Sede Vacante, 2 kwietnia 2012
Znów
wgapiasz się w okno
W środku nocy?
Przecież tam nic nie ma.
Połóż się spać. Ja jeszcze posiedzę
przy komputerze.
Koleżanka pisze, że wszystko do dupy.
A na zachodzie pada deszcz.
Jutro nie wyjdę na spacer.
Znów.
Przepraszam.
Jest wyprzedaż uczuć na kropka com.
Wiesz, być, albo nie być.
Dwoje staruszków zawstydziło jednym zdaniem.
„Bo wiesz, kiedyś nie trzeba było wyrzucać popsutych zegarów.”
Sede Vacante, 28 marca 2012
Nie narzucał się.
Stojąc spokojnie z boku, znów liczył, że spotka człowieka.
Papieros i łyk herbaty. Mniej niż cokolwiek, lecz kiedy nic już nie ma…
Z dala od domu życie smakuje inaczej. Nadal nikt go nie szuka.
A tak bardzo by chciał, by szukali. Samotny w królestwie ludzi.
Dostał ciepło na kilka sztachów,
reklamówkę prowiantu na drogę. Pusta noc syknęła Zapraszam.
Dziś nikt nie wypatruje żebraka.
Bar zamknięty, a w ulicach wyścigi. Na końcu, na czworaka, umiera życie w
szmatach.
Dziesięć złotych dla człowieka bez dachu nad głową. Paczka fajek, ale Wara z łapami.
Nie narzucał się.
Nikt nie przyszedł na pogrzeb.
Nawet go nie szukali.
Sede Vacante, 27 marca 2012
Zmęczeniem zaknebluj Polaka. Rzuć na tortury. Niech zdechnie
zanim odkryje,
że słabiśmy i nie tak wielu, a godłem naszym wciąż chciwe
ryje.
Że łatwo obalić rząd zdrajców, a wolność czeka za rogiem,
wcale nie muszą cierpieć za nas i na kolanach przymierać głodem.
Doprowadź na skraj szaleństwa. Głoś, że to dla kolejnych pokoleń.
No kurwa! Powiedz cokolwiek! Chcesz pozostać na tym
cholernym tronie?
Napchamy się ile wlezie. Nażremy, aż pękną nam dupy,
ale najpierw za mordy i o glebę Polaków. Ktoś w końcu poświęcić
się musi.
Przecież nie pójdziemy do pracy. Nie po to jesteśmy ścierwem,
by brudzić nasze delikatne, namaszczone świętością ręce.
Od czego mamy władzę i bat? Od czego słabych, zgarbionych?
Wyciśniemy z nich więcej, na pewno się da. I nikt nam nic nie
zrobi.
Weź więc klucze do karety i jedź. Zapierdol kilku Polaków.
Zatankuj ich krwią i zapłać rachunki. Ich skowyt nagraj mi
na dyktafon.
Pamiętaj! Mają cię kochać, albo milczeć. Byle nie powstali z
kolan,
Ojczyzna jest nasza i basta!
Rzeczpospolita zdradzona.
Sede Vacante, 20 marca 2012
Udało się nam… Born in PRL.
Pokolenie nie podpiętych…
Tak….
Udało się.
Wciąż błądzimy na łąkach. Wciąż spotykamy się na trzepakach,
chowany, ganiany, lunatyk! A potem biegiem na łąkę. Poszukamy beztroski w dzikich kwiatach.
„Żywe, zielone. Raz, dwa, trzy”. Osiedlowe bandy rozwrzeszczanych dzieciaków.
„Zaraz Tato! Robimy z Grześkiem tamę nad rzeczką. A potem pojedynek na resoraki.”
Historyjki z Donalda napawały dumą. Palce spuchnięte od przewijania kasety,
w międzyczasie, pod łóżkiem, w zeszycie spisywany, osobisty pamiętnik.
Śpiewniki z hitami rocka i znowu „Dawaj gitarę!
Dziś nie wracamy na noc do domu. Rozbijemy namiot pod blokiem. Życie nie musi być szare.”
Udało się… Born in PRL. Przeżyliśmy te chwile.
Bez maili i loginów „Kocham cię, kocham cię życie”.
„Jeszcze się tam żagiel bieli”,
nie zniknie, póki pamiętamy.
My, dzieci PRL-u.
Jutro odpłyniemy łodzią Magellana,
Wehikuł czasu i szept. „Wiesz co? Chyba stąd nie wracamy”.
Sede Vacante, 17 marca 2012
Zdrada Narodu znów mówi Won! Nie czas, by tłumnie wracali
synowie i córy swej ziemi do utęsknionych granic.
Decydują kto dziś Polakiem. "My wielcy z białego pałacu!
A motłoch? Poza granice. Żryjcie cudze zapasy!"
Wyglądają co dzień w horyzont z nie gasnącą nadzieją,
że kiedyś odzyskają ojczyznę. Swoim nakarmią się chlebem.
Kto otworzy bramy, by wpuścić, lecz nie upodlić Polaka?
Na obczyźnie ostatek godności.
A w domu?
Tu panoszą się świnie w krawatach.
Nadeszła wiosna pod wspólnym niebem .A jednak trochę szkoda,
że w innych językach powiedzą "Jak pięknie!".
Do domu daleka droga...
Sede Vacante, 14 marca 2012
Wsadził gołąbka do zamrażalnika.
Prosiły te oczka, by nie.
Jeszcze nie czas i tak pięknie wokół.
Wsadził.
Tak, jak wszystkie przedtem i potem.
Wrzucił w ogień skowronka.
Choć matka za niego była gotowa.
Ona na potem.
Rozerwana nabrzmiałym.
Rzucił o ścianę zabawnym uśmiechem.
On też, choć nie zabawnie.
Szaleńczo.
Tryumfował.
Ile warte jest życie
ze wzrokiem wpatrzonym w rzeź noworodków?
Trzeba iść swoją drogą, bo co? Bo jak?
Tylko po co to wszystko?
Każde jest moje.
Sede Vacante, 14 marca 2012
(Napisany jeszcze lata temu na Kobieta.pl pod nickiem: rebel
Poprawiony pod dzisiejszy styl, dostał "nowe życie;))
Rutynowy poranek. Elektryczne oko potwierdza obecność w
systemie.
Nie skasowany pod osłoną nocy. „Żyj. Masz pozwolenie”.
Przed lustrem strzelił sobie w łeb. Opadła niepotrzebna, cielesna powłoka.
Dwie pigułki na podtrzymanie duszy. „Witaj synu elektroproroka”.
Układy scalone prowadzą do celu,
świecąc pod chodnikiem zalogowanym w istnieniu.
Elektroniczny impuls przypomina grafik do wykonania,
dniówka w fabryce dzieci. Rzeczywistość doskonała.
Skradali się na paluszkach. Pod osłoną wygody,
wdrożyli program „Nowej, Lepszej Drogi”.
Zoperowali mózgi, wcisnęli kable w żyły,
dali pigułki, byśmy nie zbłądzili.
Miliony androidów produkuje otoczenie.
Nikt nie umarł od roku.
Za przyzwoleniem.
Sede Vacante, 13 marca 2012
Stos połamanych życzeń.
Pod ostatnim pokładem …Już nie mają siły, by krzyczeć.
Winogrona z królewskich stołów? Nie…
Danie z własnego żebra.
Złote są tylko marzenia. Talerz, jak zawsze z drewna.
Znowu pytamy o spokój. Odpowiedź drwi setny raz.
„Polaczków trzymamy w klatkach. Ojczyzna jest tylko w nas.
Bieda i rozpacz, to obowiązek! Ktoś musi nam to dać.
Wszystko, co by posiadał. Za was zdobędziemy ten świat.”
W chwili, gdy pragniesz kochać, lecz rozsądniej chyba by
skończyć ze sobą,
„Czyż nie zasłużyliśmy na szacunek? Ile kosztować ma godność?
Czyż nie Polacy, o Panie spodlony, który odbierasz wszystko
co dane?
Ciężką ręką i wiarą, że nasze. W trudzie i znoju zapracowane.”
Lecz Pan nie odpowie. Nie przywykł do babrania się w chlewie.
Zabić, okraść, czy zhańbić. Do nas tylko w potrzebie.
Naród jest garścią nawozu. Plony zbiorą już sami.
I znów „To dla waszego dobra.”
(Ciii… Szczamy na tych pod nami.)
Sede Vacante, 11 marca 2012
Moja moc? Przezrocze. Niepewny szept. Usłyszcie, błagam.
I tak samo, niech nie dosięgnie. Dwoje z tą klątwą się zmaga.
Posągowa ignorancja, bezczelność idioty. Wiesz już na co choruję?
Lustro przed tobą. Choć od tyłu się skrada, pod waszymi stopami ból rozsypuję.
Tajemnica sprzed epoki króla. Domieszka świeżego powietrza,
dwa plus dwa znaczy siedem. Zbyt mało Jeden, by moje kajdany rozerwać?
Na co dzień "nie znamy się tylko z widzenia". Na co dzień pożądasz mej siły.
Wczoraj cię nie obchodzi. Jutro znowu zrobimy zadymę.
Smutek łamany przez tęsknotę. Potrzebę.
Nagość w skafandrze, przed wami. Ale przecież nie wiecie.
Nie krzyknę na głos, a ty nie zapytasz. Bliscy, jak dwa obok cienie.
Lecz nie waż się mówić, że znasz mnie od dawna.
Znamy się
tylko
z widzenia!
Sede Vacante, 9 marca 2012
Rachunek sumienia nie pozostawia złudzeń. Otwiera się brama ostatniego krzyku.
Biją na alarm zamknięte usta wyznawców bata. Beztroska tresowanych dekalogiem ciszy.
Zbliżają się namiestnicy Chaosu. Wycelowano strzały natchnione głosem Boga.
Jutro wszystkich nas zbawią. Nie ostanie się ni jeden człowiek.
Zapłacze kwasem z naszych żył. Nie przebłaga czarnego nieboskłonu,
by powróciły te wszystkie dzieci, gnijące w progach wspólnego domu.
Wczoraj byliśmy miłością. Dziś pozór mądrości. Jutro pogrzebie nas pierwsze łono.
Kalectwo doskonałe. Giń ze mną. Nam to już przeznaczone.
Nie potrafią żyć. Umierają, jak przystało na ojców paranoi.
Gęsiego, za zbrodnią, zdziwione miny. Poczęte bezmyślnie pokolenie ostatecznego terroru.
Ocean maleńkich ciał. Najstraszniejszy z elementów nieuniknionego.
Hierarchia przynależności. Oto jesteśmy.
Witaj w królestwie Człowieka.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.