Wojciech Jacek Pelc, 9 march 2013
żywa sepia, marynaty, suszone korale grzybów
nad kuchnią, łańcuchy DNA ślimaków, bursztyny.
a nade wszystko brązy w milionach
igieł i liści. drewniane tu będą nawet kamienie.
babcia na taboreciku, kołysanki, haczyk
w popiele. ogień trzaskając opowiada
o zwęglonych szczątkach, CO2 usypia
powietrze. za ścianą już tylko lasy.
mam dwanaście lat, przemierzam dwanaście
kilometrów dziennie. noc to oczy osadzone
w konarach, między metrami - rankiem polecą
na runo. dziadek nie żyje, w telewizorze skrzeczy
WRONa
Żuławka Sztumska - grudzień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 6 march 2013
śmierć przyjedzie do nas szybko,
na motocyklu. nie zdążymy
nawet sprawdzić jaka to marka.
poczujemy tylko woń spalin.
po gardle podrapią nas cumulusy kurzu,
wzniesione w powietrze
ostrym hamowaniem, a w uszach rozdrażnionych
rykiem silnika rozszaleje się
młoteczek, zgłupieje kowadełko.
i kiedy będziemy chcieli
coś oznajmić, zaprotestować,
ona powie tylko jedno słowo:
wsiadaj!
powie to takim tonem, że odjedziemy bezwolni,
mimo iż na biurku, w sypialni,
zostaną niepoukładane znaczki
z ostatniego abonamentu.
Żuławka Sztumska - grudzień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 5 march 2013
najpierw należy oczekiwać. najważniejsze
są dni tuż przed, dyskusje w tramwaju,
szkole czy pracy, z kumplami przy piwie.
roztrząsanie, co z lewym skrzydłem, a co
z obroną.
należy włożyć koszulkę, czapeczkę, szalik
(mogą być z logiem sponsora -
teraz to przecież normalne), wtopić się w strumień,
pociągnąć, być falą, która wpłynie
na wynik.
zdzierać gardło aż do dziewięćdziesiątej,
rzucać w ramiona naszemu nieznajomemu.
z krzykiem, że jest, wracać z dumą
i biało-czerwoną nad głową. czasem zaintonować:
nic się nie stało, Polacy...
a później, gdy temperatura opadnie,
koniecznie należy wyobrazić sobie,
że tych, którzy całymi latami kładli się w ziemi,
z tą samą biało-czerwoną na ustach,
nigdy nie było.
Żuławka Sztumska - 11 listopad 2011
Wojciech Jacek Pelc, 3 march 2013
postawcie przede mną talerz rosołu
z kluskami płaskimi jak źdźbła trawy,
łyżka koniecznie musi być ciężka, a kwiaty
z brzegów dawno wytarte.
niech buty staną się mokre
od rosy na grzybobraniu, igiełki
sosen niech włażą mi pod koszulę,
tam gdzie schował się mech i jagodowe liście.
a schody? schody mogą skrzypieć
nocami. złowrogo, ale ciekawie,
aż zbudzą historie kiedyś niezapomniane.
wtedy twarze wyjdą z półcienia
i w ogniu, który daje ciepło,
nie śmierć, opowiedzą mi jak życie układaliśmy
na małych przestrzeniach.
jak pięknie było nie wiedzieć o pokonanych.
Libiąż - październik 2011
Wojciech Jacek Pelc, 26 february 2013
rodzimy się co rok
kończącym się latem lub wczesną jesienią
kiedy to kolczaste łupiny kasztanów
wydają na świat swoje dzieci
przez palce i w pracowitym kurzu
przesypuje się żyto pszenica
w gąsiorach zaczynają fermentować owoce
rodzimy się tacy sami
w formie i treści
jakby napisani przez większego poetę
jednak zawsze odrobinę bogatsi
potem idziemy na zimę
by po drodze zgubić kilka ziaren
które trafią w ziemię wilgotną i tłustą
jak nasze wspomnienia
w czas spokojnego śniegu
Żuławka Sztumska - październik 2011
Wojciech Jacek Pelc, 24 february 2013
oni się tłoczą
ściskają płyną i pocą
on wsiada i jedzie
nie żywi nic żadnych uczuć
nigdy ich nie nabierał
mijają światła wystaw sklepowych
obok płoną czapki rękawy
dym robi się gęsty i
on go połyka
widzi jak kradną powietrze
wysiada
ale już się zaciągnął
czuje jak spływa mu pot
jak człowiek idzie po plecach
jak luźna koszula
Żuławka Sztumska - wrzesień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 17 february 2013
Uroda barów jest nieskończona
jak uroda kobiet – Rafał Wojaczek
kilka kobiet na krzesłach
siedzą bujają czasem
podchodzi do nich mężczyzna
zbiera to co powiedzą
kobiety mówią ciałem
i tym co na siebie włożyły
słowa między nimi są murem
ostrożne jak awangarda
potem mężczyzna wraca
oddaje pokłady i
nieistotne
jest cisza on się rozmnaża
kocha każdą
osobno
Malbork - wrzesień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 10 february 2013
Rodrigo chce zostać gwiazdą rodea i kocha
futbol. kocha także Mariję, choć ona odeszła.
nie można utrzymać kobiety, biorąc ją
na lasso i Rodrigo o tym wie, więc na razie łapie
nie swoje bydło, pasie je na stepach Mato Grosso
i z dumą powtarza, że jest kowbojem.
ludzie w Brazylii są dobrzy i mają okrągłe
twarze (nie wyłączając faveli Sao Paulo,
Rio czy Manaus), z każdego wyrasta Chrystus,
jak z góry Corcovado, i to wystarczy,
by nie rozdzierać szat, których niewiele,
radować się, mieć głowę z cukru.
Rodrigo mocno wierzy w Boga i ufa,
że z wzajemnością, dlatego już wkrótce
po raz kolejny zdobędą mistrzostwo (w końcu
piłka jak Brazylijka jest zawsze okrągła), a on
w osiem sekund, na byku, złapie Pana za nogi
i bez zbędnych wyjaśnień zażąda Mariji
z powrotem.
Nisko - sierpień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 8 february 2013
trzy kobiety we mnie często dyskutują
dyskutują o mnie
długo się zgadzają lecz na koniec kłócą
kłótnią egzaltują ja zaszczepiam spokój w korze
płynę małą łódką kajakiem może
płynę bardzo równo ale
nie trafiam do wejścia
podczas burzy po niej uporczywie też nie tonę
najpierw się rozpędzam kilka kroków
starcza potem wyskakuję i nie spadam wcale
nawet na podłogę równoleżnik biegnie
w butach nie pytam o drogę
cieszy mnie świadomość
cieszą braki wpływów
Żuławka Sztumska - lipiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 4 february 2013
najprościej trafić pod sąd, stoi jak Rzym
do którego prowadzą majowe intencje.
*
budzimy się popołudniami. centrum jest
wyludnione i porośnięte
drobinkami kurzu. rozmyty
plan nie pokazuje sprawdzonych
adresów. spod rozgrzanej kory
złośliwie sączy się piach, zasypuje
fundamentalne usta. nie odpowiadam,
niech każdy sam wyławia refleksy
kościelnych witraży.
podmiejskie dzielnice kuszą
świeżym powietrzem. ciągniemy tam
wieczorami. rozszczelniamy się,
taki nasz sposób na nadciśnienie. nocą
wracają pisklęta. każde osobno.
wolność? coraz mocniej kochamy.
Żuławka Sztumska - lipiec 2011