Istar, 8 september 2013
dawniej usypiałam w jej ramionach
teraz zbliżam się na palcach
/a już drży z przejęcia/
dokarmiam ją jak pisklę
dzielę chleb na kromki
by włożyć do ust okruchy
nie pozwala uchylić okien
myśli że przyjdą po nią
a to tylko listonosz złych wieści
nie otwieraj - mówi
nie otwieram mamo
* Gro Dahle
Istar, 8 september 2013
musisz uwierzyć, że to co dobre
nie pojawia się siłą
widzę matkę ptaków
między oknem a dachem
utkała coś na kształt ramion
wydłubuje z traw złote nitki
wiatr je usnuł
bawiąc się latem w przeplatanki
deszczu srebrne łańcuszki
zdobią długie szyje dachów
matka chroni pisklę
od głodu, ognia i wojny
jest mniejsze od piąstki
którą zaciska dziecko
matka odchyla palce
drobne jak witki młodej wierzby
przykłada do ust uczy pamiętać
kiedy braknie odwagi
by spojrzeć w jej oczy
ten dotyk to droga od serca
pójdziesz w dobrą stronę
Istar, 4 september 2013
siostra Leonia która w sukienkach
lubuje się od dziecka
pyta dlaczego wszystkie mam w szafie
w kolorze szarego nieba
nic o żyrafie wspomnieć nie mogę
przecież i tak nie da wiary
że trzymam żyrafę bo zjada z sukienek
kwiatki i listki ze smakiem
a to jest powód całkiem konkretny
choć mało trzyma się kupy
szafa żyrafa rym pospolity
sukienek w kwiatki nie lubię!
dla hossy :)
Istar, 3 september 2013
widzisz ją
jak matka nosi wpiętą we włosy
nie większą od piersi która czuli się do niej
korytarz
po nim nie odgadniesz pory
aż do bramy z żelazną klamką
która zapada krzykiem
dal to ledwo brzoza za oknem
od tej strony nie kwitnie
ludzie mówią że nawet drzewa
odwracają się do nich smutkiem
widzę ją
jak matka kołysze wśród ramion
i wierzy tej wodzie że przepłyną
Istar, 2 september 2013
poszarzały ściany ze śmierci
pościel jak list w kopercie
boję się włożyć ręce
zabrudzić
rozstań nie pisze się wierszem
nie zostawia na nocnym stoliku
walizka z którą wychodzę
pełna jest takich listów
wyblakłych od wzruszeń
Istar, 1 september 2013
widzę ojca
talerz okrągły jak słońce
na niebieskim obrusie
plamy to ptaki
matka z kuchni krzyczy
domyj graby dziadu
zaś w chlewie jedzą czyściej
i donosi wódkę żeby się działo po swojemu
wypijam naparstek musisz zmaleć dziewczynko
w krainie czarów stoły pękają ze śmiechu
tu od ręki
Istar, 1 september 2013
proszę
żebyś nie wybierała zielonych
z kosza dojrzałych jabłek
Marta która nie urośnie więcej
matce zwierza się z grzechów
moje dziecko milczy o Bogu
ma rację pójdziemy do nieba
przed śmiercią
żółte ptaki z ubzduranej gałęzi
na psychiatrii nie czytają książek
coraz więcej ich w ogrodzie
dzieci z neurologi wpuszczają oknem
kilka bajek
za progiem lato niecierpliwi do drogi
nie płacz drzewo wyjdziemy zanim wiatr
przegoni liście podejrzeć jak szybko jesień
zużywa kolory
Istar, 1 september 2013
latem bujam w obłokach
jak kot całe życie
mam dobre miejsce, ciepło
i sposób na melancholię
jesień do wczoraj była myślą
dziś cherbacianą* stróżką
podmywa polną ścieżynę
wiatr dla zabawy strącił kasztany
nawet nie wie ile to powodów do smutku
usiądź jeszcze na chwilę
ławki w parku już puste
*czyt. herbacianą
Istar, 31 august 2013
na imię mi Jan wołają Jan samotnik
rodzicielka nie była ciekawa starości
obdarzyła mnie przypadłością i uciekła
las nie uchowa cię z dala od wilków
mam to okno i jedyny z niego widok
na inne nie spojrzę na co mi smucić
matkę kiedy nie mogę jej objąć
mówią we wsi że mi sierścią obrosło serce
jak zwierz dochodzę węchem krzątając się
po lesie pełnym zapachów domu
kiedy upoluję jakie słabe Bogu mówię
że z chleba sił nie będzie a przecież żyć
mi przyjdzie wieczność to jak to tak słabemu
jakie drzewo ze mnie wyrośnie kiedy wysłucha
modlitw i wróci mnie matce
godzi się, bo w smaku nie czuję smutku
mówią Jan samotnik a nikt nie widzi
ile wokół mnie życia nawet ten liść co
wpadł oknem ma historię
a ja słucham bez lęku że wiem o czym mówi