Yaro, 30 sierpnia 2015
serce biegnie z życiem
swoim rytmem
w głębi duszy rodzi się sen
dniem zmęczone oczy
mocne ramiona
w dłoni ściekami dłoń
w dolinach ciemne cienie
światło rozprasza złe
spokojne spojrzenie łagodzi niepokój
zieleń łąki milionem kwiatów
z zapachem siana zamykam oczy niby że śnię
piękno na uszach muzyka natury
zakłócony spokój już od rana w poniedziałek
tania siła wmówili nam że tak ma być
praca nie czyni wolnym
skromnie żyć piękna rzecz
co więcej chcieć
pełne płuca
nie co mniej brzuch
ale z głodu jeszcze nikt
wychwalam cie Boże
miej mnie z każdym dniem
kocham Cię wiecznie będę szedł
ucałuje próg legnę u Twych stóp
przygarnij jak psa
Yaro, 23 sierpnia 2015
dość bzdur dość zjełczałego jadła
wytartych teksasów bandamek
dość czarnych skór i łysych głów
dość metalicznych strun
śmiała młodzież bez perspektyw
spalone na starcie drobne jak ważne marzenia
dość ściszonej muzyki
wszystko na full browar miłość
niech wali po ścianach stare wredne babsko
Irenka z dołu zwapniała zapadła na starość
przeszkadza jej nawet na klatce światło
na melinach gdzie zmrok
zapachem zupy na kościach ostatni gasi światło
nigdy nie zapłonie płomień w naszej głowie
przy skalniaku półmrok ściskam flaszkę
patykiem pisane odciśnięte w dłoni
dobroć z sandomierskich jabłek
muzyka cykad żaby słabe
ciepła woda każdego szkoda
zbudujemy im żłobek tuż przy autostradzie
dziewczyny na tirostradzie między klientami
zabawia żabę inaczej muszę iść
ruch wzmożony przy ulicy polnej
pisać kolejny tekst kilka odważnych słów
oby rano zdrowe oko po libacji obok
Yaro, 14 sierpnia 2015
dość bzdur
wytartych teksasów bandamek
czarnych skór
dość ściszonej muzyki
wszystko na full
niech wali po ścianach stare wredne babsko
na melinach zapach zupy na kościach
ostatni gasi światło
nigdy nie zapłonie płomień
przy skalniaku w półmroku
ściskam flaszkę patykiem pisane
dobroć z naszych jabłek
muzyka cykad żaby słabe
ciepła woda każdego szkoda
zbudujmy im żłobek tuż przy autostradzie
dziewczyny między klientami
zabawią żabę inaczej
Yaro, 1 sierpnia 2015
z zapachem ogniska
zapach zmieszany
ze smakiem pieczonego ziemniaka
iskrzy nadzieja wspólnego wieczoru
cała noc goni do przodu
zmienia się konstelacja gwiazd
wielki wóz mały wóz
jutrzenka czerwony mars
ciągle na fali
smak piwa powala
na kolana
ledwo ogarniam cały świat
zatopieni w kosmosie
szanujemy matkę ziemię
niebo widać spokojne
łaskawe bez sztormu myśli
na głowie kilka spraw nieważnych
ognisko płonie podniecasz ogień
Yaro, 31 lipca 2015
z powiewem wiatru
słowa ślę
wolność za nos
wodzi mnie
wolny jak ptak
powietrzem się nacieszy
nawet gdy ciebie nie ma
deszcz ciemnieją chmury
łąki srebrzą ciężkie krople
po włosach woda
na skórze dreszcz
jeszcze więcej chcę
nie potrzebuję wiele
nadchodzą dni miłości
serce otworzy drzwi na serce
niewidzialna nić połączy zbłąkanych
na strunach palec chce biec
możliwości wiele jeden przyświeca cel
wolnym być bez nakazów przekaz nieść
(wojny głód choroby wyzysk)
płynie łódź my w niej
statek tonie na dnie wielcy tego świata
świat nigdy nie był tak podły jak codzienny dzień
nie mówiąc o poniedziałkach których nie było
przed nami bramy otwarte
krążą dusze między niebem a ziemią
wolność przyświeca jeden cel
na łąkach zgromadźmy pozdrowienia dla siebie
kochajmy się
nienawiść co to jest
wolności gest przesłanie nieść
Yaro, 18 lipca 2015
trudna to rzecz
dojrzałem do kilku spraw
dzieci wyrosły kwiaty w ogrodzie
zapachem kuszą zmysły
natchniony idę przed siebie
chwytam wiatr w żagle
nikt nie zatrzyma mnie
teraz wiem po co tutaj sterczę
po linie stąpam czasem
nad przepaści brzegiem
marszczę czoła przed tymi co o nich zapomnieli
dojrzały twardy jak skorupa
nie do zgryzienia
swoje wiem
rozmyślam co dalej gdy horyzont skończy się
zawisnę nad grubą linią czasu
podaj dłoń by nie spaść zbyt nisko
na skrzydłach wiatru odlecieć w przestrzeń
skłonić się Bogu
pomodlić skrycie by nikt nie słyszał
odwiedzam miejsca zapomniane
porośnięte ścieżki dziecięcych lat
dziewczęta które
kochałem kochać chcą
nie mam sił by rozpamiętywać
patrzę na stare kalendarze sporo tych dat
nie wszystkie sytuacje wykorzystałem
mam to co mam i jest dobrze
powtarzam piękne dni przed nami
przytulam żonę Kasię
Yaro, 15 lipca 2015
upojony dniem
budzę sny ledwo żyw
prawie bardziej martwy
rozjechany ptak
ciężkie powieki dźwigam
nade mną twój wzrok przyciska do podłoża bardziej
pora wstać wyleczyć się tym co struło
odnowa biologiczna żal za dupę ściska
wyciągam pięć złotych nie będzie na papierosy
wychylam dzień gorzki sen
za sklepem cień nie spocę się
dziewczyny które kochałem
tez kochać chcą lecz nie mnie
mija dzień za dniem
z marskością wątroby starzeję się
noc wygania sklep zamknięty jak mój mały świat
przykrywam się starym kocem
nie jestem sam z boku sierściuch mruczek
Yaro, 12 lipca 2015
pozwól usnąć na łące
pośród bieli stokrotek
upleść wianek z niezapominajek
odlecieć w sen nierealnych marzeń
wydaje się że świat
jest
piękniejszy gdy śnisz
postać jak anioł
tylko skrzydeł brak
w pościeli ty i ja bliskość rąk
na dłoni serce chce więcej
za oknem zapach siana
słońce piecze na proch
ponury dzień stworzył człowiek który pragnie więcej
naprawdę nie wiele nam potrzeba
miłe słowa jeden dobry sen
kromka łyk mleka niewiele pracy
wystarczy zadbać o duszę swą
nie martwić się że źle
wszystko przeminie
zostawiam ślad kilka słów na szarym papierze
zanurzam się w sen a ty mów mi dobrze
nie narzekaj że ktoś
wybacz ale za rok będę tutaj w tym samym miejscu
czekaj wypatruj
Yaro, 11 lipca 2015
zwierciadła pełne szkła
lustrzany świat odbity w oczach
potrzaskane dni pełne nas
drzwi wysoki próg na nim ty
klucz łabędzi na niebie zastygły w miejscu
schody w oknach smutek jak szary słup
młody las ciasno a my wciąż na jagodach
kłopoty młodych jak powódź na zachód
wypływa dzień wśród traw
na dłoni czas zwiędłych traw
Jeruzalem wciąż czeka
ostatni Żyd zbawiony przez Boga człowieka
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.