Nevly, 5 lutego 2014
zabici obowiązkami
rutynowo umarliśmy
aż się nie chce śpiewać
pełen życzeń na wspak
dawno nie byłem żywy
a mówili że to niemożliwe
wyczekałem sobie
sady
a w każdym zieleń ogrodu
rodzinne wypady za miasto
rekompensatą minionych
chwil przejście skoordynowane
dojrzewaniem do nieba
ku przestrodze
dla wspinaczek po podłodze
nazbierało się
wszystko kwitnie_ wybieraj
w kilka słów jestem sobą
zostaw na chwilę dorastanie dzieci
spójrz przedwiośnie
bez pożegnań
witaj_ dzień dobry_ jak się spało?
im częściej tym goręcej
Nevly, 4 lutego 2014
kiedy bujasz w obłokach
odlotami w teorie trwonienia
wszechświat w słoiku
pod klepkami hollywood
ciernie i kwiaty
w przyciasnym pudełku
zawieruszone w objęciach morfeusza
podgladają refleksyjnie
nad ptakami po uwolnienie
daleko im do drzew
takie bliskie grzechu
kolejne dziś bez jutra
niczym winobranie po tuningu
bezbronne dziecię
na złotym listku
domniemaniem egzystencji
ogląda lato przez lupę
wciąż wymyślasz
bajki o wzorze na miłość
a przecież
wystarczy koniczyna
rzeka jest w tobie
Nevly, 3 lutego 2014
uzdolniona ponad przeciętność
grasz wariacje na piątą rano
każdą nutą opowiadasz dotyk
od gwiazdy po zenit
kształtując dokładnie
ars amandi na mapie spragnionego
zakotwiczony o fale
rozkosz linii papilarnych
zostawiam po sobie
wyciskając wilgoć jak gąbkę
biorę do syta
ostatnią kroplę co mi jest pokarmem
uzbrojona w niebanalność
napinasz struny jeszcze bardziej
na moich plecach rodzisz tatuaże
dzieci wielokrotnych szczytów
zdobytych we dwoje
Nevly, 31 stycznia 2014
powiałaś znikąd
krótkie rozmowy wielką literą wydeptują ścieżkę
rozkwitłaś dostojnie ptakami wśród drzew
obierając sobie za cel inny punkt postrzegania
sięgnęłaś poza horyzont nienazwane nazywając drogą
ostatni uśmiech oddałem za serce retro
absurdalnie w tobie doszukując się jutra
spełnieniem na skraju tajemnic stroję fortepian
prawdą_ tak byś nigdy nie musiała grać na pożegnanie
ile jeszcze kroków pomiędzy słowami za trudnymi dla języka
muszę zrobić by trafić przez niedomknięte okno
złudzeń moja megalomania odchodzi we wczorajszy świt
dwie strofy nowego uczą pokory
dojrzewające wizją przebudzenia
zapuszczają krople w powiększone źrenice słów
zaraziłaś mnie od stóp
wzniecając lato na pograniczu uniesień promujesz kwiaty
dla wrażliwych w moim szkicowniku tam gdzie rosną dzikie róże
światy wytwarzam na zielono
w wersjach roboczych rysując klucze na zakręcie
zmagam się z zamkiem płonących listów
by otworzyć powoli drzwi i wpuścić blask do środka
uwielbiam patrzeć na twój głos zabłąkany ciszą szukam dalej
niepoliczonych dni słów niewypowiedzianych
obiecaj juz nigdy nie mówić do widzenia
gdy już do zera spadnie temperatura obojętności
rachunek sumienia zrobię częścią ciebie
od teraz to właśnie ty jako gospodyni księżycowej magii
palcami we włosach wzniecając powiew
będziesz prasować moją duszę
Nevly, 30 stycznia 2014
w wytartych dżinsach śpię na oślep odchudzam
zmysły z ławek w parku tu mamy lato a tam zimę
w jednej osobie jeden który ufał przestał wierzyć
w konfesjonał dla wzniosłych ogłoszeń na pracuj.pl
skończyły się unijne dotacje niewinny świat jak jazz
nocą wymyśla coraz to nowe zakazane improwizacje
naćpane jesus kurwa ja pierdolę w miejskim zieleńcu
awans wskazówek dał innemu słodką bułkę tamten
zalany w trupa wspomożyciel świata w niebogłosy
krzyczy zostawcie mnie wy chuje_ mnie tu dobrze
układ ostrzeżeń widokiem na niespełnione obietnice
między snem a drzwiami przysmak nierealności
odbity od okna z zaskoczenia moja prawda kłamstwem
obrzucona bez tytułu w połączeniu z przemijaniem
spod dachu wypuszczają jaskółki nic im już nie pachnie
tylko bez...
Nevly, 29 stycznia 2014
o nocy powiedziano już wszystko
kiedy nadejdzie ten dzień
nienarodzone jeszcze a już nasze
będzie jak świadomość która nie oddala złudzeń
cierpiąc na różne formy postrzegania
układam przezroczyste portrety
brak drogowskazu na jutro
to jeszcze nie tragedia
najgorsze są mylne odpowiedzi
i miłość wyuczona na pamięć
a przecież
na styku ziemi z niebem
marzenia są dziecinnie proste
tam drzewa nadal są w transie
szumią o wygasłych gwiazdach
które wciąż pragną świecić
i o ptakach co na nowo sklejając skrzydła
z niedokończonych rozmów uczą się latać
dalszą drogę wyznaczą serca ze szrotu
nie usypiaj na powrót otrzemy się o myśli
jak niegdyś skóra o skórę
w czasach
gdy robiliśmy testy na wiatr we włosach
nie bój się podejdź bliżej
zagramy w zielone
na szczęście
Nevly, 28 stycznia 2014
jak ci leci_ zapytał
jak co miesiąc
żeby nie rzec jak kurwie w deszcz
_ odpowiedziała
nie wychylając nawet oczu
zza kaptura powiało chłodem
zamiast litości
pomyślał to już zima
a może byśmy tak niekoniecznie na łyżwy
muzykując na śniegu
wywołali niekonwencjonalny orgazm
chcesz
puścimy latawca
zmieniając metabolizm po ciemnej stronie światła
...
jak ci leci_ zapytał
jak co miesiąc
_ odpowiedziała
wychylając oczy zza kaptura
podała mu dłoń pełną słońca
Nevly, 28 stycznia 2014
białym kwiatem modelujesz
zmysły jak plastelinę
lepiąc świat z moich wyobrażeń
spragniony wołam o kawałek wilgoci
jestem zły na deszcz __
na słońce __
na siebie __
i na tę czerwień którą w sobie
nosisz
nie umiem się oprzeć
nigdy nie gaśniesz
moja samokontrola przegrywa
ale ty robisz to tak delikatnie
że nie potrafię się długo gniewać
wiosenne figurki czyste spełnienie
wychodzę spod twoich palców
zakwitam zielenią
by umrzeć suchym liściem
kiedy odchodzisz zabierając kolory
jesteś taka
taka słodkokwaśna
...
chodźmy
Nevly, 28 stycznia 2014
uzależniony od nadziei idę na odwyk
wkurzony na niespełnienia ogłaszam
stan wojenny na obszarze moich marzeń
dopiero teraz ze spokojem
nienazwane nazywam kiczem
wieczorem
przy kominku przełknę koktajl
ze śliwkowych róż
tych których nie przyjęłaś
w dotyk poskładam kilka cichych szeptów
odziany w kwiaty kolorowe od wiosny
oknem otwartym na wszystkie światy
usiądę w bujanym fotelu
i kolejny raz się nie oprę
przyjdziesz nagością uzbrojona w siebie
na wprost barykady przebijesz myśli
nową perturbacją przy koksowniku
ogrzejemy dłonie końcem końców
ciepło znów oddając pragnieniom
chciał nie chciał przyjdzie nowe
aczkolwiek wygięte
w chińskie osiem stare uparte
nie chce odejść zostawić w spokoju
wyłazi każdym kurzem
choćbyś wycierała po stokroć
wciąż gnasz popędzając wyobraźnię
zatrzymaj się na czas dobrze zastanów
zanim powiesz jutro
nie potrafię udawać z dnia na dzień
jeśli będę
to tylko uzależniony
i tylko naprawdę
Nevly, 28 stycznia 2014
przychodzisz za młody
bez szczęścia wrastasz w świat
duchem młodego lasu
chwilami zielony próbujesz zrozumieć
powiewy wiatru między listkami
uciekasz w dorosłość
a czasem szukasz
w późnojesiennym krzyku
zbyt pojutrze by zostać
budzisz się zasypiając
tam dopiero
dotykasz nieba
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.