Rebeka Sowa, 20 czerwca 2013
rozwnięta jak przemysł mechaniczny
nad rzeką Perłową rozciągałam oczy by zamazać słońce
bawiłam się w siebie
conocny metro sen
węzeł stóp odciśnięty na drodze która rozciąga się
do rozmiaru wrzasku chowałam pod poduszkę
nie udusisz mnie czarny Alibabo
nie takie numery z babą
Rebeka Sowa, 16 czerwca 2013
będę cierpieć za centymetry
najlepiej za piętnaście
między chodnikiem a piętą
spłoszę ciszę męskiego ucha
wiem że się odwrócisz i później się pokłócicie
wszystkie jesteśmy takie same
Rebeka Sowa, 15 czerwca 2013
narysował na szybie tęczę i powiedział jest
okej mama wypuśćmy gołębie i zaśpiewajmy ulala
doszliśmy do końca roku szkolnego
synu wyciśniemy dziś sok z pomarańczy
rzuciłam sobie patyk i pobiegłam za nim
młody został z ipadem
on nie chce pamiętać ja nie mogę zapomnieć
taki ping-pong matka-syn-matka
Rebeka Sowa, 7 czerwca 2013
już mnie matko nie wciągaj na żadne piedestały
wyrosłam z warkoczy i głaskania po dobrym wychowaniu
wyliczyłam że spadnę z trzepaka po pierwszym pocałunku
nie myliłam się bo liczby nie kłamią a ludziom zdarza się to
częściej niż od święta do spowiedzi
taki otwarty oddział dla oddających mleko
Rebeka Sowa, 2 czerwca 2013
wraz z nadciągnięciem burzy poczułam spokój
nawlekanie koralików na kręgosłup wydawało się utratą stabilizacji
w jakiej znaleźliśmy się po niedoszłym ślubie wspólnych przyjaciół
nie wiem kiedy wytyczymy wewnętrzną krzyżówkę
by przeciąć ręce stopy i języki
Rebeka Sowa, 1 czerwca 2013
pamiętasz że wtedy szczekanie psów nad miastem rozchodziło się niedbale
ulice jak krawaty zaciskały na nas pętlę
i nikt nie mówił o miłości za szybko odjeżdżały tramwaje
by wciągnąć rozmowę na trudne słowa
leniwie gubiliśmy się pod kinem
ostatnie seanse niosą za sobą smutne torebki
w następną sobotę pójdziemy nad rzekę
Rebeka Sowa, 31 maja 2013
i ufam wciąż brzaskom i migam się od klątw
by dać westchnąć wrzaskom co mają mnie dość
upuszczam priorytet miłosnych oklasków
i uff
mam ci za złe że kreślisz ten błąd
zaczynasz oddychać zbyt ciężko za ciężko
i u
i i u
zaciągnij pociągnij niech zabawa trwa
u i i i u samogłoskowa gra
Rebeka Sowa, 24 maja 2013
z powrotów do domu pamiętam tykanie zegara i mruczącą na parapecie kotkę
podczas mojej nieobecności okna były zamknięte
a zaduch który nie miał ujścia atakował na dzień dobry
wietrzenie miało kojący wpływ na samotność
meble zasłony ściany dotykałam ciał niczyich
Rebeka Sowa, 23 maja 2013
słońce wzeszło na mojej piersi zza kotary wydm
lato nie miało do powiedzanie zbyt dużo
słów porwało morze a przecież usta miałam pomalowane
ty holowałeś papierosy i myślami byłeś przy jej płaczu
kolorowałam paznokcie na czerwono dzięki twoim plecom
ukrywała się w cieniu syren policyjnych
dziś mam przy sobie kawę i lustro w którym karmię kobietę światłem telewizora
Rebeka Sowa, 22 maja 2013
nie płakałam od Dnia Matki w połowie lat dziewięćdziesiątych
to głupie nie mieć do kogo pójść i się przytulić
tak zwyczajnie bez zobowiązań do piersi
z której kiedyś się czerpało nie mniej niż ze studni
mijają lata
jezu jak ten czas zapieprza
nie ukrywam że zapominanie nie boli raczej przepada gdzieś
w środku mam małe pokoiki do których drzwi nie chcę mieć kluczy
otwierają się same nocami dezynfekuję stare zasmarkane wspomnienia
Rebeka Sowa, 21 maja 2013
w sztywnym śnie unosisz autyzm oddalania
zaczynasz potęgować wczoraj słuchając deszczu aniołów
jeszcze nie czas na czarne mary
od czyśćca dzieli nas jeden przystanek metra
zamykają nam drzwi ospale jak pędzel w dłoni
na powierzchni widzę jaskrawe obrazy
Rebeka Sowa, 20 maja 2013
jeśli ich tępe uśmiechy usiądą na naszych ramionach
wyciągniemy żyły by nakarmić koty
umieranie w ciszy nie idzie w parze z wojną
jaką otaczają nas telewizory
w dzień unieruchomienia kończyn zardzewiałych od płaczu
będziemy wić gniazdo i sznurować pamiątki z podcinanych nadgarstków
teraz stygniemy we śnie
Rebeka Sowa, 19 maja 2013
kiedy nie łapałam oddechu
kradliśmy zakamarkom spokój
byś wypadł z mojeje głowy
nadużywałam proszku do pieczenia
rodziny nie da się podsmażyć na wolnym ogniu
Rebeka Sowa, 17 maja 2013
rozpromieniać kapelusze białe odjazdy banie się oddechów
zabieranie się z płaczu usychanie macicy ciachanie
pamiętam paznokcie na twojej twarzy
tkanki rozwinięte na dwa kolory pętli
uciekaj stąd diable kurwo ścierwo
piejesz z kurem tuż nad świtem azbestowych dachów
masz plan głębszy od ogrodów boga
nie płaczę za piętnaście trzecia mam skurcze
ja Sowa buntem wytarta w falochron słów
przyciśnięta do drzwi piersi
krachem cudzo ziemnym sąsiadem podziękuję za blizny
Rebeka Sowa, 17 maja 2013
wywiesiłam na sznurze skołatane nerwy
zamiast majtek i deklotu
rozpięłam nylonowe lęki
jeszcze wczoraj mogłeś dotykać różańcem palców
drewniane wnętrzności wysychały pod ciężarem promieni
słońca zachodziły szybciej niż liczby pojedyncze
płaczem mnie nie weźmiesz - czytałam ciebie
jak ostatnie wydanie lokalnej gazety
Rebeka Sowa, 14 maja 2013
niedługo po tym jak zabrałeś walizkę sprzed drzwi
zaczęłam wietrzyć mieszkanie
blat stołu zmienił kształt z okrągłego na kwadratowy
nie stawiam na nim kryształów wieczorami
składam ręce do modlitwy
jednak nie mam czasu na Ojcze nasz
któryś jest arbitralny
możesz być następnym który pocałuje klamkę
Rebeka Sowa, 11 maja 2013
nie dotykałeś
mnie
przenikałeś a to aż nadto
co mogło się dobrego przydarzyć
od listopada zachorowałam
na twoje dłonie
patrzyłam jak na księgę
z tysiąca i jednej nocy
zapamiętałam pierwszą niedzielę grudnia
roku zerowego
wtedy uciekaliśmy na szczyty wulkanów
Rebeka Sowa, 9 maja 2013
dłużej mnie nie przetrzymuj
w żadne kolejki nie mieszaj
moje zgody wycieram w zasłony
aż po naukę snu
liczę tylko na krótkie zdania
już nie muszę więcej niż prasować
białe koszule
Rebeka Sowa, 5 maja 2013
rozciągnięta między Kabatami a Świętokrzyską
12 mgnień rozczarowania
przecież wiesz że bez słońca nie mam uśmiechu
w wagonikach wycinanki charakterów odbitych w szybach
ciąg przeciąg wyciąg schodkami do mrowiska
nie liczyłam kroków do twojego łóżka
ale teraz już nie musisz kupować tulipanów
nawet na tyle nie stać kłamcy
moje serce przybrało konsystencję torów
Rebeka Sowa, 30 kwietnia 2013
noszę się we wstydzie na ulicy długości listu
o miłości piszą przeklęte niewiasty dla zabicia kolejnego drzewa
przed wyjściem wycieram płacz w opadłe liście
nie wiem ile jeszcze obgryzionych paznokci wgniotę w przeszłość
ale będę ryzykować aż do kolejnej pętli
aż wstyd osiądzie na mieliźnie i czar w końcu pryśnie
obudzę się na B-612
Rebeka Sowa, 29 kwietnia 2013
z legend podwórkowych najczęściej dżemuję tę
o malowanym ptaku i mieście i psach
osiedle rozkłada się jak przeterminowana konserwa
wychodzi mięso i wraca papka
pamiętasz że na pierwszego maja malowali krawężniki
obchodzimy skwerek w towarzystwie butelek
witaj maj pierwszy raj
Rebeka Sowa, 28 kwietnia 2013
deszcz dał jej bezpieczeństwo
już nie musi wychodzić do ludzi i patrzeć
jak toczą swoje koleje losu
deszcz napoił ją spokojem
wzięła gorącą kąpiel
później wystawiła przed drzwi mleko w misce
wie że koty przyjdą
zawsze przychodzą kiedy ona ma deszczowe dni
Rebeka Sowa, 27 kwietnia 2013
Pestka poszła na studia po męża
teraz z bagażem dwóch bachorów
walczy o alimenty
Ruda nigdy nie chciała mieć chłopca
tańczy na rurze we wschodnim Amsterdamie
i wciąż nie interesują jej faceci na stałe
Szpila była z nas najostrzejsza
morda niewyparzona nogi jak Schiffer
z Markiem razem od 15 lat w domu na wsi
ja jakoś się trzymam
młode siurki potrafią na mnie zagwizdać na pasach
życie nie nauczyło nas przegrywać
Rebeka Sowa, 26 kwietnia 2013
miała sznurowadła zamiast palców. druty
elektryczne wyładowania emocji. on wieczory
spędzał z telewizorem. później plecy plus
plecy zamknięte w kołdrę obcojęzyczną. lekcja
śpiewania o godzinie 6. ptaki ratowały ciszę.
(mówimy o wiośnie) zima nie mogła trwać do 9
miesięcy.
Rebeka Sowa, 25 kwietnia 2013
od kiedy stałeś się polnym kwiatem
otoczyłeś mnie żyłą wschodu
nocą sepia snu przycisnęła nas do płatków
chcę maszerować między twoimi palcami
nie muszę rozumieć intencji
nie targam się na pieśń ptaków
podchodzę bliżej do klatki słońca
przestrzeń ma taki struchlały głos
Rebeka Sowa, 24 kwietnia 2013
jednokołowa rozcinam drogę
linie przerywane mnie
rozciągam po horyzont
to mogą być oznaki pomarańczowj skórki
wiem jak trudno być metalem
więc pozwól żeby lato usiadło mi na szyi
nie spodziewam się że ucieknę paznokciom następnej jesieni
Rebeka Sowa, 23 kwietnia 2013
narysowałeś dla mnie okręgi
przenikają przez stół przy którym kroję chleb
narysowałeś dla nas okręgi w których mieszkamy
nie ma drzwi nie ma okien jest powietrze
bawimy się w raj
ja jestem drzewem ty wspinasz się po gałęziach
jutro pęknie bańka i wyjdziesz z czystości
na kamienie
Rebeka Sowa, 23 kwietnia 2013
od zeschłej środy już nie płaczę
wychodzę na spacer w konwersach
wiesz w takich umierał Cobain
córka mi mówiła że wtedy świat ucichł
i ja jej wierzę
wybieramy się na koncert
życzeń nie będzie będą wymioty
Rebeka Sowa, 20 kwietnia 2013
jestem zakompleksiona
bywam Polką
na drugie imię mam Depresja
w poczekalni znalazłam
ścieżkę
wino produkuję przez melancholię
Rebeka Sowa, 19 kwietnia 2013
cień odpoczywał na liściach
światło wschodziło zza czystości dziecka
chirurgiczne palce rozcinały autostradę ud
mamusiu jesteś mamusiu przyjdź
ta noc zabiera mnie głębiej
już nie chcę być dorosła
Rebeka Sowa, 18 kwietnia 2013
To było w czasach, kiedy Ruscy kazali naszym
wprowadzić stan wojenny. Zimno było. Ojciec biegał
po opał do węglarki. Matka prała po całym tygodniu.
W ostatnią sobotę chłopy bili świnię. Nazajutrz ojciec miał jechać do miasta na targ. Wszędzie rogatki i strach się wychylać – mówił stary Kuba - Milicja w sukach. Papierosy i wódka.
Nie mogłam spać tej nocy. Tylko leżałam jak Jezusek w skalnym łóżeczku. Matka pojechała
z bratem ciotki Józi do miasta, ale nie na targ. Powiedziała, że bez niego nie wróci.
Zimno było i pranie nie wyschło.
Rebeka Sowa, 17 kwietnia 2013
ostatni raz wystarczyło nam dziesięć minut
by się pożegnać
jego usta przypominały wysuszoną pomarańczę
mówił coś o łodzi którą miał wypłynąć by złowić rybę
marzył o wigilii i prosił mnie o wnuczka
i żeby miał na imię Jean jak jego ukochany Genet
ostatni raz nie potrzeba było mi nic mówić
wiedział że nie dotrzymam słowa
Rebeka Sowa, 16 kwietnia 2013
ojciec po dwudziestu czterech miesiącach wyszedł
z wojska. matka nie pamięta nic,
skończyła właśnie szkołę przyzakładową.
w szpitalu zaczęłam krzyczeć. podobno
wtedy Niemcy strzelili naszym gola.
już teraz wiem skąd we mnie tyle deszczu
Rebeka Sowa, 15 kwietnia 2013
ty masz popularne polskie nazwisko
ja noszę czarujące imię
razem możemy odkrywać karty
i czytać
rozkłady jazdy
albo telefonować do aniołów
był przystanek i były bramki
samobója strzeliłam sobie na pierwszym roku polonistyki
Rebeka Sowa, 14 kwietnia 2013
z mamy i taty pamiętam
zdjęcia
to duże ślubne wciąż jest ukrzyżowane nad łóżkiem
przecinają się trajektorie wspomnień
zawodzą korespondencyjne modlitwy
puenta wygięła się od reumatyzmu
Rebeka Sowa, 13 kwietnia 2013
kobieta wygląda dobrze
kiedy kocha
mężczyzna uważa się za mężczyznę
kiedy zdradza
kochaną kobietę
jeśli temu zaprzeczysz nigdy nie kochałeś
i nigdy nie byłaś zdradzona
Rebeka Sowa, 12 kwietnia 2013
deszcz rozumie rozbitków
podobnie jak lustro nie wybacza
wiesz czego pragną kobiety
ciągle karmisz mnie kwiatami
odprowadzasz na przystanek i czekasz aż wsiądę
tylko że ten drugi rozkłada parasol kiedy naprawdę pada
więc do niezobaczenia
Rebeka Sowa, 11 kwietnia 2013
ich skrzydła przypominają macice
zanoszą się płaczem jak niemowlęta czkawką
nie wygłupiamy się przecież
sukienki nosimy na gruszce bioder
wiatr dziś taki beznamiętny
skurwysyn nie wie że
jestem otwartym kwiatem lotosu
chłonę galimatiasy
Rebeka Sowa, 10 kwietnia 2013
nie potrzebuję kajdanów
najpierw gruba później brzydka
rozciąganie dnia do nieskończoności
i śmierdzi
kupiłam program komputerowy w którym płacze
mleko podaję przez enter
Rebeka Sowa, 9 kwietnia 2013
pozamiataj mendo
na poważnie posprzątaj
zielenią się czarne scenariusze
wśród wron rozochocony ptaszek
na gałęzi cudzysłowy
WITAMY CIĘ MATKO wycinanką
wiatru i słońca
jutro pójdziemy nad rzekę
by utopić kaprysy
odłóż na półkę
cały ten fajans
Rebeka Sowa, 8 kwietnia 2013
dokarmiałyśmy ciężarne kocice
przy zachodniej ścianie śmietnika zakopałaś sekret
pierwszym mężczyzną w twoim życiu był
ojciec
zaczynałaś mówić dużymi literami
wierzyłam ci jak dziecko wierzy telewizorowi
Rebeka Sowa, 7 kwietnia 2013
trójkąt prawdy
kwadrat domu
koło rodziny
trapez Wielkiej Niedźwiedzicy
prostokąt łóżka
człowiek to połamany krzyż
Rebeka Sowa, 7 kwietnia 2013
kiedyś miałam skrzydła
teraz plastry przykrywają zarośla
chodziłam tam gdzie wróble wiją gniazda
między zasłoną z mgły rosiłam stopy
świt zadymił się snami
niech niebo pomoże zapomnieć o lustrach
Rebeka Sowa, 6 kwietnia 2013
parzyliśmy się
w pokrzywach tuż obok garaży
chłopcy pokazywali co noszą w spodniach
nasze piski tańczyły
na osiedlu
rządził Ruski brat Tereski
którą to młodszy Cezar zaciągnął
do piwnicy
dla niejednej z nas skończyło się wtedy dzieciństwo
Rebeka Sowa, 5 kwietnia 2013
panie doktorze, kobiety przecież mogą
znieść znacznie więcej niż czas.
z puchu marnego
do emocjonalnego rozregulowania.
dzielę się pępowiną.
Rebeka Sowa, 5 kwietnia 2013
teraz będę kobietą słuchającą
zabandażuję usta tak by nic nie wyciekło
(mam praktykę z innych zakamarków)
Rebeka Sowa, 4 kwietnia 2013
mogłabym cię zapleść
w pas
się kłaniać i nawlekać na wrzeciono
twój alkoholizm i zakłady
bukmacherskie statystyki
nie pozwalały poczuć się pewnie
dlatego wieszałeś się
na moich podwiązkach
a ja głupia co rano malowałam oczy
Rebeka Sowa, 3 kwietnia 2013
karmiła go piersią do pierwszych strupów
kiedy przyszła milicja odsunęła go od niej
przysyłał listy ze słowem przepraszam
wiązała się co wieczór do kaloryfera
i tylko jego imię rozpisane na ścianach
nie pozwalało zasnąć
przyszedł w Wielkanoc
dzień wcześniej była u spowiedzi
Rebeka Sowa, 2 kwietnia 2013
czerwone światło moich majtek
niegrzeczne dzieci biegają po pępku
blokowiska
włączasz ten sam kolorowy guzik
na telefonie siedzisz gdy
gra muzyka spłoszonych ptaków
koniec jest na ostatnim piętrze
dzieciństwa nie da się zastąpić zabawkami
z telewizji
jeszcze nam pogrożą palcem
Rebeka Sowa, 1 kwietnia 2013
czarny płaszcz nie pasował do jej wschodów
trupia cera wynikała raczej z braku dostępu
na pętli tramwajowej spotkali się podczas pamiętnego zaniku prądu
który doprowadził ich do kawiarenki w środku parku
zostawiła mu numer telefonu
porzuciła wtedy wiosnę dla ciepła jego słów
jutro idę do wojska - powiedział chowając twarz za kołnierzem
nie płakała
nawet na tyle nie było jej stać
Rebeka Sowa, 31 marca 2013
Oni nie mieli twarzy. Takim jak oni trzeba się przyglądać zza zasłon albo spod schodów. Na nieszczęście to nie są mary. Wchodzą, biorą w oparach zepsutych zębów.
Naszych mężczyzn nie ma. Błagamy ich o to by choć przez chwilę udawali, że się nie znamy. Przecież zaraz to się skończy. Jeszcze wytrą się w pościel i już będzie cicho i znów usiądziemy do stołu
Rebeka Sowa, 30 marca 2013
na lewej piersi zostałeś tuszem
imię które codziennie widzę w rewersie
nazywam skurwysynem
jeszcze psu pozwalam się wyprowadzić na spacer
Rebeka Sowa, 30 marca 2013
na wykład z parapsychologii
zabrała czteroletniego synka
nadzwyczajnie zwyczajny doktor
nie miał nic przeciwko
w trzecim rzędzie sali wykładowej
mały wypalił
ale ten pan głupio gada
Rebeka Sowa, 30 marca 2013
po ostatniej wizycie ojca mojego dziecka
nadeszła zmiana czasu z dziwki na matkę polkę
wyprasowałam postosunkowe obowiązki
wytarłam makijaż w magazyn o modzie
zaczynam oddychać dekoltem
jeszcze zwiążę w koński ogon twój głupi uśmiech
i utopię w rzece fragmenty zdjęć
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.