28 listopada 2011
Za oknem smakuje inaczej...
Skrzypce i pianino…jakby dla mnie, gdzieś tu, niedaleko…
A jednak w innym świecie. Czuję, że raczej za szybą, niż w
ciasnym pokoju.
Gdyby słabo, odrzuciłbym tą nutę i zajął się zapraszaniem
kolejnych nieznajomych do znajomych.
Ale tak bardzo zapragnąłem być słaby w obliczu tej
melodii…
Bezbronny i błyskawicznie uprowadzony z chaosu.
Wyskakuję przez okno żegnając się z szybą na milion kawałków
strzaskaną, wysłaną w ciepłe, nocne powietrze.
Może jej kawałki ulecą ze mną? A niech tam! Dziś wszystko ma
duszę. W końcu to mój sen.
Wśród łąk zbożowych szukam tego natchnienia.
Gdzie jesteście panny ze strun, wyskakujące w światło?
Słyszę was nieustannie, odkąd przyprowadzony melodią na
łąkę, postanowiłem stąd nigdy nie wracać.
Może tam?
Gdzie w trawie ledwo widoczna nimfa, macha do mnie i szepcze z dala, choć krzyk słyszę:
Tak bardzo tęskniłam!
Albo tutaj, obok, w dziewczynce biegnącej radośnie wśród maków.
„Tatusiu! Mi też się tutaj podoba!”
I jeszcze flet …czyżby wieczność?
Więc gdzie jesteście grajki? Czemuście mnie tu w noc zaprosili, w ten nie istniejący świat?
Nakazali płakać wzruszeniem , przysięgając, że nie ruszę się stąd, bo to dom prawdziwy.
Pachnący zbożem i trawą. Mój, choć wcześniej nieznany.
Och, przyjacielu. Wcześniej nie chcieliśmy byś umierał. Ale
każdy ma swój czas oddechu i bezdechu.
Nie martw się. To, że nie żyjesz, to nic złego.
Czyż nie pięknie jest nie żyć, we własnym, cichym świecie?
A więc umarłem?
Chodź córeczko. Nazrywamy kwiatków dla mamusi. Ona też nas
kocha. Znów mi to wyszeptała.