Istar, 13 october 2013
stara, pomięta /jak/ kartka z wierszem który wydał się głupstwem
w wyżłobione miejsca ktoś upuścił kamienie
odszedł - a ona nie widzi, może nie patrzy
ręka jak u mężczyzny - tłumaczy bycie ojcem
właśnie wyszła z łóżka mętnej wody
coś czego nie potrafi powstrzymać
- tonięć
zgubiłam dziecko, daj Boże temu dziecku matkę,
ojca sen spokojny
Istar, 12 october 2013
kiedy ulega stopy łagodnie lgną do ziemi
z oddali nabliżej jak można perspektywa
czasu to tylko skinienie
zmierzch na ustach i powieki domknięte
jakbyś pragnął wrócić kiedy tylko wyjdę
na zewnątrz wszystko jeszcze umowne
spotkania i lizak w dłoni dziecka
w pieszczocie o poranku nie ma gniewu
jak wtedy - rozpuściłam pajęczynę
chciałam cię zatrzymać chłopca zagubionego
w kobiecie
to nie magia, tak tęsknić najpiękniej
wyobrażam sobie schody
drzwi skrzypią i dźwięk kluczy
idelanie odmierzone kroki
Istar, 12 october 2013
jest jak chrząstka liścia, nie płacze, usta pierzchną
od światła - stara lampa a nie da usnąć, sprawdza
czy nie brakuje wspomnień, czy ma dokąd wracać
bliżej okna, to samo drzewo kołacze, żadnych łez
a kuli się jak dziecko, mamo
całym ciałem przylega, szeleści
ze wszystkich sił opada a tak cicho, że nikt nie wie
czy to już, czy tylko jesień
Istar, 11 october 2013
strach to taka ryba
niepływak
leży na dnie
nie ma fal z tej wody
nikt nie przepływa
brzegiem można obejść
na stronę która jest drugą
niewiarygodnie blisko
a nie chce się
coś chrząści pewnie strach
między zębami
kamyki i piach - jadło
napełnia się
już czas
Istar, 8 october 2013
mieszkam obok, a nawet nie wiem jak masz na imię
zostawiam jabłka na schodach i pęczek pietruszki
na parapecie skubią go ptaki ale tylko czynią bałagan
z ciekawości która nie zaspokoi ich głodu odlatują
na drugą stronę ulicy coraz bliżej nieba skąd już
nie wrócą zanim dowiem się jak masz na imię
czy to takie ważne nie wiem, ciekawi mnie historia
imion moje nadano w furii zanim babka okrzyknęła
Baśką matka wybrała z kalendarza takie co się
wymawia bez złudzeń że nie mówimy o dziecku
wczoraj widziałam cię w oknie chciałam zawołać
ale co krzyknąć do nieznajomego. na drzwiach
pod kołatką tylko inicjał, nazwisko po którym nie
spodziewam się więcej jak dobrych relacji sąsiedzkich
- Kowalski, jakbyś wprowadził się podtrzymać tradycję
że w każdym miejscu zawsze jakiś taki się trafi
może zawołam hej proszę pana ale wtedy
wyznaczę granicę której nie przekroczysz bo przecież
do kogoś w tym samym wieku takie proszę pana
znaczyć może jedno - dystans
pytałam sąsiadów ale też nie wiedzą
posiedzę na ławce przed domem może zejdziesz
zapytasz jak ja mam na imię ale cię to nie obchodzi
chyba jesteś gejem albo masz żonę
tylko jak to ostatnio modne mieszkacie w różnych miejscach
z konieczności dorobienia się rzeczy zbędnych
jak mnie kiedyś zagaisz to cię zaproszę do siebie
można utknąć w miejscu całkiem wygodnie i z sensem
salon kuchnia sypialnia korytarz z oknem. łazienka! drzwi
na zatrzask. okna na ulicę i od podwórza. kawy, herbaty?
za tydzień wejdziesz jak do siebie. za dwa zostaniesz na noc.
za rok cię poślubię. tylko jak ci dam na imię.
Istar, 8 october 2013
czy można więcej, dalej, w miejscu,
halucynacje. pomodlę się nie wiem za co
za matkę mówisz, że jeśli nie zadbam o siebie
poronię, łykam tabletki wychodzę
na każde wołanie najgłośniej jest w środku
kiedy jest najciemniej siądą przy mnie albo idą
'[;;;;;;;;;;;;;;;;;;;; - kot daje się pogłaskać
nakręcam pozytywkę do nikąd.
ech jak cudnie, spójrz do ciebie dnieje
w oku córki łza. ona, ja, mniej widoczny
brzeg łóżka. i tak dalej.
strach
poświęcam jej czas. żadne poświęcenie.
w każdym coś pęka. słychać jak pęka.
jest już po. zawsze będzie.
Istar, 6 october 2013
gdyby był mój, tu wszędzie, wypełniał
dom niczym zapach bulgoczącego rosołu
przybrałabym postać, obeszła stół jak
rytuał, zdarła obrus i na blacie rozłożyła
czekając na ucztę
mówią że kiedy krew poza ciałem
nie krzepnie, przynosi w kropli cud,
nieśmiertelny kruk, chociaż pod piórami chrząstki
jak u każdego. obsiada stare dachy, najdalej
okien najbliżej ran. mówią, żeby zagoić ból.
poza pamięcią.
Istar, 28 september 2013
ile w niej podobieństwa raz jest kwiatem raz sarną
oczy mróży jakby w oddali było więcej do zobaczenia
tak cicho po niej nic nie gmatwa jeszcze nie nazywa
śpiewa albo mruczy jak kot gdy przysypia
coraz częściej rozumie coraz mniej z człowieka
budzi się przy piersi zmęczonej ale ciepłej
jeszcze zdąży a już biegnie przed siebie
dziecinnie proste
Istar, 27 september 2013
widziałam dziś fotografię, dzieło
jedna z ostatnich odsłon płodu kobiety
falujące ramiona, skóra - nie wystarczy
dotknąć, można pomylić z czymś późnym,
szpetnym, okaleczonym
patrzy na mnie - tak jak spojrzałaby
na siebie, brodę podpiera dłonią, nogę
założyła na drugą by uchować od złego
puste w ramionach istoty
jest matką, ale nie jest, czyjąś
ale niczyją. własność uzależnia
jak patrzenie które nie porusza
kobietą
Istar, 26 september 2013
spotkałam na porannym spacerze człowieka.
widywałam go wcześniej, ale spod kaptura
nie wyglądała żadna z twarzy. dziś się uśmiechnął.
pomimo deszczu zdjął pelerynę, zarzucił jak
wiosło na lewą burtę ramienia i popłynął mokrą ścieżką.
charakterystyczny chód uspokoił psa z odwagą
ruszył mu na przeciw. człowiek gestem uniesionej ręki
dał znać, że nie obawia się ubrudzić od łap wspartych
na jego boku. zbliżyłam się, nie tak jak podchodzi
się na zawołanie, ale zwyczajnie, udając że idziemy
w tym samym kierunku.
zawsze najpierw spoglądam na dłonie. te jak konar
drzewa o słabym korzeniu. w oczach mrok świtu i ciepło
wyniesone w garstce uczuć. czekoladowa skóra,
bakaliowa cera -
moje serce wymiotuje kawałkami szkła.
kiedy okno rozstrzaskało się na posadzce wyzbierałeś
tylko te większe, cała reszta wśliznęła się we mnie,
z bólem, ale bez śladu.
.ma pani pięknego psa.
.tak, ale nie potrafię go nauczyć posłuszeństwa, cóż,
miłość musi wystarczyć za zaufanie.
spojrzał i zasunął kaptur bluzy na twarz, dość głęboko,
tak, że powieki zniknęły pod czarną płachtą cienia.
położył dłoń na moim ramieniu. delikatnie uścisnął.
przyspieszył kroku i minął.
pies otarł się grzbietem o moje nogi.
zamerdał i pociągnął w stronę domu.