Poezja

gabrysia cabaj


gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 22 sierpnia 2011

A to ci prezent

Ktoś kiedyś dawał mi Kraków,
a ja nie wzięłam Krakowa;
na Brackiej gołębi z dachów.
W złotej dorożce - bez głowy
nie umiem zmieścić Krakowa.

Nie wzięłam grodu, bo nie chcę
myśli zaprzątać nim sobie.
I co mi po starym mieście,
co po królewskim Krakowie
i po gołębiach nad głową?

A swoją drogą, to śmieszne,
że komuś można dać miasto;
i później gdzie go umieścić?
W moim ogrodzie za ciasno
na Kraków - choćby i własny.

.


liczba komentarzy: 25 | punkty: 13 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 19 sierpnia 2011

A to ci bajka

W tym świecie zawsze musi być jakiś morał, ale to na końcu.
W międzyczasie bywa opowieść lepsza czy gorsza, gdzie miłość
przeplata się, a smoka należy bezwzględnie zgładzić.

Przewija się jakiś królewicz, jakaś Baba Jaga. W lesie możemy
zginąć, gdy nie ma okruszków chleba w kieszeni (dla ptaków).
Słowiczki z litego złota - śpiewają;

Księżniczka z nudów postanawia całować zgnojonego świniarka.
Królowa, gdy chce, jest dobra lub zła, więc król chodzi piechotą
na wojnę.

Później niektórzy piją wino stołowe z Lidla za 6.99 PLN.

.


liczba komentarzy: 19 | punkty: 10 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 18 sierpnia 2011

A mrówek nic nie rusza

No, popatrzcie: w Hiszpanii czterdzieści procent krasnali
nie wie, co ma ze sobą zrobić; w Anglii skrzaty wkurzyły się,
aż zaczęło dymić; w Niemczech skrajnie lewicujące gnomy
podpalają najdroższe samochody; w Norwegii jeden karzeł
tak oszalał, że oszalał, a nitka szaleństwa przewlekła się na
wyspę Jersey. W Polsce podziomki są rozdrobnione i rozmyte,
więc nikt nie wie, jaki ułamek śpiewa sobie a muzom.

Przykłady można by mnożyć w nieskończoność, ale nikomu
się nie chce. Tylko Amerykańskim uczonym jeszcze się chciało
i ostatnio odkryli ścisłą zależność gwałtownych tarć w Świecie
Bajki od wybuchów na Słońcu.

Księżyca nikt nie wini, bo wiadomo - temu odbija od zawsze,
kiedy tak świeci po nocach oczami.

.


liczba komentarzy: 15 | punkty: 8 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 17 sierpnia 2011

Akt twórczo-rozbiórczy

Pan mnie pociąga, gdy muszę pana rozpiąć,
na biurko popchnąć i rozłożyć w ramionach;
i zaraz spojrzeć, i spojrzeć w pana oczy,
czy się zaśmieją, kiedy pana pokonam.

Niech mi pan nie drga - nawet się nie poruszy,
bo muszę pana z precyzją pokopiować.
Ja patrzeć lubię, jak wychyla się człowiek,
którego mogę bez trudu zdominować.

Ja panu, panie, najchętniej zmierzwię włosy;
do uszka wrzucę wiązankę krętych słówek.
Zapiszę sobą dokładnie pierwszą stronę,
więc nie broń się pan, kiedy chwytam ołówek.

Bo ja chcę pisać, pisać, pisać i pisać;
zapisać sobą dokładnie pierwszą stronę,
więc mi pan nie waż w tej chwili się poruszyć.
Ach, jakże kocham pana włosy zmierzwione.

.


liczba komentarzy: 12 | punkty: 9 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 16 sierpnia 2011

Czuły punkt

Mój syn, wczoraj po wyjściu spod prysznica nagle stwierdził, że
od dłuższego czasu ma raka płuc, więc ukarał mnie odłączeniem
netu, gdy z papierosem w ustach palnęłam, że w takim razie
nie doczeka 2013 roku, na który zaplanowany jest jego ślub.

Nigdy nie wiem, kiedy jakiś diabeł mnie podkusi, by nie trzymać
języka za uchem.

.


liczba komentarzy: 23 | punkty: 10 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 16 sierpnia 2011

Znaki

Poczucie, że muszę pisać; czas założenia rodziny, prace polowe,
obrządek zwierząt, prowadzenie domu, użeranie się o drobiazgi -
odsunęły to, co było mi przeznaczone, na długie lata.

Teraz nic nie muszę; mogę troszczyć się o rodzinę, prowadzić
dom, użerać się o drobiazgi, ale nadal, a może z dużo większą
siłą dręczy mnie poczucie, że muszę pisać.

Błogosławiony czas, w którym nauczyłam się czytać.

.


liczba komentarzy: 8 | punkty: 8 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 14 sierpnia 2011

A to dopiero Czyściec

Nie mam w swoich zasobach wyobrażeń - Piekła, jako miejsca i czasu dla siebie;
jeżeli już, to mogę odtworzyć z pamięci pociesznie zarysowany, dziecięcy obrazek ludzi
gotujących się w ogromnych kotłach, śpiących na madejowych łożach; morderców,
którzy w nieskończoność muszą powtarzać własne akty zbrodni.

Jak również nie wiem, gdzie zakwalifikować pana H. z wąsikiem, ponieważ w świetle
przeczytanych wyrywkowo książek może jawić się jako nauczyciel, który odegrał swoją
niewyobrażalnie okrutną, przed ludzkością, rolę; i, aż mnie dreszcze przechodzą,
gdy pomyślę, że mógłby się odrodzić w jakimkolwiek z bytów.

Jakże prościej zastanowić się nad zimnym, lecz uporządkowanym Niebem, chociaż i taka wieczność może nastrajać pesymistycznie, jak poranek powtarzalny płasko i jednostronnie, kiedy po otwarciu drzwi do ogrodu tylko mgła, drzewa we mgle, poszarpane kolory.

.


liczba komentarzy: 15 | punkty: 11 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 13 sierpnia 2011

Motyl

w niedzielnym wysokim ogrodzie
wśród gości miastowych licznych
tylko na moim ramieniu
siadł motyl ciutek liryczny

a właśnie czytałam wiersze
wiersze liryczne - a jakże!
więc pomyśleli wszyscy
że motyl słucha ich także

siedział spokojnie tak sobie
wiatr skrzydełkami robił
więc wszyscy mu przyklasnęli
że ładnie mi wiersze zdobi

jednak zbyt dużo wrażeń
zrobiły na nim oklaski
bo nagle och! jaki czujny
to rozłożysty to płaski

i frunął motyl brązowy
z tęczami na skrzydłach obu
już nie jest moją ozdobą
tylko dzikiego głogu

bo kiedy motyl na tobie
przysiada na chwilę - śliczny
nie wolno robić hałasu
gdy motyl jest ciut liryczny

.


liczba komentarzy: 20 | punkty: 12 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 12 sierpnia 2011

Pijany zając w kapuście

z samego rana można sobie różnie konfabulować
wystarczy uruchomić wyobraźnię przebiegając
spektrum na przykład zająca i zobaczyć tego który
dorwał się do zagonu kapusty i kica wśród tylu
pyszności

tu nadgryzie głąb tam weźmie na siekacze jędrny
soczysty liść a gdzie się nie obróci wszystko tylko
dla niego

ale chyba ma poczucie zajęczego miejsca i czasu
więc śpieszy przed nocą spróbować która jest
najtreściwsza aby napełnić brzuch stale podszyty
wiatrem i ukryć się przed lisami pod miedzą
czujnie zasnąć

.


liczba komentarzy: 12 | punkty: 8 | szczegóły

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 11 sierpnia 2011

Asymilacja akulturacja migracja spacja

Ten palant zboczony, co pstryka fotki telefonem,
myśli, że córka nie widzi, a ona,
rzeczywiście piękna,  odwraca się w bok
rumieńcem i ma wkurzone  ramiona.

Po lewej przytulona para, płacze ona,
obejmuje on, gładzi, pieści włosy jak strąki czerwone;
łzy, to ręką, to ustami z smutnej twarzy zbiera.
Widać, że  brała coś (skąd tyle cierpienia?).
Może umarł jej ktoś, albo i odjechał?

Po prawej Murzynka, chyba z dwieście wagi:
baton, czipsy, baton, czipsy i kolejne zjada:
mama, nie patrz! nie patrz, nie wypada!

Więc teraz wzrok mój na nim, na niej  zawieszam -
piękny jest, zadbana, wyróżnia się z masy;
ta figura, fryzura, makijaż, obcasy.
Widać, że lubi, gdy patrzy się na nią,
to ślemy uśmiechy sobie bez końca,  jak słońca
i jeszcze,  i dalej,  i znowu. Ależ piękna dusza!

Ktoś bojowy w kolczyki cały przekłuty,
ściąga spodnie, tatuaż wypina bielą swojej dupy.

W przejściu Muzułmanki trzy młode ze szkoły;
spod czerni czarczafów oczy malowane;
delikatne jak wiosny, roześmiane, łagodne.

Nagle z tyłu głos męski pijacko zawodzi:
rascwietali jabłani i gruszy, my młodzi, my młodzi...

Jakiś z dredami Hindus napalony
wysiada za nami, miękko się porusza.
Idziemy więc sobie ulicą z dredami,
pewnego lipca, na Ilford, z autobusu.

.


liczba komentarzy: 14 | punkty: 10 | szczegóły


  10 - 30 - 100  






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1