Szafranka, 18 april 2012
wada dziedziczna dorasta razem ze mną
wyrasta ciemną pełnią na jasnym niebie
najbliżsi uciszają
gdyby to chociaż nie było tak kłujące
przecież nie musisz dotykać
nie
i wy też się nie ważcie
jeśli ktoś spróbuje przysięgam
dostanie po ręce
tak
trzeba was skarcić niegrzeczne dzieci
bo jeszcze sie skaleczycie
Szafranka, 18 april 2012
zarodek dorasta mieszkańcem świata
nie mieszkańcem pokoiku
z firankami koloru latte
i lampką o uśmiechniętej mordce
drzwi otworzyły się same
widzi mówi więc
bezczelność!
pierwszy raz obdziera ich z płachty ideału
pierwszy raz rażą w oczy oklapłość niemoc
zwichniete ręce
mały dorastający zarodek
spokojnie stwierdza to
na widok czego oni
zanurzają twarze w poduszkę
sięga głębi
nurkując między rafami
zmarnowanych szans
gdzieś w oddali widzi zwycięskie ławice
połyskujące perłami
wyrywa się rozpaczliwie wyciąga dłonie
to grzech?
taka kruszynka jak ona
śmie widzieć i jeszcze mówić
bogowie świątynia trach!
Szafranka, 16 march 2012
środkiem ulicy
w kierunku kancelarii
kropla uderzyła w usta
orzeźwiając
gdy mijałam moją ścianę
płaczu
pod nią wieńce pogrzebowe
mój pogrzeb
twój pogrzeb
bez smolistych kruków
bez mszy usypiającej
wynajętych pociągaczy
nosem
choć nie zamierzamy umierać
w rozjazdach
stukamy kółkami walizek
o płytę lotniska
a ja
nawet opuszki palców
na pasku torby
układam tak samo
jak Ty
Szafranka, 6 march 2012
duszę się
jak w środku zakorkowanej butelki
potrzebuję zręcznych palców
sama jestem podobno niezaradna
chyba tak jest
szarpię ten korek całe życie
część mnie została
zapakowana do środka
a mnie jej brakuje
oni
mają ręce pełne roboty pełne życia
przelatują przez nie bilety kopertówki
samsung avila egzotyczny inglot
butelka?
chyba tylko małpka
Szafranka, 5 march 2012
pięć
mam przed sobą mahoniowe drzwiczki
plus pięć
twarzyczka wpleciona w barokową ramę
idealnie okragła buźka
plus pięć
muszę się kłaniać
dźwięczny śmiech
taniec czarnych loków
skąpanych w słońcu
plus...
ostatnie tchnienie wiatru
między liśćmi jabłoni
w oddali
cisza
Szafranka, 4 march 2012
tęsknię za nią
poprawiając wystający z
niedomkniętej szafy rękaw
zimowej kurtki
czytając książkę
o podróży na Antarktydę
najbardziej
słuchając "Hollywood Hills"
w autobusie
obejmij mnie pod ostrzałem
czerwonych domów
to zgubne marzenia
można przegapić swój przystanek
Szafranka, 2 march 2012
mówię ci daremny trud
(choć oczywiście współczuję)
nawet twoja wyobraźnia ma jakieś granice
nie możesz poczuć gorącej
dłoni na biodrze jeśli jej nie ma
dobrze że nie wszyscy widzą
co dzieje się z nią po zgaszeniu nocnej lampki
drobne ręce za dnia są tak użyteczne i silne
dopóki nie przyjdą wstrząsy
gorsze niż turbulencje gdzieś nad Pirenejami
dobrze że nie słyszą
jak spieczonymi wargami szepcze
spokojnie nic się nie bój
nie wiedzą
jak doskonale sobie radzi
jaka jest dzielna
palące pulsowanie krwi w lewym nadgarstku
wielkie głodne oczy wpatrujące się w ciemność
ty na pewno wspominasz je zupełnie inne
błyszczące nieco dziecinne
szare z brązową obwódką
tak bardzo przejęte pożegnaniem z Afryką
miękka kołdra ogrzewa wprawdzie
ale nic poza tym
Szafranka, 2 march 2012
widzę przez szparki między rzęsami
zgaście spać
budzisz mnie znów
dlaczego mnie dręczysz tęsknoto
zakradłaś się i ugryzłaś w palec
pazurkiem zadrasnęła przewrotna
nadzieja w parze z drugą szansą
podciągam stopy pod brodę
zawijam w kołdrę
piecze boli