrys, 30 października 2018
między jawą a snem potykam się
to o porozrzucane wspomnienia
to znów o prosty kawałek życia
co nie wie nic o zapomnieniu
zbieram na jawie okruchy chleba
co spowszedniał i stał się czerstwy
a w marzeniach to piękne chwile
zostawione wspomnieniom na jutro
jest tyle do nieba na jawie dróg
prostych albo krętych lub zawiłych
że marzenia stają na skrzyżowaniach
by spytać o drogę marzycieli
może będzie na jawie zwyczajnie
bez łez i skruchy po wczorajszym dniu
za to z wyznaczonym dziś śnie
o lepszym dobrym życiu
........................Slawrys...
Sztelak Marcin, 30 października 2018
Wywołują kołatanie tak zwanego serca
na dłoni pobrużdżonej pajęczyną
przeciekających dni.
Chociaż wolę twierdzić, że to woda
spływa gdzieś za jeszcze nieoznaczone
pola kalendarzy.
Być może brakuje miejsca
na poprawki, szczególnie gdy wrastam
bezustannnie w wąskie przejście
pomiędzy snem a jawą.
Właśnie takimi banałami usprawiedliwiam
każde zaśnięcie
i nieuchronny powrót do początku.
Pętla, która najlepiej smakuje
tuż przed ustaniem dopływu powietrza.
Później już nic odkrywczego,
jedynie kolejny oddech.
Pi., 30 października 2018
Rybka – Tak!. Dostałem od niej to imię.
Na wyłączność i własność. Nie chciała nic w zamian,
tylko pozbawioną innych balastów pierwotną świadomość,
że oto Ja – biały jak najbielsza sól tropikalnych mórz,
że wchodzę pod skórę, gniotę, kłuję, że uwieram.
I że nic mnie stamtąd nie wymaże.
Obiecywała – Tak! Będę pisać!
Potem przychodziły pocztówki z nieznanych światów
Na pocztówkach ruiny. Albo egzotyczne przysmaki tamtejszej
kuchni. Nic ważniejszego, niż odrobina słów o tęsknocie.
Że już koniec podróży. Bo drży światełko.
Bo tunel. Bo żaden pociąg.
Rybeńka – Tak! Dała mi to imię.
I kilka słów mi jeszcze dała. Że bardzo chce mnie
znów sobą dotknąć. Pragnąłem bardziej. Z tego pragnienia
nauczyłem się czekać. Z tej cierpliwości nauczyłem się pływać.
Systematycznie poznawałem wszystkie przybrzeżne laguny.
Oswoiłem niejedną zatokę. Udomowiłem szelf.
Osierociłem piaszczystość brzegu.
Obiecywała – Tak! Tak! Doczekasz się.
Przecież wrócę. Dlatego nie mogłem nic przegapić.
Przestałem śnić, przestałem przymrużać oczy do słońca.
Pozwoliłem ostrej soli wejść pod powieki, gnieść, kłuć i uwierać.
Żadnego rozmawiania. Żadnego zbędnego oddychania.
Aż wreszcie stałem się rybą. Wtedy przyszła plażą.
I wyjęła mnie z wody.
HALYNA KRUK
przekład z ukraińskiego: Piotr Mosoń
ApisTaur, 29 października 2018
znowu jesień cóż za szczęście w moim sercu
czas wykapie się rzęsiście razem z deszczem
liście w parkach ułożone w cud kobierce
ech wytarzam się w nich trochę co tam kleszcze
nie odpuszczę także najmniejszej kałuży
będę chlapał jak rozchlapiacz najprzedniejszy
może jestem metrykalnie ciut za duży
lecz wewnętrznie to ja bywam znacznie mniejszy
nim zaszroni nam od rana okna w furach
czas budzików-zeskrobaczy w zawieszeniu
zatańcz w deszczu czyś jest szarak czy figura
kasztanami wypchaj aż po tąd kieszenie
Yaro, 29 października 2018
poeta pisze wiersz który kołysze
układa dni do snu by znów
wyrywać z butów końskie kopyta
najlepsze wiersze pisze jesienny wiatr
wtedy gdy depresja szarych dni stuka w drzwi
poeta kreśli wiersz uszlachetniał go
odzierał z niepotrzebnych słów
warstwa po warstwie
szlifował w sobie diament
dla ludzi nie dla siebie go śle
zły dzień budzi poetę
zagląda w okna i tak zasłonięte
cisza dla poety to czego chce
napawa go szczęściem spokój
trzeźwy winien być wiersz
nie jak na trzeci dzień na talerzu śledź
wiersz liryczny jeden jak innych tysiąc
nie jak liście jesienią kolorowe
aż z czasem bledną
gniją nawarstwiając ląd
okrywając pajęczyną papier jak babie lato krzak
zimno jest
jest i wiersz ku pokrzepieniu serc
Yaro, 29 października 2018
opadłe powieki
jak narody wielkich cywilizacji
wzniecony kurz pól bitewnych
w sercu zmarła nadzieja
ostoją wiara w Boga
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.