9 kwietnia 2014
nie potrafię już z tobą
patrząc wzrokiem na trzy czwarte
wyłapuję zapis stołu
nie uciekniesz
banalnie_
smacznego kochanie było jak mantra
ze strachu przed myślami
chowam głos głęboko w gardle
stosownie do chwili o barwie milczenia
słuchając enjoy the silence
jesteś gdzieś
gdzieś tam gdzie majaczę bliżej ciebie
jedynie opuszkami palców
dotykasz obrazu który obracam oczami
każdej doby spalając się na stosie
na widok pustki cieknącej po ścianie
fotografie płaczą
tak niewiele czasmi trzeba
kiedy rodzi się zanikanie
...
miedzy expresso a kolejną czarną
rozsiewam się po kątach
kuźwa
przecież muszę się ogolić
na chwilę
zamknąłem oczy na krawędzi snu
chcę być tęczą ale mi nie wychodzi
bóg krytyk
radzi wybić dziurę w piersi
jak nakręcony
namawia do terapii drugiego wskrzeszenia
pozbawiony równowagi kolorów
rozchwianym krokiem po szarości poranka
wędruję pełen upośledzeń
starając się złapać pion światła
obecność_ nieobecność
przytułek dla wariatów
opluj mnie_ to nie boli
nie potrafię już bez ciebie