4 grudnia 2011
szkoda gadać
- wiesz, zaczepili mnie dziś jacyś w garniturach
mój mężczyzna (poeta-tylko głowa nie ta, jak osobie
mówi) wrócił ze spaceru
- o Jezu cba czy inne cbś ?!!
- zdaje się że mormoni
- no nie, już ci za mało drugiej żony ? zaczynam bulgotać
- daj spokój, na odczepnego zapisali telefon; (próba buziaka)
tego za wiele: monolog przyspieszony
(moja koronna konkurencja) ogłuszył nas oboje.
Stanęło na tym, że zignorowana zostanie jakakolwiek próba wtargnięcia z wizytą.
Poprzednie, monstrualnie przegadywane przez sąsiadów, nawiedzonych, akwizytorów - musiałam kończyć stanowczo.
Minęły tygodnie, jednak się złamał; wiedział że przy gościach nie dam plamy a później jak zwykle machnę ręką.
- heloo, dobry wieczór, Bóg z wami
W drzwiach dwaj eleganccy, uprzedzająco uprzejmi młodzieńcy w wieku tuż pomaturalnym, widać słychać i czuć inny (amerykański) świat. Zapraszamy.
Krótki wstęp o przywódcy ruchu i założeniach
(współcześnie bez wielożeństwa) przerywam bo zanosi się na dwie godziny przemowy kaleczoną polszczyzną
- dobry wieczór, nie przejdziemy do waszego kościoła, nie
chodzimy do żadnego,oboje jesteśmy rozwodnikami - zaczepnie
- czy jesteście małżeństwem ? nieśmiało
- tak, ślub cywilny, czy to coś złego ?
- nie, skądże- ale się kochacie ?
- to chyba oczywiste; jeśli to wszystko, idę do dziecka
i do swoich zajęć, szczęść Boże
Wyszli spoceni po dwóch godzinach.
Mówił przez cały czas, bez przerw.
Mój mąż.