Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 lipca 2018

Światło ość

 
Apokalipsa będzie nad wyraz
delikatna. Jeden z jeźdźców przytuli,
drugi pogłaszcze. I tak dalej, 
rozochoceni uwierzymy w szczęśliwe.
 
Zakończenie, szczególnie gdy pod jemiołą
ktoś złoży pocałunek.
Na czole bliźniego. Pozostawiając piętno,
czyli atest na dalszą wędrówkę.
 
Pod przewodnictwem siły. Wiodącej,
z lekką nadzieją – na pokuszenie.
Dobrze że drogi w obu kierunkach
brukowane.
 
Jednak ciemno, można zgubić
zęby. Na nierównościach i niewiadomych,
przeklęta matematyka równań.
Do poziomu.
 
Na szczęście to tylko teologia
– Deus i Laudanum.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 3 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 21 lipca 2018

Brudny Harry

Nie ma kary!
Są fujary!
Przydałby się
Brudny Harry!
Nim okrzykną mnie
zła hersztem -
Sprawdzę Cybę...
Pisał wiersze?


By się takich 
sztuczek chwytać - 
mecenas 
musiał je czytać
w protokołach
przesłuchania.
Stąd, odważne
porównania
i z ust pana mecenasa,
Nadzwyczajna
wyszła Klasa,
rzucona cicho
przez zęby.


Nie musiał wycierać gęby!
Salon uznał za ripostę,
powiew, który machał chwostem.
Dotarł tylko tam, gdzie trzeba!
Czy za aprobatą Nieba?
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 21 lipca 2018

Skłóciły się diabły...

Kłóciły się diabły
w katolickim kraju,
że się kraj upadły
nie różni od raju
i z tego powodu
diabelska moc gaśnie
w pokusach Zachodu
i tu... w Polsce właśnie!


Diabelska ich próżność
rządziła padołem,
ale tu na próżno
wylewano smołę,
która niewinnego
także oczerniała,
aż zła od dobrego
odróżnić nie dała.


Kłóciły się diabły.
Walcząc między sobą,
w zaślepieniu zjadły
swój zatruty owoc.
Jak mają bez niego
do złego przekonać,
gdy została z tego 
skórka od pytona?


Lud nie chce z diabłami
piekła w interesach.
Nikt już kopytami
iskier nie wykrzesa.
Ogień wygasiły
nieustanne waśnie.
O władzę walczyły...


i o Polskę właśnie!  
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 20 lipca 2018

Przypowieść o Celniku

Nie zostałem partyjnym,
bo jestem nieco inny,
choć ktoś mógłby powiedzieć:
Ten sam!
Może i jajogłowy,
lecz nie jednojajowy.
Nikt nie wątpi, że oba mam.


Temperament harcerski,
nie - z willi oficerskich,
jednakowo uderzał w dach,
lecz spojrzenie ze skarpy
daje widok otwarty.
Nieco inny, ten z praskich łach.


Wyższy - zmierzał na Wawel.
Widział w nim Wieżę Babel.
Nie dostrzegał, tuż obok, nikogo.
Drugi się zastanawiał:
Co takiego w nas sprawia,
że chce władczość dorównywać Bogom?


Ślepy los i Fortuna
jednym daje pioruna
innych długo naucza pokory.
Na bliźniaczym przykładzie,
wciąż przed oczy nam kładzie
dramatyczne, nierzadko wybory.


Także drogi życiowe,
wspólne - pokoleniowe,
gdzie się ludzie mijają bez słowa,
a przed nadziei progiem,
wciąż przyjmują za wrogie,
wszelkie gesty przyjaznych zachowań.


I przed krokiem ostatnim,
ktoś z nas może być w matni
wyobrażeń i samooceny,
lecz gdy czasu niewiele
i w Drewnianym Kościele
pomnikowość snów poczujemy.


Filozofia poetów
nie zna boskich sekretów
i dopiero po smaku owoców
pozna winy i kary,
lecz już wielkość ofiary
nie przekona o niczym wyborców.


Przypowieść o celniku
ma do dzisiaj krytyków.
Oni też błogosławieństw dostąpią.
Łatwiej myśli poecie
rozsiać po całym świecie,
bo poeci do końca nie zwątpią.
  
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 20 lipca 2018

Art 190a KK

Niech natychmiast ustanie
ludzi starych nękanie,
przez osobę wam znaną
(na D.)!


Uporczywe nękanie
powtarzanym pytaniem -
Jest szykaną!
( i rzygać się chce)!


Nie otwieram Twittera,
ale jakaś cholera
(pewnie wspólnik
osoby na D.)?


W metodach nie przebiera,
jakie rządząca sfera
przez okólnik
poznała w UB!


Dochodziły mnie słuchy...
ale już jestem głuchy.
Po chorobie - źle widzę,
źle czytam!


Uporczywe nękanie
wciąż osoba ma w planie,
ja natomiast - od dawna,
mam w d.
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 lipca 2018

Remedium na jaskrawości

 
Uczę się formuł magicznych,
nic nie znaczą, ale niosą pocieszenie.
Przynajmniej znieczulonym palcom.
 
W zupełnie innym stylu
zapisuję daty.
Póżniej wypełniam przestrzeń banałem
oddechów.
 
Łapczywie poszerzając strefę
zacienienia, miękko spływa
na nazbyt wyostrzone kontury
zbędnych przedmiotów.
 
Już uspokojony wygładzam słowa,
które nigdy nie padły.
Jednak wciąż z poczuciem obecności
światła, gdzieś na granicy nienazwań.
 
Oraz wszystkich innych kontrastów.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 3 | szczegóły

Piotr Kominek

Piotr Kominek, 19 lipca 2018

szczęście

 
 
w co mamy dziś wierzyć
przecież mamy siebie
 
czym takim jest szczęście
że go wciąż szukamy
 
może urodziliśmy się po to
by się odnaleźć
 
nasz los dawno temu 
zapisał ktoś w gwiazdach
 
ozdabiają tę chwilę
zerwane przez ciebie rumianki
 
znów z kawałków dnia
ułożysz mój świat
 
mamy już chyba wszystko
może na tym polega szczęście
 
nie zapominaj o mnie
w swoich modlitwach
 
jesteś moim szczęściem


liczba komentarzy: 1 | punkty: 1 | szczegóły

Pavlokox

Pavlokox, 19 lipca 2018

Góral

W gimnazjum zabrano nas w Tatry na wycieczkę.
Świetny pomysł, by ograniczyć w głowach sieczkę.
Sam już wcześniej bywałem z rodzicami w Tatrach.
Nudziło mnie chodzenie tylko po dolinach.
Wolałem rozmyślać o koleżance śliskiej.
Na drugi dzień zabrano nas do Kościeliskiej.
Wychowawca stanął w kolejce po bilety.
Kumple schowali w swoich plecakach kastety.
Nagle usłyszałem straszliwe konia rżenie.
Momentalnie poczułem zaniepokojenie.
Zwykłem być bardzo wrażliwy na krzywdę zwierząt.
Trudno było żyć, o bestialstwie ludzi wiedząc.
Podążałem przez parkingi za odgłosami,
Które wypełniały się jakimiś świstami.
Dostrzegłem dwóch górali. Jeden fajkę palił,
A drugi z nich stał na środku i konia walił!
Biedne zwierzę cyrkowym biczem obrywało.
Najprawdopodobniej za nic mu się dostawało.
Dostrzegłem na brązowym zadzie pręgi krwiste.
Powinienem był wtem zadzwonić na policję,
Lecz wziąłem sprawy w swoje ręce rozwścieczony.
Popchnąłem górala, który był zaskoczony.
Przewrócił się na ziemię, odebrałem mu bat
I zdzieliłem go nim prosto w zarośniętą twarz.
Góral zaczął wrzeszczeć i złapał się za czoło.
W naszą stronę kilku górali się rzuciło.
Wtem dostrzegłem, że góral bardzo mocno krwawi.
Trzymał się za oko, a krew między palcami
Skapywała obficie na parkingowy żwir.
„Moje oko! Nie mam oka!” – wydzierał się zbir.
Pożałowałem mego czynu zuchwałego.
Szybki przyjazd pogotowia ratunkowego
Tej sytuacji polepszyć nie był już w stanie.
Mogłem być pewien, że czeka mnie ciężkie lanie.
Oko częściowo wypłynęło z oczodołu.
Potwierdziłem swą winę w ramach protokołu.
Policja zabezpieczyła pejcz i stadninę.
Próbowałem jakoś odwrócić swoją winę.
Tłumaczyłem, że góral nad koniem się znęcał.
Komendant lecz rzekł, bym policji nie wyręczał.
Z wycieczki mą osobę oddelegowano.
Doniesienie do prokuratury złożono.
Na rozprawę przybyła pisowska hołota.
Górala uznano za dobrego człowieka.
Liczyło się, że codziennie w kościele bywał,
Ale już nie, że nad zwierzętami się znęcał.
Ponoć raz kobyłkę nad Morskim Okiem zatłukł,
A ojciec za odwagę na kwaśne jabłko mnie stłukł.
Sąd odkrył moją opozycyjną działalność.
Wysłuchałem wyroku, odczuwając marność.
Dopadł mnie kurator. Musiałem płacić rentę
W wysokości pięciuset złotych miesięcznie.
Nie mogła mi pomóc nawet mej matki miłość.
Takie oto mamy prawo i sprawiedliwość…


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Nevly

Nevly, 19 lipca 2018

ale jedno wiem

nie tak dawno cię poznałem
to na prawdę może się stać
przypadek to czy przeznaczenie
nie wiem
 
ciążą nad nami cienie przeszłości
tego jestem świadomy
możliwym jest też
że przekroczymy podwujną ciągłą
nie wiem
 
światłocienie tworzą budowlę
wyznaczają nowe choryzonty
z przestrzenią na forewer
czy jednak malują zapach kwiatów
a czy motyle śnią albo marzą
nie wiem
...
 
jesteś ozdobiona erotyką
dziękuję
 
przebudził się cud


liczba komentarzy: 1 | punkty: 4 | szczegóły

zingara

zingara, 19 lipca 2018

W bezkres, nasz mały mrok. W siebie.




wciąż nasłuchuję. irracjonalnie staram się 
zatrzymać czas zamienić w muzykę 
która opętała moje ciało pokryte błyszczącymi 
kroplami

wirowały w powietrzu, 
po czym opadły na mnie pełne kurzu

nic nie mówiąc
pieszczę przeklęcie ulotne chwile, 
bez słów chwytam je chwytam w dłonie 
i usiłuję rozgnieść, pokruszyć

oddech spowalnia, dławię się to znów delektuję 
w tobie i z tobą

wokół - ciemność która tęskni za słońcem 
lub odwrotnie – sam zdecyduj. przemyśl dobrze,
kilka razy

nie musisz się spieszyć 
- nanosekunda to przecież bardzo dużo czasu



liczba komentarzy: 2 | punkty: 5 | szczegóły


  10 - 30 - 100  





Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1