Tamara Titkowa, 7 june 2014
Dom , który zamieszkuję na okres 60 lat
wspólnie z tymi, co wynajęli mnie do życia
przez czas
za czas na czas,
pełen jest suszek:
niespełnionych ruchów: ust, rąk, głów, serc.
Suszydła te:
utykane
rozwieszone
układane
przypinane
zamykane.
I mimo, że stawiane skrupulatnie,
z pełnym szacunkiem
wszystkie one są:
-P O-
poutykane
porozwieszane
poprzypinane
pozamykane.
Dom ten,
w którym ciało, co należy chwilowo do mnie
dusi.
Każe
patrzeć na nieruchome życie i wciąż żywą śmierć:
-bilety "do" - z cztero-cyfrową datą rozpoczętą od "199"
-pocztówki z pismem tym samym, co zakupów porannych litania wtopiona w lodówkę
-pożółkłe bukiety nagrobne.
Wszystko to w okół.
A na stole przede mną
jedyna żywa rzecz:
pudełeczko z patyczakam
i tak samo - nieruchomymi.
Tamara Titkowa, 1 october 2013
Wymyslić coś nowego, czego jeszcze nikt inny nie wymyślił,
jak ten Japończyk, który zginął rzucajac się z wysokości,
a wcześniej kazał rozścielić płótna, że odbitka bdzie.
Prawdziwa wartość.
Do sztuki mam stosunek chaotyczny i instynktowny, jak do pogody powiedzmy.
Komoda taka stara jestem- to we mnie siedzi.
Z drugiej strony jak nieraz patrzę na te nowe rzeczy, to czasem mam ochotę nazwać je numerami.
Staram się zapomnieć (jak na przykład o gigantycznych dziurawych skrpetkach niezwykłej szpetoty udających gobeliny).
Ciężko mi się myśli o sztuce. Powoli i niepewnie.
Ale czasem coś wpadnie do głowy. Kiedy obserwuję.
Czasem to się przegapia, ale czasem.
Jakaś zasadnicza niezgodność z tym , co jest .
O co chodzi? Nie o to , że błoto malowane w kolorach kryształu jest bardziej prawdziwe niż błoto malowane blotem,
ale o to , że w błocie jest prawda niezależnie od tego jak się je namaluje.
Palę czasami papierosa, żeby w pracowni pachniało innym człowiekiem,
zostawiam zapalonego papierosa na popielniczce, takie zastępstwo.
Po prostu nie widzę w sobie dalszego dna , w ktorym wartoby grzebać.
Może to źle, nie wiem.
Żyć. I wtej pracy nie pomoże żaden Witkacy, ani Garibaldi, ani histeryk Jean Poul Sartre, ani filozof Kołakowski.
Trzeba z tego zadana wybrnąć samodzielnie. Myślę, że to widać.
Manifesty zostawiam tym, którzy bez tego żyć nie mogą.
Freud i jego kanapa nic mnie nie obchodzą.
Tamara Titkowa, 7 july 2013
Pani barmanka mimo że siliła się ze wszystkich mocy
bym przyjęła wiarę że nie przeszkadza jej
moja nieudolnie pociągana ślina nad barem
to jednak gdy częstowała mnie kuflem piany z piwa
za pieniądze które włożyłam pod opadłą powiekę
nagle
bez większego zażenowania i prób skrywania
z równoczesnym wyciągnięciem lewej ręki
ukazał się twór mięśniowy jamy gębowej dążący w kierunku mężczyzny
ten w geście przywitania i zaproszenia rozdarł usta
tak szeroko że z żalem dostrzegłam nieprzeszły jeszcze łyk piwa
które kupił zaraz po tym gdy moja karta darła się z całych sił
o braku środków na koncie.
Tamara Titkowa, 27 june 2013
No spróbuj.
Dostań się.
Przerywaj mi a wtedy
błękitna powłoka opadnie ze mnie
nic już nie zostanie dla tych co przyjdą
za późno odżyć, narodzić się
na nowo.
Choćby wtykało im życie swój oddech do samego gardła
przedostawał się krzyk z podbrzusza
życie zaczyna warczeć
na tych co chcieli je zgnieść
na rogu jak sekret w pamiętnikach
roi się od wydartych
niemowląt z rąk matki
trzymającej sie za brzuch
jest jej własnością nie państwa
interes co chce zrobić za chwilę
zapomnienia odda siebie
dawno już pogubiła drobne na telefon
zaufania brak jej do Ciebie
po drodze zagląda przez wybite
z głowy marzenia wydostają się
bo chcą ŻYĆ!
Ale wiem, że można tylko raz
kiedyś zdobyć sie na wybuch i lawinę słów
nie mogę powstrzymać od tego pędu
rozbija się moje serce o głowę
wyżsi ode mnie decydują za mnie o tym co ma mnie
zachwycać , przerażać i nęcić
umiem każdy Twój krok
mówi, że belka pod nogą jest w połowie powietrzem
wypełnione są słowa na których buduję obietnice
odlatują jak balonik z defektem
była moja wiara
że to co wypowiedziane ma jednak sens
ze MA jednak SENS.
Tamara Titkowa, 1 may 2013
Siedzenie na ławce w parku bywa niebezpieczne,
można zobaczyć coś, na co nie jest się dostatecznie gotowym.
W tej samej chwili ( podwójność oczu zyskuje sens bytu) widzę:
-kot na smyczy- chodzącej jeszcze, ale za chwilę umarlej pani.
i
- ryba na wędce- leżącego z brzuchem wbitym w tylnią łapę chmury panem.
W obydwu przypadkach:
przedmiot na końcu, którego zwierzę
dzierży dłoń czlowieka.
Zaciągając się bezwiednie, czuję jak poruszył się.
Rak we mnie
chce żyć.
Ja go trzymam na patyku z papierosa?
Czy kto kogo?
Tamara Titkowa, 1 may 2013
Chyba jesteśmy tacy
podobni do siebie.
Popatrz jakie mamy dłonie u nóg
i pięć palców na stopach papilarnych.
Masz jak ja
tak ciekawie niedokończone ucho
i taką niesubtelnie umieszczoną na jego środku dziurkę.
Ja wierzę Ty mówisz
Stworzyciel zasnął przy robocie pijany
wstając odcisnął się boskim palcem w czasie masterkowania.
Dlatego teraz słowo to już nóż
co zatrzymał się i zesztywniał nad chlebem
ale porusza się w nocy.
Chyba jesteśmy tacy
podobni do siebie.
Ty też troszeczkę boisz się stawiać nogę
na niezamarzniętym jeszcze jeziorku.
Mimo że
nie masz powodów
za to na imię Piotr.
A ja? Co mam powiedzieć?
Na pierwsze:Maria
na drugie: Magdalena
Tamara Titkowa, 1 may 2013
Nie wiem:
-jak smakuje
prostokątny kawałek styropianu powoli żuty
- czy udałoby mi się
dosięgnąć dlonią dna wielkiego worka z fasolą wystawionego w hipermarkecie
- jaka jest reakcja pani w urzędzie
która krzycząc na mnie musi patrzeć na kieszonkowe lusterko przyczepione na środku moejj czapki
-jak to jest grać spektakl
gdy na sali jest tylko jedna osoba którą znam i która mnie zraniła
-ile czasu zajęłoby mi
stawianie kropki w kqażdej kratce 100 kartkowego zeszytu
-ile mogłabym zjeść
dmuchawców bez popijania wodą
- jakie to uczucie
polizać galkę oczną kogoś kto utracił wzrok
- jak długo mogłabym
płakać bez mrugnięcia
Tego wszystkiego i wielu innych nie wiem.
Bo jak Ty boję się
Tamara Titkowa, 24 october 2012
"Upychane palcem ziarnko nie wyłonilo się z ziemi.
Mimo to wciąż chodzisz pod kasztanowca wyjadać owoc
dla łupin wkładanych do kieszeni.
Zazdrość tuła się na zewnątrz najchętniej obok dzieci bawiacych sie ludzikami z kasztanów.
Mało kto wie jaki kolor tuż przed Twoim zaśnięciem pojawia się na złączeniu niebieskiego swiatła -nocnej lampki-
i pożółkłych łupin ułożonych na szklanej półce regału
za którym mimo upuchania palcem, tamtego dnia,
ziarnko nie uwołniło sie z ziemi."
Tamara Titkowa, 28 september 2012
W drodze do, minęłam letnią altankę
stojącą między blokami.
Są tacy, co wrzucają do niej gdzie i jak popadnie.
Nie wiedzą [ chyba o tym nie myślą]
jak wiele pracy to kosztuje tamtych.
Regały, które wyrzuciłeś w poprzednim tygodniu
stoją odmalowane na pomarańczowo: resztką farby
zostawioną pod balkonem twojego bloku przez ekipię ociepleniową
a ręczniki, które wyrzuciła twoja matka wiszą na sznurku pod słońcem.
Na stoliku z IKEI- z jedną domontowaną nogą- chyba od segmentu bo cienką i spiczastą stały kwiaty cmentarnie wieczne.
Lustro- lekko uszczerbione u lewego rogu posłuży jeszcze
przez siedem kolejnych bijatyk a moze i do zimy.
A póki co kanapa z kształtną dziurką po boku dźwiga ciało mężczyzny o czerwonej twarzy z peleryną w kratę
taką samą jak czapka siedzącej obok niego kobiety
z ręką w brodzie pełnej resztek.
Z drugiej strony altanki na drzwiach odręczny napis:
"Mieszkańcu pamiętaj, to nie jest dom dla bezdomnych. Zamykaj kłódkę na klucz."
Tamara Titkowa, 9 july 2012
Złapali-widziałam-kotka
i karmili go żelkami w kształcie misia.
Dlaczego protestować?
Przecież to kocie odwieczne marzenie by zatopić słabe jeszcze kły
w misiowej łapie.
Wszystko to działo się-widziałam- w bramie kamienicy gdzie powiewała flaga greepeac'u .
I nikt tylko drewniane zgliszcza okna warczały we współ z wichurą tłucząc w spróchniałą framugę.
Tamara Titkowa, 7 july 2012
Niechcący ukazała sie wtedy blizna
na Twojej prawej piersi
równocześnie z zaczerwieniem policzków
i biegiem oczu: z kąta w kąt.
Nigdy jak dotąd
nie było w nas tak wiele przestrzeni aż od:
dziurakaczem poharatanego nosa
po zużytą gąbkę płuc.
Pomiędzy nimi wiatr gonił tchórzliwe słowa.
Nieznośność tych dni wyrwały
bezruch i wyrozumiałość nocy.
Łaskotanie o którym szpiegowskie końcówki na ciele
wmawiały Ci że to wiatr
z pracowitych sił myląc Ci zmysły
od w strachu podniesionych powiek
już wiesz że to moja łza
chwytająca sie tej
najsilniejszej, najtrwalszej i wiecznej części Ciebie- z ciała.
Tamara Titkowa, 27 may 2012
Jestem tylko człowiekiem
-denerwują mnie skrzydła motyla,
jedno, które pozostało po tym
jak z zazdrości złapałem się
by lecieć z nim.
Ja mam tylko motylą nogę
w ustach.
Lśniące buty i zawiązane równo sznurowadła,
choć wciąż nie umiem zetrzeć z nich odcisków palców.
Tamara Titkowa, 17 may 2012
Zauważyłam że mijający mnie
mężczyźni
-mnie i dziecko w wózku-
łagodnieją.
Zatrzymują dym papierosa
-wypuszczając go kilka kroków po
minięciu mnie-
Mężczyźni którzy widzą mnie
-mnie i dziecko w wózku-
zza szyby samochodu
nabierają lekkości
w ciężkich spojrzeniach
i nogach.
Gdy staję u podnóża góry schodowej
zjawiają się, porzuciwszy swoje
żony lub kumpli.
Wyciagając ręce z kieszeni pośpiesznie
wycierają je o brzeg koszuli
pomagają wnosić
nie ich ciężar
w nie ich kierunku.
Mijający mnie dziś mężczyzna
zajrzał nagle do wózka
i rozpłakał się
ściskając przy tym rękę chłopca
ubranego w taką samą jak on
czerwoną koszulkę.
Tamara Titkowa, 8 may 2012
Kto zwariuje by wyszperać Cię z przecenionej okazji?
Utuli gliniane pękniecie w oku?
Szorstość Twoich ust zniechęca Ciebie,
innym łatwiej ugłaskać w Ciebie zachwyt
niz Tobie złapać liść dmuchawca.
Gdybyś tylko wiedział co kryje
puszczone oko w niebieskiej rajstopie
młodocianego rabusia
zrozumiałbyś czym jest żal za grzechy Boga
Tamara Titkowa, 18 march 2012
Koniecznie chce wiedzieć jak krótko piłujemy paznokcie
jak wydłubujemy niedojedzenie w resztkach po zębach.
Wgapia się w nasze oczy.
Podtrzymuje nam powieki i leciutko w nie dmucha
ciepłem.
A kiedy morze ma swój odpływ
wytyka wielki jęzor i próbuje złapać trzęsącą się w nas
meduzę
co się wije i ucieka
przed połamanym drzewem podszywającym się pod nogę
stolika z wydmy
do którego zaprasza nas na obfitą kolację z zapachów
których nie umiemy skojarzyć
rozpoznać i chronić się
Myślimy drapiąc się jak mędrcy po brodzie
a w tym czasie zastyga nam krew w kącikach ust
I próbka w jego kieszeni.
Tamara Titkowa, 18 march 2012
Błogosławieństwo upadków
muskanie Ust Boga
a łzy- pęknięcie sznura pereł-
Chwila kiedy nie doskwiera
brak praw do siebie na własność
bardziej
myśl o:
samotności słonecznego palca
dłoń- nigdy nie ugłaskana-
Na karuzeli w której pędzimy [ z dnia do dnia]
pośpiech wymiata ślinę zebraną w kącikach ust
która zdąży opaść na oczy
zanim pełen obrót spraw zawrze do 360 C
I może przejrzymy?
Usta Boga cieplejsze
Nasze upadki i wypadki
To jego okazja do flirtowania?
Tamara Titkowa, 30 january 2012
A kogo ty widzisz?
gdy zdejmujesz pierwszą warstwę
lodu ze swojego oka wzroku?
Widzę jak podpierasz się
[choć kryjesz]
śliską laską
miękkich słów
do spieniania kłamstw
na dnie leży
zmętniały blask.
Z góry patrząc
wygląda jak wypadłby ząb.
Wszystkie Twoje syki
i warknięcia
chronią bezzębność
Twoich kąsań
luli luli laj
Tamara Titkowa, 30 january 2012
Posadził na ścianie bez
fusami z kawy
ulepił doniczkę
i tnie, co wieczór firankę
w równiutkie romby.
Zdrewniałymi palcami wstukuje
wystające części swojego ciała
w środek blatu z żeber.
Ktoś się ponoć pytał czy ma słoik na głód
ale widziałam go kiedyś
jak wyjada sąsiadom
ziarno dla kur.
Szukałam wody
by go odczarować
a ksiądz opowiadał się
za zdrowiem psychicznym
na modlitwie
wiernych
Kotów
w późne poniedziałkowe popołudnie.
Tamara Titkowa, 30 january 2012
Pisz do mnie listy
pisz
tęsknotę chowajmy w łupinach po suszonych orzechach
nauczmy się ulatniania przez dziurkę w gwizdku
będzie para z nas.
Na dzisiejszą noc przygotowałam łóżko z kocich łbów
migocące lampki nocnego stolika
i barek
dla gości
Bezsenni przesiądą się do maszyny do pisania
zamontowanej w kasownikach tramwajów
Cierpiący na chorobę morską
przejdą się przez tunel
zamontowany między kamienicami
Na głównej ulicy
kot stłucze sobie łapę
a pani butelkę na głowie
włóczęgi
by dostać się do liściku
z treścią SOS
Pisz do mnie listy
Pisz
Tęsknotę chowajmy w łupinach
po suszonych orzechach
tak będzie bezpiecziej
Tamara Titkowa, 26 december 2011
Pozbędziemy się łupin ziemniaków.
Karpia wydłubiemy z niemiłych ości.
Wydmuchamy nos, by móc poczuć mocniej magię Świąt.
Obrus wypierzemy ze starych plam.
Oczy natrzemy solnymi łzami w rytm niewinnie łamanego opłatka.
Wyprostujemy plecy i zrobimy użytek z lewej ręki,
nadziewając na trzymany w niej widelec- groch z kapustą.
Puszczać do nas będzie samotne oko karpia, królującego na szczycie śmieci.
A w środku miasta zgasną wcześniej uliczne lampy,
szturchając leniwą gwiazdę- zniechęconą czuwaniem.
Witraże lampek kłaść się będą na tekturowych
skrzydłach anielskich -przyszytych pokutującemu ojcu-
za przedwigilijne barykadowanie drzwi serca,
szukających w nim schronienia.
A otumaniająca woń goździków pomoże dotrwać do rana.
Tamara Titkowa, 14 december 2011
Pomyślałam, że jednak
go zaproszę i
zezwolę mu.
Wariat dobijaniem się
doczekał się mnie.
Chadza już i spogląda mnie
od środka,
korytarze głowy zwiedza.
Zagląda przez wizjer oka prawego
I dłużej lewego.
Ciąga za druciki łączące palce,
dziwi się na posłuszeństwo ręki
układającej się w pięść.
Kiedy wkłada palec w głąb oka toczy się
po zewnętrznej stronie kropla.
Teraz w końcu
mogę odetchnąć, odpocząć
mimo, że dziś śpię z
otwartymi oczyma i grymasem bólu
bo Wariat zasnął z palcami wtłoczonymi w gałki oczne,
skulony na liniach mimicznych.
Tamara Titkowa, 14 december 2011
Krople deszczu
wtarły się w
Konający zmierzch
Śnieg zdusił wszelki
wiatr
Rozpościera się nowy
niepoliczony czas
Odkruszyły się z nieba
skały.
O czasie wyciągną spod
powierzchni ziemi
grudę ognia.
Czołgają się ku niebu
spadłe gwiazdy
każdy dotyk sinieje.
W mieście topnieją
ostatnie oliwy.
Czerstwieje skóra
Kruszy się ostatni
cień ciepła.
O, t, tak.
Przyjdzie za
Pragnieniem śladu
W bój śmierć pamięci.
O czasie wyciągną spod
powierzchni ziemi
grudę ognia.
Rozpościera się nowy
niepoliczony czas.
Zasnęli wszyscy
Którzy z zaciśniętymi
ustami
Długo czekali.
To jest ten czas
To jest to miejsce
To jest ten czas
Kiedy spod ziemi
wyciągniesz
grudę żarzącego się
światła
to jest ten czas
ustroić swoje stopy
miękkim mchem
zatopionym w rosie…
kiedy możesz
to jest ten czas.
Tamara Titkowa, 23 october 2011
Jesienna noc ma na glowie liść tulipana.
Posiada się z niepewności czy czas przyniesie
promyk światla przebity
przez jesienny szkieliet drzew.
Tamara Titkowa, 23 october 2011
Zanurzam palce w polu po ściętych cebulach.
Niegdys pełne chaszcze łzawych warzyw
Opustoszała na bezpieczny chód
nieznana kraina IQ.
Szwędają sie po niej obcy
chłopi oszpecone
kobiety
Tamara Titkowa, 13 october 2011
A właściwie to po co?
A dlaczego to po tym?
A co zamiast tego?
Dlaczego lewo jest też w prawo?
Co będzie gdy wypadnie mi
ząb na przedzie?
A co jest pod okiem?
Po co o niczym?
Dlaczego przed tym zawsze jest tamto?
A co jak spadnie śnieg?
A czy jak włożę palec do ognia
to stanie się knotem?
Czemu nie nosisz gruszki
na łańcuszku zamiast krzyżyka
a na głowie czapki z książki?
A czemu nie krzykniesz szeptem?
A co się stanie, gdy zgaśnie słońce?
Czy Pan Bóg zobaczy,
że zaspałam na koniec świata?
Czy będzie przy niebieskiej lampce
sprawdzał listę obecności?
Tamara Titkowa, 5 october 2011
Tułowie bezgłowych dmuchawców
porastają łysą łąkę.
Włochate wnętrze lasu
wypełnia świadectwo zaślubin dwóch kamieni
aż do czerwoności.
Tam obok
gdzie zanurzasz
pomarszczoną stopę
w brzytwie strumyka,
niewidomy kret patrzy na Ciebie
samym
środkiem swojego nosa.
Piasek, którym właśnie zasypałeś swój
najcenniejszy skarb
chwilę temu ostygł ze spoconego ciała
bezdomnego,
obok
którego
nie oglądałbyś nawet sita maków z
perspektywy tego samego autobusu.
Z którego nie raz wychodzisz z włosem na
miejscu duszy
-z moim włosem
na Twoim miejscu-.
Być może nie pamiętasz,
ale tamtego wieczoru
potraciłeś panią, której od lat nikt nie
odwiedzał,
dopiero teraz, kiedy
leży w…
Tamara Titkowa, 16 september 2011
Pomimo że zna ścieżki na jej dłoni
długie liny położone pod jej skorą
dźwigające ciężkie wiadra niebieskiej wody
obija się o niespodziewanie
nabrzmiałe czerwone pestki
w samym środku sadu
między wielkimi szczudłami
mówi, że od tego
że zna jej zapach
tuż po odkryciu powiek i
poranne zniekształcenie ust
z odciskiem źdźbła włosa
na ich wewnętrznej stronie
ślizga się na wypolerowanych
od częstych spacerów ustach
słyszę jak z pustego czerwonego
pojemnika w niej
dobiega głośny łomot
widzę ją od czasu do czasu
jak maluje na niebiesko
drewniane koniczyny
i czasem też ten kamyk
co leży kolo trzeciego płatka.
Tamara Titkowa, 6 september 2011
[z cyklu kobiety przez wielkie "DZ"]
Niektóre kobiety, widząc je
przechodzą na drugą stronę ulicy ,
nerwowo grzebiąc wzrokiem w torebce.
Mrużą oczy, by spod opadających rzęs móc dostrzec
ich smukłe sylwetki.
I czasami też słychać świst
mocno wciąganego nosem powietrza
I choć tego nie widać ,
dokonuje się przymiarka
zapachów tych kobiet
do tego, który leżał poprzedniej nocy
na nadgarstkach ich mężów.
Kobiety przez duże "DZ" rzadko kiedy
domykają drzwi przymierzalni
a tafla lustra podaje smukłe opalone ciało,
przysłonięte koronką wprost na kubki smakowe
- niedaleko zazdrości.
Niektóre kobiety widząc je,
fantazjują o ogródkach, w których
wyjmują dojrzałe marchwie,
albo :
o bananowym obrazie nad łóżkiem ich sypialni.
Tamte kobiety po powrocie do domu
zasłaniają żaluzje w oknach,
zakładają fartuch
i kładą ręce na mięsień dwugłowy uda.
Tamara Titkowa, 23 august 2011
Podczas gdy oglądam się na MOGŁABYM
Coś się TAM dzieje JUŻ.
Kiedy ja ZARAZ
Oni tam WŁAŚNIE
Kiedy mnie już PRAWIE
Właśnie tam już PO.
Wszystkie nasze chwile ZA
Są chwilami PO
Wysyłam listy opasłe
Do siebie
Wszystkie miały KONIEC
Poza POCZĄTKIEM
Tamara Titkowa, 23 august 2011
Te rozmowy z Tobą to są
Wydmuszki jajeczne
Im częściej dmiemy
W słowa, tym w nich
Mniej życia.
Staramy się i
Spinamy, co sił
w każdym oddanym
oddechu.
A cały ten środek
Między Twoim
A moim
–opustoszały-.
I coś, od czasu do
Czasu rzęchnie
Zmiażdżone,
Zwydmuszone.
Tylko łzy nam nad
Tą naszą skorupą
rozprysłą
Lecą. Tak ludzko
Tak nieudolnie
Tak wspólnie