Yaro, 14 may 2015
upierzony
przeglądam gazet pierwsze strony
na zdjęciu facet nieogolony
to nie ja pytam żony jakiś niepodobny
woda sodowa uderza czasem do głowy
skręt na wardze nie świadczy dobrze
wyluzowany
zanurzam się w pierwszej stronie lektury
oblepione słupy
z czytaniem zejdzie mi z pół godziny
jestem jak gwiazda wygasła
na skraju kosmosu rodzą się ludzie
tak niepodobni zwariowani cudni
cudakom łatwiej śmiać się z siebie
odnajdę siebie w gęstej masie
przyroda jedna się ze mną jestem jej częścią
Yaro, 14 may 2015
odchodzisz z końcem dnia
jutro nie dla nas
skupiony myślami czeszę włosy
ust róż dotyka moich ust
zgubiony istnienia sens
być razem piękna rzecz
życie nie rozpieszcza
pędzę do ciebie polną drogą
jutra nie będzie bo wczoraj było
Yaro, 14 may 2015
deszcz moczy policzki ciężka łza
krople rosy wiszą
na konwalii białych dzbanuszkach
wiatr we włosach
w gnieździe ptak wije supły gniazda
na skroni zabielała oznaka starzenia
pędzi nieujarzmiony czas
nabieram lat kilka dat
w dłoni twoja ciepła dłoń
chwile w pamięci utrwalam
smutne spojrzenia
jakby było czegoś brak
czegoś brak niezrozumiały sens
wszystko układ jak pasjansa po długim dniu
napełniony jestestwem
niebo wciąga głodne oczy ich blask
myśli jak fale czasem sztorm
Yaro, 11 may 2015
wokół ciasno
ani chwili na spokój
czas zapiernicza
drzemka szybka pęka sen
już nie mogę wymiękam
co się dzieje im starszy
tym więcej roboty
przecież niczego nie brakuje
liczę na siebie
coś się śmieje szarpie
wyrywa wydziera wnika wkręca
na zakrętach nie wyhamuję
odejść nie ma dokąd w kąty zagląda system popsuty
napędzany psychotropami usycham znikam
wypalony skręt nie działa na wieki
komórki szare zjadają się wzajem
burza hormonów burza nad stawem
wyczesane myśli suną krajem wyobraźni chorej ze strachu
nad przepaścią nad padołem nad człowiekiem
wokół ciasno
ani chwili na spokój
Yaro, 6 may 2015
znikły znaki wokół półmrok
zaciśnięte usta woda sączy potoki
nie odpowiesz nie zanucisz
oddechem poranka zbudzony
konam w lęku
umieram z każdym spojrzeniem
nie wytrzymam
nie dam rady stary
przeszła szansa
zmarnowany czas wymiata dni
idę wąskim korytarzem usycham
Yaro, 29 april 2015
nie uciekać nie ma dokąd
płyną dni jak myśli z nadzieją
na niebie bosko czysty Eden
szczęście i strach przenika
z miłości i lęku aż boli
sercem uciekam gdzieś daleko
ocean w głowie pogubiłem słowa
sztorm nawałnic ściska za gardło
podłość nie zna granic
idę spocony przez dzień
ludzie jacyś inni to widzę
nie patrzą prosto w oczy
życzą na źle kuszą
wymieniają nieszczere słowa
na wiadomości by zniszczyć mnie
nie poddam się nie ulegnę
podaj dłoń
poprowadzę cię po zieleni zapachu łąki
uskrzydleni uciekniemy w stronę gwiazd
Yaro, 28 april 2015
nie obchodzi mnie nic
wpatrzona w niebo
skrzydlata miłość biały puch
na szczycie góry prostuje ramiona
ona wtulona okryta płaszczem
kocham jej włosy
w powietrzu zapach siana
pachnie latem rumiankiem z rana
razem idziemy zakochani w korowodzie
bez obietnic i tajemnic przed światem
myśli spokojne łagodne spojrzenia
na uśmiech wymienne jak butelki
Yaro, 27 april 2015
tak się nie da żyć
napojeni życia antidotum
wierzę że się uda
brnąć w otchłań kosmosu
uciekają chwile skłębiane mgławice
gwiazdy umierając rodzą nowe
czas zastygł w miejscu
posępną maluje twarz
osikowy kij wbity w czarną ziemię
odmierza miedzę między miłością a nienawiścią
ciekawy los zmieszał mnie
patrzą jak na idiotę
wiem że robię wszystko
jednak stać mnie na więcej
opętało dłonie lenistwo
poukładane w głowie
i to nie jest autoreklama
to jest szukanie samego siebie
wśród tłumu ludzi
chorych z nienawiści
Yaro, 27 april 2015
w zapomnieniu w obłąkaniu
odszedł pozostawiając kilka słów
zakurzone biurko
list zwinięty w rulon
na skrzydłach wiatru uniosła się dusza
jak lekko spokojnie uśmiechnięta buzia
w zapomnieniu nikt go nie znał
ocenę przypięli mu złą
mały człowiek z beretem na głowie
przeczłapał cały świat myślami
opowiadał stuknięciami powiek
teraz deszcz zmoczył policzki
teraz nikt nie wie dokąd poszedł
Yaro, 25 april 2015
drzewa rzucają cień
źli ludzie rzucają uroki
mimo głębokiej wody
idę przed siebie
słońce spogląda
na wszystkich jednako
na niebie skrzydła ptaków
wieczorem nad stawem koncert kumaków
księżyc strażnik czuwa nad spokojem
wisi ciężko nad ramionami lasu