Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 5 czerwca 2018

Replika

Gardził strasznie koniem muł.
Jeździec na to: Uderz w stół...


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 czerwca 2018

Wyjałowienie

 
Dzień wysysa ze mnie poezję,
więc trzymam ją w ciemnej butelce,
na podorędziu.
 
Obok soczystych wulgaryzmów
i histori z życia wziętych.
Nie do pomylenia ze snami
– te są bardziej rzeczywiste.
 
Kręcą się w okolicach stóp, rozliczne
potknięcia na drodze, prostej
jak strzelił.
 
Tu wszystko się zlewa, kanonada
trwa w najlepsze. Bezkrwawa,
ale i na to przyjdzie czas.
Zegar wybije ostatnią arię z kurantem.
 
Przechylę butelkę do ostatniej kropli,
z toastem za tych, którzy już wiedzą,
że po drugiej stronie tęczy,
jest tylko następna tęcza.
 
Zapraszamy do kółeczka, opętanie
i obdarta pięta.
Brak plastra, słońce zachodzi.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 5 czerwca 2018

Antyperspirant

Ucichły spory partyjne
i plotki ucięto w mig.
Pomyłki posłów - dziecinne.
Kto by do tego miał glik?


Cóż znaczą sprzeczki lokalne?
Iskrzą układy jądrowe!
Umowy świetne - fatalne?
Kto by do tego miał głowę? 


Ma swoje zdanie kraj z kraja
i słychać je w ONZ-cie!
Pamięta o obyczajach.
Nie słucha, co tam świat plecie.


Jest Netanjahu w Berlinie,
a Trump do Azji chce jechać.
Co nas drażniło - przeminie.
Kto chciałby ciągle narzekać?


Sojuzy, czyli sojusze
gwarancje, jak zwykle, dają.
Ustępstwa? Są. Bez wymuszeń!
Chcą tu mieć bazę? Niech mają!


Senegal wkrótce nas czeka,
a stoper - w szpitalu, w gipsie!
Jakiego wzruszą człowieka
groźby o Apokalipsie?


Czerwcowe zmiany pogody
od lat już w pamięci mamy.
Politykują narody -
My swoje wiemy... Wygramy!


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 4 czerwca 2018

Odwieczna achillesowa pięta

I Achilles, chociaż heros
miał tę swoją słabą piętę,
poza prawem i literą
też czuł przez rumianek miętę.


Kto sie oprze Macie Hari?
Romans może wiele znaczyć.
Lepiej Komisję rozwalić,
niż przemilczeć i wybaczyć?


Samson miał swoją Dalilę,
a Gomułka - żonę Zofię.
Hebrajszczyznę czuć na milę
i jej starą filozofię :)


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 4 czerwca 2018

Wielki Smród Unijnej Demokracji

Podział świata jest normalny
i na górze i na dole.
Są w nim kasty nietykalnych.
Każda spełnia swoją rolę.


System medialno-prasowy
dawno ludzi już przekonał,
że ryba śmierdzi od głowy.
Ukrył, że i od ogona.


Ogon źle się nam kojarzy.
Potrzebna woda święcona
na mandaty miejskich straży,
na tych, co sprzątają po nas.


A także na komorników
i listy od windykacji
i na miejskich urzędników -
zarządców aglomeracji.


Pieniądz włada politykiem.
Walka z mafią jest nierówna.
Ktoś niezwykłym majstersztykiem
kazał nam sprzątać psie gówna.


Nie usłyszysz od Papieża,
co wiadome tylko Panu.
Nikt premierom się nie zwierza,
gdzie są śmieci Watykanu?


Są buńczuczne zapowiedzi,
że się znajdzie kosa ostra,
a diabeł w szczególe siedzi
i śmieci pali na postrach.


Teraz naucza narody
ten, kto się o problem otarł.
Niebosiężne ma dochody.
Większe z gówna niż ze złota!


Cała Unia na tym rośnie,
a ludzie o tym nie wiedzą
i powszechnie i radośnie
trawią to, co w Unii jedzą.


Pokora ich uszlachetnia
i wyznają ją w pacierzu.
Była wówczas pora letnia
i wypłynęło coś w Zgierzu.


Teraz tam się zapaliło
i codziennie gdzieś się pali,
a w ustępie jest, jak było.
Zyski wielkich tworzą mali.


Nietykalni - nie bez racji,
bo zaspakajają głód
podwaliną demokracji,
gdyby... nie ten wielki smród. 


Dowiedziały się przypadkiem
wszystkie stany - pany, chłopy,
że świat zmienił się ukradkiem...
Są śmietniskiem Europy! 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 czerwca 2018

Historyjki naturalne

 
Paznokcie wciąż rosną.
 
Tymczasem jeże nie jedzą jabłek,
co nie ma żadnego wpływu
na aglomeracje.
 
Układ ulic i skrzyżowań,
na których czekamy na przejście.
Po drugiej stronie zawsze
jest lepiej, więcej rzeczy.
 
Do zdobycia – zbieractwo, 
później powrót do jaskiń.
Rysunki naskalne w całej palecie
barw i znaczeń.
 
A jeże mają to w dupie, namiętnie
żerując. W oczekiwaniu
na kolejną apokalipsę.
 
Włosy wciąż wypadają.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

marilliusz

marilliusz, 3 czerwca 2018

Polot

od dzieciństwa marzyłem
 
chciałem latać
oglądać ziemię znad chmur
przeniknąć błękit
na wskroś
unosić się i wzbijać
ponownie
 
mawiali, że miałem polot
 
umiałem z ojcem zrobić                                                           
latawiec
puszczać go na polach, wśród zbóż
dzikich i przerośniętych ponad miarę
 
(raz nawet znalazłem płaszcz
stary, przeciwdeszczowy
noszony zapewne przez                                                         
jakiegoś szpiega)
 
doklejałem mu zawsze ogon
długi i kolorowy
w barwach jaskrawie
wojowniczych i ciemnych
niczym przepaść
 
upadłem jednak kiedyś
niespodziewanie
pewnego dżdżystego dnia
 
zahaczyłem o kamień
i leżąc na wznak
wkroczyłem
… w Niebo
 
i to bez machania
wiotkim rękami


liczba komentarzy: 1 | punkty: 4 | szczegóły

Wojciech Jacek Pelc

Wojciech Jacek Pelc, 3 czerwca 2018

Miary

Jadę pociągiem z Elbląga na dworzec PKP w Malborku.
Trasa liczy około trzydziestu kilometrów.
Mam osiemnaście, może dziewiętnaście lat, i odbywam praktyki
w biurze projektowym przy Wigilijnej
(obecnie mieści się tam restauracja Oliwka).

Jadę z Opiekunem – Panem Projektantem -
facetem w sile wieku, brodą jak u starego marynarza,
wzrokiem typu: może i coś dostrzegam,
ale absolutnie nie dam tego po sobie poznać
oraz głosie, którego chyba niewielu słyszało.
Wyraźnie sytuacja mu nie pasuje.

W przedziale spotykamy dziarskiego Staruszka.
Ten z miejsca zaczyna opowieść o oficerskich czasach,
o wojnie, jak jeździł z Wilna do Kowna, a nawet
do Generalnej Guberni i jak robił w konia Hitlera i ruskich.

Wyobrażam go sobie siedzącego na karym rumaku
z szabelką w dłoni, w mundurze, lampasach i rogatywce.
Przez pierś ma przewieszoną skórzaną raportówkę,
w której trzyma tajne dokumenty.
Ma siwą bródkę typu hiszpańskiego
i szelmowski uśmiech. Pod nosem podśpiewuje:
"Hej koniku, a jak się postarasz..."

Opiekun po chwili także się ożywia,
słucha z wyraźnym zainteresowaniem,
wypytuje o istotne detale i dopasowuje je
do ogólnej sytuacji na froncie.
Definiuje postawę z podziwem.
Na koniec obaj grzecznie dziękujemy,
ściskamy kombatancką dłoń i życzymy zdrowia.


Na malborskim dworcu zaczyna się praca. Mierzymy.
To znaczy ja biegam z miarą, a Opiekun zapisuje.
Zapisuje odległości torów od peronów,
peronów od słupów, słupów od semaforów,
semaforów od innych semaforów i wszystko,
co względem siebie posiada jakąkolwiek odległość.
Ludzie z peronów obserwują nas przez chwilę,
potem się przyzwyczajają.


Zaczyna się popołudniowy ruch. Wracamy tą samą trasą.
W przedziale jest sporo osób, ale jest cisza
i Opiekun powraca do formy pierwotnej, a ja
wyobrażam sobie jak próbuje mi powiedzieć,
bym przyłożył odpowiednią miarę
do opowiadań Staruszka.



Żuławka Sztumska - lipiec 2017


liczba komentarzy: 2 | punkty: 1 | szczegóły

Florian Konrad

Florian Konrad, 3 czerwca 2018

Disjecta membra

na kawałki mnie, szybko!
i do pudeł, w koperty. każdy władca 
zamorskiego kraju musi otrzymać fragment
(dałby Bóg, bym nie zaczął się rozkładać
w czasie transportu!)

ćwiartuj, kochanie
rwij frazy, myśli, szybkolotne idee
(codziennie miałem po dziesięć tysięcy
zapatrywań na kwestie najrozmaitsze
od polityki wewnętrznej Suazi, po poglądy odnośnie 
wycinki białowieskiej puszczy
znałem się nawet na uprawie 
nieistniejących gatunków roślin) 

to co zostanie, nierozbieralne mechanizmy
wystrzel w kosmos. może za kilka pokoleń
gdy wypalą się wszystkie znane gwiazdy
(światy to beztlenowa zwierzyna, pamiętaj!)
znajdzie je jakiś pocieszny kosmita
złoży nowego człowieka
o mojej twarzy

albo wyjdzie mu stuletni, głuchy asceta
z tułowiem lwa i orlimi skrzydłami
więc też ktoś podobny do mnie


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

Florian Konrad

Florian Konrad, 3 czerwca 2018

Do strachliwych świat należy

sen, a w nim oczy, usta i okno
(ciężki obraz, pożyczony na wieczne oddanie
z książki nieznanego autora)

utknąłem w  muzeum przestrzeni publicznej
pomiędzy takimi eksponatami 
jak kosze na śmieci, ławki
zabytkowe krawężniki i gazowe latarnie
nie wiem, jak się wydostać

drzwi na których wywieszka 
czerwonymi literami dość groźnie głosi
wstęp wyłącznie dla nieupoważnionych
- ciągle zamknięte

jetem niczym sejf mieszczący sobie
worki kurzu, manuskrypty pomylonych prorokiń
lekarstwa na porost słów
(szczypta wystarczy, by ze zwykłego nie
wyrosła legenda)

jedynie ty znasz szyfr
bój się otworzyć, proszę
łyżeczka zbyt silnego światła
- i wszystko poza kurzem się rozpadnie

tylko on jest wieczny
to ziemia, z której wyrasta nudna, biała plansza
drzewo nie rodzące owoców
to mit, z którego nie warto się budzić


liczba komentarzy: 3 | punkty: 3 | szczegóły


  10 - 30 - 100  





Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1