Sztelak Marcin, 28 października 2015
Białe szumy skracają noce
do drażniących skórę snów.
Rozdrapane zaczerwienienia
na trwale brudzą pościel.
Bo przecież łzy są zbyt łatwe
i niewiele znaczą. Szczególnie
wypłakane w mankiet, pamiątkowo
wciśnięty pomiędzy słowa.
Niewypowiadalne, milczące w żywy kamień.
Sztelak Marcin, 27 października 2015
Na wietrze drżą potępione palce
cudzołożnic. Tak chciałoby się je zamknąć
w pocałunku.
Jednak są tylko puste źrenice i dogasające
miasto, poprzetykane chórem pijackich
przekleństw.
Wśród jednakowych ulic nie rozróżniam
grzechów, nawet głównych. Tylko cnoty
wyścielają umęczone drogi.
Więc czekam zwiastowań wciąż podziwiając
gibkie ciała. Niestety już bez lubieżnych myśli,
te zamarzły.
Sztelak Marcin, 26 października 2015
Eugeniczne dzieci nie zadają pytań,
usta zaciśnięte do krwi,
czerwona kreska w sterylnym
konstrukcie.
Za to wykluczeni szczerzą zęby
– czyż nie jest zabawne, że nienarodzone
nie idą do raju, tym bardziej piekła.
Dorośli dokładnie myją ręce,
z głupimi minami udają (wy)znawców
wszystkich rozwiązań.
Później trzask zamykanych drzwi
i już tylko cisza wybrzusza
przestrzeń.
Aż do następnych naruszeń.
Sztelak Marcin, 25 października 2015
Są cisze pomiędzy nami,
kulą się wewnątrz.
Stwardniałe.
Spragnieni zapadamy w siebie,
nieporadnie szukając
przypływów.
Są słowa pomiędzy nami,
rozdęte na zewnątrz.
Przemilczane.
Sztelak Marcin, 25 października 2015
Nieważkości odeszły,
zapomniane zbierają kurz w szufladach.
Zapieczętowanych domniemaniami.
Już nie nalegam, zamknięta w wytartych
ramkach szukasz zdjęć.
Do wypełnienia.
Mimo wszystko czekam na rozgrzeszenie,
jednak nasze wspólne samotności
są złożone jedynie z niewypowiedzeń.
Sztelak Marcin, 23 października 2015
nagrodzony
Właściwie nie istniejesz zredukowany
do zbitki liter.
Być może przypadkowych.
Mimo to mam nadzieję – w twoim piekle
przytulnie, bo u mnie wszystko poukładane.
Na nieodpowiednich miejscach.
Chyba widzę zbyt dużo odcieni czarnego,
to mogłaby być twoja wina,
gdybyś kiedykolwiek otworzył usta.
Niektórzy mówią, że mam szczęście
w kwestii rozczarowań. Jednak szukam
nigdy niewywołabnego zdjęcia.
Na którym szepczę tato do rozmazanej sylwetki.
Sztelak Marcin, 22 października 2015
Te namiętności, których nie ma
pomiędzy nami szczelnie okrywają
zmarznięte ciała.
Wzdychamy wznosząc kurz.
Zebrany na pamiątkę
nieużytych dni.
Wspólne niemoce szepczą
pod drzwiami, jednak nie pukają
– jeszcze śnisz,
chociaż nie nucę kołysanek.
Mimo wszystko wyszeptałem:
dobranoc,
z litościwie przemilczanym:
kochanie.
Sztelak Marcin, 21 października 2015
Zasypuję twoje ślady popiołem
z głów braci w zdradzie,
już mnie nie znajdziesz
pośród plątaniny dróg.
Tych wydeptywanych bez celu,
od ściany do ściany.
Dam sobie radę
z nieznośną goryczą martwych snów,
rzucając je na wiatr.
I tylko z fotografii na dnie szuflady
oskarżycielko wypłowieje
feeria barw.
Sztelak Marcin, 20 października 2015
Nocny wariat już krąży,
zażarcie dyskutując przez telefon
– wyłączony.
Chociaż może to objaw
oszczędności, w końcu padają słowa
bez znaczenia. Dla filozofii.
Tymczasem językoznawcy toczą walkę
z wulgaryzmami,
bo na horyzoncie rosną wciąż nowe
wiatraki.
I kogo to kurwa obchodzi? – pyta wariat
mijając po raz kolejny uchylone
drzwi szafy.
Sztelak Marcin, 19 października 2015
Za rogiem czają się drobni
demiurdzy.
Niecierpliwie czekają na głowy.
Nawet do pozłoty.
Nie otwieram oczu, aby nie zbluźnić,
przykładowo milczeniem.
Albo innym grzesznym obojętności.
Później uciekam po prostych, szanując
garść ostatnich groszy. A nawet pustą,
bo kto wie, co może przydać się na drogę.
Za długą.
Jak ewangelie według bezimiennych
nieświętych.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.