smokjerzy, 1 lutego 2019
złodziejka oszustka i wariatka
ale nie potrafię tego uzasadnić
ani udowodnić
smokjerzy, 28 stycznia 2019
pół twarzy w wymuszonym sojuszu z otwartą dłonią
pod łokciem wyczuwam ledwie uchwytny puls lasu
( prymitywne oszustwo wyobraźni a jednak
realny zapach żywicy przenosi mnie na sam koniec pamięci )
wewnętrzny parapet z konstelacją światełek wariujących
w butelce po cheval des andes nie wiem
skąd przeświadczenie że gdy zabiorę ją stamtąd
skończą się święta tuż obok trzy doniczki z roślinami
których nazw nigdy nie spamiętam łagodzą kontrast
pomiędzy klimatami sprzed i zza szyby
niemal niezauważalnie przechodząc w kościstość dębu
i enigmatyczność świerkowych gałązek rozganiających
wścibskie plamy szarzyzny
stojąca lampa z pokornie pochyloną głową i blaskiem
gotowym zmieszać litery w dowolny tekst
dodaje sensu związkowi staroświeckiego fotela z okrągłym stolikiem
na którym płaczą dwie przytulone do siebie świece
odbiegająca stylem i urodą sofa rozpycha się i kradnie tlen
roztaczając wokół aurę niezastąpioności
za plecami na półce zasłaniającej ścianę milczące rzędy książek
gotowych krzyczeć gdy tylko odwrócę głowę
kominek po brzegi wypełniony trzaskiem ognia
beczka starsza od wszystkiego
tajemne miejsce spotkań okolicznych myszy
szmaciany kot w paski o nienaturalnych kształtach jamnika
sękata szafka tak pełna przeszłości że otwieram tylko
w chwilach najwyższej potrzeby obraz na ścianie
kicz doskonały wazon polne kwiaty paź królowej ptak
zaciskający szpony na ołówku
na stopach głowa psa ciężka od ciepła i snu
kawa dawno już wystygła
nieobecność
o tak wielu imionach że bezimienna
nieobecność
w każdej komórce w każdym atomie ciszy
nieobecność
betelgeza w przełyku
smokjerzy, 20 stycznia 2019
w chwilowej symbiozie
z tu i teraz
radośnie zwisam z krzesła
pomiędzy
szarością a smakiem
tęsknotą a szczelinami w ścianie
lodówką a (od)bytem
chorobą na śmierć a chichotem
niechęcią a oknem
półsnem a niewiarą
dłonią a wierszem
snują się niezliczone powody
do optymizmu
smokjerzy, 13 stycznia 2019
tanecznym krokiem podchodzę do pustki
ocieram się o nią i wdzięczę jak kot
a ona na to
niestety nie wiem
jak mógłbyś ze mnie skorzystać
smokjerzy, 12 stycznia 2019
tak cicho
że nawet milczenie
intruzem
i nagle ślad stopy
wybucha
smokjerzy, 10 stycznia 2019
w moim i twoim
smartfonie tablecie komputerze
za dolara dziennie
kobaltowe dziecko afryki
( biznesowy partner filantropów )
otoczone dbałością i troską
o etyczną stronę przedsięwzięcia
zyskuje niepowtarzalną szansę na ratalny
wykup miejsca leżącego
w towarzystwie szczęśliwie odpoczywających już
siostrzyczki braciszka ojca
i matki
smokjerzy, 9 stycznia 2019
potykasz się o słowo
tu i ówdzie wytarte
zapewne od nadmiernego używania
gdzie indziej wyszczerbione
jakby ktoś usiłował wyrżnąć z niego kilka znaczeń
najpierw są usta ułożone w kształt wyznań
potem te same usta wypełniają się krwią
która wabi wrzeszczącą czerwienią
następnie oczy
dwa czynne wulkany gotowe rozlać się
po bezdrożach papieru
zmienić go w pośmiewisko
a wtedy zblaknąć z łakomstwa
z przesytu
jest zaślepione okno z nadzieją na widok
i dom którego nie można opuścić
bo jeszcze nikt nie wymyślił drzwi
są drzwi ale bez potrzeb
i klucz który chciałby coś w końcu otworzyć
jednak nie potrafi przekonać do siebie
żadnej dłoni
i nagle słowo śpiewa
tak pięknie
że bóg pośpiesznie porzuca wszystko
by nie zważając na brud
przenieść wieczność tylko w to słowo
wschód słońca tak nagły że właściwie już zachód
cztery rzędy uśmiechu uzbrojone po zęby
matka dzieciństwo bracia i sonet
pełnia księżyca i szczęścia
otwarta rana świątyni z dwójką wyznawców
tysiącem dzwonów
ślina i pot mleko i gówno
zdziwiony czas że go właściwie nie ma
ból który nosi znamiona świętości
lecz także ucieczki
słowo wciąż śpiewa
ty piszesz
o rany o boże o kurwa
przeważnie tyle
zostaje z twojego wiersza
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.