Poetry

Deadbat


Deadbat

Deadbat, 25 february 2020

Powiedz

Jaką trzeba mieć odwagę
Żeby ludziom mówić prawdę
Jaką trzeba mieć w sobie siłę
Aby za skarb największy brać swoją największą porażkę

Wielki Potężny i Godzien
Jak nisko jeszcze upadnę

Światłości Wieczny i Mądrości Panie
Podaj mi dłoń gdy to się stanie

Lecz niechaj nie słowa mówią lecz mówi powietrze
Nie słowa lecz lód i ogień
Niech Ziemia lawą brocząc bezustannie szepcze
Przytul moje serce
zanurz dłonie w jej chłodne wnętrze
Zanim w jedność czas złączy się
i przestrzeń
Może ostatni raz raz jeszcze
Życia wygłoś płomienne uwielbienie

Niech w dzień jasny zawirują wszystkie gwiazdy na niebie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 february 2020

Przeterminowany

Wydłubuje skrawki 
Wciskam zapałki w kasztany
Szepczę monotonnie i cicho o zapomnianym
Marzą dłonie rozmazując barwną plamę wspomnień
Nie było drogi a rowerek opada na niebo bezgłośnie
Nie boję się już milczeć
Kiedy o tym myślę
Śmiech płaczem odbija się od ściany 
i grzęźnie pomiędzy dusznymi korytarzami
Czekam w nich ja w niepamięć zamarły 
Na szepczącą słodko zieloność trawy
Na porannej modlitwy pieszczące palce 
Ciepłą smugę światła na środku pokoju
(w niej uwięzione cząstki kurzu
odbywają swój rytualny taniec)
Na wszystko co niczym jest
wobec zabawy


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 february 2020

Głód

Jem swój chleb
Pragnę więcej
Jem swój chleb
Niewystarczający
Głodny wciąż jestem
Jem swój chleb
Po twój z boską ochotą wyciągnę ręce
jeśli spuścisz go z oka
kiedy stracisz czujność
albo zmylę ciebie

Jem swój chleb
Lecz pragnę więcej
Za każdy wysiłek
Za każdą cenę


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 february 2020

Oparcia

Okruch spadł 
To początek lawiny 
Zacieram ręce w zimny poranek
Nie dostrzegam twarzy tak bardzo się śpieszą
Tu była droga
Tego mogę być pewien
Usiłuję nią iść
Lecz okruch już spadł
I lawiną ciąży gorzkie brzemię
Przysypany
Zamieram
Nie wiem
To dopiero koniec
Czy już początek


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 5 january 2020

"Pewnego razu w kawiarni"

Siedzę
i ty siedzisz przecież
Wokół cicha knajpa, przytłumione światła i dźwięki
i tylko twoja twarz jest mi coraz bliższa
Chociaż nie znam ciebie
ani twojego zapachu
Wiem co myślisz
chociaż nigdy dotąd się nie widzieliśmy

Ja tylko pomagam koledze
który usiłuje się z tobą porozumieć
Siedzi obok mnie zaraz tam o całe lata świetlne
I tylko dlaczego biegną do siebie nasze ręce
nie mogę zrozumieć
Kiedy kończę za ciebie każde twoje zdanie
radosną zdumieniem ciągle drży powietrze
i choć wiem że rozstanie przerwie nasze szczęście
to niepojęte

Co jest dniem 
a co nocy kosmosem 
ja nie wiem

nie chcę już wiedzieć

Jestem i jesteś
Patrzymy na siebie i w siebie

Czy spotkam cię znowu
Czy nasze ręce nigdy nie spotkają się więcej
Nie pójdziemy nigdy więcej ręka w rękę
jakie to ma znaczenie
kiedy ja to już wiem i ty to wiesz że jesteśmy
że zawsze byliśmy
połączeni
Wiecznie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 december 2019

Przybyłem milczeć

Przybyłem milczeć
a głos zabieram choć szeptem
Przybyłem aby być posłuszny
a czasem idę za swoim sercem

Miałem być ślepy na prawdę
a patrzę i widzę naszą brzydotę
Świat mówi codziennie patrząc prosto w moje oczy
Tu nic już nie może się wydarzyć
A ja się śmieje do łez
Wiem dobrze
Nie jestem doskonały

Nie jestem dojrzały ani nawet dobry
Jestem krzywym brudnym paluchem
skierowanym gdzieś indziej (na księżyc na słońce?)
Dumny jestem że istnienie mnie wezwało
dlatego z szacunkiem odmawiam bycia tobą
Nie czuję tak jak ty
Nie rozumiem ciebie i nie zrozumiem
jak ty jestem wiecznie zmiennym fenomenem
Jedynie teraz siebie mogę poznać
i niewiele zrozumiem zanim przeminę
Ale kwiat wzrasta nim zwiędnie
i nie zna przyczyny
Nie potrzeba rozumieć by się cieszyć
radować się i kochać to stany
nie rzeczowniki

Uczyć się pragnę żyć w zgodzie z sobą
nie depcząc kwiatów swej duszy
nie nienawidząc i nie będąc chciwym
ani się niczym nie niewoląc

Po to
żeby nie deptać
i nie zabijać
ciebie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 december 2019

Zimowa Eucharystia

I naraz spadły łuski z ich oczu
jak drobne płatki śniegu z nieba
Otwarły się niebiosa

Te nagle zamilkłe 
przerażone własną ciszą
teraz w niemym zachwycie

Ciemność nocy rozświetliło
nieziemskie światło
I choć nic się nie zmieniło
zdarzyło się naraz wszystko

Ciepło wybuchło radością
w samym środku zimy
Płomienisty żywioł 
rozświetlił ich
wypełnił z wielką mocą
zmieniając samą rzeczywistość

Stali
jakby stali zawsze
tutaj i teraz tak samo
zarazem jakby na kolanach

jakby wiecznie
tacy właśnie byli

Nie mogąc pojąć tego co się stało
nie mogąc zrozumieć jak tak długo bez siebie przeżyli

W tym jednym wiecznym teraz
nie pamiętali już nic poza tą chwilą
rozpaczliwie łaknąc kolejnej tak pięknej
wciąż zmiennych emocji witrażem
Przepełnieni drżącą energią jedności
nic więcej już w sobie zmieść nie umieli 
słowami milczenia mówili 
jezykiem bezbrzeżnego szczęścia
przynależnym najwyższym niebom
językiem aniołów
unosił się ku niebu
niczym woń Bogu przyjemna

okna dusz rozświetlone
uchylone na oścież ku sobie
zlały je naraz w nieustającą najwyższą komunię
Obłoki dawniej tak odległe
tuż pod ich stopami
kiedy teraz muskane łągodnie
osadzały rosę na ich palcach nagich
napełniając radością
naraz nieczułych na chłód zimowej nocy

I tylko trzeszczenie śniegu
spod stóp mijających ich przechodniów
zadawała kłam ich wieczności
wprowadzając herezję czasu
w ich najświętszy sakrament


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 18 december 2019

Miejsce kaźni jako źródło wolności

Wrzaskiem milczę do ciebie 
Błagam ciebie bezgłośnie
proszę
nieprzerwanie krzyczę wgłąb siebie 

Oto ja ja jestem
odrażający jestem sam dla siebie
Zmiażdżone skruszone są moje oczy usta wnętrzności i serce

Unikam twego wzroku
Unikam myślenia o tobie
uciekam przed tobą kryję w mroku
bez żadnej nadziei na schronienie
bez szansy nawet najmniejszej
płynie ciche skomlenie
płynie nieśmiała skarga

Nie rozmawiamy ze sobą
Nigdy nie rozmawiamy
Ty tylko patrzysz srogo
Ty tylko oceniasz z tą swoją
racjonalną chłodną wrogością
i wiem

Nie dość dobry 

Takie mi imie nadałeś dawno temu
Krwawy aniele
Ty którego nazwać nigdy się nie ośmielę
Nienawidzę cię kochać
I nie mam wyboru
jesteś przecież mną
a ja jestem tobą

w jednym jesteśmy uwiezieni ciele

Gniew mój przy twoim jest niczym
płatek śniegu w środku lata naprzeciw lodowej zamieci
Twoja wrogość przerywa mój sen
Twoja nienawiść poucza o śmierci 
Dzień po dniu i chwila po chwili

Boję się ciebie
podziwiając szczerze bezmiar twej potęgi
Twoje nienazwane słowo zapiera mi dech
zabiera moc nogom nie otworzę swych ust nie uniosę ręki

Przecież wiem nie ucieknę
nie jestem w stanie na dłuzej
Nie mogę porzucić cię w lesie tysiąca idoli
ani przybić do krzyża na rozstajach dróg
ani rozstrzelać na czerwonym murze
nawet nienawidzieć siebie nie mogę
nienawiść mimo twoich nieustannych jej lekcji
obca jest mojej naturze

Czemu zabijasz natychmiast wszystko w co uwierzę
każdą przelotną radość i każdą nadzieję
uśmiercasz pustym spojrzeniem
zimnym bez radości wszelkiej
czarnym jak noc ostatecznej śmierci
antyśmiechem

Bestio w gęstwinie
Ostateczny wrogu ukryty najlepiej

Znów spotkałem ciebie
Tak wiem że by istnieć chcesz mojej rozpaczy
I dlatego ze współczuciem odmówić pragnę ci tej karmy
 

Dziś znowu u stóp twych
muszę się na ziemi wić 
pełen nienawiści frustracji i gniewu
w najwyższym możliwym poniżeniu
Jak długo jeszcze
pytając sam siebie 

sam w sobie ja najgorszy niewolnik schorowany i słaby
sam sobie najwymyślniejszym katem 
najskuteczniejszym bewzględnym oprawcą

ostatecznym kaleką
(i jedynym zbawcą)

Cóż jeszcze możesz zrobić mi ty
obcy
dlatego idąc na nasze spotkanie

jestem od lęku wolny


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 16 december 2019

Nie lękajcie się

Bohaterom Życia
Niech będzie Chwała

Bohaterom Ludzkości i Człowieczeństwa
Niech będzie Chwała

Bohaterom Wolności
Tym którzy w broń ostrą i lemiesze przekuli własne kajdany
lecz aby uwalniać i ziemię płodną czynić
nie aby zabijać i nie aby ranić
Niech będzie Chwała

Bohaterom Rodzicielstwa 
Chwała zawsze i Błogosławieństwo 

Wszystkim którzy odeszli
i materię swoją nam ofiarowali 

Tym wszystkim niezliczonym istotom
i tym z nas co życia na Ziemi zaznali
którzy jak wierzymy powrócą do nas z oddali
Niech będzie Chwała

Dzisiaj wszyscy stajemy im wdzięczni
W tym dniu szczęśliwym  modlić możemy się za nich
tu i teraz czynić swoje Dziady

My wszyscy którzy idziemy za Wami
Nie było nam dane tej zmienić zasady

Lecz życie potrzebuje śmierci
Kiedy umiera w nas dziecko dorosłe życie się rodzi

Jak z wolna umiera dorosły tak wolno zaczyna żyć starzec

Nic naprawdę się nie kończy w jedności
Wszystko co istnieje żąda nieustannej zmiany

Hańba tym niesprawiedliwym  
którzy kradną życie innym
którzy do życia i innych a więc i do siebie
pełni są nieuświadamianej pogardy
którzy przyznają sami sobie prawo aby zabić
ponieważ od dzikich zwierząt ich nie odróżnisz 
I gorzej czynią niż te najokrutniejsze tysiąc razy
...
Jednakże

Nie śmierć jest wrogiem lecz cierpienie ich i nasze
(Tak Pusta musi być najpierw filiżanka
aby można było w nią nalać herbaty) 

Pustka śmierci jest więc życia domem leżem i wytchnieniem

Musi i pragnie zaistnieć co żyje
Zaistnieć ani trwać już nie może to co nie ma już drogi przemiany

A sens i wina ludzkim są wymysłem
tradycją i językiem naszego życia i naszej walki

W przestrzeni nieznanej bo niepoznawalnej
W przestrzeni której obce są przyczyny i skutki
W przestrzeni do której zaistnienia wystarczy odrobiny wiary

Nie ma zła ani dobra

Tak jak nie ma nagrody
Nie może być i kary

(Nie pytaj zatem kto jest Odpowiedzialnym
ponieważ ty sam jesteś za nią (i za Wielkie Litery))


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 16 december 2019

Zasadniczy cel

Po co mierzyć 
dźwigać
rozwijać

Po co rozpychać
odrywać
zabijać

Po co pochłaniać
przemieniać
i trawić

Po co szukać
ulepszać
poznawać się bawić

Po co jest to pragnienie
Jeżeli już jutro wszystko stanie się cieniem
Dlaczego wiem że oddasz wszystko
zapłacisz każdą cenę
za najmarniejszą i złudną nadzieję

Kwiat ku słońcu unosi swoje ciało
jego  liść każdy łaknie zwilżenia  
Tygrys w ciemność patrzy z tęsknotą
wypatruje gdyż krew go wzywa do dzieła

Każdy organizm na Ziemi
Pochłania by wzrastać
Aby przetrwać rośnie
Zabij i przeżyj lub daj Żyć innemu kosztem siebie
I módl aby Śmierć nie sięgnęła wszystkich jednocześnie

Przetrwanie jest w ten sposób samym w sobie celem

Dziełem ostatecznym najwyższą nadzieją
nawet jeśli płonną wartą każdej ceny
Wszechbiom jest tej odwiecznej gry źródłem i przestrzenią
każdego nawet najlichszego dziecka matki Ziemi
 

Jeśli przestanie się bać kuli co je zabija kła noża co je rani
Rozleje się obficie świadomość bezsilności brak chęci do walki zmiany
Brak postępu
Radości życia
Nadziei płynącej z wiary

Droga to najprostsza do samozagłady


number of comments: 1 | rating: 1 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1