Yaro, 15 września 2015
przed nami
babie lato skrada się nieśmiało
jakby czasu było mało
szybko leci
na krzaczkach
na drzewach korę przyodziewa
za nami żniwa
szare pola kurz tumany wznieca
w lesie na kolanach grzyby zbieram
muchomory czerwone zakrapiane białe kropki
na nóziach falbanki skoczne
do tańca chcąc zaprosić proszą
wolny jesienny czas senny
promyki skradają się wprost z nieba
człowiekowi naprawdę niewiele potrzeba
kocham błękit nieba
kocham drzewa
skarbie starzejemy się powoli
a jednak
każdego popołudnia brak mi rozmów uczuć ciepła
co nas czeka życie głęboka rzeka
babie lato szkoda wszystko mija
w kajecie zapiski
z każdej troski
z każdego słowa rozmowy
jesienią na ryby na łąki
siano skoszone zapach
napełnia nozdrze masuję skronie
chodź dalej jesli cię po proszę
tutaj miejsce na ogród do południa słońce
później słabsze zachodzące za lasem pisze historię
zawsze o tej porze
najgorsza zima bajam chyba się położę
wybacz mój Boże nie ogarniam wzrokiem piękna w tej dobroci
Yaro, 14 września 2015
pamiętasz mnie zdaje się
wlepione ślepie w czerń nieba
kilka gwiazd bez twoich źrenic
wulgarny nie jestem
czasem urwa wyrywie się
z kopyta rwie zepsuty słowotok
ale to czasem wybacz mnie
przeklinam się mam kłopoty
nie umiem żyć w świecie złudnych iluzji
nierealne luksusy szelest liści
budzi mnie koszmar apokalipsy
a ty z innym układasz pasjansa
nie kochasz go
nasze dłonie w niebie
spotkają się jak pomoc w potrzebie
na niebie wiele miejsca dla miłości
zakwitłem wiosną dla ciebie
Yaro, 12 września 2015
ucieka pomiędzy palcami czas
jasny światła blask pryzmat
wszystko przez ciebie
jestem tutaj ciągle zatrzymany samotny
bez nadziei na łatwiejszy czas
łaskawy los nie oszczędza mnie
wypadł mi ząb
nie stać mnie na sztuczny zgryz
idę wolno do przodu
z tyłu dym przecina mrok
Yaro, 12 września 2015
łyżeczką odmierzam czas
dni bez ciebie zwiędły kwiat
ostudzić herbaciany dzień
słomkowy kolor grymas na twarzy
malowany sen nie budzi się
umiłowany szczerości powiew
zieleń otula zmartwienia spod powiek
wiatr osuszył policzki pustych chwil
bez ciebie żyć nie potrafię odpowiedzieć
gdy pytają mnie co jest
Bóg zesłał mnie na ziemię
w niebie nuda bez ciebie
w kieracie wspomnień i zdarzeń nieopisanych
wracam do bram dłońmi przy twoich skroniach
dotykiem nacieszyć ciało
spragnione miłosnych doznań i pragnień
w bezkresach skrytego kosmosu
w ogromie przestrzeni
przestrzelić na wylot głębię spojrzeniem
wyobraźnia nieskażona życiem w lęku
z drżącą ręką w spodniach
papieros gaśnie na dnie łyk kawy
przy świecach bez prądu
chowam pustą butelkę
z miejscem na list w żółtej kopercie
wysyłam w eter sygnały spotkajmy się latem
przy twojej bramie pójść brzegiem jezior z marzeń
czas nas rozliczy
już nie istnieję bez twego oddechu na szyi
chwile miłe i te mniej kochaj mnie
Yaro, 10 września 2015
pod nieba dachem
gdzie śmiech miesza się ze strachem
obłoki lekko jak motyle drgają w powietrzu
napełnione parą bawią się w niedźwiedzie
za horyzontem morze
błękitem patrzy spod twoich powiek
dzieli nas odległość czas i pieniądz
promienie słońca rozpraszają pryzmat ciebie
woda zawsze mokra krople na soplu
gdzie sny gubią rytm
nieskończone miłości kwiatem gdy przynoszę ci
Yaro, 9 września 2015
czas płynie
nie ma później
jakoś się zacznie
oświeci słońce blaskiem
pomysły krążą po moim niebie
w głowie jakby głębiej
dusza skulona ledwo wstała prostuje ramiona
stara wierzba garbi się nie od dziś
dotyka ziemi też ja kocham
krew wrze płynie życie
zawsze w poniedziałek planuję
kilka spraw mało ważne
odkładam książki na półki
wszystko na jutro
poniedziałek włóczy się ze mną po łąk bezkresie
po głębi ciemnozielonego lasu
zbieram szyszki zardzewiałe
jak myśli w zakutej pale
jutro niech nie nadchodzi
mam dość wyzysku panów
żyć nie dają wymagania wygórowane
opłaty dzieci niespodzianki
kłody układają się jak szpały kolejowe
nie mam siły nie dam rady a jednak cieszy mnie brak dnia
ułożę szkielet na łożu
by spać cały czas
nie budzić snów
jutro znów jak pszczółki
do przodu gnać
bez pokrycia marzenia
chore leczyć ambicje
ucieknijmy brzegiem mego nieba
pod stopami dni jak piasek grzęźnie czas
lęk poranek pełen niespodzianek
szukam człowieka który zrozumie przesłanie
ile warta praca ile nam potrzeba nie ogarniam myślami
Yaro, 9 września 2015
uwierz mniej
e Kalyoppe gdzie twój sen
rankiem z wozu zerwał mnie
więzy namiętnej zasłony nocy
Alexiey uroczy syn psabrata
wyciągam wnioski
Paweł przecie z tej samej wioski
też podstępnie podkochuje się w niej
tyle radości wyciągami z zębów skręcone włoski
prosty chłopiec z wioski
marnuję cenny czas na amory
tylu chętnych bardziej obojętny
zaglądają jak szpak
pod sklepem z butelką w dłoni kocham się
odpływają asfalt kończy bieg
nadaremny śpiew wkurza mnie
Kalyoppe z kapturem na głowie
umyka w cień nocny sen
Yaro, 8 września 2015
idę od kapliczki do kapliczki
znam wszystkie pomniki
te dawne i te świeżo wystawione
co mnie boli co ściska
że nie jeden nie jest godny
zaszczyty zgubiły ich
postawię wszystko że mam rację
postawmy obelisk tym co wydaje się
człowiek wiele może
człowiek umiera w świecie świecących monet
ze złota lubię kolor złotego piwa
odchodzę w ciszę którą tak wielbię i podziwiam
uśmiecha się do mnie i w rzecze pierze moje spodnie
ognisko płonie podniecam ogień
sam sypiam okryty szarym wojskowym kocem
zjem konserwę jeszcze kilka mam
nim zacznę polować jeszcze czas
pomyślę wystawie pomnik tym
co pomnie będą wąchać pożogę
paskudny świat nie mam miejsca by zacumować
pełna łódź na niej tylko ja i wór pomysłów
kołysze mnie podnieca samotny dzień
kocham cię
Yaro, 3 września 2015
żyję na niby
kilku rzeczy żałuję
nie byłem nigdy lepszy
nie przeginam
miłość niegdyś inaczej pojmowałem
byłem w błędzie
wszystko przez ludzi
wredne społeczeństwo
przejrzałem na oczy wytrzeźwiałem
kobieta która kocham była zawsze przy boku
trzymała wartę czasem zapłakała
wybacza teraz wszystko co najlepsze mam jej dam
za darmo za krzywdy za blizny
dwoje dzieci trzecie w drodze
kocham życie na niby brałem świat
nie zbawię nie ukrzyżuję przeszłych chwil
zapisane w wiecznych boskich księgach
odpowiem spuszczę
wzrok nie wiele na wytłumaczenie
nie będę inny a jednak zrozumiałem
żyję według reguł miłości
kocham wszystkich wybaczam i mi przebacz
a jednak żyję w chaosie dobra i zła
Yaro, 31 sierpnia 2015
życie odwieczna wędrówka
bez początku i końca
włóczymy się pośród tych
co mają się za panów
łapiesz rytm
za jeden oddech
za łyk wody
oddam diamenty Nairobi
w życiu ukryty sens
by nie narobić się
nie robić kompletnie nic
po co mi wszystko
gdy piękno otacza mnie
czuję się tak bogaty
ślę uśmiechy szczere
duch wibruje słyszę czar po nutach biegnie rym
zabiorę cię na wyspę wyobraźni
gdzie wszystko coś znaczy
gdzie owoc słodyczą zaraża
oddaj się marzeniom
odkrywaj przestrzeń
myślą pochłaniaj mnie
miłość w każdym nie pozwól usnąć jej
nieskończenie kocham cię
pragnij życia takie to proste
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.