Yaro, 25 kwietnia 2016
rozbieram się z życia
na krawędzi krzesła krawat
w objęciach Morfeusza
dwie skarpetki
głusza po z mroku
w serduchu nadzieje na lepsze
gorzej być nie może
a kiedy się ułożę wygodnie
oderwany od spraw przyziemnych
poczekam na świt
zapatrzony w oczy żony i dzieci
tylko deszcz na sercu
żal
Yaro, 29 marca 2016
kochanie czy mi dasz
na browara czas
szwagra nie widziałem pięć lat
poskładamy kilka zdań
puścimy słowa w przestrzeń
na kamieniach zapiszę je
wyryjemy w sercu znak spotkania
gdy ktoś przeszkadza wypędzę dziada
tyle do powiedzenia
niektóre frazy wycinam nie warto wspominać
nadciąga noc
kobiety marzną potrzebują ciepłych słów z męskich ust
wszystko zbyt krótko trwa
bez sensu
niech milczenie wybawi nas ku lepszemu
czasu brak dla ludzi których my
kochamy tak jak siebie
Yaro, 23 marca 2016
miłość zakwita zawsze bielą
białe paki jasne myśli
płatki sadem niesie wiatr jak marzenia
brązowe wypustki trzymają rękojeści
szare spękane matczyne dłonie
kiełkuje zielonym listkiem
mądrość ukryta na niezdobytych szczytach
zielone łąki przy rowach kwiaty
napasę wzrok przesz szkiełka
niosę w ręku zamknięty świat
byśmy nie zgubili się wśród miliarda traw
na koniuszku języka uczuciem pawam
nasycony niczym listek lakmusowy
teraz wiesz że zaufanie
buduje się na szczęściu
by je nieść każdego dnia
chleb powszedni światłem ciała
dusza nocą widzi sen
świt przegania koszmary
budzi szczęścia łyk spragniony
Yaro, 23 marca 2016
tyle kłamstw jak tu spokojnie spać
życie niełatwe komplikują się sprawy
żałuję że szybko dorosłem
zrozumieć nie umiem nie potrafię
gdy w oczy kłamią zasłaniając się sztandarami
z głową w chmurach nie będę z koniem walczył
zajaram choć i tak mało kto legalnie mi pozwoli
nisko nie będę nosił się do walki gotów od zaraz
szumowiny konfidenty na szafocie kiedyś spotkam cię
uważaj na słowa podpadłeś za cięty język
nauczyłem się być człowiekiem
Yaro, 23 marca 2016
nazywaj mnie robakiem
którego rybak nawleka na haczyk
kim jest człowiek w nas
od dziecka niszczą miłość w nas
kłamstwem żywią wycierając łzy
każą
nieść sztandary bić pokłony
uczą nas się bać
kolory nienawidzić
bez rozróżniania barw sensu słów
fałszywi bogowie ze skały Ziemi
pałace zła oszklone
chowają się w nich
uczą jak żyć
manipulują emocjami
kontrola uczuć przez słuch przez wzrok
zbędne obrazy a jednak im wierzymy
grzech zaszczepiony a nam chce się żyć
nie potrzebuje nic prócz matczynych słów
ciepłych twoich dłoni gdy sami
rozbieramy na czynniki noc
smutne to że tutaj nie można żyć
Yaro, 2 marca 2016
czasem tak po prostu
lubię napić się
piwko ewentualnie dwa
gdy sobotę
prawie chwytam w dłonie
w głowie układam plan
koledzy niczym królowie
wyciągają mnie jak kij z wody
grubo imprezę napędzam jak starą lokomotywę
na stole dragi by noc miała moc
bez spiny rozkręcam by otwarte było
ściskam w dłoniach krowę
związany z nałogiem na wersalce salto robię
nie lubię na drugi dzień
ślubna do kościoła wygania mnie
a ja nie lubię modlić się
tak do siebie gadam
pacierza i piwa nie odmawiam
żegnam ciepłą pościel
ratuje się wymówką
kilka czułych nie złożonych ciepłych zdań
niedziela wieczór a ja wyczuwam poniedziałkowy dół
jeszcze jedno piwo ewentualnie dwa
na chwilę targa mną dziwny stan
unosi ponad przestrzeń wyobraźni jaki jestem mądry
dlaczego tak krótko trwa wszystko co dobre
nie rozumiem czegoś bez dwóch zdań
czekam sobotniej nocy
Yaro, 24 lutego 2016
narzeczona jego siostry
trzyma w dłoni
strusia piórego
pije kakao z bułką zeszłego tygodnia
smarowana nożem
na twarzy Jerzy ma wypryski
gdy wyciska tryska maż na tremo
o kurwa to już ósme piwo
jeszce jeden kufel dla kolegi ratowania
krytycy geje i lesby łączcie się z zachodem
Yaro, 24 lutego 2016
wyrównaj rachunki te z podstawówki
naładowany jak majdan żydówki
w głowie w sercu emocjonalne wydarzenia
nic się nie dzieje nic nie zmienia
przetaczają hektolitry krwi jak cysterny ropy
przez suche piaski pustyni
w dłoni z berylem z potem na oczach
w garści tylko łyżka po F_1 kawałki mięsa
zapach gumy jeszcze pamiętam
po mieście błądził jak lęk po knajpach
przed kacem krył twarz w lustrzanym odbiciu od dna
przez ruszta przez mury długie kominy jak nadzieje do nieba
nasze modlitwy nie docierają do Boga
gdzieś błądzą koło Nieba
świat płonie ognia nie widać
zostanie popiół i kilka kropel
uciec ale dokąd
nie uciekam tu zamieszkam
na nowo się urządzę w dłoni dłoń dziewczęca
nie zgaszaj mnie do urzędu
było by błędem znaczyć się w teczkach z bestią
Yaro, 22 lutego 2016
strach gorszy od bólu
zakwita w myślach jak chwast w polu
zamyślony
zagubiony w sercu skarb
kiełkuje ziarno nadziei w zlęknionej duszy
zielono w koło
gdzie dolina ściele radości koniczynę
niezatopieni w smutku bez szans na lepsze jutro
biegniemy do światła bram z blizną na czole
gdzie bat zaznaczył piętno znak czasu
głupio gdy człowiek jest bez szans
nadzieja umarła z nią cały świat
Yaro, 17 lutego 2016
zrzucam z ramion życia troski
wszelkie sprawy niezałatwione
odstawiam jak nałogi
problemy już ich nie mam
nie ważne co zjem gdzie usnę
życie jest cudem zrozumiałem
słowa Moniki przytaczam
byliśmy jesteśmy będziemy
nie błądzę po świecie
lecz na nowo kocham
z szacunkiem do wszystkiego
co rośnie
biega pije wodę
dziecko pogodnie chwytam w dłonie
motyle kwiaty i liście zielone
uśmiechem gaszę niezgodę
wszelkie waśnie
nie wagą przetrwania
są sprawy rzeczy poświęcić im uwagę
ważne byś był
jak anioł dobry duch
zastanów się pomyśl
co ważniejszego
od spotkania się z Panem Bogiem
na ścieżce życia
chcę żyć
nie umierać w okopach
gdzie rewolucja otwiera usta
pieniądze ropa złoto Tobruku
ubieram dzieci swoje do szkoły
każdego z nas tak ubierano
zawsze rano
życie nie wymaga wiele
człowiek robi to co inni
powiela
zazdrości zabija niepotrzebnie
muzyka ukojeniem
droga zbawieniem
lasy szumią radośnie
uspokaja mnie zapach twoich włosów
zawsze nocą nim zaśniesz
cisza nad jeziorem
gdy Księżyc topi leniwie spojrzenie w zimnej wodzie
byle nie z gołą dupą na mrozie
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.