Poetry

rafa grabiec


rafa grabiec

rafa grabiec, 23 may 2016

jutro będzie chleb w piekarni

niektórym wystarcza cienka linia by iść przed siebie
innym potrzeba autostrady by sprzedać swoja dupę

Nazywam się   JR, urodziłem się w Norwegii.
Nie potrzebuję trupów by zrozumieć śmierć.  Szalik dzieli rok
na jesień, świeżą rzodkiewkę i katar. Być może teraz dysponuję
czasem do słuchania, uszy mam wolne od telewizji. Patrzę w ekran okna,
ludzie są jak pogoda na jutro, wystarczy zmienić kierunek wiatru.

niektórym bozia dała karabin maszynowy
innym za długi język

Nazywam się Grabiec, urodziłem się tu.
Potrzebuję do życia chleba i wody. Rok dzielę pod kątem dwunastu
apostołów z uregulowanym kontem. Dzisiaj to nie jest jutro, co jest nie znaczy że będzie. Śnieg
w Tatrach leży do dziś, mimo że maj, mimo że
dzień matki, mimo że Sodoma prawa i Gomora sprawiedliwość.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 12 may 2016

klamką otwieramy drzwi


lodówka pod klatką piersiową
na klatce schodowej tatuaże
wazon zasrany kwiatami z okazji dnia pi

korzenie pod skórą
na ulicach korek od szampana
siła grawitacji po kilku rozrzuconych aniołach

na rogu komisariat policji świeci błękitnym okiem
widzimy się przez dziurkę od klucza
już nie muszę być dla ciebie parasolem

deszcz pada z częstotliwością zapamiętanych snów
mamy czas by ułożyć alfabet od początku


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 11 may 2016

über alles

twoje łóżko to twoja wyspa
nie patrzę na to z kim się kochasz tylko jakie siejesz przesłanie
wymienia my się językami budujemy wieże wnikamy w fiolet

moja mała czarna jest pełna do połowy
stół na którym wybudowałaś autostradę przecina granice
szukam punktów stycznych do bycia tu i tam

gdyby nie Marlin Monroe na klatce wentylacyjnej
gdyby nie brama nr 2 gdańskiej stoczni
gdyby nie Myszka Miki

nie ważne kim  się urodzisz ważne jak to przejdziesz


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 27 april 2016

+++

widziałem motyla o skrzydłach matczynych ramion
koloruję swój autyzm bezpiecznymi ścianami
w piwnicy snów wyobrażam sobie Jasia i Małgosię
i nie kradnę czekolady córce

cienka linia jest między niebem a drogą do domu
wybór jak gra w kości

są bóle z którymi da się wierzyć w popołudnie
ale to nie jest piękno którym malowaliśmy sobie twarze
dlatego dobrze czasem popatrzeć na rzekę lub
chmury
przemijanie ma w sobie coś z kochania


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 27 april 2016

czasem tytuł potrafi wytrącić z równowagi

gdzie jest moje wyjście z sytuacji

powietrze jest jak twoja sukienka
lekkie i czekające na powiew
by rozgonić atmosferę zbyt trzeźwego myślenia

gdzie jest twoje poświęcenie

próbujesz wytłumaczyć sobie skąd u licha tyle w tobie niedomówień
zabieram cię na spacer po pościeli
tak się wyśpisz jak dobry był wczorajszy wieczór

gdzie jest nasze morze

możemy odnaleźć się na plaży przez sieć
wystarczy że masz naładowane baterie


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 26 april 2016

moi przyjaciele

kiedy jestem w stanie rozmydlenia
czuję niedoszłe skargi
że powinienem być i sprawować  się
a nie tylko rozciągać się jak guma

wiążę ręce do ogona
naprężam cięciwę do granic alarmu

na usprawiedliwienie wożę w bagażniku pół litra i klucz francuski
albo komuś dasz w mordę albo wlejesz na zdrowie


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 21 april 2016

Śnieg siada

cicho. Diabeł tkwi
w języku. Słowa przybierają
rozmiar rwącej rzeki. Próbuję się odnieść
do spadania podczas snu. Leci się.
Nie ma ścian, nie ma

dna. Jest DNA i zrzucanie winy na błędy
własnego charakteru. Nie uleczę
tego światła. Prawda przepadła jak nóż
w wodzie. Teraz będę chodził po
torze kolejowym i rzucał się pod pociąg
ciężkimi wyrazami.

Mówią, że sumę muzyki można zapisać
na pięciolinii. Spróbuję siebie zapisać po omacku.


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 20 april 2016

pole trójkąta

kłam mnie nocą jak tania kobieta
w śnieżnych obłokach lulaj w zaciszu pościeli

spadam aż po margines snów
w ustach mam linię autobusową
pod paznokciami zagadkę inicjałów
w odtwarzaczu ostatnia płyta Kamasi Washington'a

zakop mnie jak pies kość
pieść pod wpływem głodu zapomnij się raz na zawsze

schodami wyżej niż szyja windy
próbujemy się wydostać z pajęczyny
ulice są zbyt smutne by pokolorować kontury nas
obejmuję trójkąt gdzie ty ja i dziecko

wymień mnie jak szewc obcas
nie chcę zostawiać śladów wystarczy że wybudowałem mur


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 14 april 2016

nie mów

milczenie jak zanurzona w herbacie łyżeczka z cukrem
wędruję po pięciolinii nocnym markiem
zapadam się w gardło morderstwa z ekranu
płyną złe dotyki złe dlaczego złe ponieważ

wiem że wsiadłabyś do tego pociągu nawet dziś
dzieci jak opuszczone stacje obrastają bluszczem
za nami co by nie było jesteśmy mądrzejsi o błędy
kochanie to biała broń w ręku samuraja

teraz słucham nowego Iggy'ego Pop'a
i mam pełne wiersze roboty


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

rafa grabiec

rafa grabiec, 13 april 2016

wiersz o szukaniu bezpiecznego wyjścia z sytuacji

tam był kaflowy piec było
ich dwoje z których do kwadratu
ściany pełne paproci i matek boskich

mijały żniwne lata i choinkowe zimy
autobusy zapomniały że trzeba się tu zatrzymać
sarny wyniosły się dalej po kradzieży góry
mijały trupie lata i bezdzietne zimy

tam wciąż stoi piec
im dwojgu brakuje czasu do potęgi
ściany wytapetowane wilgocią i o matko boska


number of comments: 0 | rating: 2 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1