blue eye, 23 czerwca 2018
z minuty na minutę odliczam odległość
zatartych twarzy. między było a jest
czeka będzie choć nijak ma się to do rzeczy
które pamięć ukrywa udając niebycie
ale nie smuć się zostawiłam lukę. niczym niezmącone
miejsce. mój pustostan kalendarzowej aury
tylko nie wiem jak długo utrzymam ten progres
zaniki w ciągu dnia odkopuję nocą. wygrzebane
spod ciasnych wierszy smakują tobą. wtedy zasypiam
Marek Gajowniczek, 22 czerwca 2018
Widoczny jest podział stron,
choćby w ilości polubień,
w medialnej walce o tron -
w mainstreamie i na YouTubie.
Strona partyjno rządowa
ma siły na kurskim łuku.
Przeciwnik swe siły schował
w YouTubie i na Facebooku.
Dowodzą wybitne asy,
już dzisiaj - drugiego rzutu,
a niegdyś - czołowej prasy,
niepozbieranej z rozrzutu.
A w rządzie - eliminacje
i zejścia aż do podziemia.
Strąceni podejmą akcję.
Chcą zmieniać w tym co się zmienia.
Jedni - są niepokojeni,
przez drugich - niepogodzonych,
nie mogą ich niedocenić,
choć mają wyższe ambony.
Wyborcy patrzą ciekawie,
co może wojna im przynieść,
bo w każdej przegrzanej lawie
i prawdy wiele wypłynie!
Należy, między meczami
przyjrzeć się naszym elitom,
na ile mogą znów schamieć
walcząc o swoje koryto?
Toczy się na książki bitwa,
nagrania i wydawnictwa.
Nie poznasz już gdzie jest sitwa,
a gdzie idei stronnictwa.
Każdy ma swoje poglądy.
Nie musi o nie się spierać.
Nie musi go żaden mądry
pouczać jak ma wybierać.
O trony walczą salony,
loże na obcej protekcji,
a człowiek przez nie rządzony,
odbiera lekcję z elekcji!
Gdzie prawda jest? Gdzie obłuda?
Tego nie dowiesz się z wierszy.
Czy najazd Czarnego Luda
powstrzyma Król Maciuś Pierwszy?
zingara, 22 czerwca 2018
dedykuję pewnemu Poecie
czyżby to był on? ten, który ubiegłej nocy
śnił się, że pisze tekst o niczym?
podobny. maluje się w powietrzu obraz twarzy
potem - zarys sylwetki w oczach mężczyzny
- czerwona łąka
wyrywam z ziemi mech. słowa układają się wspak
we wsteczne epitafium, zaproszenie do wspólnego życia
chcesz? pobawimy się we wspólny wszechświat
tylko ty i ja - niewinne kwiaty z czerwono-uschniętej łąki
Marek Gajowniczek, 22 czerwca 2018
Nie oceniajmy boskich wyroków
i konsekwencji dobrych-złych skoków.
Tam, gdzie się ludziom odmawia głosu,
przemawia za nich ironia losu
i doświadczają wielcy i mali
słów w różny sposób, gdy coś się wali.
Nie znamy czasu. Nie znamy chwili,
choćbyśmy wszystkie zbiory ukryli
i utajnili zamiary w lożach,
w każdym przypadku jest wola boża.
Ta i w kabale budzi zdziwienia
i nagle wszystko nie tak się zmienia.
Decydujący zanika głos
i wszyscy myślą - to ślepy los.
Nie podpowiedzą nic nam sondaże.
Nic nie jest pewne, co się okaże,
ale najczęściej w medialnej dziczy,
ten zbiera burzę, kto się przeliczył!
Marek Gajowniczek, 22 czerwca 2018
Przepowiednie wciąż puszczano mimo uszu.
Podkreślano kosmetycznych zmian niuanse,
a na rynkach spadła nagle cena suszu,
wcześniej plagi, po nich pomór, potem france.
Telewizja po raz pierwszy zarobiła.
Samodzielnie, bez haraczu dla agencji.
Ryzykownie swe usługi wyceniła.
Nie spodziewa się już żadnych konsekwencji.
Przed kryzysem nikt nie pada na kolana,
bo nic nie jest na tym świecie czarno-białe.
Bezkrólewie nam przesłania zmiana... zmiana!
I cenzura - za nasz zapał - nie na pałę!
Nikt nie zmusza. Zamęt w duszach. Idzie susza.
Prominenci też dostali po kieszeni.
Wyschły łachy, nawet strachy w kapeluszach
nie znajdują już na polach skrawka cieni.
Kolumbowie się szykują na Kolumbię,
a nadzieja, w nas - ostatnia, nie umiera!
Nie do wiary... bo spadł deszcz w samo południe!
Niebezpiecznie jest podgrzana atmosfera.
Florian Konrad, 22 czerwca 2018
jeden z przejawów wszechwariactwa:
cyferblaty obracające się wokół
nieruchomej wskazówki
czas na smyczy
kolejny: wierszokleta, który wynalazł ból i ogień
nie minął moment, jak jego owoce
zostały stłumione. ktoś uśmierzył płomienie
(chuligan!)
pozostały frazy, czarne i możliwe do deklamowania
wyłącznie z przesadnym patosem, sztucznie
jakby na szkolnej akademii z okazji jedenastego
listopada strofowało się nieposłuszną rzecz
(zegarek marki pobieda działa mimo to)
jest noc. stoję na brzegu sadzawki
bakelitowy język pęka. jeszcze chwila
i wykrzyczę żar. utonie z sykiem
jutro będzie blade, niemal przezroczyste
święto. urodziny psa
którego właśnie pochowałem
(zakopywanie wierności - obowiązek)
pochód z płowiejącymi flagami
przejdziemy w milczeniu od placu imienia Teraz
aż do ronda bez nazwy
by dreptać w kółko, zgłupieć od monotonii
to, w pewnym sensie, będzie zdrada
nie mogę się doczekać
Marek Gajowniczek, 22 czerwca 2018
W środowiskach neutralnych
oraz zaangażowanych
wpływ postaci niewidzialnych
komplikować może zmiany.
Ich obecność i znaczenie
każdy z nas codziennie czuje.
Nikt nie zapadł się pod ziemię,
jednak się nie pokazuje.
Obfitują domysłami
komentarze spirytystów,
czy aby nie są duchami
ci - moderatorzy zmysłów?
Wirtualną rzeczywistość
wokół swej osoby tworzą.
Niewidzialność, przezroczystość -
nie jest chyba wolą bożą.
Może to kuglarska sztuczka,
omam lub fatamorgana?
Może metodą na wnuczka
jest tu prawda przesłaniana?
Niewidzialni, a obecni,
poznawani po owocach -
może w swych zamiarach niecni,
ujawniają je po nocach?
Nieustannie odbierane
są przez ludzi ich rojenia,
a sylwetki niewidziane
pozostają stale w cieniach.
A wszyscy się na to godzą
i nie widzą w tym obrazy.
Nie pytają. Nie dochodzą
przyczyn niewidzialnej władzy.
Czy tak wierzą politykom?
Czy dawno zrezygnowali,
bo gdzie bojkot jest praktyką,
lepiej wiedzą się nie chwalić!
Tylko kasta... tylko sekta
zna sposoby utajnione
i w ich rękach jest korekta
każdej prawdy objawionej.
Niewidzialność to normalność.
Takie są królewskie szaty!
Dziś prawo chroni prywatność...
i cenzura... nic poza tym!
Marek Gajowniczek, 21 czerwca 2018
Nie tak być miało.
Ostro powiało
patriotyzmem.
W mediach zagrzmiało.
Pójdą na całość
i z optymizmem.
Taka jest nasza polska natura...
gdy z górą góra...
to piorun strzeli
i nic nie wskóra
w orłów pazurach
groźny Medelin.
Yaro, 21 czerwca 2018
tak jak na lekarstwo mam
wszystko chcą pozabierać
gdy nie będę istnieć
nie obdarujesz mnie
niejasnym uśmiechem
jedynie w pamięci zarys
krzywego wspomnienia
zablokowany w garści mały świat
zanurzam pod powiekami
utonąć dziś we łzach
okryty przygnębieniem szarego dnia
upływam zużyty
zblazowany miarą człowieka
wiosna nie nadciąga
nie zakwitnę latem
Yaro, 21 czerwca 2018
upłynęło wiele lat
wiatr wiał w Wiśle masa wody
kłody gałęzie czarne liście na brzegu
czułem chłód strachu jakby był wieczny
bałem się przez szarość dni
nie opuszczałem czterech ścian
muzyka na uszach w centrum ja
kilku dźwięków na pięciolinii których się nie boję
doświadczałem dyskomfortu
jakby inny sort
walczyłem z demonami przegrywałem
nieśmiały wstydziłem się siebie
a inni wstydzili się mnie
zaniedbany opuszczony przez świat
oprócz żony nikt nie podał
szczerze ciepła dłoni
śmiech był ze mnie
myślałem żeby odejść
skończyć pewien rozdział
by spisał ktoś to był on
chłopa szkoda
przyszedł do mnie On
ścisną mą dłoń
powiedział idź i nie grzesz
upadek człowieka zabija ducha
gdy uwierzysz
nic nie powstrzyma cię przed życia snem
najważniejsza rodzina
podnieść człowieka gdy upada
są rzeczy o których nikt nie wspomina
ważne by iść do przodu mimo niepogody
wytrwale biec w bólu
w pocie na czole wzbić się
ponad fale na głębiny
kochać Boga gdy w nas mniej
w małości tu na dole
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.