tolekbanan, 29 września 2015
jeżeli pełnię życia mierzyć wspomnieniami
to chyba szybko zaczął umierać
otoczony troską schludnej firanki
z nosem przyklejonym do szyby
słuchał stłumionych odgłosów boiska
tamtej jesieni nazbierał liści
a może same wpadły do tornistra
tworząc drugie krucho kolorowe dno
podobne światu zamkniętemu w szklanej kuli
którą tylko on mógł potrząsać
wirowały płatki osiadając w latach
równo na bunt ucznia i na dumę mistrza
kiepskie asygnaty na stabilizację
z gwarancją na rangę stróża suchych liści
w alejkach parkowych zna każdy kamyczek
wyczuwany laską z rękojeścią kuli
spacerując czeka na pełnię księżyca
harmonizującą z ostrzem scyzoryka
tolekbanan, 1 sierpnia 2015
nie umyłam rąk nim tu przyszłam
ociekały krwią i słowami
rozważnie ujmujesz w dłonie
szukasz broni
niczyich nóg nie obmyłam
ani swoich nie dałam nikomu
subtelnie masujesz stopy
mrużąc oczy
nie ma dni na księżycu amare
nie ma nocy ani pór roku
tylko tarcza miedziana
odbija unisono
miecz obosieczny
tolekbanan, 17 lipca 2015
furkotem skrzydeł płoszysz stado
cierpliwie liczonych baranów
które radośnie rozprawiają się
ze szklankamii po wypitym mleku
wracasz
jak bocianica do starego gniazda
pewna że siedząc na werandzie
czekam na otulenie czernią
w której bez trudu znajdę drogę
prostą w głąb siebie
gdzie swobodny oddech
z milczeniem prowadzi rozmowę
zanim czerń się rozproszy zbudzi cienie
aroganckich bałwochwalców świtu
nim odejdziesz nucąc pod nosem
w innej scenerii innego lata
wrócę
tolekbanan, 18 kwietnia 2015
powiedz mi proszę czy potrzebna
inteligencja czy brawura
żeby na pniu położyć głowę
tak by rozbawić dwór i króla
mogę na przykład chleb i mleko
na stół położyć wczesnym rankiem
cmoknąć mężusia czule w uszko
i póść przywitać się z kochankiem
a potem w pracy już na luzie
zapomnieć o wczorajszym wstydzie
poklepać szefa w lewe ramię
stary jak ja cię nienawidzę
kiedy podwórko kibicuje
psom gdy o kości toczą walkę
wynieść przed bramę kubeł wody
wymownie patrząc na sąsiadkę
i do krytyka który powie
że rym i rytm bez ładu składu
wolno odwrócić się plecami
syknąć przez zęby spieprzaj dziadu
wielkim trefnisiom błazenady
salwami śmiechu wybaczono
ucz więc i prowadź królu błaznów
drogą do panteonu
tolekbanan, 5 lutego 2015
pukle włosów skręcałeś w palcach
zanim spadły na nagie ramiona
rozpalając w oczach rudy płomień
od którego zajmowała się pościel
płonął świat gdy zaglądał w okna
niepotrzebny zatraconym w salsie
unoszonym na anielskich skrzydłach
swoim szumem tłumiących odgłosy
wiatrów defraudantów najpiękniejszych iskier
gasnących w pogorzelisku
tolekbanan, 23 września 2014
knajpy w małych miasteczkach
o czwartej nad ranem
są takie same
goście w objęciach bramkarza
nie są już w stanie
nikogo udawać
ostatniego tej nocy drinka
dopija kobieta
o wyblakłych rzęsach
obserwuje kelnerkę która
rezygnuje z oszustwa
rozpinając push-up
barman plamy makijażu
niezdarnie pociesza
cóż miałaś pecha
gasną żarówki nie rozgrzesza
noc gdy z odejściem zwleka
zbyt młoda by spokojnie
czekać na taryfę
za stara na inkwizycję
tolekbanan, 20 września 2014
pośród siedmiu miliardów planet
orbitujących woków wielu słońc
odbijających światło gwiazd
mam własną planetę
własne słońce
i siedem księżyców
zasypiając po ciemnej stronie
eksponują jasność
w której demonstrują śmieci
gromadzone i zrzucane
z innych planet
czekając uporządkowania
cuchną latami
tolekbanan, 9 września 2014
z kocią zwinnością stawiam stopy
kolejny krok w kierunku życia
jeszcze sto metrów, tuż za rogiem
wpadnę w ramiona bliskich
gdzieś z prawej strony zgrzytnął zamek
szczeknął i ucichł zabierając
nazwisko adres i pragnienia
nagle zostałam celem
mrok przestał chronić cienie straszą
potykam się zmęczona
najchętniej wpełzłabym pod ziemię
robak w poświacie noktowizora
zdegustowana śmierć otwarcie
osądza spektakl grę aktorów
wyboru mi nie zostawiacie
kompletny brak bon tonu
podrzuca w górę czapkę błazna
którą zestrzelisz nim mnie zdejmiesz
biegnę chociaż korci by sprawdzić
czy śmierć mnie goni czy też ciebie
tolekbanan, 12 sierpnia 2014
za regałami w bibliotece
której szefową była mama
mieliśmy stolik i dwa krzesła
centralny punkt królestwa
stąd kierowaliśmy bitwami
nawet przegrane wygrywając
książką stulecie ogłosiwszy
ilustrowany Poczet królów polskich
znaliśmy twarze obyczaje
kształt brody stroje oręż ciężki
odkrywszy mały fragment ciała
snuliśmy opowieści
wygrywał ten kto zapytany
wyczerpującą dał odpowiedź
szukając podchwytliwych pytań
szperaliśmy w księgozbiorze
mecz trwał dwa lata uścisk dłoni
esencjonalne pożegnanie
ale na skroniach wciąż korony
i krew nie czerwienieje
tolekbanan, 10 sierpnia 2014
szulerka złość z rozczarowaniem
gra w kości dzieląc włos na czworo
niestety dla nich może dla nas
nie mieliśmy wspólnego stołu
jeszcze kaleczą ostre brzegi
choć pod powierzchnią nalot wzbiera
właściwa pora na rozsądek
pewność że wszystko matowieje
tylko czasami pluję w rękaw
trąc niecierpliwie taflę w miejscu
gdzie podpisują się malarze
ledwo widoczne śnią w objęciu
nie pozwalając się wybudzić
kawałki mojej twojej duszy
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.