Yaro, 1 october 2021
ścierasz kurz z powiek
wiatr po rzęsach gra
patrzysz
oczy zielone
mówią niewiele
głodny łagodnych spojrzeń
uśmiecham się
ściskasz za dłoń
prowadzisz ścieżką labiryntu
radość na policzkach
łez nie zliczę
serce
delikatnie puka do bram
w ogrodzie miłość zakwitła
tysiącem barw
ziemia kołysze się obraca
najstarszą kołysankę świata
oczy zielone
mówią dzień dobry
Yaro, 1 october 2021
bez obecności twojej umieram
wyciągam nogi
słowa z uwagą przebieram
daj znak choćby
na słupie ogłoszeń
przybędę jak rycerz z przyłbicą
w czarnym kapturze
słońce rozświetli zbroję
będę błyszczał jak pięć złotych w trawie
jeśli nie chcesz nie myśl tak o mnie
nie myśl o Don Kichocie
zbroję schowam w szafie wspomnień
mogło być dobrze
jak bobrom zimą w żeremi
samotność wali do drzwi
otwórz szkoda łez
Yaro, 27 september 2021
wyjdę z domu boso
nie odwrócę wzroku
by rozstać się z historią
pogrzebię dawne ja
spalcie ciuchy
okrywa ciało stary łach
wolny od spraw
będę głosił światu
będę napominał ludzi
bliski czas ułamek miejsca
na tarczy prawie brak
idę z uśmiechem nie szukam Boga
idzie ze mną podnosi gdy upadam
rozmawiamy jak ojciec z dzieckiem
śmieję się z tych co majątki w dłoni
w nienawiści do ludzi nieufność w oku
nie tak dawno gnałem
z wiatrem chmury
asfalt zwinięty pod kołami
idę boso jak Wojtek z Arizony
idę dumnie idę tam gdzie umrę
kości pochowajcie w ziemi
wracają do Matki
oddech idzie do Ojca
Yaro, 22 september 2021
Ile trzeba Turów
By obronić swą kopalnię
Ile Czajek padnie
Wisła Płock mazowieckie
Rafał nie odgadnie
Kaczor, Donald drepcząc składnie
w
bzdurach po kolana telewizja kłamie
Mają pomysł na poziomie lokalnym
A lud boży słucha
płynących słów kłamczuchów
Na granicy światów równoległych
Żubry polskie więcej białoruskich
Przepychanki czyje są Afganki
W Polsce mamy same Anki
Śmierdzi Wisła dalej płynie
Chcę obudzić się w ojczyźnie
Yaro, 20 september 2021
jeśli chcesz odejść
otwórz drzwi
idź przed siebie
w inne ramiona
nie dręcz mnie
moja dusza
stęskniona
z żalu kona
cierpi za starym latem
gdy młode serce kochało
po ściernisku biegnę
z wilkami do lasu
będę żył samotnie z
watahą okryty wspomnieniami
jak dobrze
wszystko trafił ślepy los
nie można przewidzieć
czego brakuje kobiecie
gdy wszystko błyszczy
niby spełniona
a jednak czegoś nie widzi
nazywam to ciekawością
pierwszym krokiem na dno
Yaro, 19 september 2021
Człowiek potrzebuje nieprawdy
Poezją kłamstwa się karmi
Łamie kanony piękna
Nie jestem fałszywym
nie napiszę nie skłamię
Nie będę cię zwodził
Chcesz wiedzieć więcej
Łatwiej być złym
Brodzić w rozkoszy
Zjadać z ciała słodycz
Kłamać w twarz
Skalany grzechem
Ściany w pieniądzach
Wyklejone jak zdjęcia
Na nich obraz wielkich
wykrzywionych
Nie cierpieć
widzieć cierpienia innych
Nie siebie
oddalać przybliżać do bożków
Rzucać zaklęcia chłonąć
Mieć więcej mamona chłonie
Rozrywać kłami jak zwierzęta
Na strzępy wnętrza
Ego drapieżcy krew na ustach
Krew niewinnych na rękach
Budować świat na niezgodzie
na kłamstwie na spisku
Obecność dwóch duchów
Kain zabił człowieka
Świat się podzielił
Obecność diabła
Widzę więcej
Bóg patrzy
Widzi upadłość niewdzięcznych
Yaro, 19 september 2021
gdy nocą wychodzę na miasto
lampy wiszą czasem gasną
kostka brukowa płyta betonowa
dominujące kolory to szare
jak szare myśli prochowce stare
ciemne bramy kryją ciemną stronę
wychodzę na miasto
z papierosem na ustach
to nie jest modne
niemodny z lat dziewięćdziesiątych
zapalę skręta zioło rozkręca młodych
Yaro, 19 september 2021
tutaj przyszedłem ze świata
meteor spada jako gwiazda
kiedyś było jaśniej
każdy śmiał się wyraźniej
nikt nikogo nie mierzył wzrokiem
hierarchia starsi strofowali głosem
byłem mały więc bardzo młody
szacunkiem darzyłem starszych
wystarczy słów wystarczy wody
z siebie zmyć syf którym człowiek
się przyodział szata mniej duchowa
zepsuł zabawkę dawniej naprawiona
Yaro, 18 september 2021
Zaprzyjaźniony z Bogiem
Świata stałem się wrogiem
W dłoniach pełno nienawiści
Na ambonie słowa pomieści
Z wyrwanym brukiem
Patrzy wrogim wzrokiem
Zginął niejeden świat
Zrodzi się nowy brat
Podobny bo natura niezmienna
Dla człowieka dobra zbawienna
Poznamy na nowo Boga
By nawiedzić sztucznego wroga
By utonąć w sidłach
Nabici z grzechu na widłach
Pomsta w rękach Boga
Nie osądzać świata osłabionego
Yaro, 12 september 2021
zrodzeni a nie stworzeni
przybyli na świat w identyczny sposób
na porodówce wśród innych dzieci
zakołysani w czerwone czasy
w takiej samej kołysce
na uśmiech matki
i strach z bólem
zapach mleka z brunatnych sutków
piersi ogromne pokarmem
tuliła przed światem
wetkną w pistolety róże
matka zawsze była
nie inaczej
ojciec
w pracy albo Bóg wie gdzie
zimny wieczór grudniowy
przyodziali tatę w mundur i pałkę
czarną lufę nabili pestkami
płacz lament
gorzkie słowa matki
rozczarowanie
tęsknota słów pacierze
oni tacy mali