Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 14 czerwca 2011
maska pozornego Słońca
zdecydowanie gasi pogłoski
jakoby jeszcze nie wszystko stracone
jakoby coś przeżyć miało zimę
most obniżonego nieba
dusi rękami swoich mgieł
resztki szerokich afirmacji
czuła na dotyk przestrzeń
odrzuca gestem zniewagi
traktat o baśni kolorów
nie opiera się jednak
manipulacjom stygnącej Ziemi
zaschły ze znużenia deszcz
rozlewa niewidzialne kałuże
na niedogrzanych alejach
szklanego ogrodu
zastygłych owoców
¡Atencion! Seis de octubre del ano pasado fue un día de ira, desesperacion, impotencia. Le pregunte por que.La mejilla ... El cinismo ... Las mentiras ... Despues de todo, porque no significa nada... Encontrar un estúpido ... Yo soy culpable, porque no le gusta algo ... Puedo ir ... Muy doloroso golpe ... Tengo que entender ... Solo mi amigo donna Ula aparecio como un dios de una máquina.Hable por telefono, y ella un círculo a mi alrededor.El mundo nuevo no era el LSD diabolica.Esto es parte de mi "Diarios".
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 13 czerwca 2011
sehr geehrter Herr Kommandant –
jako lodowi władcy Góry Przeznaczenia zabraliście mi życie
(wasz dotyk jeśli nie zabija od razu to wywołuje nieuleczalną chorobę)
w ostatnim ryku bestii połamaliście moje silne dłonie
w oddechu swym kładące co prawe w silniejsze ręce
bezsilnie i samolubnie doglądając końca swych brunatnych czynów
(nazajutrz padnie Kőnigsberg za miesiąc umrze Wielka Rzesza)
chcecie zatrzymać to czego zatrzymać nie macie władzy
a Król wam odpowie wszystko co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych Mnieście uczynili
bo ta wasza śmierć to dla mnie początek nowego życia
więc niech przyjdzie teraz święto drogi do prawdziwej wolności
dla tych którzy wierzą w Boga i tych który wierzą że są bogami
dziś nie chcę więziennego chleba usprawiedliwionego grzechu
pragnę kruszącego okowy klejnotu pokuty
z woli tego kto niegodziwości na siebie bierze niesie i zmazuje
z łaski którego z Bogiem cierpieć mogę
i wyglądać przerażającego dnia odkupienia
odrzucam słowa na rzecz świata bo w nim zbawienie
albowiem nie ma innego kawałka wieczności
bez tego co właśnie tutaj
bez tego kto jest zawsze teraz
a kto szuka nieskończonego
wschodów i zachodów słońca chwycić się musi
i prawdy że jedynym dowodem na istnienie Boga
jest jego istnienie
gdyż wszyscy co uznali panowanie Lucyfera
przychodząc z siedmiu królestw
wznosili się na szklane niebo a za każdego co się wzniósł inny spadał
więc
zmiłuj się Panie nad wszystkimi spalonymi z tego świata
nad wszystkimi co posiadali cokolwiek do umiłowania
zmiłuj się nad tymi co miłowali aż poza ten świat
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 12 czerwca 2011
Czuwający mają świat wspólny, śpiący są odwróceni do swoich osobnych światów.
Heraklit z Efezu
pierwsza połowa września -
w Ustce wiatr frymarczy wszelką miarą
stalowym krokiem obszywam trotuar na Marynarki Polskiej
niczym pruski feldwebel na Hauptstraße
w towarzystwie niewidzialnego spojrzenia Wilhelma II
na Alter Kirschplatz pośród lipowego obrysu śpiącego kamienia
szukam żywicznego bólu drzewa Yggdrasill -
jedyny sposób by zdążyć
przed ostatnią plagą sowitych dreszczy
w fali utoczonej krwi z brunatnej tęczy
przez chwilę zestawiam ten maniakalny landschaft
z czułostkowym wątkiem pastoralnego piękna młodocianej jesieni
oraz pożogą quondam castrum Stolpesmunde w 1644 roku
być może
spotkałem kiedyś Friedricha Klein – Chevaliera i Arnolda Köpke
być może
wypiekałem neogotycką kirchę z Franzem Draheimem
być może
śpiewałem Vaterunser z pastorem Spittelem w Ferienheim
mój spazm
pozostaje matowy
jak szyby kolejki do Schlawe i Smolzin
choć nie wozi już ona
herzoga von Bismarcka ani gauleitera Forstera
choć nie wozi już
nikogo
gdzieś tu mieszka piaszczysta pomroka
zjedzonej przez morze Góry Hindenburga
rozpisana na wniebowzięte spojrzenia
tych którzy poszli kolczastym duktem zasieków Verdun i Tannenbera
prosto w zachłanne płomienie rozlanej paszczy Fenrira –
albowiem szczęśliwy owoc żywota który przypasał oręż
bo miecz stanie się człowiekiem
a przeklęty śmiertelnik którego obwiązano rynsztunkiem
bo mieczem w przedwiecznym jadzie
się stanie
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 11 czerwca 2011
zawsze chętnie granitowy diament ci podarują
który i tak w przypływie niebieskiego atramentu
położysz na przydrożnym nagrobku –
tam wieczność na próbę jest zawsze wystawiana
bez ciebie beze mnie bez jakichkolwiek szans
uspokój się więc i skruszony odejdź
po śladach tych co nigdy nie przyszli –
zaczekaj aż ostatni popiół z drzew opadnie
bo tylko wtedy ujrzysz świt pewnej nocy
bez zbędnych anomalii słonecznej korony
zapytaj
to niekiedy wypada
na to zawsze masz całą kieszeń piasku –
bo jeśli odpowiesz za niedokończonym zakrętem
gasząc łzą pluszowy cierń wiatru
weźmiesz z ukrycia ostatniego torbę
nawrócenia
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 10 czerwca 2011
Nicość nicestwi
Martin Heidegger
szkoda
że tu
nigdzie
nic
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 9 czerwca 2011
poznałem go
mijaliśmy się podczas niewyspanych spacerów
gdzieś między toaletą personelu a gabinetem ordynatorki –
pacjent zwany Juliuszem Słowackim był łatwo rozpoznawalny
wiedzieliśmy że po powrocie z Paryża
rozpędził zblazowanych romantyków
a Andrzeja Towiańskiego zamknął w komórce na szczotki pod schodami
co prawda mówili iż niejaka madame Bécu
uczyniła zeń niewolnika łańcuchowego
a jego samego ułożyła do snu w pościeli stepowych mohił
tymczasem on władców liry i przedcerkiewnych regimentarzy pieśni oczekiwał tutaj
zza przyćmionych szyb wypatrywał Wernyhory
przecież króla dzwonów łatwo przegapić
nie ma runicznego tatuażu na dłoniach
a tylu podobnych co parę minut
wysiada na pobliskim przystanku ze zlikwidowanych dawno tramwajów
pielęgniarka o imieniu Salomea
robiąc mu sztuczny zastrzyk z prawdziwych dziewięciu dni
rzekła
Rycerze błądzą po drodze,
Ja sama na słowo przychodzę -
- Darujcie - ja biała, ot trochę szalona...
Gdzieś pośrzodku Duma Boża,
Krwią Chrystusa purpurowa,
Na salamandry w płomieniu,
Na Pliniuszowe bajeczki
Zaklina
Myśl i mentes obrócić.
po czym
otarła jego brunatną twarz
ołowianym ręcznikiem
gniewu
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 8 czerwca 2011
trzeba przewidzieć
to co
się da przewidzieć
każdy śmieć na drodze
każdy łyk kawy
każde zaszczucie
każdego proroka
żeby starczyło czasu
na
wyprasowanie koszuli
wypalenie papierosa
doczytanie ostatniego rozdziału Pieśni nad Pieśniami
jeszcze jeden orgazm za plecami żandarmów
pozostanie tylko złożyć
historię
do grobu
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 7 czerwca 2011
Jezus
gazowany palony w krematoriach
katowany w łagrach i salach katechetycznych
zabijany strzałem w tył głowy
krzyżowany w seminariach i na ambonach
lżony modlitwami wiernych
uhonorowany cierniem aborcji
aż do
znudzenia
pokornie czeka
na amnestię
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 5 czerwca 2011
Diogenes nie szuka już
w południe ze świecą
człowieka –
sprzedaje na bazarze
tandetne dezodoranty i góralskie kapcie
o piątej po południu je obiad
później nie ma już sił
jakiś czas temu zrezygnował
z beczki
potrzebne mu było większe mieszkanie
rodzina to podstawa
lepsza
beczka piwa
pod pozorem złych wiatrów
zastrzegł sobie niewinność
blokując także urząd cenzora –
chciałby jeszcze w życiu
zostać spartańskim komandosem
do tego trochę wódki i dziwek
najważniejsze są przecież wartości
być może nie do końca przemyślane
lecz zawsze to wartości –
ma się ten instynkt
nieraz warto wstrzymać oddech
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 4 czerwca 2011
zawsze chciałem
być Dedalem –
żeby tak po prostu
rosół w niedzielę
futro dla żony
urlop na Cyprze
tymczasem
fascynowały mnie przede wszystkim
Słońce i loty
więc potajemnie w piwnicy
zmajstrowałem sobie skrzydła
w tym układzie
to był poważny błąd –
nie przewidziałem
ani odległości ani ciężaru
kosztowało mnie to
kilka pożyczek na wyciszenie sprawy
i utratę prestiżu
jeszcze z wiara
opowiadam pięcioletniej córce
że wszystkie pociągi
jeżdżą na Księżyc
1996
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.